Wyszedł ostatnio nowy film o dinozaurach i najwyraźniej do kin zaczęli przychodzić ludzie, którzy nieczęsto wychodzą z domu, bo takiej kombinacji w czasie jednego filmu jeszcze nie widziałam.
W skrócie:
- awantura o miejsca, która trwała aż do początku filmu, pomimo faktu, że ludzie, którzy przyszli później już dawno usiedli na kolejnym wolnym (nikt nie pomyślał o poproszeniu o pomoc obsługi)
- przyniesione spoza kina chipsy, zapakowane w dodatkową torebkę dla zwiększenia akustyki
- ludzie komentujący każdą scenę w trakcie jej trwania („Zaraz tam wejdzie! Weszła, widzisz! Mówiłem!”)
- piszczenie, krzyczenie i rzucanie się na siedzeniu ludzi zdecydowanie dorosłych
i mój osobisty faworyt, spotkany pierwszy raz w życiu:
- odebrany telefon, a na opieprzenie ze wszystkich dostępnych stron panienka po prostu przesiadła się kawałek dalej, kontynuując rozmowę.
Czy już nie ma w szkole wyjść do kina, na których informuje się młodzież o zasadach panujących w tym przybytku?
Kino
Szkolne wyjścia są w godzinach porannych i na seanse dla szkół. Byłaś kiedyś na czymś takim? Banda dzieciaków z różnych szkół w ciemnym kinie... Można tłumaczyć zasady zachowania, ale kulturę wynosi się z domu.
Odpowiedz@Margolotta: byłam wiele lat temu i zazwyczaj przed seansem mieliśmy pogadankę na temat tego co wolno a co nie. Choćby po to żeby nauczycielka mogła zacząć besztanie od "co ja przed chwilą mówiłam?" Moim zdaniem komunikaty kinowe o wyłączaniu telefonów mogłyby się wydłużyć o kilka punktów żeby obsługa miała się na co powoływać.
OdpowiedzDlatego lubię chodzić do kina w tygodniu wieczorem i długo po premierze. Ludzi już mało, o wieczornej porze dzieci też się nie uświadczy. Zupełnie inne doznania niż w sali wypełnionej po brzegi przez co też większa szansa na grupy zupełnie niewychowanych elementów.
OdpowiedzMówisz o dzieciakach i młodzieży? Zawsze można tłumaczyć wiekiem i wakacyjnym luzem, choć nie pochwalam. Wybraliśmy się ostatnio z żoną na Zimną Wojnę. Środek tygodnia, godziny wieczorne, sala zapełniona w połowie, sami dorośli ludzie. Kilka "kwiatków": dwie panie, tak na oko +35/+40, na chwilę przed seansem gramolą się po schodach z wielkimi kubłami z colą i popcornem. Myślałem, że w pewnym wieku, można spokojnie wytrzymać te dwie godzinki bez picia i jedzenia. Ale jak widać myliłem się. Panie wchodzą w rząd za nami. Nagle za sobą słyszę chichot jak u nastolatki w początkach dojrzewania z głupawką (znam bo moje młodsze weszło w ten wiek) i nad naszymi głowami przelatuje część popcornu. Pani mało się nie wywróciła i to ją tak rozbawiło. Oraz bałagan, który zrobiła. Na szczęście colę ocaliła. A może nie na szczęście, bo w środku filmu zrobiła sobie wycieczkę, jak mniemam do i z wc. Jakąś część popcornu także ocaliła - albo podzieliła się z nią koleżanka - bo jeszcze przez jakiś czas słychać było chrupanie. Film bez niespodziewanych zwrotów akcji, więc obyło się bez ekspresyjnych zachowań. Ale kilka brzęczących telefonów również słyszałem. A poniżej naszego rzędu co chwilę, raz z jednej strony raz z drugiej, błyskał ekran telefonu. I wszystko dorośli, dojrzali ludzie, którzy powinni wiedzieć jak się zachować.
Odpowiedz@z_lasu: właśnie o dziwo tylko odebrany telefon był przez osobę którą określiłabym "młodą" i to mnie trochę przeraża.
Odpowiedz@z_lasu: Nigdy nie zrozumiem jak można się oburzać, że ktoś w kinie śmie jeść popcorn. Przecież między innymi po to się chodzi do kina - sam film mogę sobie obejrzeć w domu, ale możliwość pochrupania kinowego żarcia to dodatkowa atrakcja. Także wyobraź sobie, że nie chodzi o to że "w pewnym wieku, nie można spokojnie wytrzymać tych dwóch godzinek bez picia i jedzenia", ale o to, że większość ludzi jak idzie do kina to zwyczajnie ma ochotę przy tej okazji coś pochrupać.
OdpowiedzChodzę do kina dość często. Jestem uodporniona na rzucanie popcornem, szelesty papierków, dzwoniące telefony (które tak ciężko znaleźć pod stertą zakupów), kopanie w krzesło, komentarze itd. Ale był jeden przypadek, który całkowicie odebrał mi przyjemność oglądania filmu. Seans typu 4DX charakteryzuje się tym, że nie powinno się wstawać z miejsca podczas jego trwania (to ten typ seansu, gdzie rusza się cały fotel, mgiełka wodna pryska widzowi w twarz, na ekranie jest film w 3D, a za każdym razem kiedy ktoś strzela z zagłówka wypuszczane jest sprężone powietrze naśladujące świst przelatującej obok kuli itd.). Idziemy z chłopakiem do kina. Niestety na ten sam seans wybrał się pewien pan. Jeszcze przed salą zwróciłam na niego uwagę, bo śmierdział tanimi papierosami (smrodu papierosów nie jestem w stanie ścierpieć właściwie od zawsze. W sytuacjach ekstremalnych, zdarza mi się, że wysiadam z autobusu grubo przed swoim przystankiem, żeby nie obrzygać współpasażera). Niestety, okazało się, że ten pan siedzi obok mnie. Pomyślałam: "Trudno, zależy mi na filmie, przetrwam, może nie będzie tak źle." Film się zaczął, ruszyły wiatraki (kiedy w filmie bohater np. spada lub jest w wietrznym miejscu to uruchamiają się wentylatory, czasem miksowany w to jest jakiś zapach np. lasu lub spalenizny). Akcji sporo, fotelem rzuca, wiatraki pracują, więc aromat pana nie dociera do mnie, więc wszystko jest ok. Po kilku minutach padł w filmie jakiś żart. Cała sala się śmieje, Pan również. A ja poczułam TO. Smród gorszy od papierosów, smród rozwijającej się cywilizacji przechodzącej właśnie rewolucje przemysłową. Smród wczorajszej, mocno zakrapianej imprezy, puszczonego pawia i popielniczki wymieszany w jednym otworze gębowym. Pan zęby to chyba ostatnio mył w podstawówce, jak mu mama kazała. Czegoś takiego nie czułam nigdy wcześniej ani nigdy później (a podobnie jak każdy, kto ma przyjemność korzystać z komunikacji miejskiej - swoją dawkę żuli odebrałam). Cytując klasyka "Siarka przy tym to perfuma". W życiu bym się nie spodziewała, że tym co ostatecznie doprowadzi mnie do wyjścia z sali kinowej będzie właśnie zapach.
OdpowiedzOt kultura "wszystko mi wolno, bo zapłaciłem"
OdpowiedzKino musi sobie dorabiać, szkoda.
OdpowiedzM.in. dlatego nie lubię chodzić do kina, a film wolę obejrzeć na ekranie projekcyjnym w zaciszu domku :) Lubię czasem coś pochrupać do oglądania i -o zgrozo! - nawet komentuję w trakcie oglądania - ale zawsze lojalnie o tym ostrzegam współoglądających ;) (oczywiście dotyczy to oglądania w domu)
OdpowiedzSą szkolne wyjścia do kina. Mogą niczego nie nauczyć. Panie nauczycielki chodzą do kina, żeby schrupać popcorn. Bo po to chodzi się do kina. Ewentualnie pogadać na messngerze.
Odpowiedz