Powoli, ale sukcesywnie tracę wiarę w ludzkość.
Sytuacja sprzed pięciu minut. Spaceruję sobie wzdłuż rzeki z moim psem. Przy rzece zbudowany jest wał na wysokości mniej więcej 2 metrów, dość stromy, ale bez przesady. Przed nami w odległości około 10 metrów rejestruje kątem oka młodą kobietę z 2-letnim dzieckiem oraz wózek spacerówkę. Klikam sobie w telefon i jestem dość na nim skupiona.
Kiedy znowu spoglądam przed siebie widzę tylko jak wózek poczuł wolność i zjeżdża wesoło prosto do rzeki. W tej samej chwili dostrzega to też młoda mama, ale jest już za późno. Wózek zanurza się i odpływa na pół metra od brzegu. Co robi kobieta? Zostawia dziecko na wale, a sama zbiega na dół. Stoi przy brzegu i tupta nóżkami. 20 metrów dalej dostrzega mężczyzn stojących na moście i zaczyna wołać pomocy w ich stronę. Odwraca się i dostrzega też mnie. Mam 26 lat i jestem kobietą, w dodatku z psem.
- Proszę mi pomóc - patrzy na mnie błagalnym wzrokiem i w dalszym ciągu tupta bezradnie.
- Musi pani ściągnąć buty i wejść do wody, jest płyto - mówię, i wiem co mówię, bo jeszcze kilka dni temu widziałam jak panowie czyszczą dno tej rzeki (rzeki na 2 metry szerokości dodam).
To dobry moment, że sobie tę młodą mamę opisać. Jasny blond (ja też nie lubię stereotypów!), dopasowane jeansy, białe adidaski i biała bluzka z falbanką.
Po mojej propozycji kobieta napusza się i strzela fochem:
- Ale, że co?! Że ja mam się TUTAJ ROZEBRAĆ?!
Parsknęłam śmiechem. No nie, droga pani! To ja ściągnę swoją adidasy i zrobię mały kroczek w odmęty pełnej glonów wody, ażeby wózek w chwale i sławie dla waćpanny wyciągnąć. Po moim trupie.
Mężczyzna wołany krzykiem niewieścim zdążył w tym czasie przybiec, dzierżąc w rękach potężny patyk. Kobieta coś jeszcze krzyczała, że ona tam ma telefon i dokumenta! Z tego co widziałam, panu wózek się udało wyciągnąć, bo to naprawdę nie był wyczyn. Nie jestem jednak pewna czy z zawartością, i jak też ta zawartość się przedstawiała, bo pozostawiłam to przedstawienie samemu sobie.
Tak też mnie naszła refleksja - dlaczego? Ja rozumiem, że kobieta to powinna być delikatna, ale czasy kiedy byłyśmy uzależnione w 100% od mężczyzn dawno minęły.
A podejrzewam, że gdyby pana wybawiciela nie było w zasięgu wzroku, to wózek niesiony prądem rzeki popłynąłby wprost w kierunku morza, bo pani mama tylko bezradnie tuptałaby na brzegu białymi adidaskami.
Szczęście, że dziecka nie było w środku, bo wtedy chyba musiałabym umokrzyć moje tenisówki i pokazać kobiecie, że zmoczenie butów to i tak lepszy biznes niż stracenie telefonu i dokumentów.
rzeka
W Polsce nigdy nie było czasów w których kobiety były w 100% uzależnione od mężczyzn, a do tego ta zwyczajnie szukała frajera dowolnej płci
Odpowiedz@maat_: Zeby na tym swiecie zyl jeszcze ktos taki naiwny. A od czego niby byly uzaleznione kobiety w gospodarstwie domowym, tak aby nie odeszly od mezczyzny, nawet kiedy sa zle traktowane? Od wiadomosci sportowych? od dostawania w ryja? od "nikt nie zatrudni kobiety"? No kurna nie rozumiem braku wyobrazni.
Odpowiedz@Nayka: W Polsce kobiety mogły dziedziczyć, posiadac majątek, zarządzać nim, miały prawo zawierać umowy cywilno prawne. Tego wszystkiego nie mogły robić na zachodzie Europy. Jest zasadnicza różnica w sytuacji kobiet u nas i u nich
Odpowiedz@maat_: No i co z tego? To znaczy, ze je to uniezaleznia od mezczyzn bo maja prawa do tego? A jak nie dadza swojemu kochanemu, to juz on z nimi porzadek robil. Wez sie otrzasnij czlowieku. Jest zasadnicza roznica pomiedzy tym co jest ci wolno, a co rzeczywiscie mozesz. Ponizasz sie. Prosze, przestan.
OdpowiedzPanienka przyzwyczajona, że ja ratują. Tyle w temacie.
OdpowiedzPrawdę mówiąc, też miałabym opory, żeby włazić do rzeki. Zaraz pewnie usłyszę, że jestem delikatnym blond pustaczkiem w białych adidaskach, ale nie, to po prostu zdrowy rozsądek. Może i rzeka jest płytka (nie uwierzyłabym na słowo obcej osobie, ale to już inna sprawa), ale dnie może być jakiś dół, rozbite szkło, ostry metal, zapadający się muł - no cokolwiek. Ja bym nie ryzykowała, za bardzo cenię swoje zdrowie. Ale podobnie nie oczekiwałabym od obcych ludzi, żeby włazili tam za mnie. Sama zaczęłabym szukać jakiegoś kija, czy czegokolwiek czym dałoby się przyciągnąć wózek.
Odpowiedz@lady0morphine: Wózek znajdował się pół metra od brzegu, ręką rzeczywiście trudno byłoby go dosięgnąć, ale już stawiając jedną stopę w wodzie a drugą zostawiając na brzegu - bez problemu można było go dosięgnąć. Plus moim zdaniem rachunek mokry adidas a telefon i dokumenty jednak jest dosyć czytelny. W sensie naprawdę nawet nie trzeba byłoby ściągać butów, żeby spokojnie ten wózek wyłowić. Moim zdaniem ona miała jakąś dziwną blokadę, która pewnie była spowodowana tym, o czym piszą osoby powyżej; jest przyzwyczajona, że inni robią za nią takie rzeczy.
Odpowiedz@Ninmu: yyy, pol metra i reka go nie mozna dosiegnac? Ludzka reka ma srednio 45 cm, a jeszcze jakby sie ciut wychylic...moze przemysl swoja historie...
Odpowiedz@Limek: Niekoniecznie ta historia to od razu fake. Ja np. mam problem z ocenianiem odległości w jednostkach. A poza tym brzeg brzegowi nierówny. Jeśli jest wyższy, to sięgasz pod kątem, czyli może to być więcej, mimo, że w linii prostej od brzegu, to dalej 0,5 m.
Odpowiedz@Limek: No właśnie ten ,,ciut" to obawa o zamoczenie buta :)
Odpowiedz@BlueBellee: ja nie mowie, ze fejk, ale cos kolezance sie cbyba placze. @Ninmu:
Odpowiedz@Ninmu: ciut to raczej taka przenosnia, zmierz sobie na jaka odleglosc mozesz siegnac i zareczm, ze nie bedzie to 45 cm plus "ciut"
Odpowiedz@Limek: Jak wychylić ? Brzeg, woda, żebyś miał pełny zasięg to potrzebujesz się położyć, inaczej masz ograniczenie związane z wysokością ramienia nad wodą.
Odpowiedz@kierofca: normalnie wychylic, przycupnac na kolanie na przyklad. Pochylic sie. Boszsz...
OdpowiedzKit z wózkiem, ale małe dziecko samo zostawić na wale? Dobrze, że też nie wpadło...
OdpowiedzTrzeba było dzieciaka poturlać w dół wału wprost do rzeki
Odpowiedz@Tolek: Pewnie, najlepiej tak, żeby podcięło też matkę i żeby razem wpadli. Naprawdę nie wiem co niektórym siedzi w głowach xD
OdpowiedzKokosanka słusznie zauważyła, to co mnie umknęło. Dwie pieczenie przy jednym ogniu. Prawo Darwina powinno działać. Eliminacja kretynki i jej potomstwa.
OdpowiedzCo za durne komentarze. Jeszcze cegla przywalic dzieciakowi, a matce dwa razy.
OdpowiedzDo limek. S sumie masz rację.
OdpowiedzDo limek. Miało być -w sumie masz rację
OdpowiedzNie oceniaj pochopnie sytuacji. Może dziecko z rana wycisnęło dwie tubki kleju super glue do jej butów, potem założyła wychodząc i naprawdę nie może ich zdjąć? A potem wózek się jej stoczył. Nieszczęścia chodzą parami.
Odpowiedz@glan: Przecież nie musiała ich zdejmować. Można chwilę pochodzić w mokrym bucie.
Odpowiedz