Korzystając z pięknej pogody, odwiedziłam moją kuzynkę (K). K mieszka z mężem (M) i dziećmi w domu jednorodzinnym. Najstarszy syn K ma 18 lat i właśnie przygotowuję się do egzaminu na prawo jazdy.
Młody bardzo chciał się pochwalić, co już umie, jego ojciec też. Wiadomo, dumny tata i w ogóle.
Chłopak dostał kluczyki i jeździł sobie w kółko. No super. Do czasu.
Po jakichś 30 minutach przy bramie zatrzymał się radiowóz. M ich wpuścił i zaczęła się rozmowa. Okazało się, że jednym z policjantów był ojciec kolegi młodego, więc trochę sobie wszyscy pogadali.
Otóż uprzejmy sąsiad zadzwonił na policję, że "gówniarz bez prawa jazdy jeździ samochodem i na pewno zaraz kogoś przejedzie". Nie powiedzieli, który sąsiad, ale tylko jeden przed przyjazdem radiowozu wyszedł z domu i niby przypadkiem ustawił sobie krzesło koło płotu.
Niby słusznie, prawda? Ale. Chłopak przez cały czas jeździł po zamkniętym podwórzu. K i M mają firmę transportową, więc jeździć jest gdzie bez wyjeżdżania na ulicę, dodatkowo całe podwórze jest pod obstrzałem kamer, więc gdyby ktoś się uparł, to dowód jest.
Nie wiem, co na celu miało wzywanie policji. Czy sąsiad liczył na jakąś gó**oburzę z nimi, czy tak fajnie jest "blokować" patrol, w razie gdyby na prawdę coś się działo.
Czyli sąsiad jest piekielny bo zgłosił, że ktoś łamie prawo? Bo moim zdaniem to: 1) syn, który jeździ bez uprawnień 2) ojciec który go do tego zachęca 3) policjant, który popuszcza po znajomościach
Odpowiedz@2night: Na swoim podwórku możesz jeździć pijana i bez uprawnień a i tak nie łamiesz prawa.
Odpowiedz@2night: osobiście uważam, że jeśli ma się okazję potrenować jazdę autem na jakimś pustym placu, to naprawdę warto skorzystać. Ale to tylko ja.
Odpowiedz@2night: Następnym razem sąsiad zgłosi, że pożar bo syn rozpali ognisko. Kto będzie piekielny? Syn bo rozpalił ognisko na swoim terenie? Ojciec, który na to pozwolił? Policja, która zobaczy tylko czy ogień nie jest zagrożenie dla innych ludzi?
Odpowiedz@2night: 2night wstawaj zesrałeś się. Prowadzenie auta bez uprawnień na prywatnym terenie nie jest zabronione.
Odpowiedz@Althing: Piekielne jest wzywanie policji do czegoś co nie jest łamaniem prawa. Jeżeli chłopak jeździł po terenie prywatnym to nie ma znaczenia czy prawo jazdy posiadał czy nie.
Odpowiedz@2night: Tak to jest jak się (jak mówi stare porzekadło) w doopie było, gówno widziało. Prawo byłoby złamane gdyby wjechał na drogę publiczną. Na swoim terenie może jeździć kiedy chce i czym chce.
Odpowiedz@Vitas: bullshit, mialam u siebie zlodzieja, ktory pijac piwko naprawial cos tam w swoim samochodzie i jak skonczyl, to wlaczyl go i chcial sie przejechac, by soprawdzic, czy wszystko ok po wlasnym prkingu i mial pecha, bo ktos zadzwonil na policje zgarneli faceta jak stal, nie pamietam ile dostal wyroku, ale pae miesiecy odsiadki conajmniej
Odpowiedz@Vitas: Mylisz się, u siebie możesz jeżdzić bez uprawnień, pojazd nawet nie musi być dopuszczony do ruchu, jednak nigdzie nie wolno Ci jeżdzić w stanie nietrzeźwości. Mówi o tym KK, dlatego np. są kotrole rolników na polach itp..
OdpowiedzCzy tylko mnie w momencie czytania tej historii przypomniała się scena "modlitwy" z filmu "Dzień Świra"?
Odpowiedz@KatzenKratzen: Nie. Nie tylko Tobie. :-D
OdpowiedzNikt nie blokował radiowozu - skoro policja przyjechała do takiego wezwania, nie wywiedziawszy się dokładnie przedtem gdzie ten straszny kryminalista jeździ, to znaczy że mocno się nudzili.
OdpowiedzTaniej pójść na gokarty. Jesteśmy niewolnikami. Państwo sie nami tak opiekuje jak suka szczeniakami. I nie wolno takich rzeczy, bo w sumie nie wolno. Bo nie jest to zatwierdzony przez władzę, bezpieczny tor i pojazd, ani impreza nie zgłoszona. Bo stwarza zagrożenie dla siebie i osób postronnych. Bo kto potem będzie płacił za leczenie, i w ogóle to naruszenie zasad OC. i propagowanie braku szacunku do prawa. Sąd rodzinny mają nie wyjęty. A podobno chcącemu nie dzieje się krzywda i każdy może decydować o sobie. ciekawe, co nie?
OdpowiedzDobry argument... "Nie wolno, bo nie wolno, bo ja tak twierdzę." - tak mniej więcej wygląda Twoja wypowiedź. Jeśli jesteś na prywatnym terenie, np. swoim,jak to miało miejsce w historii, to możesz jeździć z racji takiego samego prawa, jak na gokartach, tj. teren prywatny. No i sorry, ale taniej jest jeździć pod domem. Gokarty to jakieś 30-50 zł/10 min (chociaż muszę przyznać, że za taką frajdę to warto).
OdpowiedzOstre przegięcie i złośliwość owego sąsiada. Gdy moje dzieci miały po 12-13 lat uczyłam ich jeździć na parkingu w lesie (maluchem) - zupełnie pustym. Na szczęście nie było tam żadnego nadgorliwca, który by na nas doniósł, bo jednak ów parking był w zasadzie miejscem publicznym. Parę lat później, gdy już były przed egzaminem na prawo jazdy, ćwiczyliśmy na torze, gdzie inni tacy też ćwiczyli i jakoś policja nie przyjeżdżała, aby wszystkich wsadzić za jeżdżenie bez prawa jazdy, choć niewątpliwie o istnieniu takiego miejsca wiedzieli. Dzięki Bogu, są jeszcze normalni ludzie na tym świecie.
OdpowiedzA mandat za bezpodstawne wezwanie gdzie?
OdpowiedzMnie też ojciec uczył jeździć... Początkowo po polu przed jesiennym oraniem, a w przypadku jak tu nawet w jednym dość odosobnionym miejscu. Szczerze jestem za takim traktowaniem, bo kurs wielu rzeczy nie uczy, a rodzic czemu nie (o ile sam potrafi) Jeżeli "Młody" by wyjechał poza bramę, na drogę to mandat z całą stanowczością się należy (twarde prawo, ale prawo), ale na własnym terenie hulaj dusza... Ba... jeżeli dobrze pamiętam, to jakby kogoś na podwórku potrącił, to sprawa była by jako nieumyślne/umyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, a nie wypadek bez uprawnień... (jak dobrze pamiętam). Przypomniało mi się też jak to jest z różnymi wygłupami z pojazdami. Czyli drift, kręcenie bączków, popisy na motorze. Jeżeli to jest w ruchu to jest traktowane jako powodowanie zagrożenia w ruchu lądowym, jeżeli na prywatnej przestrzeni (parkingi) to jako wtargnięcie bez pozwolenia i zakłócanie spokoju, jeżeli na uboczu to tylko zakłócanie spokoju...
Odpowiedz@szczerbus9: parafrazując Instruktora nauki jazdy z czasów jak robiłem prawo jazdy ponad 10 lat temu: - Najgorzej jak trafi się ktoś kto wcześniej jeździł, ma już wyrobione złe nawyki przejęte od osoby z którą "trenował" - ciężko potem to skorygować i wyplenić Nie mam nic przeciwko trenowaniu na pustym placu, ale lepiej aby to było dopiero po zrobionym kursie, np. tuż przed egzaminem, albo nawet po zdanym egzaminie - tę ostatnią opcję w szczególności polecam Za to zgadzam się w całej rozciągłości ze stwierdzeniem że kurs to za mało aby być sprawnym i pewnym kierowcą. Ja niestety zaraz po zdaniu egzaminu nie miałem okazji jeździć i jak po 2 latach zacząłem (średnio kilka razy w tygodniu) to potrzebowałem kilku miesięcy, aby dobrze wyczuć samochód i dobrze poznać swoje możliwości... Wtedy nieco treningu z Tatą było bardzo pomocne Edit: PS. Znam realia jak to działa na wsi, mimo żem miastowy, jeździliśmy co roku na wykopki, żniwa itp. do rodziny i owszem zdarzało się jeździć ciągnikiem (ciapkiem) mając 10-12 lat
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2018 o 9:17
Jak nie był na drodze publicznej to powinni skasować sąsiada za bezzasadne wezwanie patrolu.
Odpowiedz