Pociągnę trochę falę historii o psach, jakoś mnie to natchnęło do opowiedzenia tu własnej i założenia konta po dłuższym czasie bycia bierną obserwatorką ;)
Zawsze chciałam mieć psa, co więcej - zawsze interesowałam się psami i moja wiedza o nich jest trochę większa niż przeciętnego Kowalskiego. Prawie dwa lata temu wyjechaliśmy z narzeczonym za granicę, urządziliśmy się tu fajnie i dobrze nam się żyje, nie planujemy wracać do Polski. Ja pracuję z domu, narzeczony od 7 do 15.
Kilka miesięcy temu stwierdziliśmy, że skoro mamy już ustabilizowane życie, wszystko idzie gładko to czas na pieska. Oboje bardzo chcemy, mi zależy by wziąć ze schroniska, najlepiej takiego, który w tym schronisku jest już dłuższy czas i ciężko mu znaleźć dom. Szybki research w internecie - są schroniska które umożliwiają adopcję za granicę, jest nawet wzruszający filmik jak to państwo adoptowali pieska do Anglii, także pełni nadziei szukamy "naszego" psa.
Znaleźliśmy, dzwonimy - wszystko super, dopóki pani nie usłyszała, że za granicę. Na stronie tego schroniska jak byk widnieje informacja, że adopcję za granicę są możliwe, ale widocznie tylko dla wybranych. Nie zrażamy się, szukamy dalej.
Po dwóch miesiącach takich poszukiwań pozostało nam jedynie kupić psa z hodowli albo zgarnąć z ulicy, bo pomimo, że stanowilibyśmy idealny dom dla psa, który siedzi już kilka lat za kratami, nie będzie nam to dane...
Może Wy mi podpowiecie bo ja nie potrafię tego zrozumieć - proponowałam wolontariuszom, że będę się kontaktować na Skype często, by mogli psa zobaczyć, że porozmawiam z właścicielem mieszkania i jeśli się zgodzi to udostępnię im kontakt do niego w razie gdybym przestała odpowiadać na ich próby kontaktu, że przyjedziemy kilka razy na spotkania zapoznawcze zanim weźmiemy psa, moglibyśmy też przyjechać po adopcji z psem, by mogli zobaczyć w jakim jest stanie. Rozumiem, że jednak za granicą to nie to samo co w Polsce i nie mogą przyjechać mnie sprawdzić, ale szczerze?
Dzwoniłam do schroniska, które jest znane z tego, że dają psy każdemu kto przyjdzie, bez sprawdzania domu przed czy po adopcji. Nieraz dodają zdjęcia na fanpejdż, na zdjęciach psy i ich nowe rodziny, często w komentarzach ludzie piszą, że tego a tego pana to trzeba sprawdzić, bo oni go znają i raczej pies poszedł na łańcuch. I nigdy nikt nie został sprawdzony, kilka nowych domów odwiedzała policja i psy były odbierane interwencyjnie, ale nie dzięki schronisku, a dzięki ludziom.
Rozumiem troskę o te zwierzęta, ale kurcze, nie zależało mi na psie, który będzie wyglądał jak rasowy i za darmo. Chciałam zwykłego kundelka, mógł być stary i chory bo stać nas na opiekę nad takim, a ja chciałam zrobić coś dobrego.
Uprzedzając komentarze, chciałam psa z polskiego schroniska, bo porównując sytuację z Polski z krajem, w którym mieszkam to niebo a ziemia. Koleżanka stąd nie chciała mi uwierzyć jak pokazywałam jej dane statystyczne dotyczące ilości bezdomnych zwierząt u nas. Najbliższe nam schronisko jest oddalone o prawie 200 km, jest to bardziej fundacja niż schronisko, w którym tym psom jest dobrze.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na psa z hodowli. Tylko tak jakoś przykro.
Dla tych, którzy nie zauważyli piekielności - po co podawać informację jakoby adopcje za granicę były realizowane, skoro nie są?
Większosc fundacj praktykuje wizyty przed i poadopcyjne - wic w przypadku schronisk fundacyjnych jest problem z odległością. Piszesz, że stanowicie idealny dom - ty to może wiesz, ale nikt, kto cię nie zna - nie ma o tym zielonego pojęcia. Mówić można różne rzeczy. "najbliższ eschronisko jest oddalone o 200km" - no to coś tu się nie zgadza, skoro ciężko wam przejechac te 200km, a nie jest ciężko wybrać się za granicę. "Kontaktowałam sie z wolontariuszami" - wolontariusze nie mają nic do gadania. Większość wolontariatów w schroniskach polega n atym, że wyprowadzą psa na spacer i tyle. Ewentualnie wrzucą ogłoszenie do netu. Nie tylko nie są pracownikami, którzy znaja schronisko "od środka", przede wszystkim - nie są osobami decyzyjnymi. I w znacznej wiekszości jak "piesek znajdzie dom" przestają się interesować - nawet jeśli o tym domu nie mają zielonego pojecia. Najwazniejsza kwestia - wynajmowane mieszkanie. Żadna fundacja, której zależy na psach, nie da psa do wynajmowanego mieszkania. Za granice tym bardziej. Dlaczego? W kraju od biedy pies by wrócił do schroniska - za granicą - na ulicę, albo do "krajowego schroniska, gdzie go uśpia po dwóch tygodiach. A strach ten jest stąd, że właściciel mieszkania może sie na psa nie zgadzać, może mu sie odwidzieć wynajmowanie itp. itd. Was nie znają - nie wiedzą, czy szukając ewentualnie mieszkania na pierwszym miejscu będzie to by szybko je znaleźć, czy dobro psa za którego wzięliście odpowiedzialność.
Odpowiedz@Iras: nie jest nam ciężko przejechać 200 km do schroniska tutaj, po prostu nie ma w nim psa, który by do nas pasował, bo niestety ale nie mam tak dobrej kondycji by biegać po lesie dwie godziny z huskym, a takie tutaj głównie są. ;) Ciężko w to uwierzyć ale ludzie stąd gdy chcą adoptować psa, jadą po niego do innego kraju bo tu zwyczajnie jest psów do adopcji garstka a nie wszyscy chcą i mogą wziąć jakiegokolwiek. Nie wiem czy na mejle odpisują wolontariusze czy nie, w każdym razie wszędzie dostałam odmowę, gdyby ktoś nie był osobą decyzyjną powiedziałby mi, że nią nie jest i mam kontaktować się z kimś z góry, tak mi się przynajmniej wydaje. Gdy dzwoniłam na numer podany jako numer do wolontariusza pytałam czy schronisko na pewno nie wyraża zgody na takie adopcje, więc myślę, że nie miałoby sensu gdyby mnie okłamywali. Co do wynajmowanego mieszkania to znam masę osób na wynajmie i z adoptowanymi zwierzętami, także... Oczywiście ja rozumiem obawy związane z wyadoptowaniem psa za granicę, jednak po co pisać na stronie schroniska, że takie adopcje są możliwe skoro nie są?
Odpowiedz@Iras: Wszystko słusznie, z wyjątkiem ostatniego akapitu. Ślepe skreślanie potencjalnego domu z powodu faktu wynajmowania mieszkania jest mało sensowne. To samo można powiedzieć o każdym czynniku życia - czyli zgodnie z tą logiką nie należałoby wydawać psa nikomu bez umowy o pracę na czas nieokreślony (bo jeśli zmieni pracę, może pozbędzie się psa), nikomu bez ślubu (bo jeśli postanowi stanąć na kobiercu, może przyszły współmałżonek nakłoni do pozbycia się psa), nikomu w wieku prokreacyjnym (bo może będzie miał dziecko i pozbędzie się psa) itd., itp...
Odpowiedz@aegerita: Taaa, wspieram od 12 lat schronisko, moje lokalne, oprócz wakacji i porzuceń psów, drugi najczęstszy powód oddania to: wynajmujemy mieszkanie i właściciel miał dość zniszczeń lub wynajmujemy mieszkanie, musimy się przeprowadzić i właściciel nie zgadza się na psa. Także tak, wynajmowanie mieszkania to poważne przeciwwskazanie dla oddanie psa takim ludziom. Statystyki mówią same za siebie.
Odpowiedz@maat_: Serio uważasz, że ludzie, którzy przyszli popełnić przestępstwo (porzucenie psa) zawsze szczerze podają powód? Spójrz na ogłoszenia pt. "Oddam/sprzedam, już teraz natychmiast". Jaki jest jeden z głównych powodów? Dziecko. Oczywiście najmodniejsza alergia, ale agresja też się nadaje. Czyli według tego kryterium lepiej nie wydawać psa nikomu kto ma/może będzie miał dziecko, bo statystyki. I owszem, zgadzam się, że wynajmowane mieszkanie jest przeciwwskazaniem. Mnie przy potencjalnych adoptujących zawsze zapalało się ostrzegawcze światełko, kiedy okazywało się, że w domu są dzieci. Ale po prostu starałam się upewnić, że nie chodzi o "pieska dla dziecka", tylko o odpowiedzialną decyzję, i wtedy zwierzaka wydawałam. Po prostu co innego przeciwwskazanie (zachowaj szczególną ostrożność, dopytaj, uczul, rozwiń czarny scenariusz), a co innego czynnik dyskwalifikujący (nie bo nie).
Odpowiedz@sneezing_panda: Podepnij Husky'yego pod "autonomiczną" Teslę, nie pod AC, tylko pod hak holowniczy (trzeba dokupić), kontroluj bieg piesa przez adekwatną App - sprawa Twojej kondycji fizycznej + adopcji DUŻEGO PSA ma szansę powodzenia. Good luck!
OdpowiedzW rzeszowskim kundelku taka możliwość istnieje. Także np. lokalny wolontariat z Jasła już kilka biedulek zagranicę wyadoptował. Zapewne jest wiele możliwości trzeba tylko głębiej poszukać.
Odpowiedz@Dussiolek: dzwoniłam do schroniska z którego również kilka adopcji za granicę już było. Nie wiem czemu akurat "mój" kraj się nie spodobał, skoro dopóki o nim nie wspomniałam wszytko było super i pięknie.
Odpowiedz@sneezing_panda: Bo UK jeszcze jakiś czas temu miało strasznie rygorystyczne podejście co do wwozu psów. Trzeba było przed poddać psa kwarantannie, wykonać jakieś tam badanie (w tej chwili nie pamiętam dokładnie jakie ale musiało być zrobione nie wcześniej niż 3 miesiące przed przejazdem przez granicę), musiał pies być również odrobaczony i zabezpieczony przed kleszczami i pchłami na 48h przed przejazdem przez granicę, ale nie każdy środek na odrobaczenie i kleszcze był przez UK akceptowany. Pies musiał mieć oczywiście chipa i paszport. A po przyjeździe kolejna kwarantanna. Strasznie dużo upierdliwości i być może schronisko bało się że ktoś w trakcie się jednak rozmyśli i porzuci psa, bo i roboty dużo i koszty znaczne. Nie wiem czy nadal są aż takie wymagania, ale ludzie w schronisku mogli być z tego powodu uprzedzeni do tego kraju.
Odpowiedz@scandal: Kraj w historii nie należy do UK (choć faktycznie można by określić miejsce, bo to poniekąd istotne). Jednak sprostuję fakty. Rzeczywiście UK i Irlandia kiedyś miały bardzo wymagające procedury wwozu niektórych zwierząt domowych ze względu na strach przed wścieklizną, ale to było dawno. Ja swojego psa i koty sprowadzałam do Szkocji w 2010 i już wtedy procedura była uproszczona: paszport, chip, szczepienie na wściekliznę, po 3 tygodniach czy miesiącu pobranie krwi i badanie posiewowe na przeciwciała wścieklizny i po 6 miesiącach od pobrania można jechać (ten półroczny okres oczekiwania to akurat był idiotyzm). Żadnej kwarantanny, ani w Polsce, ani w UK. Teraz jest dużo łatwiej, wszystko zajmuje niecały miesiąc.
Odpowiedz@aegerita: Wybacz, zasugerowałam się fragmentem: filmik jak to państwo adoptowali pieska do Anglii - pomyślałam że chodzi o ten kraj :)
OdpowiedzJeżeli po prostu chcieliście rasowego psa z hodowli, to nic w tym złego, każdy ma prawo marzyć o konkretnym typie psa. Bo bez urazy, ale gdybyście naprawdę chcieli pomóc bezdomnej bidzie, to byście się tak łatwo nie zniechęcili... Skoro mówisz o schronisku, które bez pytań wydaje psy osobom "z ulicy", wystarczyło tam pojechać, wziąć psa i przywieźć go do kraju, w którym mieszkasz. Proste. Ponadto schronisko to nie jedyne źródło, gdzie można adoptować psa. Istnieją prywatne domy tymczasowe, gdzie jedna osoba robi za wolontariusza, opiekuna i jednostkę decyzyjną, więc jak najbardziej można się dogadać. Tylko trzeba chcieć. Żeby nie było, wiem, że niektóre schroniska robią durne problemy z adopcjami, kij wiele po co. M.in. dlatego jestem za wspieraniem domów tymczasowych zamiast molochów, które rzadko działają tak, jak powinny.
Odpowiedz@aegerita: dwa miesiące to nie jest mało, nie wyobrażasz sobie nawet ile te dwa miesiące poszukiwań mnie kosztowały. Angażowałam się w to całym sercem i bardzo nastawiałam na to, że "to już ten pies", co kończyło się tylko łzami i rosnącą frustracją... Mój błąd ale taka już jestem, nie umiem robić czegoś na pół gwizdka ani bez emocji, zwlaszcza, gdy oglądam ogłoszenia o tych smutnych psach siedzących za kratami, którym nie mogę pomóc mimo, że chcę. (Mogę wpierać zbiórki fundacji co też robię ale to inny rodzaj wsparcia, który mi nie wystarcza.) Decyzja o wzięciu z hodowli została podjęta przez narzeczonego, który nie chciał już dłużej patrzeć na to jak znowu się zawodzę.
Odpowiedz@sneezing_panda: W historii jest mowa tylko o szukaniu psa przez internet i dzwonieniu do schroniska, więc owszem, to bardzo mało, żeby stwierdzić, że "nie da się". Wierzę, że się zaangażowałaś w pomysł wzięcia psa ze schroniska, ale nie obraź się, to chyba lepiej, że wzięłaś szczeniaka z hodowli (tym bardziej skoro piszesz, że jeżeli już kupować, to z porządnej hodowli, a nie rozmnażalni czy pseudo - duży plus). Psy ze schroniska często potrzebują długiej i skomplikowanej pracy, żeby wyprowadzić je na prostą, więc jeżeli załamuje Cię odmowa adopcji psa przez telefon, mogłabyś nie dać temu rady. Fajnie, że pomagasz inaczej, to też ważne. A jeśli za jakiś czas stwierdzisz, że jednak podołasz adopcji, zawsze możesz odwiedzić schronisko. Dwa psy to dwa razy więcej radości :-)
Odpowiedz@aegerita: planujemy kolejnego psa za jakiś czas, do kompletu kota żeby było weselej. Myślę, że dałabym radę wyprowadzić danego psa na prostą, jak nie sama to z pomocą dobrego behawiorysty. Załamywanie się nie ma tu nic do rzeczy. ;)
Odpowiedz@sneezing_panda: W takim razie powodzenia! I serio, nie zrażaj się odmową przez telefon. Masz rację, że część schronisk funkcjonuje dziwnie, a informacje na stronie internetowej czasem nijak się mają do tego, co mówi opryskliwa pani z biura. Ale są inne drogi, dasz radę. Trochę off-topic, ale z ciekawości zapytam, bo sama mam kilka "rasowych" fascynacji i miłości - jakiego psa wzięliście?
OdpowiedzA na cholerę za granicę? nie możesz wziąć psa z Twojego lokalnego dla miejsca zamieszkania schroniska?
OdpowiedzPrzeczytalas historię?
Odpowiedz@maat_: wyobraź sobie, że nie. Tu gdzie żyję praktycznie nie ma schronisk, psów do adopcji jest bardzo mało i nie znalazłam takiegoż który by nam odpowiadał- nie, nie urodą jak z hodowli- ma być mały/średni, najlepiej czarny/z ciemną sierścią i nie wymagający x godzin biegania. Nijak się to ma do psów, które są tu w schroniskach. A za granicę na cholerę taką, że tu mieszkamy i tu mieszkać będziemy i chcemy mieć psa.
OdpowiedzNie wnikam skąd ten piesek ma być, czy z polskiego schroniska, czy z zagranicznego, czy z profesjonalnej hodowli, z ulicy, czy nawet od chłopa ze wsi, który suczki nie upilnował... To bez znaczenia, ale tu wydaje mi sie bardziej chodzi o procedurę przewiezienia pchlarza przez granicę. By wywieźć zwierzaka trzeba zrobić mu paszport, gruntownie przebadać i uzupełnić szczepienia... Do tego chyba jeszcze trzeba postarać sie o tłumaczenia... Zależnie od tego gdzie się jedzie, ale trzeba też wypełnić formalności na miejscu, bo tylko w Polsce jest tak mało rygorystyczne prawo... Ide o zakład, że pracownicy schroniska poddali sie wobec biurokracji i odmówili ze względu gdzie chcesz jechać... Sam brałem psa z schroniska, w moim przypadku na wywiadzie przy adopcji wręcz wymyślali problemy, ale po zapakowaniu psa na tylną kanapę kontakt się urwał... Nawet gość, który nam go wydawał rozpłyną sie w powietrzu...
Odpowiedz@szczerbus9: właściwie pies by przyjechać tu z nami oprócz standardowych szczepień i odrobaczenie (no i paszportu) potrzebuje tylko dodatkowego odrobaczania na tasiemca a to nie jest żaden problem tak naprawdę
Odpowiedz@szczerbus9: a jeszcze co do psów "bo się suczka oszczeniła". Dzwoniłam pod kilka ogłoszeń, wszystkie rzekomo "za darmo", okazuje się, że jednak nie i że 500zl. Kwota nie duża, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, że nie mam zamiaru wspierać pseudohodowli, jak już kupuje psa to z pewnego źródła, z rodowodem i wszystkimi bajerami, a nie od ludzi, którzy robią tym zwierzętom krzywdę
OdpowiedzNie masz znajomych w Polsce ? Adoptuj na ich adres, a dwa dni później wyślij info że właśnie wyjeżdżasz zagramanicę i jeśli chcą obejrzeć psa to zapraszasz do Laponii ;)
Odpowiedz@kierofca: z tą Laponią to akurat trafiłeś :D Wiesz, nie mam zamiaru robić takich przekrętów, równie dobrze mogłabym udawać, że mieszkam w Polsce i przyjąć wizytę przedadopcyjną u mamy. Ale są wg mnie granice, których się nie przekracza, nie można dać się zwariować.
Odpowiedz@sneezing_panda: Tu jest Polska, tu się kombinacje wysysa z mlekiem matki, reszta emigruje lub wymiera ;)
Odpowiedz"Zawsze interesowałam się psami" - brzmi intrygująco i tajemniczo zarazem - NIE MAM na myśli zoofilii. Mieszkasz w Beverly Hills i przewraca Ci się z dobrobytu? Masz zamiar tego domniemanego kondlika wozić Rolls'em po Rodeo Drive?Tekst napisany tak emocjonalnie i bezsensownie, jakby dotyczył ratowania bezdomnych kotów w lasach Patagonii. ISIS, UFO, globalne ocieplenie, wojna na Ukrainie, głód w Trzecim Świecie, w Wenezueli ponoć jedzą koty, a u Ciebie problemy emigracji psa zza azylowych krat. Robisz bekę, jesteś niezrównoważoną emocjonalnie gimnazjalistką, ewentualnie - "bogatemu wolno"? Na marginesie - sam jestem miłośnikiem psów, wrażliwym na Ich krzywdę, ale takiego elaboratu, jak Twój, za nic bym nie wydalił.
Odpowiedz@Krzysztof: to przy okazji zaprzestań wydalania z siebie takiego bełkotu jak wyżej, bo wyglądasz mi na sfrustrowanego internetowego trolla. Lepiej poświęć ten czas na wyprowadzenie pieska ze schroniska, zamiast na porównywanie problemu z adopcją psa do ISIS, skorzystamy na tym wszyscy a może przy okazji trochę ochłoniesz i zrozumiesz co właściwie chciałam przekazać. Tak, przewróciło mi się z dobrobytu, bo stać mnie na zapewnienie choremu psu najlepszej opieki- oh, jakimże jestem złym człowiekiem. Przepraszam. Idę wydać 5 tysięcy na torebkę.
Odpowiedz@sneezing_panda: Nie zrozumiałaś sensu mojego komentarza. Możesz wydać ile chcesz, i na co chcesz, możesz nawet sklonować za milion USD zdechniętą myszę, torebka za pięć tysięcy to jakaś słaba, chyba CHFR - trochę lepiej.Komentarz w zamierzeniu miał być żartobliwy, niewłaściwie odebrałaś moje intencje. A adoptuj nawet kota z Abchazji, w stanie typu: kotek ma error i wywaliło mu błędy ogonem, nie mój problem.Chciałem jedynie podkreślić, że Twój pełen traumatycznych zwrotów post, nijak ma się się do realnej powagi sprawy. A co do sfrustrowanego trolla, Szanowna Pani, w mojej sytuacji nie ma powodu, bym był sfrustrowanym trollem - nie te lata, nie ten status intelektualno - społeczno - ekonomiczny.Śmieszą mnie Polacy, którzy tak "jarają się" tą zagranicą - bo u nas zagranicą, bo mieszkam zagranicą, po co to ciągłe podkreślanie jakiegoś tam faktu. Pozdrawiam.
Odpowiedz@sneezing_panda: Tak by the way:w latach 2007 - 2013 wielokrotnie podróżowałem z moim ukochanym Shih - Tzu (charakter wykonywanej pracy): USA, Rosja, Liban, Serbia, Kolumbia, praktycznie całe UE Accept: UK, IRL, Scandinavian Countries, Pies z licencjonowanej hodowli w DE, wszelkie certyfikaty, Heimtierwausweiss. Przepraszam, mie chciałem Pani urazić, w GB przepisy vet są trudne. I wish all the best.
Odpowiedz@Krzysztof: Zdecyduj sie czy chcesz pisac po polsku czy angielski bo to nawet ponglish nie jest.
Odpowiedz@nursetka: Budu po russkij pisał.
OdpowiedzNie poddawajcie sie!! Błagam wezmę psinę ze schroniska :) myśle ze w dobrej szczecińskiej nie robiliby problemu:) sama mam psiaka z tego bidula, moge cos pomoc!
Odpowiedz@BiAnQ: mamy już psiaka zarezerwowanego w hodowli, więc odpada. Poza tym nie sądzę by ktokolwiek mógłby skłonić pracowników schroniska do oddania psa osobie, której psa oddać nie chcą ;)
OdpowiedzMiało byc „weźcie”.
OdpowiedzCzyli lepiej kupić psa z hodowli, niż przygarnąć ze schroniska nieszczęśnika, który, mimo dobrych warunków życia, cierpi męki piekielne, bo np. stracił ukochaną pańcię i bardzo potrzebuje kogoś "własnego", kogo nawet w najlepszej fundacji nie znajdzie. Filozofia godna szczerego podziwu.... tiaaaaaaa.
OdpowiedzRatowaliśmy z żoną szczeniaki z interwencji zimowych. Ciężka sprawa. A psia adopcja to skomplikowana nie raz sprawa. Musie zrozumieć dwie rzeczy: Psy ze schronisk często-gęsto były brane na łańcuch albo jako treningowy burek do zagryzienie na walkach psów. Często były też brane jako "za darmo", z którym można zrobić co się chce, więc kończyły w lesie, bo "wakacje" i inne takie. Druga sprawa, to fakt, że to jest biznes. Ludzie wpłacają pieniądze, dają karmy i tak dalej. Psy będące zbyt długo w schroniskach są usypiane. To wielomilionowy biznes. W PL jest 7,5 miliona psów. To druga największa populacja w Europie (całej - nie tylko UE). Mamy też największe schronisko. To przykre, ale taka jest nasza rzeczywistość. Głośno też było o patrolu jednej z organizacji sprzed kilku lat, jak sprawdzili wiejskie psy w okolicach bodaj Wrocławia (tu miasta nie pamiętam dokładnie). 70% psów nigdy weta nie widziało - bez szczepień, bez odrobaczania. Na zbyt krótkim łańcuchu. Od cholery też przypadków ludzi strzelających do wioskowych burków dla wprawy - często z wiatrówki, żeby za szybko nie padł. Ostatnio było głośno, bo na jednym z psich wybiegów ktoś porozrzucał kiełbasę z pinezkami, a miejscach, w których psy sobie kopały wylądowało bite szkło.
OdpowiedzCzyhitając te i inne historie o przygarnięciu psa za schroniska zastanawiam się, czy niektórym nie chodzi tylko o to by łapać króliczka, ale w żadnym wypadku go nie złapać.
OdpowiedzDroga autorko - podejrzewam, że mogą się z tym wiązać jakieś dofinansowania i dotacje, ale i jednocześnie mnóstwo formalności, których szeregowy pracownik chce za wszelką cenę uniknąć. Ogłaszają więc, że owszem, organizują adopcje zagraniczne, żeby dostać fundusze. W rzeczywistości jednak wystarczy mały pretekst, żeby zaoszczędzić sobie biegania po urzędach i stwierdzić, że 'oj, przykro mi, ale Pani się jednak nie nadaje'
OdpowiedzTeż mam psiaka z adopcji, "odpadek" z hodowli FCI (tak są hodowcy którzy sprzedają wymuskane pieseczki za 5000 zł a jak jakiś nie przejdzie przeglądu to traktują go jak zwykłego śmiecia), który nie przeszedł przeglądu- buldog fr bez papierów. Mocno zmaltretowany za malucha- choć i tak tu na piekielnych zarzucono mi "bezmyślne wspieranie rozrodu psów z zespołem brachycefalicznym" i "obnoszenie się z ubermodnym psem" kiedy zamieściłam podobny wpis to bardzo popieram to co napisałaś. Ludzie uważają psy za dobro narodowe, które można zaczepiać, macać nawoływać, zresztą sama wiesz. Wczoraj np idziemy wywalić kupala do śmietnika a taki dziadek próbował kopnąć mojego psa w zadek i drze się "bierz ją"- w sensie mnie. To wrzuciłam mu worek z kupą do reklamówki z którą szedł i uciekł krzycząc że wariatka - za przeproszeniem- gównem go wysmarowała. Zdarzyło mi się pierwszy raz zareagować w taki sposób, jednak stwierdzam, że my- opiekunowie musimy być coraz bardziej kreatywni w sposobach odganiania ludzi od naszych psów. Życzę wytrwałości i jeśli nie masz nic przeciwko to Twój pomysł z zakaźną choroba podkradam :)
Odpowiedz@ksiegowa: Nie powtarzaj błędnych informacji. Nie wiem, czy ktoś Ci wcisnął bajkę, że pies nie ma rodowodu, bo "nie przeszedł" przeglądu, czy też sama próbujesz ukryć fakt, że wzięłaś psa z rozmnażalni bądź pseudohodowli, ale wytłumaczenie słabe. Rodowód psa nie jest kartą gwarancyjną towaru, a tylko i wyłącznie dokumentem pochodzenia. Dlatego rodowód dostaje pies nawet niezgodny z wzorcem rasy, o ile rodzice mają rodowody i uprawnienia hodowlane, a miot został zarejestrowany w związku. Jeśli pies ma wrodzone wady wykluczające z dalszej hodowli, to taki pies trafia do sprzedaży jako tzw. pet - czyli rasowy, z papierem, ale też z zakazem rozmnażania (często z nakazem kastracji w umowie), zresztą jego ewentualne dzieci i tak papierów nie dostaną, bo zwierzak z poważną wadą nie zdobędzie uprawnień hodowlanych.
OdpowiedzJak powiedziałaś, że do Korei to nie ma się co dziwić.
Odpowiedz