Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia #82149 o porządku we wspólnej kuchni w pracy szybko doczekała się…

Historia #82149 o porządku we wspólnej kuchni w pracy szybko doczekała się dalszego ciągu.

Nikt nie spodziewał się, że po majówce nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby chociaż trochę bardziej utrzymać czystość.

Resztki nadal lądowały w zlewie, a pewnego poniedziałkowego poranka zastaliśmy...hmm... sadzawkę? Zlew się zatkał na tyle skutecznie, że woda przestała w ogóle schodzić. Niektórym nie przeszkadzało to, żeby nadal lać w niego wodę, resztki napojów i wszelaki syf, który swoim widokiem i zapachem jedynie wywoływał mdłości.

Zostało korzystanie z umywalek w toalecie, ale pewnie i one przy takiej dbałości o czystości w niedługim czasie podzieliłyby losy kuchennego zlewu.

Szefostwo podjęło decyzję, aby załatwić profesjonalną ekipę, która zajmie się udrożnianiem odpływów w całym budynku. Wśród pracowników zaczęły krążyć wieści, że taka ekipa to niemało kosztuje i dla przykładu pewnie będą chcieli wszystkich obciążyć kosztami.

Na szczęście dla tych utrzymujących czystość tak się nie stało, ale skutki działania tej ekipy wystarczająco dały się we znaki.

Podczas całodniowej akcji do kuchni nie dało się wejść. Unosił się smród sirkowodoru [coś jak bardzo zepsute jaja]. Panowie użyli jakiegoś specyfiku, który skutecznie zareagował ze wszystkim, co znajdowało się w rurach, również tych w łazienkach.

Do toalety najbliżej open space nie dałam rady wejść. Cofało od progu. Do drugiej na tym samym piętrze udało się jedynie na szybko wejść na wdechu.

Ludzie pomiędzy pomieszczeniami ciągle się przemieszczają, więc nie trzeba było długo czekać i smród przeszedł na obszar biurowy. Parę osób zgłosiło to do kierownictwa, ale w zamian został wysłany grupowy mail, że sytuacja "zapachu" jest znana, ale to efekt prac wykonywanych w budynku. Pani menadżer za to mniej przebierała w słowach i podsumowała to tym, że większość jest sama sobie winna, bo syf w rurach sam się nie zrobił.

Po całej akcji pojawiła się kartka w kuchni, że jeżeli chcemy, aby cały czas ładnie wszędzie pachniało to mamy dbać o porządek jak we własnym domu i resztki mają lądować w koszu, a nie w zlewie, umywalkach etc.

Byłoby to świetne podsumowanie historii, ale jest coś lepszego.

Popołudniu w zlewie znów pojawiły się resztki sałaty i herbaty. Ludzie umęczeni całodniowym smrodem jedynie uznali, że chyba wrażenia zapachowe i kartka na wiele się nie zdała. Zostało żartować ze smutkiem, że najlepszy sposób to uszczknąć komuś takiemu z pensji za odtykanie rur albo pałą w łeb, bo jak w domu też ma taki syf to i w pracy go zostawia.

by Kirenne
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
25 25

Kamerka nad zlew. Innej rady chyba nie ma

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 czerwca 2018 o 13:00

avatar bazienka
18 18

kamere zamontowac, wylapywac dowcipnisiow i pryz pomownym wezwaniu ekipy obciazyc kosztami i tak do skutku

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

"... bo jak w domu też ma taki syf to i w pracy go zostawia." Kochana, to właśnie ci, co mają w domu podobno "wylizane" i nie omieszkają się przy każdej okazji tym pochwalić, robią w pracy największy syf. Zaobserwowałam na koleżankach "czyścioszkach" ;-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@czekoladziara: Rzeczywiście! Cos jest na rzeczy!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@czekoladziara: coś w tym jest bo ja akurat jestem bałaganiara i w domu mam jak mam, a poza domem to sprzatam jak najdokladnie, aby nikt nie pomyslal, ze jestem balaganiara :)

Odpowiedz
avatar Carima
6 6

@czekoladziara: Potwierdzam. Kiedyś wynajmowałam pokój w mieszkaniu 4-pokojowym. Ja nie należę do pedantów więc jakieś porozrzucane ciuchy czy papierki walające się od czasu do czasu po moim pokoju to nic nadzwyczajnego. Dwójka lokatorów za to zawsze miała perfekcyjny porządek w pokojach. Za to co po sobie zostawiali w kuchni zostawię bez komentarza. Czasami zrezygnowana myłam kubek czy talerz w łazience, bo w zlewie cała góra naczyń, wystająca dobre 30cm w górę nad krawędzią zlewu. Strach ruszyć, bo jakby się coś potłukło to by były pretensje. Sprzątali w swoich terminach "po łebkach" Na wierzchu czysto, ale w zakamarkach nic nie ruszone. Mam wrażenie, że jakbym się za to nie wzięła to by nam się jakieś robactwo zalęgło, bo kawałki jedzenia między kuchenką, a ścianą to był nomen omen chleb powszedni. W łazience też za pięknie posprzątane nigdy nie było, ale kuchnia makabra. Trzecia lokatorka rzadko bywała w mieszkaniu, ale dużo lepiej ogarniała niż oni.

Odpowiedz
avatar Kirenne
3 3

@czekoladziara: To tak z innej beczki. Miałam kilka współlokatorek, które bardzo dbały o zrobione pazury, fryzury i np. odpowiednio położony róż. A w zakresie porządku jednak nie było tak samo perfekcyjnie. Może to zjawisko ma jakaś nazwę i skalę?

Odpowiedz
avatar Zlociutki
4 4

@Kirenne: tak lenistwo i bycie brudasem

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Kirenne: Ciężko nazwać przypadłość: u siebie wyliżę, ale nasram u sąsiada ;-) "Zaproszę Was do domu: podziwiajcie lśniący błysk, a sąsiadowi przez płot śmieci podrzucę, coby kontrast był większy ;-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lipca 2018 o 20:21

Udostępnij