Obecnie mój pracodawca zmaga się z gigantycznymi problemami w dziale obsługi klienta, którego zresztą jestem częścią. Wyobraź sobie - kupujesz coś przez internet z dostawą do domu, nie od byle Janusza co założył biznes w garażu, a gigantycznej, międzynarodowej korporacji. Nie przychodzi, nie wysłano ci żadnej informacji o tym, że paczka została nadana. Dzwonisz. Automatycznie odtwarzana wiadomość mówi ci, że jesteś w kolejce. Czekasz, słuchasz mocno skompresowanego jazzu w międzyczasie. Czekasz 20 minut, 40 minut... Po 60 minutach 59 sekundach automatycznie połączenie zostaje zakończone.
Szlag cię trafia, piszesz maila. Dostajesz odpowiedź po 5 (!) dniach, ewidentne "kopiuj - wklej". Cierpliwie odpowiadasz, wyłuszczając dokładnie w czym tkwi twój problem. Dostajesz inną "kopiujwklejkę", tym razem jeszcze bardziej niedbałą, z takimi smaczkami, jak ">>TU WSTAW NUMER TELEFONU<<" czy "dziękujemy za zakupy w naszym sklepie w >>MIASTO<<". Śmiech pusty cię bierze, idziesz na media społecznościowe. Nie spodziewasz się już cudów, i zresztą dobrze - obsługa ta sama, ale za to z emotkami i memami.
Idziesz do sklepu tej firmy. Miła pani chce ci pomóc, ale niestety ona się nie zajmuje zamówieniami internetowymi, więc odsyła cię do działu obsługi klienta. Udaje ci się w końcu dodzwonić. Nie będziesz chyba najmilszą osobą na świecie po tej całej "przygodzie", prawda?
Mamy tysiące zamówień dziennie z różnych marek, jedno z największych centrów dystrybucyjnych w kraju, za to miejsc w naszym biurze jest około 70. Razem z kierownictwem, logistyką, panną z zasobów ludzkich, działem korespondencji listowej, działem kontroli jakości, obsługa klienta zajmuje mniej niż połowę miejsca. Jest nas za mało, mamy "targety" do wyrobienia, dlatego korzystniej nam wyprodukować bezsensowne odpowiedzi i uznać za skończone sprawy, które dalekie są od skończenia, zamiast poprawnie wykonać naszą pracę - firma przecież nagradza premiami za ilość, a w tej ilości nie jest w stanie wyłapać miernej jakości. Tak samo, niestety, z kłamaniem: "jutro ktoś oddzwoni". O, nikt nie oddzwonił. No cóż, dzwoń do nas jeszcze raz, posłuchaj skompresowanego jazzu przez godzinę...
Powiem szczerze, że wstyd mi w tej firmie pracować. Gdyby mnie - jako klienta - ktoś tak potraktował, chyba bym się podpalił pod siedzibą ze złości. Serio, miałem pomysły na zmiany, przez miesiące zgłaszałem do kierownictwa wszelkiej maści tuziny usprawnień i wytykałem problemy zawczasu zanim eskalowały do średniej wielkości katastrof. Nikt za bardzo się nie przejął - ani poprawieniem sytuacji, ani zapobieganiem dodatkowych problemów.
Koniec końców odpowiedzialność poniosę ja, bo to ja będę wysłuchiwać darcia się klientów, którzy w praktyce "wtopili" nawet i tysiące złotych. A ja serio chcę im pomóc. Co jednak po moich chęciach, jeśli mój pracodawca chce, żeby mój kontakt z pojedynczym klientem był jak najkrótszy, zamiast jak najbardziej efektywny? Ja nie mam obsługiwać klientów, moim zadaniem jest posiadanie średniego czasu rozmów poniżej ustalonej normy.
call_center
Co to za firma? Chyba, że boisz się napisać...
Odpowiedz@Jon: Też bym chciała wiedzieć, bo aplikowałam do czegoś zdaje się podobnego... Też targety itp, obsługa klienta...
Odpowiedz@Jon: i się boje, i też bez sensu, bo to nawet nie w Polsce.
Odpowiedz"kupujesz coś przez internet z dostawą do domu, nie od byle Janusza co założył biznes w garażu," - lekceważący chamski tekst. Microsoft, Apple powstały w garażu. Nazywanie właściciela początkującej firmy Januszem, jest wredne. Świadczy o wypranym na szkoleniach w korpo mózgu. Załóż taki biznes i daj radę go pociągnąć choćby w tym garażu to pogadamy.
Odpowiedz@maat_: a może nie dorabiajmy ideologii? Ewidentnie chodzi tu bowiem o typowych januszy biznesu, co to byle jak, byle co, byle by opchnąć.
Odpowiedz@Lobo86: @maat_ Ma racje w pewnym sensie, bo one faktycznie powstały w garażu. Tylko szczegół jest tylko taki, że to było X lat temu i w dniu dzisiejszym w prywatnym garażu już nic nie powstanie - nikt nie podbije na to pieczątek.
Odpowiedz@maat_: uroczyście przepraszam każdego Janusza i każdy garaż, których uczucia bezczelnie zszargałem. :)
OdpowiedzObsługę klienta (wszelkie BOA, BOKi itd.) znam z dwóch stron - pracowałem na słuchawkach i kupowałem wiele rzeczy. Niestety wynikające z moich doświadczeń wnioski są smutne - większość sprzedawców ma klienta w głębokim poważaniu i nie ma znaczenia, czy to korpo, czy też "Janusz z garażu".
OdpowiedzZnam takie sieciówki, które posługiwały się takimi wyznacznikami/normami/współczynnikami itp. Najczęściej jest to....nasz polski wymysł. Przynajmniej z tym się spotkałem osobiście - jak przyjechało kierownictwo europejskie zobaczyć jak to możliwe, że na papierze mamy takie wyniki, to jak zobaczyli na miejscu jak to wygląda, to się za głowę złapali. Sytuacja znormalniała, ale na krótko. Zmienił się dyrektor i dawaj powrót do starego.
OdpowiedzNiby dlaczego ma sie przejmowac? Karawana jedzie dalej. Sam juz chyba nigdzie nie zglaszam propozycji popraw bo sa zawsze olewane.
OdpowiedzMam podobnie. Najzabawniejsza sytuację miałem podczas pracy w korpo. Mieliśmy platformę, na której każdy mógł zgłaszać pomysly. Parę propozycji zgłosiłem, o sprawie dawno zapomnialem. Po jakimś roku w jednym systemie została wprowadzona jedna z proponowanych przeze mnie zmian. Mój był z tego dumny, bo to niby jego pomysł był. Bardzo się zdziwił, gdy mu powiedziałem, że już rok wcześniej proponowałem to samo...
OdpowiedzTzw sztucznie pompowane KPIsy.. Tu przyklad musialby pojsc z gory, ale dopoki management ma to w nosie to tysiace ani miliony pomyslow na usprawnienia nie pomoga..
Odpowiedznie ma przypadkiem jakiejs firmy zewnetrznej, ktora moglaby zrobic kontrole czy audyt? jak szefstwo dostanie po kieszeni porzadnie albo cofna jakies zezwolenia, to moze sie wreszcie zmityguje...
OdpowiedzWiesz, to chyba nastawienie ogólnokorporacyjne, niezależnie od branży. Ja pracowałam w takiej korporacji tyko w ubezpieczeniach, było tak samo. Maksymalnie skracać czas rozmowy, odbierać maksymalnie dużo telefonów a kompletnie było kiedy załatwić jakiekolwiek sprawy, bo telefon za telefonem. Szybciej! Krócej! Więcej!
Odpowiedz