Dziś o januszach i grażynach... Jedne z moich ulubionych opowieści. Ale cóż, do rzeczy. Stereotypy nie biorą się znikąd, zatem...
Akcja gdzieś na północy Polski, otwieramy pewien niebieski market budowlany. A że otwarcie, to wiaderka za darmo (jeden paragonik, jedno wiaderko (yhy jasne), to i promocje i rabaty, to i janusze i grażyny.
Niby nic nadzwyczajnego, natomiast nasuwa się wiele pytań. Gdzie jest sens? Po co? Dlaczego? Można walczyć z samym sobą, a i tak nic się z tego nie da wywnioskować. Ludzie to jednak dziwny byt.
Sytuacja Pierwsza
Grażynka wesoło kopytkuje do kasy z promocyjnym storczykiem. Po rejestracji towaru na kasie pada pytanie.
(G)raża : Pani! Dzie so te wiaderki?! Bo ja dwa poczebujem!
(K)asjerka: Przykro mi, ale niestety już się skończyły.
(G)raża: *J3but w koleżankę storczykiem * To jest chamstwo! *Wychodzi*
O.o?
Sytuacja Druga
Grażynka przerwała jakieś majerany w doniczce, wybiera i podchodzi do kasy (bez „dzień dobry" ani „pocałuj mnie w oko Saurona” rzecz jasna).
(G)raża: Pani, pani! Usmarowane to takie od ziemi, da mi pani papiura, czy cuś, to wytre.
(K)asjer: Niestety nie mam papieru, ale mogę zaproponować reklamówkę.
(G)raża: O, to ja poproszę, kochana.
(K)asjer: To będzie 35 groszy.
(G)raża : To jest bezczelność! Pani jest niekompetentna, ja to zgłoszę!
Serio? ^.-
Pomijam już fakt pytania się pierdylion razy, co za darmo można zabrać.
Pomijam fakt wynoszenia gratisowych wiader całymi sztaplami, wracanie się i kręcenie afer koperkowych, że nie ma do nich przykrywek.
Pomijam fakt prób kradzieży, jawnych (wychodzenie na żywca z wkrętarką).
Przejdźmy do spraw reklamacji/zwrotów.
Piasek, woda, kamienie etc. w farbach to chleb powszedni. Szafki niekompletne etc. Temat rzeka, wyobrażam sobie, jak janusze mocno sapią pod wąchem z radości, że udało się oddać zużytą szlifierkę.
Ale do rzeczy...
Była kiedyś reklamacja, która stała się legendą! Opowiadana przez osobę z innej lokalizacji. Na potrzeby historii nazwijmy ją Hanna.
Wpada na zwroty zasapany typowy janusz z grażynką z sedesem pod pachą (świeżo zdemontowanym uprzednio z pomieszczenia zwanego toaletą tudzież "sralnią" w mniemaniu janusza).
Janusz: Pani, kurła, co wy tu sprzedajeta za bubel, kurła, no jak to może być, jak robię kupę, to mnie woda chlapi w dupe, kurła, dupa mokra, jaja mokre, jak ja na fotel potem mam usiunść?!
Drze japę dość konkretnie, więc sytuacją zaczynają zainteresowywać się osoby trzecie, w tym pracownicy i kierownicy.
Hanna stoi zdębiała, cała czerwona z zażenowania, zdobyła się na siłę wyciągnięcia ręki, która wskazała januszowi kierunek serwisu, na który ma się udać.
Janusz na serwisie dwa metry dalej robi riplej tego, co mu nie pasuje, głośniej, więcej ludzi się schodzi...
Wtem zza monitora wychyla się grażka i szepcze do Hanny: Bo wie pani co... Bo jak się robi psi psi... To woda chlapie do pusi. :(
Hanna kiwnęła głową w geście zrozumienia i udaje się na serwis, już fioletowa.
Poinformowano janusza, że reklamacja przyjęta, i że spisujemy adnotację. Janusz z grażyną odchodzą w skowronkach...
Natomiast w adnotację, która idzie do serwisu zewnętrznego TRZEBA coś wpisać. I napisano, cytując klienta: "Klient twierdzi, że gdy robi kupę, woda chlapie mu w dupę”.
Uprzedzając pytania, reklamację uznano. Życzę miłego dnia.
Sklepy
A weź Ty to może napisz po polsku i w trochę innym tonie? Straszny tekst, stylizowany na wielce humorystyczny. Błąd na błędzie: począwszy od "z nikąd", a skończywszy na "woda chlapię". A brzmi jakby autorka sama była Grażą* i próbowała na siłę się od tego odciąć. Strasznie to przaśne. * Nie lubię tych zwrotów, ale się przyjęły, a kijem rzeki nie zamierzam zawracać, więc o to się nie czepiam.
OdpowiedzHmmm, jak by to tu rzec...? Pan z ostatniej historyjki wymienił prehistoryczny kibel "półeczkowy", na nowocześniejszy, "dziurowy". I ja oburzenie tego pana rozumiem. Bo jak się na takim kiblu robi kupę, to -FAKTYCZNIE - "w dupę chlapi". Pan nie domyślił się, że - żeby "nie chlapiło" - należy NAJPIERW wrzucić do kibla pół rolki srajtaśmy.
Odpowiedz@Armagedon: no i znowu sie zgadzamy, ja tez musialam sie do tego chlapania przyzwyczaic, bo w moim domu rodzinnym byla toaleta z poleczka i jak zaczelam z innych toalet korzystac to sie stresowalam.
Odpowiedz@nursetka: Haha i znowu się spotykamy ;) Toaleta z "półeczką", to najgorsze zło, jakie ktoś mógł stworzyć. Ciul, że nie chlapie - weź to spuść :P
Odpowiedz@BlueBellee: Nie wiem jakie walisz kloce, ale moje przez kilkanaście lat użytkowania takiego kibla spuszczały się gładko. W dodatku moszczenie muszli papierem aby uchronić się przed pocałunkiem Posejdona jest nieekologiczne i nieekonomiczne.
Odpowiedz@mietekforce: Jeśli już musisz wiedzieć, to zapewniam, że żadne Godzille :P I nie tylko ja miałam kiedykolwiek z tym problem, a więc chyba się zaliczasz do grona szczęśliwców. I zgodzę się, że nieekologiczne i nieekonomiczne, do tego dodam, że też irytujące, jeśli jest to toaleta w pracy, np. dwie kabiny dzielone z kilkunastoma osobami, które zamiast położyć papier, to chyba sobie gniazdko zamierzają wić. Jeszcze brakuje, żeby zaczęli gałązki znosić. Ps. A "se" temat wybraliśmy :P
Odpowiedz@mietekforce: nikt nie pisał o moszczeniu muszli papierem. Armagedon, jak mniemam, chodziło o to, że papier wrzucony do muszli po podtarciu zbiera część "fali" i zasugerowała (zresztą być może słusznie, skoro mokre jaja i dupa nie zostały wytarte) że Janusz nie podtarł pewnej części ciała i w muszli była tylko woda i klocek, więc spuszczana woda swobodnie obijała się o taflę - czy jak tam to się zwie w przypadku wody stojącej w klopie - i myła mu przy okazji jajka i tyłek. W sumie się Janusz powinien cieszyć, bo miał mycie intymnych części ciała "gratis"
Odpowiedz@BlueBellee: I tu się mylisz.Jak ci to wpadło na półeczkę to odwracając się można było przeanalizować stan swoich wypocin. Czy to kolorek odpowiedni,czy robaczków nie ma,czy krewka się nie pojawiła. A teraz chlup do wody,przykrywasz papierkiem i spuszczasz. Nawet nie spojrzysz bo nie ma na co. A szczotka do WC sprawdzała się i kiedyś i teraz
Odpowiedz@Armagedon: Szkoda, że nie da się dać jednego wielkiego plusa całej tej przecudnej fekalnej dyskusji, bo mocno poprawiła mi humor :) PS. No fakt, chlapi i trzeba mościć ;)
Odpowiedz@weron: Nie znasz tematu. Chodzi o wrzucenie papieru przed załatwieniem się, aby wpadająca zawartość nie ochlapała dupy. Kto normalny spuszcza wodę siedząc na klopie?
OdpowiedzAle się uśmiałam przy wyobrażaniu sobie tego wszystkiego co piszecie
Odpowiedz@mietekforce: Właśnie miałam napisać stosowne sprostowanie, ale widzę, że mnie uprzedziłeś. Nawiązując do "nieekologiczne i nieekonomiczne", dodam, że PRZEDE WSZYSTKIM niehigieniczne. Zwłaszcza dla kobiet. Uj wie co za badziewie w tej "toaletowej" wodzie się mnoży? Chlapnie w nieodpowiednie miejsce - i infekcja gotowa.
Odpowiedz@Balbina: "...przeanalizować stan swoich wypocin." Rzekłabym, że raczej wydalin. Ale generalnie masz rację. Nie poobserwujesz. O to, jednak, mniejsza. Bo największym wyzwaniem "logistycznym", że tak to ujmę, jest uzyskanie próbki laboratoryjnej w celu analizy stolczyka. Masakra.
Odpowiedz@Armagedon: Czasami trzeba się napocić żeby wydalić coś z siebie. Nooo a faktycznie złapanie choć odrobiny zanurzającej się pod wpływem nacisku patyczka-wielkie wyzwanie-
Odpowiedz@mietekforce: wybacz, myślałam, że Janusz uskarżał się, że woda mu chlapie przy spłukiwaniu, dopiero teraz doczytałam, że chodziło mu o odprysk przy zrzucaniu 'bomby', a Twoje moszczenie muszli skojarzyło mi się z układaniem papieru na desce sedesowej, co by bezpośrednio na niej nie siadać. Co nie zmienia faktu, że Janusz chyba dupy nie wyciera, skoro martwi się siadaniem na fotel. Fotel jak fotel, gorzej z zapaszkiem na spodniach...
Odpowiedz@weron: Jezu, skąd wniosek nie wyciera?! I nie wnikam skąd doświadczenie ze spodniami :P
Odpowiedz@Balbina: Tyle, że nie zawsze trzeba analizować, a i używanie berła za każdym razem bywa męczące :P
Odpowiedz@BlueBellee: stąd, że skoro gdyby sobie wytarł tyłek po ochlapaniu, nie musiałby się martwić o siadanie na fotelu? A jeśli chodzi o spodnie, to niewytarta woda, czy cokolwiek innego, raczej w pierwszej kolejności skończy na spodniach. No raczej gaciach, ale szczegół.
Odpowiedz@BlueBellee: To chyba jednak spore te krokodyle albo spłuczka słaba.
OdpowiedzAle w historii drugiej powinna być możliwość wytarcia brudnej doniczki. Tu nie widzę Grażynostwa.
Odpowiedz@wkurzonababa: zgadzam się, że powinna. Wciskanie (płatnej) foliówki zamiast możliwości oczyszczenia brudnego towaru jest słabe.
OdpowiedzSytuacja pierwsza - racja jest po stronie Grażyny. Jeśli sklep chce przyciągnąć klientów dając im coś za darmo, a potem się z tego nie wywiązuje, to sklep wychodzi na takiego właśnie Janusza/Grażynę. Skończyły się wiaderka? Ok, miały prawo, ale wtedy powinna w widocznym miejscu pojawić się informacja "PROMOCYJNYCH WIADEREK BRAK. PRZEPRASZAMY."
OdpowiedzAle beka!
Odpowiedz"Na ogrodzie", serio?
OdpowiedzJaka? NIEKOMPETENTNA. Jakie? NIEKOMPLETNE. „Nie” z przymiotnikami piszemy... ŁĄCZNIE!!!
Odpowiedz@BiAnQ: Spokojnie bo ci żyłka pęknie.
OdpowiedzEch... Nie wiem, kto jest większą "Grażyna i Januszem...". Co dziwnego, że ludzie się wkurzają gdy promocja się skończy? Jak dajecie 2 wiaderka na promocje by klientów ściągnąć to nie dziwcie się potem jak ludzie się zdezorientowani i zawiedzeni... Inna sprawa - chcesz kupować upierniczoną doniczkę ziemią? To kupuj, ja wole jednak ją czystą. Pytanie o jakieś chusteczki do wytarcia czy papierowy ręcznik było normalne - za to Twoja odpowiedź - to własnie szczyt januszowania. Dobrze, że za te 35 groszy nie oferowałeś jeszcze ręcznika... Ja prdle... Do tego tak "ładnie" to opisałeś, że uwierz mi - wyobrażam sobie Ciebie jako 40-letniego Janusza z wąsem, piwnym brzuchem i z kretyńskim uśmieszkiem na każde zapytanie klientów. Za taki sklep to podziękuję po 1 wizycie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 lipca 2018 o 15:01
Ale czytać to się tego nie da. Tragedia ! W jakim to jest języku? Odpadłam po drugim akapicie. Chciałeś być na siłę śmieszny? No cóż.. kompletnie nie wyszło. Ode mnie minus
Odpowiedz