Jakiś czas temu. Idę sobie z moim psem na spacer, kierujemy się do puszczy, senna uliczka przechodząca kawałek dalej w drogę gruntową. Idziemy chodnikiem, mijamy kilka stojących przy uliczce domów.
Nagle z jednej z furtek wyskakuje pies, tak z 15 kilo (mój waży 10) i z warkotem rzuca się do ataku. Moja wojownicza bestia, która biegła ze dwa metry przede mną, nagle magicznie teleportowała się za moje nogi (taki bojowy...) a ja odruchowo, w obronie, trzasnęłam agresora smyczą po pysku. Odbiegł kilka metrów, jednak po chwili znów ruszył do ataku. Ja w tym czasie zdążyłam już wyciągnąć z kieszeni gaz i wycelować.
W tym momencie, równie nagle jak jej pupilek, zza furtki wyskakuje pańcia, odwołuje psa (na szczęście posłuchał) i... zaczyna się na mnie wydzierać, że uderzyłam jej pieska! On jest stary i chory! Niedowidzi i niedosłyszy! (aha, i dlatego zostawiasz go bez opieki, przy otwartej furtce, obok może nie ruchliwej, ale jednak ulicy...)
Odpowiadam spokojnie, że jej piesek mnie zaatakował, więc się obroniłam, a jak się coś takiego powtórzy (moja stała trasa spacerowa, kojarzyłam już tego psa, bo zawsze szczekał zza płotu), to piesek dostanie gazem, a ja wezwę służby.
Co na to pańcia?
- Jak pani traktuje zwierzęta???!!!
Stwierdziłam, że dyskusja sensu nie ma, poszłam w swoją stronę.
Moja puenta: "Masz tu piesku, zjedz moją łydkę, smacznego!"
Szczecin Mączna
Pytanie - czy grożą jakieś konsekwencje za użycie przeciw atakującemu psu normalnego gazu pieprzowego (na ludzi, ponoć mocniejszy)? Taki może coś psu uszkodzić, ale wychodzę z założenia, że strona broniąca się ma prawo do pełnego odparcia ataku wszelkimi dostępnymi środkami.
Odpowiedz@toomex: Cóż, prawnikiem nie jestem, ale zdaje mi się, że w takich sytuacjach najważniejsze jest ludzkie zdrowie i życie, później zwierzę, a na końcu mienie (patrz wybicie szyby w samochodzie, żeby uratować psa). Tak byłoby logicznie, no ale wiadomo, jak bywa...
Odpowiedz@Poecilotheria: Logika?? W polskim sądzie??? Ale się uśmiałem, dzięki za poprawienie mi dnia!
Odpowiedz@toomex: Można użyć gazu do samoobrony. Kłopot w tym, że właściciel może narobić ci problemów, bo "przecież Fafik nie gryzie". "wychodzę z założenia, że strona broniąca się ma prawo do pełnego odparcia ataku wszelkimi dostępnymi środkami" - niestety w Polsce tak to nie działa. Są granice obrony koniecznej i musisz odpowiednio dobrać sposób obrony do sposobu ataku.
Odpowiedz@the_godfather: Agresywnego właściciela też można gazem ( ͡° ͜ʖ ͡°) Co do adekwatności środków obrony przed zagrożeniem... mam się rzucić z zębami na psa...?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2018 o 15:13
@toomex: agresora potraktowac z buta.. a "wojownicza bestia" na smycz bo w przypadku wezwania policji obaj opiekunowie bezsmyczowcow dostaja po uszach ;)
Odpowiedz@Poecilotheria: Z logiką w polskich sądach i urzędach różnie bywa. Jak różni urzędnicy inaczej interpretują te same przepisy podatkowe. Nawet identyczny, słowo w słowo, opis sytuacji w dwóch różnych urzędach skarbowych dawał skrajnie odmienne interpretacje. Jeden kazał stosować stawkę VAT 8% inny 23%. Dużo zależy na jakiego sędziego trafisz i jak rozumie granice obrony koniecznej i czy w ogóle zastosuje te przepisy do relacji człowiek-zwierze.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 sierpnia 2018 o 18:05
@the_goodfather: jak to Fafik mi powie po ludzku to uwierzę, nigdy się nie wypowiadam za kogoś.
Odpowiedz@toomex: Nie wiem, czy to nie urban legend, ale słyszałam o sytuacji, kiedy człowiek zaatakowany przez psa i pozbawiony już praktycznie możliwości obrony (pies z zaskoczenia go przewrócił), ugryzł go z całej siły bodajże w ucho. Pies uciekł...
Odpowiedz@rodzynek2: Różne interpretacje przepisów przez różne rzędy skarbowe to jeszcze nic. Pewien doradca podatkowy, który brał udział w tworzeniu ustawy, opowiadał jak można było wpłynąć na wyrok sądu administracyjnego. Podobno aby w Warszawie uzyskać wyrok w wariancie A wystarczyło jakoś sprytnie wspomnieć, że w Krakowie sąd wydał wyrok na korzyść wariantu B.
Odpowiedz@kosimazaki: hę, teraz zauważyłam. Bestia była na smyczy, takiej rozciąganej. "smyczą po pysku" to w tym wypadku: "plastikową rączką, z której wysuwa się taśma przymocowana do psa" ;)
OdpowiedzMączna. I wszystko jasne.
Odpowiedz