Czytając o piekielnościach rodzinnych przypomniała się pewna historia sprzed kilku już lat...
Tło wydarzeń: z moją partnerką (obecnie żoną) wynajmowaliśmy mieszkanie, które zajął komornik, bo właściciel nie spłacał kredytu i w pośpiechu musieliśmy je opuścić. Na domiar złego, w czasie przeprowadzki, poważnie skręciłem nogę w kostce. Generalnie taki okres w życiu, co to wszystko pod górkę, wiatr w oczy, kotwica w plecy i tak dalej. Chcąc - nie chcąc wylądowaliśmy u moich rodziców na blisko 2 miesiące. Był to czas, kiedy moja o 10 lat młodsza siostra miała studniówkę...
Jako, że lata już z nimi nie mieszkałem to atmosfera napięta. Dość napisać, że z rodziną widujemy się jedynie, kiedy czegoś potrzebujemy (oni ode mnie lub odwrotnie). Zero telefonów czy jakiegokolwiek kontaktu, ale do rzeczy....
Moi rodziciele to pracoholicy. Tacy rasowi. Więc wszystko jest załatwiane na zasadzie "jest jeszcze dużo czasu", a potem pobudka z ręką w nocku z okrzykiem "o kurde nie zdążymy". Nie inaczej było z szykowaniem mojej siostry na studniówkę. Matka obiecywała zakupy, fryzjera, kosmetyczkę. Czyli taki komplet spod hasła "must have" dla dziewuchy na takie wydarzenie.
Zakupy. W tym na szczęście nie uczestniczyłem, ale w dniu zakupów awantura za awanturą leciała. Matka gustu generalnie nie ma za grosz, a posłuchać innych też nie chce. Dramat siostry okrutny. Kiecka jeszcze w miarę, ale reszta....albo nie ma w ogóle jak torebki (zdaniem matki mogła zabrać rzeczy w plecak jak potrzebowała czegoś) lub dobrane jak dla 50letniej dewoty, która idzie na lokalne zebranie miłośniczek kotów jedynie dla kawy z wkładką. Generalnie żal patrzeć na zebrany zestaw. Kolejna awantura z mojej winy (wedle matki), bo czepiam się bezpodstawnie i podjudzam, choć siostra ze łzami w oczach wróciła z zakupów. No nic - poszły wymienić buty. Wróciły. Matka zła, siostra happy. Buty zdecydowanie ładniejsze i wygodniejsze, a nawet nieznacznie tańsze. Jest niewielka torebka z wyprzedaży, która wyglądała jak robiona w komplecie do sukienki, więc ogólnie bajlando. Się udało, choć zanim wyszły ponownie, to kłótnia trójstronna (ja siostra i matka) trwała dobrą godzinę.
Pozostały jeszcze dwa tygodnie na załatwienie fryzjera itp. Jak na warunki stolicy w tym okresie, to z czasem krucho. Moja partnerka (obecna żona) już od kilku dni przypomina, że ma znajomą, która to ogarnie, tylko trzeba dać jej znać wcześniej i pytanie czy ma to robić? Nie, no jakże by to tak? Przecież matka powiedziała, że załatwi. A jak mówi, ze zrobi - to mówi i nie trzeba jej o tym przypominać co kilka dni. Przypomniała sobie dzień przed studniówką. Oczywiście nigdzie nie ma terminów. Jakieś proste strzyżenie da się wcisnąć, ale nie kreację studniówkową. Efekt? Awantura i łzy. Dramat. I kolejna awantura.
Po krótkiej naradzie z żoną bierzemy moją siostrę pod pachy i idziemy (no ja to kuśtykałem akurat) do lapka i oglądamy tutoriale na necie. Damy radę. Fryzura znaleziona fest, makijaż też. Kilka godzin pracy i będzie git. Następnego dnia, już od rana siostra wystraszona, moja żona zestresowana, a trza zakasać rękawy, bo czas nagli. Dziewuchy poszły robić swoje. A ja przez tych kilka godzin awanturowałem się z matką. Czemu? Bo to moja wina, że ona niczego nie załatwiła. Że fryzura śmieszna i niepoważna, a w ogóle to będzie wyglądać jak wamp (?), że ludzie będą ją wytykać palcami i tak dalej.
Efekt przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Siostra wyszła z uśmiechem, a wróciła przeszczęśliwa następnego dnia. Pokazała nam potem zdjęcia i filmy - wszystkie dziewuchy robione na jedno kolano, a ona jedna z kokardką (ala serduszko) z włosów i świetnie zrobiony makijaż, który podkreślał jej dziewczęcy urok, a nie robił z niej na siłę "księżniczki". Był też konkurs odnośnie motywu przewodniego imprezy, który wygrała, co jednak świadczy o tym, że nasza piekielna matka-pracoholiczka nie miała racji...także koniec końców wyszło świetnie, ale co się nerwów najedliśmy to nasze, bo niewiele zabrakło, aby siostra nigdzie nie poszła...
rodzina studniówka
Cóż, siostra szczęściara że ma takiego brata i bratową :)
Odpowiedz@bloodcarver: aż tak dobrym bratem nie jestem. Po prostu okoliczności sprawiły, że byłem tego uczestnikiem. Dlatego tło do tych wydarzeń jest istotne.
OdpowiedzWydaje mi się, że masz na myśli prokrastunację a nie pracoholizm. https://pl.wikipedia.org/wiki/Prokrastynacja https://pl.wikipedia.org/wiki/Pracoholizm Przynajmniej tak to wygląda z Twojego opisu.
Odpowiedz@GlaNiK: nie wiesz jak wygląda prokrastynacja nawet. Nie - to zwykły pracoholizm.
Odpowiedz@GlaNiK: Tutaj nie tylko prokrastynacja, ale w ogóle jakiś nieciekawy charakter. Zwalanie winy na innych, narzucanie swojego zdania i gustu jako jednego obowiązującego, krytykowanie. Przydał by się psycholog. Swoją drogą sama dużo rzeczy prokrastynuje i ponoszę tego bardzo konkretne konsekwencje, ale po terapii grupowej jest lepiej, choć są to postępy bardzo kruche. Podobno prokrastynacja wynika z lęku przed porażką i nie poradzeniem sobie z sytuacją.
Odpowiedz@Lobo86: Poza tym nie kojarzę sformułowania "na jedno kolano". Domyślam się, że mózg połączył Ci "na kolanie" z "na jedno kopyto", w każdym razie kolejny błąd z nazwami, nie udawaj, że nie.
Odpowiedz@Aris: przejęzyczenie jak każde inne, ale jak widać ani ty, ani nikt inny nie miał problemu ze zrozumieniem, także co - czepiamy się dla czepiania?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2018 o 19:29
@Lobo86: Nie twierdzę, że Twoi rodzice nie są pracoholikami - to po prostu nie wynika z historii i nijak się ma do opisanej sytuacji. Prokastynacja już owszem.
Odpowiedz@Koralik: tylko prokrastynacja polega na czym innym. Ludzie się memów naczytali i mają się za psychologów ;) Prokrastynacja to odkładanie w czasie - tak. Ale innego rodzaju i na innym podłożu. To jak studenckie sprzątanie w czasie sesji. Masz świadomość istoty problemu i dlatego zajmujesz się innymi rzeczami, zamiast właśnie tą jedną i najważniejszą sprawą (która cię zwyczajnie przeraża/przerasta). Natomiast czym innym jest przedkładanie pracy nad inne zobowiązania, bo praca jest najważniejsza (wszak kredyty same się nie spłacą) przy jednoczesnym bagatelizowaniu wszystkiego innego. Z samej historii to nie wynika, ale opisuje jej nastawienie do pozapracowych zobowiązań i obietnic.
Odpowiedz@Lobo86: To co opisałeś to jest dokładnie prokrastynacja i nie mów mi, że nie wiem bo jest to jedna z moich wad od lat dziecięcych. Podałem Ci definicje obu, przeczytaj jeszcze raz swoją historię, obie definicje i może wtedy do Ciebie dotrze co opisałeś. To, że rzeczywistość wygląda inaczej w żaden sposób nie wynika z historii.
Odpowiedz@Lobo86: Jeśli napiszesz "poszłem", to też nie będę miał problemu ze zrozumieniem, i również będę cię uważał za jełopa.
OdpowiedzMoże moja mama jakaś postępowa jest, może to ja zawsze na siłę starałam się być samodzielna, ale nigdy do głowy mi oraz mojej mamie nie przyszłoby, żeby to kobieta przed 50 miała wyręczać nastolatkę w takich sprawach. Także autorze współczuję nadgorliwej matki. U mnie (jakieś 8 lat temu) sprawa była prosta - masz taki budżet, kup co Ci się podoba, byle byś nie wyglądała jak panna lekkich obyczajów. W mojej gestii też było umówienie fryzjera i kosmetyczki. Jak zapomnę to moja sprawa, zwłaszcza gdybym widziała, że z dotrzymaniem słowa u mojej mamy bywa ciężko i jest duże prawdopodobieństwo, że zostanę na lodzie. Dziewczyna za kilka miesięcy prawdopodobnie wyprowadza się z rodzinnego domu, a matka chce ją we wszystkim wyręczać? Jak ona ma się usamodzielnić? (chociaż ok, Warszawa, wcale nie musi się wyprowadzać, ale w sumie to będąc pełnoletnim warto już co nieco o życiu wiedzieć ;) )
Odpowiedz@angie: Przy cenach najmu w stolicy to "samodzielność" jest ułudą jak się studiuje niestacjonarnie na jednej z najlepszych uczelni... Ale tak - moja siostra jest strasznie niesamodzielna w wielu kwestiach, bo matka nigdy jej nie uczyła, zabraniała makijażu, farbowania włosów itp. Na szczęście siostra na przestrzeni tych kilku lat mocno zmądrzała....
Odpowiedz@angie: dokładnie to samo mnie zdziwiło, siostra niby wkracza w "dorosłe życie", a matka za nią fryzjera umawia i sukienkę wybiera?
OdpowiedzUratowałeś siostrę, fajni z Was ludzie, a matka koszmar, jestem pewna, że w pracy ze wszystkim jest na czas i niczego nie lekceważy, ten typ tak ma
OdpowiedzPodwójnie przykra historia - zarówno ze strony Twojej matki, jak i siostry. Matka zachowała się bardzo nie w porządku, obiecując coś i nie dotrzymując słowa (chociaż nie rozumiem, dlaczego prawie dorosła dziewczyna nie mogła sama zadzwonić do fryzjerki albo pójść na zakupy - chyba że jest niepełnosprawna, ale o tym autor nie wspomina). No i tutaj oczywiście miło, że brat pomógł. Ale jakoś nie potrafię się wczuć w "dramat" siostry. Naprawdę jej życiowym priorytetem jest to, żeby buty pasowały do torebki, a na głowie błyszczał polakierowany hełm? Do tego stopnia, że gdy coś idzie nie po jej myśli, dochodzi do awantur i scen z płaczem? Ja rozumiem, że są ludzie (głównie kobiety), dla których nie liczy się nic poza wyglądem, ale to młoda dziewczyna, nie zna jeszcze życia. Może warto by jej pokazać, że są rzeczy ważniejsze niż torebki i tipsy?
Odpowiedz@aegerita: O ile zgadzam się z pierwszym akapitem, o tyle z drugim już niekoniecznie. Owszem są rzeczy w życiu o wiele ważniejsze niż te torebki i tipsy, ale postaw się w sytuacji młodej dziewczyny, dla której możliwe, że studniówka to pierwsza taka hm.. poważniejsza impreza z fotografem, wynajęciem sali, strojną suknią i całym tego typu anturażem. Wszystkie koleżanki wystrojone, odpicowane, tylko Ty wyglądasz jak swoja emerytowana ciotka. Czujesz się zażenowana całą tą sytuacją, wcale Ci się nie chce na tej studniówce bawić, a potem oglądasz te zdjęcia za 10, 20, 30 lat i jedyne co pamiętasz to tą żenadę i k&$%#ca Cię bierze, bo to inaczej miało wyglądać. Nie popadajmy w skarjność, że studniówka to najważniejsze wydarzenie w życiu, ale mimo wszystko fajnie byłoby miło wspominać szczenięce lata na przyszłość, bez większej dramy ze strony osób trzecich.
Odpowiedz@angie: dokładnie. Mam opinię "typowego, nieczułego faceta", a nawet ja takie rzeczy ogarniam - jak się idzie na bal, to trzeba być odpowiednio wystrojonym. Tak samo nie ćwiczysz na siłowni w garniturze, a idąc do teatru nie zakładasz dresu.
Odpowiedz@angie: Wiesz, mi tam w ramach przygotowania koafiury wystarczyło przejechać szczotką po czerepie, tapeta na twarzy nigdy mi nie była potrzebna do szczęścia, więc na studniówce też nie, a w połowie imprezy przebrałam się z sukienki w spodnie, które miałam w plecaku. I to wszystko ani trochę nie przeszkodziło mi się dobrze bawić. Ale ja zawsze byłam inna ;-) No i dobrze, skoro dla dziewczyny tak ważne jest to, co na sobie ma i jak wygląda, przecież nie zabraniam. Każdy ma własne priorytety i nikomu nic do tego. Po prostu mi jej trochę szkoda. Smutne, jak później taka panienka narzeka, że ktoś ją traktuje jak ozdobny przedmiot. Co jest w sumie naturalne, skoro sama się tak traktuje. Tym niemniej przykre. @Lobo86: Co innego chcieć się ubrać elegancko na imprezę, a co innego odstawiać grecką tragedię, bo mamusia kupiła buciki w nie tym fasonie, w jakim księżniczka chciała. Zresztą studniówka to nie bal wersalski, nie przesadzajmy, że nastolatki "muszą" się odstawiać jak na ślub, bo inaczej będzie wstyd na całą wieś.
Odpowiedz@aegerita: wydaje mi się, że masz problem z odróżnieniem uprzedmiotowienia kobiet, a zwyczajną chęcią zadbania o siebie raz na jakiś czas. Też stronię od makijażu (mając 25 lat ludzie często mnie mylą z dzieckiem przez to), ale mimo wszystko nie chcę wyglądać jak pół tyłka zza krzaka na bardziej oficjalnych uroczystościach. Mieszanie w całą tą historię priorytetów, uprzedmiotowienia i kwestii traktowania siebie jest moim zdaniem co najmniej nad wyraz. Makijaż oraz chęć "odwalenia się" raz na ruski rok nie tworzy z kobiet od razu pustych lal, jak to (mam wrażenie) przedstawiasz.
Odpowiedz@angie: Ależ ja wcale nie krytykuję chęci wystrojenia się w wymarzony strój, wymalowania i ulepienia wymyślnej fryzury. Sama takich rzeczy nigdy nie chciałam, ale wiem, że to ja jestem dziwadłem, bo większość kobiet lubi wyglądać jak ktoś inny. Natomiast nad wyraz jest właśnie histeryczna reakcja nastolatki, bo mama nie spełniła jej życzeń odnośnie wystrojenia się na jedną noc. Masz rację, że umalowanie się nie tworzy od razu z kobiety pustej lali. Ale robienie dramatu i płacz z powodu braku wizyty u fryzjera już jasno pokazuje, co ktoś ma w głowie... I żeby nie było, ja rozumiem, że to jeszcze dziecko i w głowie ma właśnie głupoty. Dlatego pisałam, że może warto pokazać dziewczynie jakieś inne wartości w życiu niż fryzjer.
Odpowiedz@angie: Tylko dwudziestopięciolatkowie biorą cię za dziecko? Ciekawy przypadek.
Odpowiedz@aegerita: dopowiadasz sobie coś, czego nie ma. Serio na studniówce przebrałaś się z powrotem w spodnie? Jakby nie patrzeć - "trochę" żenada jak dla mnie. Jeszcze rozumiem zmiana butów na jakieś wygodne baletki.....ale takie coś, to już przesada.
Odpowiedz@Lobo86: A dlaczego eleganckie spodnie u dziewczyny na studniówce to żenada i przesada? Na królewskim balu - owszem, wskazane suknie balowe i fraki, ale od kiedy studniówka jest imprezą tego pokroju? Nie wiem, co sobie dopowiedziałam. Sam opisałeś "dramat", łzy i awantury z powodu torebki i fryzjera. Więc zwyczajnie zapytałam, czy serio to są dla niej priorytety, bo trochę mi się w głowie nie mieści, jak można rozpaczać nad fasonem butów. Ale w sumie jeśli nawet dorośli ludzie uważają, że nastolatka na szkolną imprezę "musi" być odpicowana jak na własny ślub, a jak któraś wygląda po prostu elegancko, ale nie jak lalka, to wstyd i żenada, to coraz mniej się dziwię, że dziewczyny czują taką presję. Szanuję Twoje zdanie, siebie i swoją rodzinę możesz ubierać jak chcesz, ale krytykowanie czyjegoś ubrania - stosownego do okazji - tylko dlatego, że Tobie się nie podoba, to już przesada.
Odpowiedz@aegerita: od zawsze? Studniówka to wszak bal maturalny. BAL. Nie spotkanie biznesowe. A to zobowiązuje przynajmniej do stroju wieczorowego. Żaden dress code nie przewiduje w takiej sytuacji spodni u kobiety. To nie jest afterek po kongresie prawniczym. Poza tym sama napisałaś o braku makijażu, codziennej fryzurze i spodniach wyciągniętych z plecaka. Nie z pokrowca, który sugerowałby jakąkolwiek elegancję, a z plecaka. Na pewno po kilku godzinach w plecaku spodnie były bez zarzutu.....tylko w jakiej rzeczywistości? No właśnie - pytanie o priorytety to dorabianie ideologii. To jedno, jedyne wyjście w życiu (w przeciwieństwie do ślubu i wesela, to bal maturalny faktycznie ma się jeden) dziewuszka chciała wyglądać i czuć się dobrze. Straszne uprzedmiotowienie....
Odpowiedz@Lobo86: Coś, co "od zawsze" było obowiązkowe, może się zmienić z czasem. Kiedyś facet na spotkaniu wieczorowym "musiał" być we fraku i wiązanej muszce. Ile fraków masz w garderobie? Czasy się zmieniają, a studniówka to naprawdę nie jest impreza pokroju koronacji królowej angielskiej. Owszem, na części formalnej byłam w sukience, a później się przebrałam w coś wygodniejszego, tak jak chłopaki pościągali marynarki. Makijaż i peruka nie są obowiązkowe, naprawdę nie każda dziewczyna ma ochotę tak wyglądać.
Odpowiedz@aegerita: frak i muszka to nie set wieczorowy, a balowy tudzież galowy (tylko nie myl tego ze szkolnymi formułkami). "Od zawsze" - znaczy od zawsze. Tak było w wieku XIX i tak było w wieku XV. Oczywiście odpowiednio do ówczesnych standardów. Tak samo rycerze mieli zbroje bojowe i paradne, a szlachcianka na ucztę nie szła ubrana jak zwykła mieszczanka. "naprawdę nie każda dziewczyna ma ochotę tak wyglądać. " Ale nikogo to nie obchodzi co ty lubisz. Pewne eventy zobowiązują do określonego ubioru. I nie ma tu pola do żadnej dyskusji. Po prostu popełniłaś faux pas i tyle. I o ile nie ma to większego znaczenia na studniówce, o tyle na jakiejś semioficjalnej gali to już poważne nadużycie.
Odpowiedz@aegerita: Twój problem polega na całkowitym braku zrozumienia i empatii - widzisz skutek, ale nie domyślasz się przyczyny, więc sama ją wymyślasz. Tu nie chodziło o fryzjera, buty czy torebkę - chodziło o zawiedzione zaufanie. Sprawa jest prosta: nie robimy z gęby cholewy; obiecałaś - dotrzymaj słowa, albo nie obiecuj wcale i nie będzie problemu. Ale obiecać, a później zawalić sprawę - to zwykłe lekceważenie. Matka dobitnie pokazała córce, że ma ją i jej zdanie głęboko w d... . A to boli, zwłaszcza jak się ma 18 lat.
Odpowiedz@angie: A jeśli ludzie są w innym wieku, niż 25 lat, też cię mylą z dzieckiem?
Odpowiedz@aegerita: Aj jak to mawiają w pewnych stronach, czuć tu syndrom "speszyl snołflejk". Spoko, jak lubisz czuć się "inna" od tych pustych lal i się tym napawać, to przynajmniej przyznaj to przed samą stroną zamiast zgrywać mędrca. Młodość to czas przejmowania się głupimi rzeczami zanim nadejdą poważniejsze problemy - już nie odbierajmy nastolatkom tego zwykłego, ludzkiego zadręczania się, z naszego punktu widzenia, bzdurkami. Każdy powinien przez to przejść i nikt nie powinien być za to wyśmiewany. Priorytety też zmieniają się w czasie. Za to pozowanie na "inną od tych wszystkich głupich dziewczyn" działa na mnie jak płachta na byka. Jesteś jedną z tych osób, co bardzo lubią się wywyższać jakimiś mało istotnymi szczegółami, które to cię niby odróżniają od połowy ludzkości, prawda?
Odpowiedz@aegerita: a czy tylko "priorytety" mogą doprowadzić cię do płaczu? To tak jakbyś napisał, że jeśli zbluzga cię niezanjomy, to nie powinno cię to ruszyć, bo to przecież tylko nieznajomy, nikt ważny. Albo - jedziesz kupić samochód, który na zdjęciach był czarny, a u sprzedawcy wita cię auto w kolorze wściekłego różu. "Panie, przecież to tylko kolor, czy kolor jest dla pana priorytetem"? No nie, ale nie dość, że nie weźmiesz, to jeszcze się wkurzysz, że sprzedawca cię oszukał i jechałeś na marne.
Odpowiedz@Lobo86: Ależ przecież sam podkreślasz, że studniówka to BAL. Mało tego, twierdzisz że impreza pokroju balu królewskiego. Więc jeśli miałeś na swojej studniówce zwykły garnitur i krawat, a nie frak z myszką, jeśli w jakimkolwiek momencie imprezy zdjąłeś marynarkę, wedle swoich standardów popełniłeś faux pas ;-) Ale nie przejmuj się, każdy chłopak, którego widziałam na jakiejkolwiek studniówce, tak zrobił.
Odpowiedz@niemoja: Masz rację, matka zawaliła sprawę i nadużyła zaufania córki (co zresztą napisałam na samym początku mojego pierwszego komentarza). Ale z historii wynika, że siostrze autora wcale nie chodziło o zachowanie rodzicielki. Skoro "wyszła z uśmiechem, a wróciła przeszczęśliwa", bo wyglądała tak, jak chciała, to znaczy, że właśnie o wygląd jej chodziło, a nie o dotrzymanie słowa.
Odpowiedz@Noob: Pudło, akurat czuję się gorsza od wszystkich, z powodów różnych, które nie są tu tematem. I gdybyś czytała, co napisałam, zauważyłabyś fragment "Sama takich rzeczy nigdy nie chciałam, ale wiem, że to ja jestem dziwadłem" Więc tak, wiem, że to ja w wieku 17 lat byłam dziwna, bo nie chciało mi się przebierać za kogoś innego. I nie, nie wyśmiewam się (tak jak i wtedy się nie wyśmiewałam) z tych dziewczyn, dla których sukienka, torebka, fryzura, buty i paznokcie są w ten wieczór ważniejsze od wszystkiego. Po prostu z perspektywy parunastu lat nieśmiało zasugerowałam, czy nie warto by dziewczynie pokazać innej perspektywy. Chodziło mi o to, że nie każda dziewczyna uważa takie rzeczy za naprawdę ważne, niektóre po prostu idą za tłumem, bo zewsząd słyszą, że to "must have". Jestem jedną z tych osób, co wolą się odsunąć, bo nie rozumieją ataku na każdego, kto śmie mieć zdanie odstające od aktualnej większości.
OdpowiedzNaprawdę dorosła, albo prawie dorosła dziewczyna czekała aż matka ją umówi do fryzjera, kosmetyczki i poszła z nią na zakupy? Jeszcze rozumiem, jak ktoś musi pojechać do wielkiego miasta i bierze się rodziców, bo nie ma się prawa jazdy, ale skoro mieszkacie w stolicy to jaki to problem wsiąść w autobus, dojechać do galerii i coś kupić? Na zakupy z koleżankami też nie chodzi?
Odpowiedz@dayana: no dokladnie. Ja szykujac sie do swojej studniowki oblecialam cala Warszawe szukajac tej jedynej sukienki, znalazlam sobie fryzjerke, umowilam sie na probe fryzury i na sama fryzure. Nie wyobrazam sobie czekam na mamusie by za mnie pozalatwiala. Moze to bal gimnazjalny, a nie studniowkowy byl.
Odpowiedz@dayana, @Limek, A może siostra autora nie była w stanie finansować sobie tej imprezy sama, stąd też bycie na łasce matki? Nie każdy dostaje kieszonkowe (ja na przykład nigdy nie dostawałam), nie każdy też jest w stanie sobie dorabiać w liceum. I stąd też narzucanie stroju córce ("Płacę, więc decyduję co ubierzesz, a ty siedź cicho i się dostosuj, bo jak nie, to na żadną studniówkę nie pójdziesz"). Niestety jest to częste w sytuacji gdy rodzic jest despotą nieliczącym się ze zdaniem dziecka, a dziecko nie ma możliwości załatwić niczego samodzielnie przez brak funduszy chociażby.
Odpowiedz@dayana: to jest właśnie piekielność naszej matki - w pewnym momencie zrobiła z mojej siostry typową, życiową mameję, która sama nic nie potrafi załatwić, kupić czy podjąć jakiejkolwiek decyzji. Zabraniała farbowania włosów, makijażu....więc dziewczę zielone w tych tematach na szczypiorek na wiosnę. Na szczęście już się to zmieniło.
OdpowiedzNie bierzecie pod uwagę, że mogła iść z matką, bo ta miała przy sobie pieniądze i nie chciała ich oddać, żeby się siostra nie ubrała inaczej niż ona by chciała? Z resztą jak ktoś ci mówi "umówię cię, pójdziemy razem" itp. to walczysz, że chcesz być samodzielna i sama sobie zadzwonisz? Ja bym podziękowała za przysługę i tyle, ale tu wszystkie się kreujecie na takie zosie samosie, że aż człowieka śmiech ogarnia. ;)
Odpowiedz@Sandziunia: a to już swoją drogą. Też to widzę jak rodzic im mówi - dobra, to ja płacę, ja cię zabieram i ci pomogę dobrać to i owo i jak te wszystkie samosie mówią "nie, nie - kupię za swoje i sama sobie załatwię wszystko". ;)
Odpowiedz@Lobo86: Co ma nie farbowanie włosów czy brak makijażu do bycia życiową "mameją" (pierwsze słyszę takie słowo w ogóle)?
Odpowiedz@Wilczyca: związek dość luźny, ale obecny. jeśli nie pozwalasz dziecku na decydowanie o wielu sprawach, z początku mało istotnych, jak kolory ubrań, to co zje na śniadanie albo właśnie noszenie jakichś ozdób, kolczyków itp, to ono potem jest przyzwyczajone do tego, że nie podejmuje decyzji, tylko biernie sunie przez życie, popychane od czasu do czasu przez innych ludzi na różne strony.
OdpowiedzJak czytam niektóre komentarze...rodzice są różni, serio. Wspomniane tutaj już "to ja płacę" w połączeniu z bezguściem i despotyczną naturą, przy słabym charakterze dziecka, mogą doprowadzić do takich efektów jak w historii, niestety. I serio, ogarnia mnie śmiech, na te wszystkie "wyzwolone" rady, bo istnieje pewien beton rodzicielski, którego nic nie rozkruszy, a jedynym rozwiązaniem jest wyjście na swoje i zerwanie relacji. Bo czy studniówka czy inne kwestie, rodzice będą mieli wciąż poczucie, decydowania za swoje dziecko. W każdym razie, fajnie, że młoda miała w tamtym momencie jakieś wsparcie. Nieudana Studniówka to nie koniec świata, ale chyba lepiej patrzy się na fotki, na których się jest ubranym tak jak się wymarzyło (na tamten moment), nawet jak po latach jest to już tylko temat pod żarciki, niż być "przebranym" w wizję swoich bliskich, któa i wtedy i dzisiaj, jest jedynie przyczyną rozpaczy.
OdpowiedzPiekielna mamusia. Gdy moja córka miała studiówkę moja rola polegała na tym, żeby powiedzieć jej jaką kwotę mogę przeznaczyć i doradzenie jej w czym ewentualnie lepiej moim zdaniem wygląda. Fakt poszłyśmy razem na zakupy, ale my lubimy wspólne zakupy, mimo odmiennego gustu w tej kwestii, jednak to ona wybierała co jej sie podobało. Przeciez to nie moja impreza a jej wiec to ona miała sie w tym ubraniu dobrze czuć
OdpowiedzJa to się cieszę, że na studniówkę nie poszłam. Za zaoszczędzone pieniądze pojechałam na 3 dni na konwent, gdzie poznałam najlepszych ludzi na świecie :D
Odpowiedz@Arcialeth: Świetnie że takie dziewczyny jeszcze są na świecie...
OdpowiedzUwielbiam takie historie. To nie jest piekielne, naprawdę! Te wszystkie przeciwności prowadziły Was do siostry, żeby przy niej być w tym stresującym czasie. I żeby jej pomóc. Współczuję Wam toksycznej mamy i atmosfery, ale to jest super opowieść :-)
OdpowiedzNie rozumiem historii. Czy twoja siostra jest tak bardzo niesamodzielna? W wieku 18 lat chyba już jest w stanie sama iść do sklepu i kupić sukienkę? Do umówienia fryzjera również nie trzeba być dorosłym. Jesli siostrze na tym wszystko zależało to powinna sama się tym zająć. Podejrzewam że większość dziewczyna w tym wieku sama sobie kupuje ubrania. Ja sama sobie wszystko załatwiłem przed studniówka. Chyba byłoby mi wstyd gdybym biegała z matka po sklepach. I z tego powodu macie konflikt rodzinny? Uh.
Odpowiedz@MowionoOnimKing: Myślę, że tu nie o samodzielność chodzi a o pieniądze, bo dziewczyna może umówic sie sama do fryzjera, ale co jak matka w takim razie nie zaplaci? Albo pieniędzy na samodzielne zakupy nie da?
Odpowiedz@MowionoOnimKing: jeśli matka proponuje, że kupi, zadzwoni i umówi, to aż niegrzecznie wygląda mówić jej "spadaj, zrobię to sama!". no chyba, że dziewczyna miałaby pewność, że matka zawiedzie, ale najwyraźniej w tej historii nie było jasnowidza, który by to przepowiedział.
OdpowiedzOd kiedy pracoholizm polega na odkładaniu wszystkiego na później?
OdpowiedzLol, tyle nerwów z powodu jednej imprezki, której ona sama za 10 lat i tak nie będzie pamiętać :))
Odpowiedz