Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Mniej jeść, więcej się ruszać" - niech rękę podniesie każdy, kto ma…

"Mniej jeść, więcej się ruszać" - niech rękę podniesie każdy, kto ma problem z nadwagą i chociaż raz słyszał ten tekst.

Jest mnie dużo. Dużo za dużo. Czasami ludzie na ulicy zaczepiają mnie i pytają, co zrobiłam, że się tak roztyłam. Czasami słyszę gwizdy i głupie śmiechy. Czasami jest mi dobitnie udowadniane, że kobiety takie jak ja niczego sobą nie reprezentują, nie zasługują na miłość i generalnie powinny być w ramach czynu społecznego wysyłane do komór gazowych.

To jednak zachowania szarych Kowalskich. Gorzej, jeśli podobnie zachowują się lekarze.

Ze względu na chorobę, podstawą mojej diety muszą być węglowodany, oczywiście złożone. Mogę obejść się bez wielu rzeczy, ale chleb musi być, inaczej organizm wariuje, panikuje i nie metabolizuje jak powinien. Kiedyś poszłam do lekarza ogólnego i w odpowiedzi na moje "Dzień dobry" usłyszałam słowa: "Pani nie może tak wyglądać. Proszę jeść tylko kromkę chleba dziennie". Tłumaczę, że nie mogę, że węglowodany. Jak grochem od ścianę - najlepiej mam przestać jeść w ogóle, bo wtedy na pewno schudnę. Misja lekarza spełniona.

Mój organizm do odpowiedniej pracy narządów wewnętrznych potrzebuje około 1800 kalorii dziennie. Mogę zejść do 1500, żeby schudnąć, ale ze względu na to, że uprawiam sport i muszę ze względu na pracę być ciągle w pełni władz umysłowych, diety głodówkowe nie wchodzą w grę. Nie zliczę jednak, ile razy lekarze twierdzili, że powinnam dostarczać organizmowi maksymalnie (!) 1000 kalorii dziennie, bo przecież jestem gruba, więc mam jeść jak najmniej i mieć wszystko inne między pośladkami. Kiedy zaczęły się moje problemy hormonalne, zostałam położona do szpitala dziecięcego w celu wykonania badań. Dostawałam takie same porcje jak o wiele młodsi pacjencji, w dodatku kolacja była o siedemnastej, a śniadanie dopiero o ósmej. Często w nocy nie mogłam spać z głodu, bolał mnie żołądek i głowa, i chciało mi się wymiotować. Po tygodniu zostałam wypisana do domu, bo lekarze uznali, że niedostatecznie schudłam i na pewno moi rodzice mnie dokarmiali.

Parę lat później leżałam w szpitalu dla dorosłych i cierpiałam w tym czasie na duże niedobory potasu. Znajomi, którzy przyszli w odwiedziny, postanowili przynieść mi parę bananów, żebym mogła codziennie jeść pół i w ten sposób sobie te niedobory uzupełniać. Banany zostały niestety szybko zarekwirowane przez pielęgniarkę, która powiedziała, że nie powinnam jeść takich owoców, bo jestem gruba, i mam zamienić banany na jabłka. I wcale nie słuchała moich tłumaczeń, że jabłka są w mojej diecie niewskazane.

Powinnam chyba też wspomnieć tutaj swoją ostatnią rozmowę z dietetykiem, który po zrobieniu mi wykładu na temat tego, jak bardzo tuczące są wafle ryżowe, postanowił podzielić się swoim własnym sposobem na zaspokojenie głodu w pracy - przecież jeden Snickers czy dwa nie zaszkodzi.

Innym razem dowiedziałam się, że mam schudnąć, bo "chyba chcę mieć chłopaka", a jeszcze kiedy indziej, że w Oświęcimiu nie było grubych ludzi, więc ja też najwidoczniej powinnam zaserwować sobie podobną dietę.

Dopiero niedawno udało mi się natrafić na dobrego lekarza, który od razu dał mi skierowanie na badania. Efekt? Rozpoznań na pół strony A4 i bardzo duże zaburzenia metaboliczne - metabolizm przez lata był tak spowolniony, że nie był w stanie odpowiednio spożytkować dostarczanej energii, mimo że jego zapotrzebowanie energetyczne się nie zmieniło. Po wielu latach męczenia się, głodzenia i doprowadzania swojego organizmu do ostateczności w końcu otrzymałam odpowiednie leki. A byłoby tak pięknie, gdybym zamiast porady "Mniej żreć" otrzymała w przeszłości skierowanie na badania.

Obawiam się jednak, że jeszcze przez długi czas będę musiała przypominać lekarzom, że nie chcę być więźniem obozu koncentracyjnego i że moja dieta powinna składać się z czegoś więcej niż kromki chleba i liścia sałaty.

Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się zgubić wszystko to, co powinno być zgubione.

słuzba_zdrowia

by AskeladdsWife
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar minutka
15 35

Współczuję. Każdemu człowiekowi, który twierdzi, że nadwaga/otyłość to TYLKO I WYŁĄCZNIE skutek bezmyślnego obżerania się, życzę przekonania się na własnej skórze (czy raczej pod własną skórą...), że to nieprawda.

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
30 38

@minutka: Wydaje mi się, że to bardzo często efekt przekonania na zasadzie: "Skoro ja mogę się obżerać i nie tyję, to oznacza, że ludzie grubi muszą jeść trzy razy więcej".

Odpowiedz
avatar Lynxo
9 21

@minutka: Nie, nie tylko. Jednak przewaznie zwala sie wine na geny, grube kosci itp itd. Pomijajac osoby chore, ruszyc dupe, cwiczyc i odpowiednio jesc. Chorobe rozumiem. Objadanie sie i lenistwo nie. Wiem co mowie, u mnie bylo odwrotnie. 180 cm, 55kg. Wzialem sie za do na powaznie. Nadal 180 cm, ale juz 80 kg.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 20

@minutka: często-gęsto nie trzeba się obżerać, żeby być grubym czy wręcz otyłym. Wystarczy odżywiać się źle - produktami przetworzonymi i w nieregularny sposób, przy nieodpowiednim nawodnieniu to prosty przepis na rozregulowanie hormonów, a reszta już wtedy sama leci.

Odpowiedz
avatar dorota64
3 17

@minutka Nadwaga to skutek większej podaży kilokalorii niż wynosi zapotrzebowanie. Więc sa dwie mozliwosci, albo zwiekszyć zapotrzebowanie albo mniej jeśc czyli zmiejszyc podaż. To jest proste równanie, które ma rózne wsółczynniki dla róznych osób. Moja znajoma uważa,że je jak ptaszek, a jej syn się obżera. I to jest prawda bo on je 3 razy wieksze porcje niz ona. Ona ma 50 lat i się nie rusza, a on 22 i uprawia intensywnie biegi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 18

@dorota64: wbrew pozorom to nie jest zawsze takie proste. Czasem można mieć bilans i ujemny, a przybierać w tkance tłuszczowej. Jednocześnie, w tym samym czasie organizm wyniszcza sam siebie - mięśnie i organy wewnętrzne. Taki mały absurd, a jednak spotykany nie tak rzadko. Wtedy wszystko ponad próg ppm idzie w tkankę tłuszczową. A dochodzą do tego zaburzenia hormonalne i wstrzymywanie wody... Miałem kiedyś jedną taką znajomą - wyglądała jak napompowany balon. Dieta trzyma co do ziarenka i diuretyki leciały non stop, bo bez tego ciągle by puchła wodą.

Odpowiedz
avatar minutka
2 6

@Lobo86: i właśnie o to mi chodzi!

Odpowiedz
avatar Anonimus
8 12

@Lobo86: dokładnie tak, moja dziewczyna w czasach szkolnych trenowała w drużynie pływackiej, później na studiach dalej dużo pływała, do tego rower, ścianka, ćwiczenia, bieganie, cały czas aktywna fizycznie, ale pomimo redukcji kalorii i praktycznie wyeliminowanie fast foodów, słodyczy i śmieciowego żarcia waga rosła albo ewentualnie stała w miejscu. z czasem dostała się do endokrynologa i wyszła niedoczynność, tarczyca unormowana, badania ok ale problemy z wagą zostały. wtedy zaczęła chodzić na siłkę 3-4-5x w tygodniu po 2h - dalej zero efektów. w końcu poszła do dietetyka zrobiła komplet badań i wyszło że ma problemy z cukrami - insulinooporność i przy odpowiedniej diecie wreszcie metabolizm zaczął działać normalnie i waga zaczęła spadać, nawet bez leków. przez tyle lat żaden z lekarzy nie zlecił jej badań na cukry poza podstawowym badaniem poziomu glukozy i insuliny, który miała w normie, bo po co.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 7

@Anonimus: jakim cudem w końcu IO stwierdzili, skoro cukry i insulina w normie?

Odpowiedz
avatar Anonimus
11 11

@Lobo86: krzywa cukrowa, a podstawowe badania były w górnej granicy ale dalej w normie. żaden z lekarzy nie wpadł na to że skoro w rodzinie były problemy z cukrzycą to ona też może mieć na tym polu problemy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Anonimus: ok, jest to zrozumiałe, ale też jeśli wyniki były w normie to nic nie sugerowało IO. I skoro ktoś zlecił badania w tą stronę, to jednak o tym pomyślał - tyle, że wyniki były w normie co wiąże niejako ręce. Grunt, że udało się dojść co i jak. Być może wtedy było w normie, a na przestrzeni czasu delikatnie poszło to w górę i dlatego można było zacząć leczenie. Z wynikami na granicy to zawsze jest takie bujanie się i zgadywanka. I na to nic się nie poradzi niestety. Najważniejsze jednak, że w końcu znaleziono przyczynę i podjęto odpowiednie kroki. Z IO na szczęście można wyjść dietą i/lub farmakoterapią :)

Odpowiedz
avatar Anonimus
5 5

@Lobo86: z wyników najbardziej było widać jak organizm radzi sobie po 2h od wypicia glukozy, dość wolno spadły wyniki. ona doskonale też widzi to na wadze - kiedy sobie pozwoli i zje coś słodkiego to metabolizm mocno zwalnia, więc musi się mocno pilnować, trzymać się wyznaczonych godzin, nie omijać posiłków, bo to plus odpowiednia dawka snu, ćwiczeń, picie dużej ilości wody, ma główny wpływ na wagę. no i ma ograniczyć stres, ale z tym ciężko walczyć.

Odpowiedz
avatar Zunrin
3 3

@Lobo86: Ja to przerabiałem, to ci powiem jak to mogło wyglądać po moim przykładzie. Pani doktor zlecała badania na czczo cukru i insuliny oraz krzywą cukrową z pomiarem samego cukru. Startowo w normie, na krzywej cukier wzrasta i opada, no może trochę za wolno opada, ale lekarka stwierdza, że to w granicach normy. I zaleca się więcej ruszać. Następny pacjent. Kurtyna. Co ciekawe u mnie też dietetyczka wyczuła IO i kazała zrobić pełniejsze badania. Może jakoś bardziej na to zwracają uwagę? No a potem oczywiście najwięcej zabawy było ze znalezieniem miejsca w kolejce u jakiegoś kumatego endokrynologa, co to nie wyrzuci za drzwi na wspomnienie o dietetykach.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
3 7

@Lobo86: "często-gęsto nie trzeba się obżerać, żeby być grubym czy wręcz otyłym. Wystarczy odżywiać się źle - produktami przetworzonymi i w nieregularny sposób, przy nieodpowiednim nawodnieniu to prosty przepis na rozregulowanie hormonów, a reszta już wtedy sama leci." Niestety racja. Ja balansuję na granicy nadwagi (kilka kg mi brakuje, w okresie zimowym zdarza mi się przytyć i leciutka nadwaga jest) od dawna, a słodyczy oraz fast foodów nie jem często, żadnych podwójnych obiadów itp. Pewnego razu się w końcu wkur...zyłam i zaczęłam liczyć kalorie, bardzo dokładnie. Wyszło na to, że jem max 1300 kalorii dziennie, a zmian w wadze nie było. Ale raz jem śniadanie, raz nie jem, obiad o 14 albo o 18, kolacji albo w ogóle, albo o 22... No i mam...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 25

@Trollitta: A któż Tobie wyjawił tę prawdę objawioną, którą ukrywają przed światem lekarze?

Odpowiedz
avatar aka
18 24

@Trollitta: Węglowodany są praktycznie wszędzie, musiałabyś jeść smalec i zapijać wodą, by ich nie spożywać. Zboża, owoce, warzywa, ale również mięso- wszystko zawiera węglowodany. Żyjesz z fotosyntezy? ;>

Odpowiedz
avatar emceflaler
14 16

@Trollitta: jeśli człowiek nie potrzebuje węglowodanów to dlaczego je metabolizuje? I chciałabym zobaczyć jak pokrywasz zapotrzebowanie na wszystkie witaminy i związki mineralne przy diecie z 5% zawartością węglowodanów. Polecam poczytać trochę źródeł naukowych, a nie jakiś altmedowych bredni.

Odpowiedz
avatar aka
11 17

@Trollitta: wierz mi, ludzie sami starają się o to, by szpitale były pełne- jedzą nieodpowiednio, uprawiają za mało sportu, piją, palą, żyją w zanieczyszczonym środowisku. Dlatego mało jest młodych osób w szpitalach (chyba że po urazach i na porodówce), większość chorób to choroby cywilizacyjne, takie jak cukrzyca, nadciśnienie, nowotwory. Więc nie, nie potrzeba mafii medycznej i wielkiego spisku, by lekarze mieli kogo leczyć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 18

@Trollitta: Znaczy nie masz żadnych badań, które to popierają i opierasz wszystko na tym, co Tobie się przydarzyło. Spoko, rzucam węglowodany, przekonałaś mnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

@Drago: Trollitta "trochę" wyolbrzymia, bo coś usłyszała, ale nie wie gdzie i co to w sumie było. Generalnie jest coś takiego jak dieta ketogeniczna, która jest dietą opartą o tłuszcze i białka z węglowodanami na poziomie do 50g dziennie. Dieta ta została opracowana już daaawno temu na poczet leczenia zaburzeń funkcji mózgu jak padaczka, ale też świetnie się sprawdza we wszelkich autuimmunologiach jak RZS. Okresowo korzysta się również w sporcie jako element carbloadingu w celu hiperkompensacji glikogenu. To jest, z tego się korzysta, to działa. Niemniej jednak jest cholernie trudne do prowadzenia, bo obecnie nawet do salami dodaje się glukozę.

Odpowiedz
avatar niemoja
12 16

@Trollitta: czytanie ze zrozumieniem się kłania! W żadnych badaniach nie wykazano, że węglowodany są zbędne w organizmie. Bez węglowodanów - organizm nie przeżyje ani minuty. Można się obyć bez POKARMÓW, zawierających węglowodany, gdyż w takim przypadku organizm wytworzy cukry z białek i tłuszczy. Taka maleńka różnica. Reszty tych "inteligentnych" wywodów wolę nie komentować. Idę potrenować "kilkadziesiąt dni bez odczuwania głodu".

Odpowiedz
avatar Iras
11 15

@Trollitta: Organizm jest o wiele bardziej skomplikowany niż ci się wydaje i dodatkowo nie znasz najwyraźniej pewnych podstaw. Uczucie głodu znika - inaczej ilość kwasów żołądkowych mocno by podniszczyła układ pokarmowy. Sęk w tym, że organizm nie jest taki "głupi" jak myślisz. Fakt, że przy dłuższej głodówce zaczyna zużywać zgromadzone zapasy, ALE ma to swoją cenę. - gdy głodówka się kończy i W KOŃCU organizm dostaje coś do żarcia, można powiedzieć, że "pamięta" brak dostarczania energii - w związku z czym z tego co dostaje będzie odkładał ile wlezie. A czym są "zapasy" organizmu? tłuszczem.

Odpowiedz
avatar emceflaler
11 13

@Trollitta: "zapotrzebowanie na witaminy i minerały jest tym mniejsze, im mniej jemy węglowodanowych" - źródło naukowe poproszę, wklej tu link do artykułu naukowego, bo póki co płacze ze śmiechu, dawno takich głupot nie czytałam. Widać że nie masz żadnego pojęcia o odżywianiu, w dodatku gadasz głupoty którymi możesz zaszkodzić innym ludziom. Pasuje Ci dieta oparta na samym tłuszczu to sobie ją stosuj, nie takie rzeczy ludzie stosują (byli już nawet tacy, co żywili się światłem :D) ale nie szerz takich głupot.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

"mam lekki deficyt". Żeby schudnąć kilogram masy ciała to potrzebny jest deficyt na poziomie 7000kcal. Dobra, to no się poślim - można iść dalej :)

Odpowiedz
avatar Mavra
2 6

@Trollitta: czytam co wypisujesz i nie wierze własnym oczom. Coś tam poczytałaś, cos przekreciłas i na tym zbudowałaś swoje teorie. Mam nadzieję, że poczytasz więcej i ze zrozumieniem bo wyniszczasz swój organizm a przy okazji osobom, którym te bzdury przekazujesz i oni w nie uwierzą

Odpowiedz
avatar nacia30
3 3

@Trollitta: Piszesz o diecie niskowęglowodanowej, ketogenicznej. Sama na niej jestem i z powodzeniem ponad 6 miesięcy żyję na węglowodanach poniżej 20g. Jem warzywa i owoce niskowęglowodanowe oraz mięsa, dużo jaj, serów i pełnotłuszczowego nabiału. Zleciałam 35kg w 6 miesięcy. Także o ile nie wszyscy dobrze się czują na takich dietach, o tyle da się żyć na węglach niskich i się czuć świetnie. IO oraz cukrzycy bardzo dobrze radzą sobie na tej diecie. Co do autorki to współczuję i mam nadzieję, że wszystko się unormuje, bo rozumiem, mi też lekarze ubliżali, ale ja problemów metabolicznych nie miałam. Przyznaję się moja wina była, ale już z głowy, jestem "normalna".

Odpowiedz
avatar freezerx
0 4

@Trollitta: A to ciekawe z tym wyłączeniem głodu po kilkudziesięciu godzinach. Bylam na 10 dniowej, ścisłej glodowce i ani na 1 dzień uczucie głodu nie znikło... A to nawet dłużej, bo godzin kilkaset xD

Odpowiedz
avatar niemoja
2 2

@Trollitta: odżywianie to DOSTARCZANIE pokarmu do organizmu - więc nie może być endogenne. Natomiast wygłodzony organizm może metabolizować własne tkanki, przerabiając je na glukozę (dopóki ma z czego). Za odczuwanie głodu/sytości odpowiada przede wszystkim gospodarka hormonalna, dlatego można się przyuczyć do jedzenia o określonych porach. Jakich to ja "skrótów myślowych" się czepiam? Ty po prostu nie odróżniasz pokarmów węglowodanowych (bogatych w węglowodany)od węglowodanów (organicznych związków chemicznych - jako składników odżywczych) i w efekcie sadzisz takie babole, że głowa mała. Tak przy okazji - mięso i nabiał również zawierają węglowodany, więc ciekawa jestem, czym chcesz się odżywiać "bezwęglowodanowo": słoniną, zapijaną olejem? Zdrowemu organizmowi głodówki nie są do niczego potrzebne. Owszem, są pożyteczne przy niektórych schorzeniach, zwłaszcza przy zatruciach pokarmowych czy przeciążeniu wątroby, ale w czym ma być post lepszy od dobrze zbilansowanego żywienia?

Odpowiedz
avatar niemoja
7 7

@nursetka: dieta strażników wagi jest skuteczna u żarłoków; przy chorobach metabolicznych zrobi więcej szkody niż pożytku.

Odpowiedz
avatar GoshC
0 8

@niemoja: ma jedną zaletę : jest to jedyna dieta po której nie zmiejszyły mi się cycki ;-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@GoshC: u mnie jedyna dieta ktora zadzialala i ktora jest zdrowa, ogranicza sie weglowodany i tluszcze, ale nie eliminuje. Dodatkowo promuje jedzenie warzyw i owocow. Od pewnego czasu juz jej nie stosuje, a waga nadal stoi w miejscu.

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
12 12

Czegoś tu nie rozumiem... "Dopiero niedawno udało mi się natrafić na dobrego lekarza, który od razu dał mi skierowanie na badania. Efekt? Rozpoznań na pół strony A4 i bardzo duże zaburzenia metaboliczne" - to skąd wcześniej wiedziałaś, że musisz jeść więcej, że musisz jeść chleb, że brakuje ci potasu?

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-4 8

@ForMudBloodBeer: Napisałam, że byłam w przeszłości hospitalizowana - właśnie ze względu na niepokojące wyniki badań. Problem w tym, że wcześniej nikt nie szukał przyczyn mojej nadmiernej wagi.

Odpowiedz
avatar emceflaler
12 12

@ForMudBloodBeer: też mi tu coś nie pasuje. Nie wyobrażam też sobie żeby jakiś dietetyk polecił snickersy w diecie, nawet ktoś kto skończył sobie jakiś weekendowy kurs korespondencyjny chyba ma na tyle oleju w głowie by nie polecać batonów. Autorko, polecam poszukać DOBREGO dietetyka (np. na znanylekarz), takiego który ma skończone studia i iść do niego. Niestety w Polsce nie ma uregulowań prawnych dotyczących zawodu dietetyka, każdy może nim zostać i potem można trafić na kogoś niekompetentnego. Na szczęście jest też wielu specjalistów, którzy na prawdę znają się na rzeczy.

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-5 11

@emceflaler: Dietetyk nie doradzał mi jedzenia Snickersów - podzielił się ze mną informacją na temat tego, co on robi, żeby nie być głodnym w pracy.

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
0 10

@Trollitta: Nie rozumiem czemu ten komentarz jest tak zminusowany. To co napisał/a Trollitta to sama prawda. Tłuszcze nas nie tuczą, a właśne węglowodany. Śniadanie powinno być obfite, właśnie jak jajecznica, ale z dużą ilością warzyw np. pomidora i małą iloscią chleba. + Polecam smażyć na smalcu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

@Hemoglobina: bo ona miesza pojęcia i dorabia do tego filozofię. W innym miejscu pisała, że w 3dni głodówki chudnie 2kg, z czego aż połowa ma być tkanką tłuszczową. No i nie zapominajmy, że wedle tej persony to zapotrzebowanie na witaminy i minerały spada jak nie spożywasz węglowodanów. Z resztą jak traktować bajdurzenia osoby o nicku będącym frywolną interpretacją żeńskiego określenia "troll" ? ;)

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
6 8

@Lobo86: A no to zwracam honor. Nie czytałam wszystkich jej komentarzy.

Odpowiedz
avatar Trollitta
-4 8

@Lobo86: nie wiem, dlaczego z taką pogardą odnosisz się do kwestii, których nie znasz i nie rozumiesz. Podałam Wam dwa źródła dla tych rzeczy, nie planuje robić za katalog biblioteczny. Mam tylko nadziej, że Autorka wpisu jak i inni szukający zainteresują się tematem i zweryfikują "prawdę" kładzioną nam do głowy, bo tylko na zdrowie im wyjdzie. Ja piszę to co piszę na własnym przykładzie i wzorze innych, mi znanycj ludzi. Dieta z niską ilością węglowodanowych, czy to keto czy LCHF cofnęła mi IO, "naprawia" tarczycę i nadnercza, poprawia proporcje cholesterolu, odchudza mnie. Obecnie jestem ponad 2pkg lżejsza, ajem ok 2000-2100kcal dziennie, pracuję za biurkiem i dość nieregularnie jestem aktywna fizycznie (nad czym boleję). Możesz śmiać się z mojego nikcu, ja z Twojego pośmieję się po cichu :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@Trollitta: z pogardą? Tak. Bo już ci kilkanaście osób pisało w różnych wątkach, że wypisujesz bajki, a nie znasz podstaw. I mieszasz absolutnie wszystko wedle własnego widzimisię - diety i modele odżywiania ich mechanizmy działania i wpływ na organizm, czego popis dałaś przy peanach na rzecz głodówki, czy rzekomej łatwości prowadzenia ketozy. Dieta bogata w tłuszcze z minimalną ilością węglowodanów (rzecz jasna te, które są powinny być złożone) to oficjalna i zalecana podstawa leczenia - czasem w zupełności wystarczająca, czasem wspomagająca przy IO, cukrzycy, zaburzeniach tarczycy i wielu innych schorzeń (np epilepsji, stwardnieniu rozsianym, RZS) a piszesz jakby LCHF było jakąś wiedzą tajemną dla nielicznych.

Odpowiedz
avatar Trollitta
-3 7

@Lobo86: głodówki akurat stosuję osobiście i poleciałam zapoznać się z kilkoma pojęciami, ale rozumiem7, że ludzie jak nie zjedzą obiadu czują się jakby umierali z głodu. Węglowodany z warzyw, nie ze zbóż, to też jest ważne. Dlaczego uważasz, że ketoza jest trudna? Poza tym przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie (w tym lekarze) mają problem ze zrozumieniem mechanizmów, które nie zgadzają się z tym, czego uczono ich w szkole. Kiedy znajomi pytali mi się jak schudłam, bo 2pkg jednak widac7, i mówiłam jaka dietę stosuję i na czym opiera się mój sposób żywienia, to patrzyli na mnie jak na UFO, a lekarze wróżyli rychły zawał :-) Inco niby mieszam, bo.nie do końca rozumiem... Głodówki są naturalne dla człowieka, tak samo jak np IF, ale ludzie nie umieją się kierować głodem i sytością, bo jest pora obiadu to jemy obiad.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@Trollitta: bo ketoza jest w zasadzie niemożliwa do prowadzenia, ze względu na fakt, że do konserwowania żywności używa się obecnie glukozy, której nie wymienia się w tabeli, bo używa jej się jako dodatku technologicznego, a nie spożywczego (przynajmniej tak twierdzą różni znajomi z zakresu technologi żywności). Dlatego też ludzie z cukrzycą mają takie problemy ze skaczącym cukrem mimo, że są na lekach i insulinie. Ilość ciał ketonowych nie świadczy tutaj o stanie ketozy w związku z tym, bo pomimo ich dużej liczby i tak mózg ciągnie na glukozie, bo granica ~50g i tak jest sumarycznie przekraczana. Jakość jedzenia w PL jest bardzo niska i nawet na tak tłustych produktach jak salami masz w składzie glukozę wymienioną. Pomijając fakt, że jest też dodatkiem do wszystkich "solanek" którymi ostrzykuje się mięsa. Dla porównania w WB jest specjalny podatek od cukru dodawanego do jedzenia (niezależnie jakiego cukru i w jakim celu). I tak - znam się na rzeczy, bo po pierwsze sam miałem podstawy dietetyki na studiach, a dwa że jest to w moim ścisłym kręgu zainteresowania ze względu na wykonywaną pracę tak trenerską, jak i fizjo. Jak pisałem - dietoterapia to podstawa i/lub uzupełnienie przy leczeniu wielu schorzeń.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

I nie - głodówki nie są naturalne dla człowieka i nie mają żadnego potwierdzonego pozytywnego wpływu na organizm, a wręcz niszczący. Jest za to wiele dyskusyjnych kwestii jak np wydłużanie telomerów, rzekome oczyszczanie jelit ze złogów czy resetowanie szlaków metabolicznych. Fakty? Pokaż mi te badania mówiąc o tym, że zapotrzebowanie na witaminy i minerały jest niższe przy rezygnacji z węglowodanów w diecie. Bo akurat jest kompletnie odwrotnie i dlatego w keto suplementuje się dodatkowo np sól.

Odpowiedz
avatar Trollitta
-5 7

@Lobo86: No to ciekawe, bo od lutego jestem w ketozie i jakoś nie jest to dla mnie problem. To, czy mózg pracuje na ketonach czy glukozie zwyczajnie czuć, a i wyniki krwi są jedbiznaczne. Liczony węgle w diecie trzymam na poziomie 30g, realnie wyjdzie pewnie i z 50. Na temat głodówek nie będę Cię uświadamiać, bo przecież jak po prostu nie jeść. Przecież autografia nie istnieje. Poczytaj, za co nominowana do Nobla była Johanna Budwig. Podstawy dietetyki na studiach to kpina. Sama miałam i nie jestem pewna, czy celem wprost nie jest chodowanie upośledzonego funkcjonalnie społeczeństwa,choć daleko mi do teorii spiskowych.

Odpowiedz
avatar grruby80
1 1

@Lobo86: jeśli WB miało oznaczać Wielką Brytanię, to jesteś w błędzie. Podatek jest od cukru w napojach. Zresztą wprowadzony dopiero niedawno. Osobiście schudłem 22kg w pół roku. Nie jem chleba, ziemniaków i słodyczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@grruby80: no z tego co wiem od kilku znajomych to nie tylko. Media na tym się skupiły, ale sprawa jest szersza. Przynajmniej takie informacje do mnie dotarły jakoś z początkiem roku. Nie upieram się - być może ostateczna wersja jest taka, jak twierdzisz. WHO z kolei planuje pokombinować z tłuszczami trans dodawanymi do produktów spożywczych. Ale co z tego wyjdzie, to też nie wiadomo. Trollitta Tia...wyniki krwi....wyniki też będą dobre i na wysokich i średnich i niskich węglach. Tu liczy się sposób odżywiania, systematyczność i różnorodność. I po co mi wyskakujesz z babką z badaniami sprzed ponad pół wieku? Ponownie - traktujesz jako wiedzę tajemną fakty, które znane są na świecie od kilku dekad - tyle, że mieszasz jak ci wygodnie.

Odpowiedz
avatar Trollitta
-3 5

@Lobo86: pisałam o wynikach krwi, w kontekście zawartość ketonów. Krtonemia konkretnie. A badania myślisz że umarły razem z autorką?

Odpowiedz
avatar emceflaler
0 4

@Trollitta: Daj linki do konkretnych, aktualnych badań opublikowanych w czasopismach naukowych albo skończ wreszcie gadać głupoty. Najlepiej od razu skończ bo nic takiego nie ma. Ale ten tekst o zmniejszonym zapotrzebowaniu na witaminy to sobie zapisze, nawet gdybym chciała wymyślić dietetyczną bzdurę roku to bym takiej głupoty nie wymyśliła.

Odpowiedz
avatar grruby80
0 2

@Lobo86: nie słuchaj tych znajomych są w błędzie, ustawa ta w aktualnej formie była już do wglądu dwa lata temu. Przez te dwa lata firmy miały czas na mniane receptur swoich napoi. Już od jakiegoś czasu podobne ustawy są w Norwegii i Holandii. Osobiście przestrzegam przed cukrem czy fruktozą(nie zawartą w owocach), to one są winne epidemii raka. Jeśli ktoś będzie tym zainteresowany radzę szukać w J. Angielskim. Pytanie o to polskich lekarzy też nie ma sensu, bo większość jest ograniczona.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@grruby80: no to nie wiem, bo jakimś cudem z ketchupów i wielu innych produktów dodatkowy cukier też zniknął. Jeśli to efekt jedynie mody i tendencji rynku, to tak czy siak pozytywny. To co dałeś w linku to żadne novum. To wiadomo w zasadzie od lat. Tu masz coś w języku polskim za to, ale zasadniczo dokładnie to samo: https://cukrzycapolska.pl/szwecja-jako-pierwsza-oficjalnie-zaleca-diete-wysokotluszczowa-26042017/ Tylko widzisz - nie chodzi o to, że wysokie tłuszcze, a niskie węgle są ogólnie zdrowsze dla ludzi w naszej strefie klimatycznej (bo to uzależnione jest od genetyki), a o fakt, że szkodzi tak naprawdę wysokoprzetworzone jedzenie. A trollitta po prostu miesza wiele różnych publikacji i bierze to, co jej pasuje nie patrząc na ewentualne konsekwencje. Mieszania głodówki (w tym suche!) z IF, keto z lowcarb i tak dalej. Nie rozumie też czym są zmiany jakościowe przypisując wszystko cudowności LCHF. Ja już nawet nie chce wspominać o tym, że można jeść dokładnie to samo, co się jadło, ale zmienić proporcje, sposób przygotowania i sposób spożywania, aby uzyskać nieraz ogromną zmianę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@grruby80: a i jeszcze jedno - trollita upiera się, że na diecie wysokotłuszczowej jest zdecydowanie mniejsze zapotrzebowanie na witaminy i minerały w porównaniu do diety typowo węglowodanowej.

Odpowiedz
avatar grruby80
1 3

@Lobo86: nie twierdzę że ma rację, ale też nie sądzę żeby głodówki, jedno-trzy dniowe szkodzły. Szczególnie u osoby z nadwagą. Nie jem nic jeden dzień w tygodniu, w zamian za jeden dzień z moimi przysmakami. Całe życie miałem nadwagę, teraz mam prawie 40lat, i jeszcze chwila a będę miał idealną wagę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

@grruby80: widzisz - wszystko rozbija się o szczegóły - jak taka głodówka jest wprowadza, jak się z niej wyprowadza i czemu ma to służyć. Samych badań jest pierdylion i jedne są za, a drugie przeciw. Ale w większości badania te nie uwzględniają genetyki (w sensie pochodzenia i uwarunkowań genetycznych). Źle prowadzona i zbyt często robiona głodówka będzie powodować w pierwszej kolejności takie efekty jak spowolnienie pracy jeśli, zaleganie treści pokarmowej w żołądku, obumieranie kosmków jelitowych, obumieranie komórek nerwowych, mocne zmniejszenie masy mięśniowej, a później kostnej. W efekcie człowiekowi wydaje się, że chudnie, że lepiej radzi sobie z jedzeniem, że dłużej jest syty. To jak z piciem octu (niezależnie czy to jabłkowy czy inny). Owszem stabilizuje cukier we krwi, pozwala lepiej kontrolować odczucie głodu itp. Ale dzieje się tak dlatego, że jedzenie zalega dłużej w żołądku, a przez zmniejszoną ilość kosmków jelitowych organizm przyswaja mniej. Stąd i dłuższe uczycie sytości, stopniowa utrata wagi itd. Paradoksem jest to, że właśnie osoby z nadwagą gorzej znoszą głodówki niż osoby o normalnej budowie. Po prostu bardzo dużo osób z nadwagą ma ją właśnie przez nieregularne odżywianie, czyli okresy głodu poprzecinane okresami ciągłego podjadana. Nawet z bilansem w okolicy zera (powiedzmy na przestrzeni tygodnia), to w takim modelu tkanki tłuszczowej przybywa. Zrobiona z głową głodówką - czyli z odpowiednim wprowadzeniem i późniejszym wyprowadzeniem, trwająca nie dłużej jak 1-3 dni może mieć natomiast korzystny wpływ na organizm. Zwłaszcza jeśli w parze idzie z probiotykoterapią (najlepiej celowaną, ale i ogólna będzie dobra).

Odpowiedz
avatar Trollitta
0 0

@Lobo86: wy tu gadu gadu, a nie czytacie ze zrozumieniem. Więc w punktach: 1. Na LCHF BYŁAM kilka miesięcy i zaczęły dziać się korzystne rzeczy, aktualnie zaostrzyłam zasady do diety katogenicznej i JESTEM w ketozie - mierzalnej, sprawdzalnej i kontrolowanej. 2. Przez kilka lat włączyłam z różnymi schorzeniami, nie tylko autoimmunologicznymi, stosowałam diety zbilansowane, przetworzonej żywności nie jadłam już kilka lat, a podstawą diety były węglowodany złożone. Tyłam, dawki leków tylko się zwiększały. Więc to nie jest tak, że zmieniłam nagle sposób jedzenia z "wpier**aj fastfood" na zdrowe produkty i nagle wszytko przypisałam LC. Mów co chcesz, ale jak słyszę, że ktoś ma problemy metaboliczne i gastryczne, a podstawę jego diety stanowią węglowodany to ręce mi opadają. W podobny do mnie sposób jedzą ludzie w moim otoczeniu, starsi i młodsi, wielu zaleczyło tym i głodówkami poważne schorzenia. Co do samych postów to proponuję, żebyś sam najpierw przedstawił wyniki badań, gdzie długie, prawidłowo prowadzone posty zostały poddane badaniom i wyszło, że są szkodliwe. Takie na 21dni na przykład. Znam faceta, który cyklicznie poddaję się suchym głodówkom 12 dniowy, pod kontrolą lekarską. To jest hardcor, ale też jego wybór i wychodzi na tym świetnie. Mama przyjaciółki , kobieta 78 lat prowadzi w roku dwa posty 30 dniowe. Po 3 latach nie ma śladu po artretyźmie. Poczytaj też: 1. Dąbrowska E. (1996). Ciało i ducha ratować żywieniem. Warszawa: Wydawnictwo Michalineum – CMM. 2. Wiśniewska-Roszkowska K. (1999). Leczenie głodówką i dietą jarską. Warszawa: Oficyna Wydawnicza „SPAR” 3. Małachow G.P. (1996). Lecznicza głodówka. Warszawa: Wydawnictwo „ABA” Oni wszyscy piszą o głodówkach w kontekście zdrowotnym, a to dopiero czubek góry. W tych książkach znajdziesz odnośniki do badań, eksperymentów. A w internecie można napisać wszystkie, ale jeśli wygoglujesz te frazy to znajdziesz ogrom relacji z postów na blogach, również postów 4q dniowych razem z danymi jak zmieniały się wyniki badań glodujących.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Trollitta: suche głodówki przez 12 dni? O to ciekawe, bo człowiek umiera przy czymś takim po ok 3-maks 4 dniach. "W podobny do mnie sposób jedzą ludzie w moim otoczeniu, starsi i młodsi, wielu zaleczyło tym i głodówkami poważne schorzenia. " Acha. "Mama przyjaciółki , kobieta 78 lat prowadzi w roku dwa posty 30 dniowe. Po 3 latach nie ma śladu po artretyźmie." Mówię ci - NOBEL. Jak nic. To byłby pierwszy taki przypadek w historii medycyny. Dąbrowską znam. Ma to pewne mocno ograniczone zastosowania, o których pisałem już wcześniej. Wiśniewska-Roszkowska - stek bzdur. Małachow G.P. - kolejny stek bzdur, którego nawet nikt poważnie spoza Rosji nie bierze. Taka pseudonaukowa, populistyczna papka. I nie - nie znajdziesz tutaj żadnych odnośników do badań naukowych. Tak - w internecie znajdziesz wszystko. Stachurski też kiedyś twierdził, że on to jedyne czym się żywi, to energia kosmiczna. Przynajmniej do czasu, jak mu nie zrobili fotki z kebsem.

Odpowiedz
avatar Crook
0 0

@Trollitta: mój tato, który przez sporo lat był panem ciut za bardzo zaokrąglonym przeszedł na tzw. dietę Kwaśniewskiego (lekarza, nie prezydenta) - czyli właśnie tłuszcze i białko, węglowodanów prawie wcale. Bardzo mu się dieta podobała, bo on właśnie tak lubił jeść. Schudł naprawdę sporo. Sukces? No, właśnie nie bardzo. Zaczął bardzo dziwnie zapominać (pamięć krótkotrwała szwankowała jak diabli, nawet myślenie szło mu jakby gorzej, a był naprawdę inteligentnym facetem). Zaczęli się lekarze: neurolog, psychoneurolog, testy, badania. Początki Alzheimera wykluczyli, wiele innych też. A tato zapominał co było 2 godziny wcześniej. Dopiero któryś z lekarzy, jak usłyszał o diecie taty, stwierdził, że tato sam sobie dietą powoli wyłącza mózg. Dziś tato nie żyje, zmarł we śnie, a czy dieta miała na to jakikolwiek wpływ? Nie wiem, ale na pewno nie pomogła mu w zagwarantowaniu długiego i zdrowego życia, mimo, że spektakularnie schudł...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Crook: przykro mi, serio. Niemniej jednak diety wysokotłuszczowe mają - co do zasady - działanie neuroprotekcyjne - jeśli są dobrze prowadzone. Natomiast głodówki istotnie mogą wpływać na zaburzenia pracy układu nerwowego.

Odpowiedz
avatar Trollitta
0 0

@Lobo86: no, to faktycznego widzę, że Twoja wiedza o świecie i człowieku jest rozległą i ostateczna, nie mamy o czym rozmawiać. @Crook, przykro mi z powodu taty. Niestety choroby przychodzą czasem i nic na to nie poradzimy. Są badania mówiące o dobrym wpływie diet LC na choroby Alzheimera, ale nie wszystko jest takie proste. Dieta Kwaśniewskiego jest dobrym punktem wyjścia do układania model żywienia, bo ma dobre założeniami i proporcje, tylko produkty nie są uniwersalnej (mocno opiera się na nabiale, a to jest dyskusyjnego).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Trollitta: bo to co wypisujesz to brednie prowadzące do otłuszczenia narządów wewnętrznych i redukcji tkanki mięśniowej na poczet tkanki tłuszczowej. Częste posty, nieregularna aktywność i monotonna dieta prowadzą do MONW, czyli w rozumieniu potocznym ludzi "chodotłustych" (skinny fat). A to w perspektywie lat powoduje wiele poważnych konsekwencji. To nie jest coś, czego skutki widać od razu (zwłaszcza wobec ludzi, którzy mieli widoczną nadwagę). To dopiero wychodzi po kilkunastu-kilkudziesięciu latach. Nie moja wina, że z trzech pozycji podałaś dwie pseudonaukowe. A wystarczyło rzucić choćby Atkinsem czy Hessiona, który wraz ze współpracownikami dokonał sporej analizy badań diet wysokotłuszczowych. Ba - Szwedzi dokonali analizy kilkunastu tysięcy badań i oficjalnie ogłosili, że diety tłuszczowe są po prostu zdrowsze. Ale to trzeba mieć na ten temat wiedzę, a nie opierać się o pseudonaukowe herezje i twierdzić, że głodówka leczy, a przy okazji zmniejsza się zapotrzebowanie na witaminy i minerały.

Odpowiedz
avatar Trollitta
0 0

@Lobo86: ale wiesz, że poziom tkanki tłuszczowej i suchej masy ciała można skutecznie sprawdzać, na bieżąco, w domu? Atkisna nie wymieniam, bo jego pewne założenia zostały mocno zdyskredytowane. Dr Dąbrowska poleca głodówkę, nawet do 40 dni. Przyjmowane 300 kcal na dobę to jest głodówka. Do póki masz zapas tkanki tłuszczowej długie głodówki są po prostu bezpieczne, organizm czerpie wszystko czego potrzebuje z zapasów. Zobacz, jakie diety doprowadziły ludzi do wygladu skinny fat, tłuszczówką tego nie osiągniesz. Tylko głodowe diety typu 100kcal mogą to zrobić, bo muszą zacząć się odbywać określone procesy metaboliczne. Czytałeś o autografii?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Trollitta: " Zobacz, jakie diety doprowadziły ludzi do wygladu skinny fat, tłuszczówką tego nie osiągniesz. Tylko głodowe diety typu 100kcal mogą to zrobić, bo muszą zacząć się odbywać określone procesy metaboliczne" Skinny fat to inaczej Metabolic Obese Normal Weight. To dośc poważny syndrom z wieloma powaznymi dla zdrowia konsekwencjami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 13

No to niestety nasza służba zdrowia w pigułce. Tak z ciekawości - jaka to choroba nie pozwala stosować innych diet jak highcarb ?

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
10 10

Niektórzy lekarze to debile. Niech twój lekarz wystawi ci dokładnie na papierku, co działa i jak. Może wtedy "doktorzy" w dupę lepsi zrozumieją. Osobiście też mam problem z nadwagą, nie widać tego jakoś strasznie, może nie licząc pupy, bo mam dość szerokie biodra. O dziwo nie zdarzyło mi się słyszeć podobnych komentarzy na mieście, za to moja rodzina to tragedia :) Nie dociera o nich kompletnie, że nie jedzenie nic i picie tylko wody na głoda, może tylko skomplikować sprawę. Ciągają mnie po dietetykach, mimo tego że mam już swoją dietę do której się stosuje i która pomogła mi zgubić 5kg. Propozycje odsysania tłuszczy lub balonika w żołądku są na porządku dziennym + nie łapią, że zbyt szybkie chudnięcie może spowodować to iż skóra będzie na mnie wisieć. Odpowiedź? No to lepiej żeby wisiała niż żebyś była gruba, najwyżej się operacyjnie usunie.

Odpowiedz
avatar mru
3 13

Czytam sobie że trzeba żreć mniej niż się spala. Ok, misie ptysie matematyka faktycznie jest nieubłagana, ale..... wiecie że można ćwiczyć i prawie nie żreć i mieć tak zje...ny metabolizm że się nie schudnie? Przerobiłam to piętnaście lat temu jak się roztyłam po ciąży. Trzy treningi w tygodniu, w cholerę spacerowania szybkim tempem (nawet biegać zaczęłam pierwszy raz w życiu) i owszem na początku waga leciała a potem jak stanęła to przy 800 kcal chudłam a przy 1000 stałam z wagą w miejscu. Ropirzyłam sobie przemianę materii dzięki "mądrym" radom lekarzy. Zresztą co do rad jakie dostałam w gabinetach to możnaby napisać antyporadnik. Kilka lat mi zajęło zanim trafiłam do dobrego specjalisty który się doszukał dobrze maskowanych zaburzeń hormonalnych. Kolejne kilka zanim doprowadziłam organizm do normalnego funkcjonowania. Niemniej skutki głodowania na minimalnych dawkach żarcia odczuwam do dzisiaj. Wszystko jest fajnie jak człowiek jest zdrowy, ma normalną przemianę materii a odchudzanie polega na odstawieniu ciastek. Tak to ja sobie wypracować sylwetkę modelki. Z palce w d.... i o wiele szybciej niż wszystkie te ciocie "dobra rada". Problem zaczyna się kiedy za d...ę trzyma cię fizjologia a o wsparcie w postaci wiedzy i badań ciężko. Także ten..... chciałabym zobaczyć wszystkich mądrych w takiej sytuacji. Serio odrobina empatii i zwykłęgo powstrzymania się komentarzy byłaby bardzo na miejscu.

Odpowiedz
avatar lady1990
4 8

@mru: Bardzo dobry komentarz. Sama mam znajome, które się odchudzały i jadły w zasadzie podobnie (jakaś dieta typu 1200 kalorii) i ruchu tyle samo, jakiś fitness 3 razy w tygodniu po godzinie-półtorej (ta co mniej schudła nawet więcej, bo zrezygnowała z dojeżdżania do pracy, chodziła w obie strony łącznie ok 5 km pieszo, czasem na rowerze). Efekt po pół roku: pierwsza miała -20 kg a druga -12. No i niech mi ktoś powie, że rada typu "mniej jedz, więcej ruchu" jest taka dobra... No nie da się, każdy jest inny i przy takich samych "parametrach" nie musi schudnąć tyle samo a mało tego, może nie schudnąć wcale.

Odpowiedz
avatar mru
4 8

@lady1990: Dokładnie. Szkoda, że dopiero teraz mówi się też o tym że aby schudnąć to właśnie trzeba jeść. A ilość kalorii jaką się je przy odchudzaniu mogłaby o ból głowy przyprawić dietetyków sprzed dekady. Pomijam już kwestię tego że ilość kcal oblicza się indywidualnie a nie na zasadzie wciskania każdemu pacjentowi kartki z przykładową dietą 1000 kcal jak to ja kiedyś dostałam :/ Mam wrażenie że u nas wciąż pokutuje mit że otyłość to wyłącznie wina obżarstwa a nie bierze się pod uwagę tego jak bardzo zmienił się świat. Że kobiety mają coraz bardziej rozwaloną gospodarkę hormonalną a dostępne w sklepach podstawowe jedzenie (bo nie mówię o śmieciówce typu czipsy) jest zwyczajnie nafaszerowane polepszaczami powodującymi często stany zapalne z którymi łazi się całymi latami. I niestety gro otyłych osób jest grubasami również ze względu na te czynniki i to jest inna otyłość niż ta od golonki popitej piwerkiem.

Odpowiedz
avatar lady1990
1 1

@mru: Myślę, że w wielu przypadkach nadwaga może być właśnie efektem chemii w produktach. Oraz rozwalonej gospodarki hormonalnej właśnie. Wydaje mi się, że problemy hormonalne są dużo częstsze dziś, niż kiedyś. Do tego więcej stresu i jakiś dużo szybszy tryb życia - połowa ludzi żyje na kredyt, spłaca mieszkania, łączy dwie prace bo zarobki niskie, nie ma czasu na porządne gotowanie, porządne zakupy i po prostu za mało śpi, co też ma wpływ na sylwetkę. Świat chyba trochę oszalał, już sama nie wiem...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@mru: 'Szkoda, że dopiero teraz mówi się też o tym że aby schudnąć to właśnie trzeba jeść' No mój Mąż zawsze mi powtarza: 'Od złego jedzenie też można schudnąć' :D Tak że dietę proponuję wzbogacić o spleśniałe owoce. Efekt można wzmocnić olejem parafinowym :P A tak serio serio, to oczywiście masz rację.

Odpowiedz
avatar lady1990
5 5

I to jest prawdziwa piekielność. Nie raz musiałam znosić docinki lekarza, gdy opowiadałam, że mam takie i takie objawy a on to bagatelizował. A potem wychodziło o wiele grubsze schorzenie, niż na początku można było przypuszczać. Moim zdaniem - ale mogę się mylić, jest to tylko wieloletnia obserwacja u różnych lekarzy - Problemem jest tu to, że nie podchodzi się do pacjenta całościowo, a jedynie "fragmentami", tzn. zamiast dojść przyczyny stanu rzeczy, leczą jedynie skutki i to też chwilowo - tabletka i dziękuję, zamiast np. przepisać badania mogące pomóc dojść do tego CZEMU ktoś np. ma choćby nadwagę. A tak to owszem, może i zlecą badanie krwi, może wyjdzie jakaś choroba tarczycy, ale np. już nie zlecą badań dodatkowych czy temu zaburzeniu nie towarzyszy coś jeszcze itp. Takich przykładów może być wiele i mogą dotyczyć różnych sfer zdrowia. Nie ma holistycznego podejścia do pacjenta, lekarze są roszczeniowi i chcą mieć coraz więcej kasy a nie dbają o pacjenta. W publicznej służbie zdrowia idealnie to widać. Owszem, niech zarabiają dużo, ale niech też idzie za tym trochę lepsza jakość usług. A to, że jakość zależy owszem od pracownika ale też od tego, że bardzo skromnie państwo finansuje służbę zdrowia z naszych podatków to już inna kwestia i naprawdę, można by było pisać o tym eseje...

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
-5 9

Pij 2,5 litry wody niegazowanej zamiast napojów gazowanych typu cola ćwicz brzuszki w setach 4 razy dziennie, zacznij jeść ryż,ryby, mięso z kurczaka, warzywa na parze, jajka i owoce to schudniesz. Ćwiczenia jak ćwiczenia ale powinno się dużo chodzić ewentualnie odłożyć wygodny samochód i zrobić pożytek z roweru.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

Zazwyczaj staję w obronie takich ludzi, bo wiem, bo przeżyłam, ale ta historia wydaje mi się ciągiem nieklejących się ze sobą bzdur. Szukanie, dennej bo dennej, ale wymówki. Jedzenie chleba i innych wypychaczy zawsze jest niezdrowe, nikt mi nie wmówi, że organizm tego potrzebuje żeby sprawnie funkcjonować. Uwierzę w to tak samo jak w lecznicze działanie hamburgerów. 'Mój organizm do odpowiedniej pracy narządów wewnętrznych potrzebuje około 1800 kalorii dziennie' - jak każdy przeciętny organizm, mój też. 1800 kcal to może być: chleb + boczek + piwo + czekolada, albo warzywa + owsianka + indyk + ryby.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Candela: chleb jako najtańszy zapychacz to nie, ale nie każdy chleb jest zły. Jeśli ma zaburzony metabolizm tłuszczów, to dieta wysokowęglowodanowa faktycznie jest jedyna z możliwych. A od boczka to ty się odczep. Boczek jest akurat mega zdrowy :) a przy okazji jest naturalnym antydepresantem. :) Piwo też jest świetne i rewelacyjnie działa na układ pokarmowy i trawienny. Ale też zależy jakie. Podobnie czekolada - świetne źródło magnezu. Ale jak się je gorzką, a nie wyrób czekoladopodobny. Najlepsze jest to, że źle zrobione warzywa będą równie puste jak kanapka z McDonalda

Odpowiedz
avatar AskeladdsWife
-3 5

@Candela: Chleb (oczywiście chleb dobrej jakości, a nie białe pieczywo z marketu) są podstawą diety w leczeniu zaburzeń metabolicznych i powinno się go spożywać 4-5 razy dziennie. I w moim przypadku daje to efekty. Kiedy parę miesięcy temu całkowicie zrezygnowałam z jedzenia chleba, waga poszła w górę. Kiedy zaczęłam brać leki i jeść chleb, zeszły mi 3 kilogramy w ciągu pierwszego tygodnia - bez głodzenia się i łażenia na siłownię.

Odpowiedz
avatar niemoja
0 4

@Candela: Masz jakieś dowody na szkodliwe działanie "chleba i innych wypychaczy"? Na jakiej podstawie kwalifikujesz, że chleb jest "be" a owsianka "cacy"? I co jest nie tak z hamburgerami? Mięso wołowe jest bogate różnorodne białka, w kreatynę, L-karnitynę, CLA, wit. z grupy B, magnez, potas, oraz - co najważniejsze - ma najwyższą (spośród mięs) zawartość łatwo przyswajalnego żelaza. Zatem hamburgery mają działanie lecznicze - jak każda żywność naturalna.

Odpowiedz
avatar Shi
2 2

Lekarze "jeść mniej" przy nadwadze i "jeść więcej" przy niedowadze jako uniwersalny sposób leczenia to plaga. Równie groźna i szkodliwa jak lekarze "młodzi nie chorują". Sama to przeżyłam ale w drugą stronę - od urodzenia jestem chuda, nawet jako bobas nie byłam pyzata. Po 18stce (4 lata od pierwszego okresu) zaczęłam szukać przyczyny prawie braku okresu oraz bólów w podbrzuszu. Diagnozy "nie masz okresu bo jesteś chuda, a jelita bolą, bo puste" były na porządku dziennym. Niestety nie było mnie stać na lekarzy prywatnych więc kilka lat zajęło mi szukanie kogoś porządnego ( kolejki po pół roku minimum). Oczywiście "wyszła" niedoczynność tarczycy (tak, niedoczynność) oraz nieleczone pcos co doprowadziło do insulinoopornosci... To nie jedyne choroby z jakimi przyszło mi żyć, a większości dałby się uniknąć bądź zminimalizować efekty gdyby właśnie nie lekarze "młodzi nie chorują" oraz "więcej jedz to przytyjesz". Nikogo nie obchodziło, że jem dużo i nie słodycze czy inne puste kalorie. Dopiero po zastosowaniu leczenia wyszłam z niedozywienia i brakuje mi już tylko kilka kilogramów by ważyć prawidłowo. Paradoksalnie też mniej jem, normalnie, a nie jak za trzech, bo minęło ciągłe uczucie głodu. Trollitta, uprzedze Cię tak profilaktycznie ;) mimo IO muszę jeść wiele węglowodanów (złożonych) bo inaczej umieram z głodu. Potrafię zjeść kilo mięsa (domowego) i być głodna za godzinę i to tak bardzo, że umieram. Za to 200g mięsa + warzywa + makaron i dopiero po 3 godzinach zaczynam odczuwać trochę głodu. Nie mówiąc o tym, że przy próbie zjedzenia jajek z bekonem i mlekiem na śniadanie zwymiotowałabym po pierwszym kesie. Za dużo tłuszczów i białka na raz i wszystko wraca. Poza tym nawet gdyby mi się udało to zjeść to za pół godziny rzucilabym się na jakiś ryż by nie umrzeć z głodu. Nie ma uniwersalnych rozwiązań.

Odpowiedz
avatar Trollitta
0 0

@Shi: cieszę się, że znalazłaś metodę na siebie. Zwróć też uwagę, że biorąc pod lupę Twój poprzedni system odżywiania spowodowany nielicznymi schorzeniami i aktualne reakcje żołądka na białko może powinnaś zainteresowana się dokwaszeniem żołądka? Też miałam z tym problem na początku, dodatkowo przy źle leczonym refluksie u mojej przyjaciółki lekarze próbowali stwierdzić "alergię na tłuszcze". Może to też być powód niedożywienia jako takiego i częstych napadów głodu, bo po prostu nie trawisz prawidłowo. Tłuszcz jako taki, tak jak i białko powinno być trawione dłużej niż jakiejkolwiek węglowodany, więc poniekąd reakcje Twojego przewodu pokarmowego są nienaturalne.

Odpowiedz
avatar Trollitta
0 0

@Shi: * miało być "nie leczonymi schorzeniami"

Odpowiedz
avatar Shi
0 0

@Trollitta: też mam refluks, spowodowany nadkwasotą. Nie sądzę by dokwaszanie było dobrym pomysłem w tym wypadku (Jak już wspomnialam jestem człowiekiem-chorobą ;) )

Odpowiedz
avatar anonimowakopalnia
0 0

Współczuję i jednocześnie trzymam kciuki za ciebie! Co do wafli - rzeczywiście są tuczące? Przyznam, że chociaż nie jestem na żadnej diecie, to bardzo często je jem. A co do 1000 kcal dziennie - moim zdaniem to bzdura. Miałam okres czasu, kiedy jadłam po mniej niż 1000 dziennie - nie, nie byłam na żadnej diecie, przez stres i brak czasu nie przygotowywałam sobie posiłków odpowiednio często. Nie schudłam nic. Kiedy natomiast zaczęłam jeść więcej niż 1000 kcal diennie, nie jakoś zdrowo, lecz 5 posiłków dziennie, udało mi się sporo schudnąć.

Odpowiedz
Udostępnij