Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znajomy kupił działkę budowlaną. Działka położona w mieście, na osiedlu domków jednorodzinnych,…

Znajomy kupił działkę budowlaną. Działka położona w mieście, na osiedlu domków jednorodzinnych, ale jakieś 300 metrów obok są też bloki. Działkę z trzech stron otaczają płoty już pobudowanych sąsiadów, a od frontu ogradzała ją stara, przewalająca się już siatka. Znajomy rozebrał ją, wykarczował porastające działkę krzaki i skosił trawę, a raczej ziele, i rozpoczął batalię z urzędami o pozwolenie na budowę.

Pewnego wieczoru pojechał po coś na tę działkę i kiedy po niej szedł, wdepnął nagle w psią kupę. Klął na czym świat stoi, bo buty kupił kilka dni wcześniej i dał za nie kilka stów. Jego krzyk usłyszał sąsiad zza płotu. Zapytał co się stało, a następnie dał mu wiaderko z wodą i jakąś szczotkę. Znajomy podziękował, a następnie panowie przedstawili się sobie i pogadali. Przyszły sąsiad powiedział znajomemu, że od kiedy zrobił porządek na działce i zdjął stare ogrodzenie, to kilka osób, najprawdopodobniej z pobliskich bloków, zaczęło tam wyprowadzać swoje psy, a tylko raz czy dwa widział, żeby ktoś po pupilu posprzątał, więc takich "min" może być więcej. Znajomy od razu pojechał do marketu budowlanego, kupił tabliczkę z napisem "Teren prywatny. Wstęp wzbroniony" oraz, dla jasności, "Zakaz wyprowadzania psów" (obie w największym formacie jaki był dostępny), a także kantówkę. Zmontował to do kupy i wbił znak na swojej działce, w dobrze widocznym miejscu. Następnie udał się do wcześniej poznanego sąsiada, zostawił swój numer telefonu i poprosił o wiadomość, czy to pomogło.

Już następnego dnia dostał telefon, że ludzie nic sobie z tych znaków nie robią i że potrafią dosłownie metr obok nich przejść. Znajomy zapytał, o jakiej porze mniej więcej te spacery się nasilają, i któregoś dnia poświęcił swój czas i o tej porze "zaczaił się" w pobliżu i obserwował. Nie musiał długo czekać, jak jakaś pani ok. 30. weszła z pieskiem na jego nieruchomość. Podszedł do niej i wywiązał się mniej więcej taki dialog.
- Dzień dobry. Co pani tu robi?
- A co to pana obchodzi?!
- A to, proszę pani, że to moja prywatna działka. Nie widzi pani znaków? Proszę w tej chwili opuścić moją posesję.
- Ojejku, a co panu szkodzi?
- A to, że ja tu mam zamiar dom budować, a nie urządzać społeczną toaletę dla cudzych piesków. Ostatnio prawie zniszczyłem sobie nowe buty za kilkaset złotych. Proszę w tej chwili opuścić mój prywatny teren, a jeśli jeszcze raz tu panią zobaczę, to zadzwonię po policję.

Kobieta odeszła głosząc tyradę o bezdusznych ludziach, braku empatii i miłości do zwierząt. Znajomy jej odparł, że jak tak kocha swojego pieska, to niech kupi własną działkę i tam urządza mu toaletę.

Jakieś 20 minut po tej akcji na działkę wszedł jakiś pan ze swoim pieskiem, ale po zwróceniu uwagi przeprosił i bezzwłocznie ją opuścił. Jeszcze później przyszła tam jakąś starsza pani z jakimś maleńkim pieskiem w stylu yorka. Na zwrócenie uwagi zaczęła opowiadać, że jej piesek jest mały i robi małe kupki, i że co to znajomemu przeszkadza. Ten zirytowany powiedział jej w kilku męskich słowach co sądzi na temat małych kupek jej pieska oraz postraszył policją. Staruszka odeszła złorzecząc pod nosem.

Koniec końców znajomy stwierdził, że szkoda czasu na siedzenie tam i uświadamianie ludzi, bo i tak wszystkich nie upilnuje. Poza tym bał się, że - jak to u nas w kraju bywa - ktoś wywiezie śmieci na jego działkę. Postanowił więc, że postawi tymczasowe ogrodzenie. W decyzji tej utwierdził go fakt, że przyszły sąsiad mu powiedział, że proceder wyprowadzania psów na jego działce nie ustaje.

działka pieski

by ~Leon86
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar kierofca
9 9

@Armagedon: Dalej chodzą, wiem bo rodzice mają działkę rzut beretem od osiedla i zawsze muszę uważać żeby w gówno nie wdepnąć na podjeździe, a spacerujące pieski znam bo widuję na osiedlu gdy swoją bestię wyprowadzam.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 5

Taka mentalność ludzi. U nas na osiedlu 200-250 domów/mieszkań w których duża większość osób ma psy, na samym osiedlu porządek z psimi jest utrzymywany. Każdy sprząta po swoich pupilach. Problem zaczyna się na poza osiedlowych "nieużytkach" jest już gorzej, dużo gorzej. Na trawnikach obok chodnika na przystanek, nieużywany (dość duży) teren po jakimś zakładzie pracy, to tam, żeby nie wdepnąć w psią niespodziankę, to już niemal sztuka.

Odpowiedz
avatar Aris
1 3

Ja się do tej pory zastanawiam jak to się stało, że na naszym osiedlu nigdy nie widziałam, żeby ktoś sprzątał kupę po psie, a dzieci w żadne kupy nie wpadały (mnie się przez całe dzieciństwo zdarzyło może raz). Może kwestia tego, że terenów zielonych było naprawdę dużo w okolicy i mniej więcej było wiadomo gdzie na odchody można trafić (na tych wąskich trawnikach zaraz obok chodnika na przykład) i mało kto akurat tamtędy chodził, bo było wiadomo, że teren nieprzyjazny butom. Nie żebym popierała niesprzątanie po psie, po prostu mnie to zastanawia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

Skoro jej York jest mały i robi małe kupki i co to przeszkadza, to co jej to przeszkadza, żeby jej na dywan srał? :)

Odpowiedz
avatar Trepan
8 8

Złą tabliczkę kupił, powinno być "uwaga teren zaminowany" lub coś podobnego.

Odpowiedz
avatar etrosq
0 0

@Trepan: albo: "Okresowo rozpylany monotlenek diwodoru. Proszę nie wyprowadzać psów" :)

Odpowiedz
avatar Tolek
3 7

@Lobo86: I dzięki takim wyrokom była możliwa " dobra zmiana " w sądownictwie. A co to jest do jasnej cholery ta " służebność gruntowa " Jego grunt, jego własność i nikt nie ma prawa bez pozwolenia właściciela tam wchodzić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Tolek: no właśnie to tak nie działa. Jeśli ty masz grunt, a go nie użytkujesz, a robią to inni, to teoretycznie mają do tego prawo (jeśli to nie jest kwestia zarobkowa, a np rekreacyjna, bo jest tam ścieżka). Tak samo jak ktoś może sobie walnąć drogę dojazdową do swojego domu przez środek twojej działki.

Odpowiedz
avatar zartie
6 6

Powinien powiesić cennik: wysranie małego psa 10 zł, dużego 30 zł i zacząć pobierać opłaty.

Odpowiedz
avatar Tolek
2 2

@zartie: Świetny pomysł.

Odpowiedz
avatar bazienka
-2 2

ciekawe, czy skacza teraz przez plot :)

Odpowiedz
avatar cutehulhu
5 5

Przecież wiadomo, że jak nie ma płotu to własność wspólna. Moi rodzice kilkanaście lat temu kupili działkę, na której praktycznie było wysypisko. Wszystko zostało wysprzątane, teren ogrodzony, a i tak znalazły się mendy, które przez potrafiły wyrzucić jakąś puszkę czy inny papierek "z przyzwyczajenia". Przychodzili też ludzie z pretensjami, że oni tu skrót mieli, a teraz muszą nadłożyć ze dwieście metrów...

Odpowiedz
avatar Bobcat
2 2

Plan A: Wywiesić tabliczkę: UWAGA! Rozpylono silny roztwór H2O / Ślimakozor - wyprowadzasz psa na własną odpowiedzialność! Plan B: Zainstalować tanią kamerkę i odchody zwracać właścicielom rozsmarowane na przykład na przedniej szybie samochodu. Wioska mała to i rozpoznac będzie nie trudno.

Odpowiedz
avatar etrosq
0 0

@Bobcat: nie h2o a monotlenek diwodoru :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Moja mama miała podobny problem. Mianowicie, sąsiedzi przywiązywali swojego psa do składziku należącego do mojej mamy (trzyma się tam węgiel, drewno i inne pierdoły). Pies w zasadzie to siedziałby uwiązany smyczą tam cały dzień, gdyby mamie to nie przeszkadzało: pies ujadał na potęgę, szarpał tak, że tylko patrzeć aż drzwi z futryny wyrwie i ogólnie przeszkadzał. Niestety prośby o zabranie go nie skutkowały, więc mama teren bezpośrednio przed składzikiem (w promieniu ok. 2 metrów) rozsypała kilka opakowań czarnego pieprzu, co też polecam zrobić znajomemu autora - wystarczyło obsypać brzeg działki :) Dla ludzi nie jest to absolutnie niebezpieczne, ale psy mają na tyle wrażliwy węch, że będą kichać, prychać i nie będą dadzą się nawet zaciągnąć na działkę, tak będą uciekać od tego miejsca. Manewr trzeba powtarzać po każdym deszczu, ale ręczę za działanie :D

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
1 1

W polskim prawie chroniona jest tylko ogrodzona własność prywatna. Wystarczy sznurek, ale musi być. Żadne tabliczki z napisami nic nie dają.

Odpowiedz
avatar Grav
0 0

Pamiętam jak kiedyś znajomi rodziców opowiadali na jakiejś imprezie, że ich rodzice po powrocie z USA chcieli sobie zrobić dom z "otwartym" ogrodem. Po tym jak klienci stojącego nieopodal sklepiku zrobili sobie na ich trawie parking zrezygnowali i postawili płot.

Odpowiedz
Udostępnij