Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolega z inżynierki postanowił zmienić sześć literek przed nazwiskiem na pięć, otworzył…

Kolega z inżynierki postanowił zmienić sześć literek przed nazwiskiem na pięć, otworzył przewód doktorski i przymierzał się do zostania doktorem. Pisanie rozprawy szło mu bardzo mozolnie jako całości, ale wyniki cząstkowe chętnie i na bieżąco publikował jako artykuły w prasie specjalistycznej. Summa summarum, na dorobek przeddoktorski składa mu się lepsza grupa publikacji niż niektórzy "wieczni adiunkci" po kilkunastu latach dłubania komunikatów przepychają jako dorobek habilitacyjny. Instytucja firmująca przewód kolegi miała w poprzednim miesiącu uchwalić przyjęcie jego pracy i skierować ją do recenzji. Miała.

Na 3 dni przed posiedzeniem rady do instytutu wpłynął uprzejmy donos o "podejrzeniu możliwości popełnienia przestępstwa plagiatu w publikacjach doktoranta dotyczących tematu X". Oczywiście, bez żadnych konkretów w stylu "to są badania kogoś innego i opublikowano je wcześniej, o, tutaj", bo tych wskazywać w donosie nie trzeba, tylko ogólnikowe stwierdzenie. Donos podpisano nazwiskiem, które koledze nic a nic nie mówi. Nikomu zresztą nic nie mówi.

Tematowi X kolega poświęcił ostatnich 10 lat swojego życia i dobrze ponad 30 artykułów, z których część - zwłaszcza tych publikowanych za granicą - była pisana z kimś innym, bo nasza dyscyplina opiera się już na całym świecie na pracy zespołowej. Ponieważ w doktoracie kolega uczciwie zaznaczył, które wyniki i wnioski cząstkowe były już publikowane, wychodzi na to, że praca też jest splagiatowana i nie można jej zatwierdzić, skierować do recenzji i w konsekwencji dopuścić do obrony. Trzeba wszcząć postępowanie wyjaśniające.

Teraz trzeba powołać osobną komisję, która 1) skontaktuje się z wydawcami wszystkich artykułów, które opublikował kolega i poinformuje ich o "procedurze wyjaśniającej", 2) usiądzie i prześledzi całe piśmiennictwo w danym temacie z ostatnich kilkunastu lat, szukając rzeczywistych oznak plagiatu, 3) jeżeli już jakieś znajdzie, musi wtedy powiadomić o nich prokuraturę. Może też powiadomić prokuraturę, uznając, że to właśnie prokurator ma się tym zająć, 4) niezależnie od tego, przeprowadzi postępowanie wyjaśniające na uczelni, czyli wezwie kolegę do wyjaśnień, zleci przyjrzenie się temu biegłemu prawnikowi itd. 5) po zakończeniu procedury wewnętrznej i śledztwa prokuratorskiego oraz ewentualnego procesu i uzyskaniu prawomocnego wyroku może pracę kolegi albo przyjąć i wreszcie skierować ją do recenzji w przypadku uniewinnienia, albo odrzucić, jeżeli zostanie skazany. Co z tego, że kolega nie plagiatował, skoro do procesu może dojść i tak.

Kolega obliczył całość na jakieś 2 lata przy czarnym scenariuszu, przy białym - pół roku. Niezależnie od tego, koszty całej zabawy pokryje on, ponieważ otworzył przewód z wolnej stopy, czyli instytut może zażądać od niego poniesienia kosztów prac komisji, jeżeli uzna ją za element niezbędny do realizacji etapów przewodu doktorskiego. Kolega już się dowiedział, że instytut na pewno tak uzna. Kwota jest "na razie trudna do oszacowania".

Kolega nie jest ani sławnym naukowcem, ani nikomu tematu nie ukradł, ani na nikim w swoich badaniach nie żerował, ani niczyjego ogólnokontynentalnego biznesu jego praca nie rujnuje, ani przełomem na miarę Nobla nie jest. Ot, kawał żmudnej dłubaniny poznawczej, interesującej w zasadzie jedynie specjalistów. A jednak komuś się chciało facetowi wbić rozgrzany gwóźdź w dupę. I to - najpewniej - za jego pieniądze.

by Ursueal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
33 33

"Trzeba wszcząć postępowanie wyjaśniające" Nie trzeba. Jeśli nie ma wskazania gdzie plagiat został popełniony, to uznaje się to jedynie za pomówienie. Ale to pozostaje w gestii "instytutu" - czy donos uznaje za wiarygodny, czy też nie. Jeśli donos nie był anonimem, a podpisany był nazwiskiem, to jest to podstawa do wystąpienia na drogę sądową skoro wszystko było ok. Ja bym jednakowoż obstawiał tutaj kogoś z "instytutu", że chce naciągnąć koszta.

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 6

@Lobo86: Nie wiem czy to nie zależy od indywidualnych zapisów na poszczególnych uczelniach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 22

@Zunrin: nie, bo żadna uczelnia nie ukręciłaby bata na samą siebie. To wszystko leży w gestii komisji. Prokuratura wkracza dopiero w sytuacji, kiedy praca taka zostałaby przyjęta i opublikowana, bo to już przestępstwo. Koszta uczelni to jedynie zwiększone koszta pracownicze i to na ich pokrycie idzie ewentualna kasa. Tak samo nikt nie wertuje odręcznie takich publikacji. To się wrzuca do odpowiedniego programu. Jeśli pojawiają się wątpliwości, to można zlecić zewnętrzną ekspertyzę dot. porównania/interpretacji podobnych artykułów. Piekielność donosu to jedno, ale to co robi ta komisja to cyrk nie z tej ziemi. Nie ma bowiem czegoś takiego jak obowiązek informowania wydawców o postępowaniu sprawdzającym dot. ewentualnego plagiatu.

Odpowiedz
avatar Ursueal
0 0

@Lobo86: Obowiązku informowania wydawców nie ma, ale jest dobra praktyka, którą przez wszystkie przypadki odmieniają wszystkie konferencje rektorów, jak już trzeba cokolwiek powiedzieć o dbałości o etykę pracy. Jeżeli zaczyna się sprawdzanie śladów plagiatu, to właśnie wydawca publikacji ma największe pole do popisu, przecież dysponuje recenzjami oraz pierwowzorem tekstu przed poprawkami, więc ma więcej materiału i wgląd w jego kształtowanie - m.in. ewentualne kamuflowanie zżynania z innych. Nie mówiąc o tym, że w recenzjach mogły już znaleźć się jakieś sugestie o podobieństwach, które zignorowano albo nie sformułowano ich dość jednoznacznie, żeby wznieść larum. Ale nie dziwi mnie absolutnie wznoszenie oczu do nieba i pytanie, co się wyprawia, kiedy ktoś robi coś bez obowiązki. Pojęcie transparentności, dobre praktyki i zwyczajna uczciwość wśród naszych akademików to nadal wilki, którymi straszy się niegrzecznych, bo w końcu co to może być, że się pracuje i ktoś domaga się rzetelności w tej pracy. Skandal i terror. A jeśli chodzi o wyjaśnienie sprawy, to mylisz się - w każdym przypadku zgłoszenia podejrzenia plagiatu w pracy afiliowanej w danej instytucji ma ona obowiązek sprawę wyjaśnić. Tak samo jak każda instytucja publiczna, która dowie się o tym, że popełniono przestępstwo, ma obowiązek zawiadomić o tym odpowiednie władze. Dlatego uczelnie starają się to wyjaśniać wewnątrz siebie i podawać prokuratorom rozwiązanie na tacy, żeby uniknąć zewnętrznego grzebania w swoich bebechach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
26 26

Skoro donos podpisany to pierwszym krokiem powinno byc ustalenie autora donosu i zapytanie w ktorej czesci jest domniemany plagiat. Reszta to jakas farsa. Nawet jesli to byl plagiat to dlaczego informuje sie prokurature zanim jeszcze praca zostanie obroniona i opublikowana?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
29 31

@nursetka: bo albo historia jest zmyślona, albo komuś z komisji nie jest w smak, że delikwent zrobi tytuł.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
9 9

@Lobo86: Może autor historii nie wie jak to wyglądać powinno i nad interpretuje informacje zasłyszane. Wszystko w sumie jest prawdopodobne :)

Odpowiedz
avatar niemoja
4 6

@nursetka: Po pierwsze, donos nie dotyczył dysertacji tylko OPUBLIKOWANYCH prac - czytajcie ze zrozumieniem. Po drugie: instytut MOŻE skierować sprawę do prokuratora, co nie znaczy, że skieruje (mało prawdopodobne, chyba, że chcą skandalu). Prokurator jest obligatoryjny, jeżeli komisja potwierdzi plagiat, a tego żadna uczelnia nie chce, dlatego muszą sprawdzić donos, nawet gdyby nie był podpisany. Po trzecie - donosiciel nie oskarżył autora o plagiat, tylko poinformował instytut o MOŻLIWOŚCI popełnienia plagiatu, więc wszyscy adwokaci mogą go w pompkę cmoknąć, zwłaszcza, że może chodzić o tzw. autoplagiat, czyli powtarzanie tego samego w różnych pracach. Tak czy inaczej - pół roku to nazbyt optymistyczny wariant. Sprawa kolegi, oskarżonego właśnie o autoplagiat (przez doskonale znanego wszystkim pracownika) toczyła się ponad trzy lata.

Odpowiedz
avatar Ursueal
0 0

@niemoja: Brawo. Właśnie ze względu na te niuanse sprawa jest tak przykra - podejrzewać można wszystko, więc w przypadku niewykrycia niczego nie będzie nawet za co dać komuś w mordę, bo to wszystko można spokojnie podciągnąć pod działania "w trosce o uczciwość". Gdyby jeszcze chodziło o plagiat w samym doktoracie, to byłoby prościej - sprawdzić pracę, czy w niej nie ma przeniesionych fragmentów, sprawdzić odwołania i wsio. A tak - trzeba sprawdzić, czy każdy artykuł, do którego kolega się odwołuje (nawet jeśli napisał tylko 25% któregoś) jest wolny od plagiatu. A na końcu i tak okaże się, że jest, tylko on zapłaci za to krocie. A jak sprawa się będzie przeciągać, to pewnie ktoś napisze do Wrońskiego, że instytut celowo zwleka. Podłość ludzka nie zna granic. -.-

Odpowiedz
avatar rodzynek2
14 16

Podobnie, jak kilku poprzedników, mnie nurtuje jedna myśl. Skoro donos był podpisany, to należałoby takiego znaleźć, wezwać i wyjaśnić co i jak, tym bardziej, że sprawą zajmuje się prokuratura. A jeżeli donos był podpisany fałszywym nazwiskiem, to można poszukać po charakterze pisma. Widocznie komuś z otoczenia doktoranta jest ktoś komu zależy, żeby, jak najbardziej opóźnić obronę doktoratu i zdyskredytować doktoranta w środowisku oraz branży. Nawet, jak zostanie uniewinniony, to niesmak pozostaje.

Odpowiedz
avatar osssssa
-2 4

może jego była kobieta tak zadziałała...

Odpowiedz
avatar Lynxo
6 6

Zamiast plakac na piekielnych niech idzie do prawnika.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 4

Ursueal, czytałam wszystkie Twoje historie i wciąż mnie intryguje - w jakiej Ty dokładnie branży pracujesz?

Odpowiedz
avatar Ursueal
0 0

@KatzenKratzen: Dla uproszczenia sprawy i zachowania pozorów anonimowości powiem tylko, że w przemyśle biochemicznym, zajmuję się ekspertyzami.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Heh, czemu mnie nie zaskakuje to wszystko... sama rozważałam doktorat, ale jak popatrzyłam, czym to się je, to stwierdziłam, że gra zdecydowanie nie warta świeczki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@szafa: też zrezygnowałem z doktoratu w Polsce. Zdecydowanie polecam jednak robienia go za granicą! Inny świat...

Odpowiedz
Udostępnij