Generalnie kocham dzieci...
... ale nie jak drą ryja w knajpie.
Mój pies lepiej się zachowuje, a nie zabieram go ze sobą.
I tak, mam dzieci. Gdyby się tak zachowywały, to siedziałyby w domu (ze mną, rzecz jasna). I wiecie co, ten rozdarty bachor dostał nagrodę. Rodzice dali mu lizaka - pewnie żeby się zamknął (lepszy byłby knebel).
Fajnie, co?
Ludzie po prostu się swoimi dziećmi nie zajmują, więc te "wychowują" się same...
OdpowiedzOstatnio zauważyłam, że ludzie bardzo często zupełnie ignorują takie zachowanie u dzieci. Przykład ze sklepu - rodzice wybierają telefon, dziecko drze się i tarza po ziemi. Rodzice rzucają mu (dosłownie, z odległości kilku metrów) zabawkę i dalej wybierają telefon. Swoją drogą - obsługa powinna móc wyrzucać takich ludzi ze sklepu...
OdpowiedzDlatego uważam, że lekcje wychowania do życia w rodzinie prowadzone przez Wiliextreme powinny być obowiązkowe, no i jeśli rodzic jakiegoś bachora akurat by nie znał tych metod wychowawczych, to jak najbardziej pierwsza osoba w pobliżu znająca te metody ma prawo je zastosować.
OdpowiedzNiedobra Ty, jak możesz tak mówić! Przecież to dziecko, dziecko z definicji ma prawo drzeć ry... o przepraszam, twarzyczkę, bo przecież w ten sposób się bawi. Dziecku odmawiasz zabawy?
OdpowiedzNiestety, tak to jest, jak się dziecko chowa, a nie wychowuje. A wiele osób nie widzi różnicy.
Odpowiedz@Ara: hoduje chyba
Odpowiedzludzie uwazaja, ze obowiazek zajmowania sie dzieckiem w miejscach publicznych spada na pracujacych tam ludzi- kelnerow , sprzedawcow :/
OdpowiedzZ jednej strony miło mi, że coraz więcej ludzi ma odwagę powiedzieć głośno "Nie, nie podoba mi się to, że muszę publicznie znosić rozwydrzone dzieci bez nadzoru". Bo jeszcze parę lat temu jak się zająknęłam np. w knajpie, że przeszkadza mi wrzeszczące, latające po całym pomieszczeniu i gapiące się ludziom do talerzy dziecko, to dostawałam krzywe spojrzenia i teksty typu "Jak możesz nie lubić dzieci, musisz nie mieć uczuć, coś pewnie z tobą nie tak"... Z drugiej strony mam serdecznie dość bycia terroryzowaną przez rozwydrzone bachory wszędzie, gdzie pójdę - czy jest to restauracja, autobus, sklep, czy też miejsce kompletnie nie dla dzieci typu pub o godzinie 23:00 lub poważny spektakl w teatrze. Żeby doprecyzować - absolutnie zwisa mi i powiewa, czy ktoś ma dzieci, niech ma ich choćby 10 czy 15, jeśli chce. ALE niech po pierwsze dzieci nie będą sposobem na trzaskanie hajsów, a po drugie niech będą do jasnej anielki wychowywane, a nie chowane jak świnie w zagrodzie (nie ubliżając świniom). Bo póki co, jak pisze Margolotta, psy bywają lepiej wychowane od dzieci.
Odpowiedz