Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie to pierwsza moja historia na tym portalu, a czytam Was od…

Będzie to pierwsza moja historia na tym portalu, a czytam Was od dawna. Jestem po wypadku komunikacyjnym, który opiszę kiedy indziej. Minął ponad rok, powinno być lepiej, ale... Zgłosiłem się do pogotowia (na pogotowie?) ze względu na ból i obrzęk w miejscu wkręcenia jednej ze śrub. Lekarz nie stwierdził nic złego, żadnej infekcji, stan zapalny, antybiotyk, do widzenia. Po jakimś, krótkim, czasie "stan zapalny" pękł i zaczęła lać się ropa.

Dzięki dobrym ludziom z tzw. koneksjami udało mi się szybko dostać do lekarza specjalisty. Ten stwierdził infekcje bakteryjną kości i początek procesów gnilnych wokół śruby oraz zalecił natychmiastową ekstrakcję tejże wraz z czyszczeniem miejsca przetoki ropnej. Fajnie, mam leki, skierowanie, diagnozę... Otóż nie. Z racji, że wypadek miał miejsce w dziurze pod miastem zamieszkania, to skręcał mnie do kupy rzeźnik w tejże właśnie dziurze. Nie chciałem tam wracać, więc wybrałem dobry szpital w miejscu zamieszkania. Zostałem obejrzany, prześwietlony, przepytany i... Dostałem termin zabiegu. Zostałem przyjęty. A taki wuj jak ciotki cycek... W dniu przyjęcia, po przejściu kolejki w izbie przyjęć, dostaniu opaski na rękę z numerem pacjenta, zostałem wydalony przez ordynatora oddziału do domu z powodu "możliwości wystąpienia niezgodności instrumentarium".

O co chodzi? Chyba nie mamy śrubokręta do śrubki w pańskiej kości... Kurlalala mać. Nie wiedzieli tego przez prawie trzy tygodnie? Tyle właśnie czekałem na zabieg. Mają maila, telefon. Nic. Musiałem wrócić to podmiejskiej dziury, tam gdzie mnie skręcali. Bo "każdy szpital pana wpuści, tam jest ropa w kości, nikt nie będzie się dłubał" tylko szpital pierwotnie zaopatrujący MUSI coś z tym zrobić. Wypadek, jak i szpital na peryferiach płaskiej ziemi opiszę kiedy indziej. A kto jest piekielny? Oczywiście pacjent, bo chce być wyleczony.

Środek Polski

by MaxStone
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
0 8

Piekielny jest system oceniania i rozdziału kasy. Prawdopodobnie szpital nie dostanie ekstra kasy za zabieg z komplikacjami, a za to nieudane zabiegi źle wpływają na ocenę przy staraniu się o kolejne kontrakty. No to po co brać sobie na głowę nieopłacalne komplikacje? Tylko faktycznie powinni to od razu powiedzieć, a nie czekać trzy tygodnie. Trochę piekielny jesteś i ty: "żadnej infekcji, stan zapalny, antybiotyk" - jak dostajesz antybiotyk i mówią ci że nie ma infekcji, to trzeba natychmiast pisać skargę do NFZ że lekarz albo się nie zna i leki bez potrzeby daje, albo ci łże bądź nie wyjaśnia o co chodzi. Antybiotyk ma czasem sens osłonowo. Czasem. Ale normalnie to tylko na infekcję się go daje.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
10 18

@bloodcarver: Co do drugiej części komentarza: chyba lekarz powinien się na tym znać, a nie pacjent. Jak pytam kogoś o fachową ocenę sytuacji (lekarza, mechanika, architekta, informatyka, obojętnie), to po to, żeby otrzymać profesjonalną opinię i pomoc. Przykre, że często trzeba się zastanawiać, czy dany specjalista jest kompetentny. Nie widzę tu jednak winy pacjenta, przecież nie musi się w ogóle na tym znać.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-2 8

@PaniPatrzalska: Ok, ok, dobra, faktycznie pacjent nie musi mieć wiedzy na poziomie podstawówki. Na co to komu.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
3 5

@bloodcarver: Właśnie o to mi chodzi, że w zasadzie to... no, nie musi. :) Przydałoby się, jasne, ale nie każdy jest dobrze wykształcony, inteligentny, obyty, nie każdy potrafi wyszukać sobie informacje. Nie każdy ma doświadczenia lekarsko-szpitalne i wie, kiedy powinna się zapalić czerwona lampka w głowie. Od tego są specjaliści, żeby na nich polegać, kiedy się człowiek nie zna na temacie. Pewnie uwierzyłabym lekarzowi i założyła, że wie, co robi, bo przecież ja się na tym nie znam i mogę się do tego przyznać. Wiem, wiem, na każdym kroku słyszy się o błędach lekarskich... ale mimo wszystko nie czułabym się kompetentna, żeby z moją nikłą wiedzą rodem z Wikipedii podważać opinię eksperta. Przynajmniej we wstępnej fazie leczenia, bo oczywiście w razie braku poprawy albo pogorszenia stanu szukałabym innych opcji.

Odpowiedz
avatar MaxStone
0 4

@bloodcarver: Może za słabo wyjaśniłem. Lekarz na pogotowiu wyraźnie powiedział, że nic tam się nie zbiera. Ja jestem technikiem, umiem naprawiać samochody, zrobić gładzie, elektrykę, hydraulikę w domu. Coś by tam się pewno jeszcze znalazło. Za to ze zdrowiem chodzę do lekarzy. I oczekuję, że będą się znali na zawodzie wyuczonym, ale może to zbyt wygórowane oczekiwania? Nie będę się leczył u doktora google ani wymądrzał w gabinecie lekarskim. A skargi na NFZ to już zupełnie inna para kaloszy, kojarząca mi się z walką z wiatrakami.

Odpowiedz
avatar cassis
7 7

Nie, żeby ciebie to miało uratować.. ale w dużych miastach też nie jest świetnie. Mojej własnej rodzicielce w Stolicy lekarz zafundował procesy gnilne kości oraz - uwaga uwaga - złożenie kości tył naprzóed [operacja kolana]. Nie pytaj. Podobno lubił pociągnąć z flaszki dla kurażu przed zabiegami. Nie wylali go bo nie mieli nikogo na zastępstwo.

Odpowiedz
avatar Armagedon
8 8

@cassis: A ja właśnie dzisiaj obejrzałam sobie w telewizorni niusa, jak to jednej pani - zamiast chorej nerki - wycięli zdrową śledzionę. Po bliższej analizie "ochłapa" odkryli pomyłkę, więc chorą nerkę usunęli również, w następnej kolejności. Łaska boska, że chorą. Pani zgłosiła sprawę do prokuratury. A teraz trochę refleksji. Po pierwsze, pani powinna być przeszczęśliwa, iż ją szpital uczciwie poinformował, że śledziony już nie ma. A mógł milczeć. I w razie czego stwierdzić, że śledziona wyparowała samoistnie, lub jej tam nigdy nie było. Tak właśnie potraktowano młodą pacjentkę, której chirurg NIECHCĄCY usunął przytarczyce, przy okazji usuwania samej tarczycy. Tylko jej o tym nie poinformował. Pacjentka traciła zdrowie, urodę i chęć do życia - nie wiedząc z jakiego powodu. Tragiczne samopoczucie łączyła jednak z przebytą operacją i zaczęła być bardziej dociekliwa. No to, żeby zamknąć jej twarz i żeby się odczepiła, lekarze (kolegę trzeba kryć) wymyślili legendę, iż "przytarczyce po operacji NIE PODJĘŁY PRACY". Ściema wyszła na jaw, gdy dziewczyna straciła zaufanie ogólnie do tego szpitala i poszła się przebadać gdzie indziej. Zwykłe USG uwidoczniło prawdę. Ale było o parę miesięcy za późno, utraconego zdrowia i młodości już nikt dziewczynie nie zwróci. Po drugie. Ubawiłam się setnie słuchając wyjaśnień pana rzecznika tego szpitala "od śledziony". Rzekł on, mianowicie, że nerkę ze śledzioną pomylić jest bardzo łatwo, no bo podobne są one do siebie bliźniaczo. Co prawda, nerka znajduje się poza otrzewną, śledziona zaś wewnątrz, ale to detal. Nic wielkiego się nie stało, bo bez śledziony można żyć przecież, a nawet czasami usuwa się ją celowo, gdy jest chora i zagraża zdrowiu. Czyli - nie ma sprawy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2018 o 3:38

avatar mrsrtg
4 6

@Armagedon: Yyy, ktoś zobaczył w usg, że są usunięte przytarczyce? Mnie się przez 20 lat nie udało zobaczyć zdrowych przytarczyc, więc chylę czoła przed kolegą po fachu

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 8

@mrsrtg: Typowe! Odwrócić kota ogonem, czepić się bzdetu i "ugryźć" temat z dupy strony. Bo nieważne, że komuś zrobiono krzywdę, ważne, że w USG przytarczyc nie widać (o ile to w ogóle jest prawda). OK! Może to była tomografia, albo rezonans. Zmienia to coś w ogólnym "rozrachunku"? Chyba już na studiach was uczą, że pacjenta, przede wszystkim, trzeba ośmieszyć i udowodnić mu jego głupotę, nawet jeśli się "potknie" o jakąś nieistotną bzdurę. Bo nie mówi się kolka gazowa, tylko jelitowa, żółciowy to jest pęcherzyk, a nie woreczek, a "na żywca" to się ryby łapie. A w USG przytarczyc nie widać. Co, oczywiście, oznacza, że poszkodowana czepiała się bez sensu.

Odpowiedz
avatar mrsrtg
3 3

@Armagedon: Raczej chodziło mi o to, że nie jest łatwo zobaczyć, że przytarczyc nie ma, bo są bardzo małe. Właściwie, to chyba ciężko udowodnić, że zostały wycięte, w naszym szpitalu wojewódzkim nie jest to możliwe. Decydują raczej wyniki badania z krwi. I nie jest to próba usprawnienia błędu lekarza, dobrze wiem, że nie brakuje w naszym środowisku różnych czarnych owiec. Akurat ja nigdy nie poprawiam pacjentów, ewentualnie tych młodszych w ramach edukacji, starszych zawsze pytam o woreczek żółciowy...

Odpowiedz
avatar bazienka
3 7

zawsze mnie zastanawialo, co zmienia, czy historia jest pierwsza, siedemnasta czy stopiecdziesiataszosta?

Odpowiedz
Udostępnij