Moja żona prowadzi zajęcia na jednym z uniwersytetów. Dziekan jej wydziału odszedł na emeryturę, zatrudniono nowego, z innej uczelni.
Nowy dziekan w ostatnich wyborach próbował zostać posłem, nie udało mu się, ale z wykładowcy na małej prywatnej uczelni awansował na dziekana uniwersytetu w jednym z największych polskich miast, można powiedzieć, że i dla niego nastąpiła "dobra zmiana".
W jednej ze swoich pierwszych decyzji poinformował lubianego przez studentów wykładowcę z ponad piętnastoletnim stażem, że w przyszłym roku akademickim wydział nie zamierza z nim współpracować. Oficjalnie wydział nie jest w stanie zapewnić mu grup do prowadzenia, co w rzeczywistości jest bzdurą, bo wykłada przedmiot wspólny dla prawie wszystkich kierunków na wydziale, a liczba przyjętych co roku wzrasta.
Nieoficjalnie? Ma nieodpowiednią orientację. A w dodatku w internecie można znaleźć zdjęcia, na których jest przebrany za kobietę. Zdjęcia żona mi pokazała, facet w peruce i sukience na jakiejś imprezie w klubie, pewnie gejowskim, poza tym nic nieprzyzwoitego tam nie ma.
Na uczelnię przychodził zawsze ubrany normalnie, po męsku, elegancko.
To już wiemy, z ramienia której partii ten pan kandydował na posła.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 lipca 2018 o 16:39
Namówcie wykładowcę, żeby poszedł do sądu, skoro "uzasadnienie" jego zwolnienia jest ewidentnie wyssane z palca.
OdpowiedzDziekana się nie zatrudnia ot tak. Dziekana się wybiera. Na dziekana głosują studenci przez swojego przedstawiciela, młodzi pracownicy naukowi również przez przedstawiciela i pracownicy samodzielni. Również nie zwalnia się wykładowców ot tak.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Właśnie to samo miałem napisać. Dziekana wybiera rada wydziału, w której między innymi "zasiada" samorząd studencki takiego wydziału, przedstawiciele doktorantów, doktorów, oraz samodzielni pracownicy nauki. Dziekan i prodziekani są wybierani z grona etatowych pracowników danego wydziału i to co najmniej z kilkuletnim stażem pracy, no chyba, że nie było chętnych.
Odpowiedz@rodzynek2: Jakiś czas temu miał miejsce protest studentów przeciwko planowanym zmianom dotyczącym szkolnictwa wyższego. Protestujący twierdzili, że wprowadzone zmiany zmniejszą autonomię studentów i pracowników uczelni, a zwiększą wpływ polityków, m.in. rolę senatu (który wybiera rektora) miałaby przejąć tzw. rada uczelni, a połowa jej członków to byłyby osoby zewnętrzne. Wiem, że protest jest częściowo nakręcany przez opozycję i taką narrację przyjęła prawica, że totalna opozycja znowu coś mąci i nie daje nic zrobić. Ale oczywiste jest, że w ten sposób partia rządząca chciała mieć więcej władzy nad środowiskami akademickimi. Nie wiem, ile z tych zmian wprowadzono w życie.
Odpowiedz@pasjonatpl: Tylko że to protestowały małe grupki, a proponowane zmiany w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak popierało środowisko.
Odpowiedz@Zunrin: Małe grupki studentów - jeśli chodzi o pracowników to nie znam ani jednego, który popierałby usatwę, łącznie z oddanymi zwolennikami PiS.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Jeżeli wykładowca jest zatrudniony na umowę-zlecenie, nie jest etatowcem, to wystarczy nie przydzielić mu zajęć i nie podpisywać nowej umowy.
OdpowiedzPoza tym, jest wymierna różnica między zwolnieniem a przydzieleniem zajęć. Nawet etatowiec może pozostać bez zajęć, gdy ma złe oceny w ankietach lub jest trudny we współpracy. Pracownik naukowy może zajmować się jedynie badaniami, ba można nie przedłużyć współpracy po zakończeniu umowy, tym sposobem jedna osoba ucząca mnie na studiach zakończyła karierę na wydziale - po obronie doktoratu okazało się, że nie ma obiecanego dla niej miejsca.
OdpowiedzPodeślesz linka na priv? Zaciekawiłeś mnie tym xD
Odpowiedz