Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w dużym mieście. Wiadomo, jak to jest, o 16 korki utrudniające…

Mieszkam w dużym mieście. Wiadomo, jak to jest, o 16 korki utrudniające powrót do domu, dodatkowo pracuję w budynku, który ma podziemny parking, ale nie dla typowych korposzczurków. Dostałam więc rower i to nim pomykam do pracy. Tyle na wstępie.

Drogę mam wręcz idealną, około 3.5 km, z czego 2 km drogi rowerowej. Jako że sama jestem kierowcą, staram się nie utrudniać i jeżdżę jak najmniej po ulicach, a jak muszę już jechać, to nie jadę środkiem.

Czytam tu wiele historii, jacy rowerzyści są beee. Prawo nie pozwala jeździć rowerem po chodniku, więc mały wybór niestety, a dla swojego bezpieczeństwa wolałabym jeździć chodnikiem. Dlaczego? Bo kierowcy to święte krowy (nie wszyscy).

Droga wąska, na przeciwległym pasie jedzie jedno auto, powtórzę, jedno, za nim długo nic, ale po co poczekać i bezpiecznie wyprzedzić rowerzystę? Lepiej wyprzedzić na styk, lusterkiem prawie zahaczyć o kierownicę...

Nie przesadzam, niestety zdarza się to często, i ze strony kobiet, i mężczyzn, kierowców małych punciaków, jak i autobusów. Jakie mam szanse, jak nagle stracę panowanie nad rowerem, bo wpadnę do dziury? Sami sobie odpowiedzcie.

Jeżdżę rowerem do pracy od 3 miesięcy i coraz bardziej się tego obawiam...

Silesia

by ~Gp2013
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Litterka
3 5

Nie wiem, może to kwestia konkretnego miasta, albo całej narodowości. Ja dojeżdżam do pracy rowerem w Cork w Irlandii i zdecydowanie wolę ulicę ze ścieżką rowerową, a nawet i bez, niż chodnik. Samochodom trudniej zmienić kierunek i wleźć pod koła. Za to piesi - łażą jak te święte krowy i do tego najczęściej zajmują całą szerokość nie tylko chodnika, ale i ścieżki rowerowej. Kiedy na takich zadzwonisz, tylko się obejrzą, ale nie zrobią miejsca, może czasem stwierdzą: "Aaa, no bo ty chcesz przejechać..."

Odpowiedz
avatar timo
-3 5

A podobno analfabetyzm w Polsce zwalczono na początku lat pięćdziesiątych XX wieku...

Odpowiedz
avatar pomidorowa
1 13

A ja bym wolała bezpiecznie chodzić po chodnikach i przejściach dla pieszych bez obawy, że wpadnie na mnie jakiś debil na rowerze.

Odpowiedz
avatar mim
8 8

Prawda jest taka, że czasem to rowerzysta jedzie jak nieoświetlony Szatan, innym razem pieszy idzie jak Święta Krowa pchając się gdzie nie powinien, a czasem kierowca zachowuje się jakby znalazł prawo jazdy w chipsach. Układ drogowy przy miejscu w którym pracuję: zabudowania-chodnik-jezdnia-ogrodzony las. Cała ulica (dość wąska) ma około 4km długości i przejść przez nią można w czterech miejscach: z dwóch końców, przy wejściu do lasu (bardzo blisko jednego z końców ulicy) oraz mniej-więcej w połowie długości, gdzie od strony lasu zlokalizowano przystanek autobusowy. Obszar zabudowany, więc niby ograniczenie do 50km/h. W pobliżu kompleks szkolny i duży kościół. Spodziewałby się człowiek, że ludzie jeżdżą tam ostrożnie (jak to zazwyczaj ma miejsce w okolicach szkół) ale nie, nie ma tak dobrze. To jakaś dziwna filozofia: jeśli nie bardzo jest po co przechodzić przez jezdnię, a długi odcinek z gładką nawierzchnią kusi, to grzejemy ile fabryka dała i niech sobie wszyscy wsadzą w buty obszar zabudowany i jego ograniczenia. Niektórym śpieszy się tak bardzo, że czasem boję się idąc chodnikiem. Kiedyś nawierzchnia pozostawiała wiele do życzenia - wtedy kierowcy jeszcze mieścili się w limitach, obecnie po remoncie - nie mają żadnych zahamowań. Zazwyczaj jadą do pracy podjeżdzałam pociągiem na najbliższą satację i resztę trasy pokonywałam pieszo, obecnie remont kolejowy zmusił mnie do przesiadki na rower na częci trasy. Żaden mandat, żadne prawo - nie zmusi mnie do wjechania tam na jezdnię. Podjeżdżam jak najbliżej mogę bocznymi uliczkami (gęsto od nich po stronie zabudowań) i ostatnie 30m pokonuje chodnikiem. Możecie mnie za to zminusować - swoje życie i zdrowie cenię bardziej niż wasze wirtualne minusy.

Odpowiedz
avatar szafa
4 6

Dlatego ja jeżdżę po chodniku, gdy nie ma drogi rowerowej i mam gdzieś, że to nielegalne. Zwłaszcza że moje tempo jazdy to w porywach zabójcze 15/h, bo na wieloletnim tanim trupku, po fizycznej robocie i często z zakupami.

Odpowiedz
avatar Nugaa
1 1

Skąd ja to znam? Jeżdżę rowerem już kilka miesięcy i codziennie spotykam kretynów za kierownicą, którzy nie potrafią zachować stosownej odległości. Nie zliczę ile razy niemal zahaczyli mnie przyczepami. Głównie to właśnie kierowcy ciężarówek cierpią na problemy z myśleniem. Chociaż najbardziej lubię, jak kierowcy mają gdzieś, że jedzie rowerzysta. Wciśnie się taki przed samą kierownicą, bo MUSI koniecznie wyjechać w tym momencie z przykładowo parkingu. Coś pięknego.

Odpowiedz
Udostępnij