To już jakiś czas temu było, ale czytając tutejsze historie i przeboje z lekarzami, tak mi się przypomniały moje własne.
Chrapię. Ale to okropnie. Szyby się trzęsą, szklanki ze stołu spadają, dzieci płaczą, krowy przestają mleko dawać... więc za namową małżonki poszedłem do lekarza. Oczywiście, aby uzyskać skierowanie do specjalisty, to trzeba zaliczyć ogólnego. Poszedłem. Babcia wyglądała jakby do szkoły jeździła triceratopsem, a starsza chyba była od węgla kamiennego. Zachodzę do gabinetu i mówię:
[ja] Dzień dobry.
[lekarka] Pan siada....
[j] Dzień dobry... przyszedłem, bo chrapię na potęgę, żona spać przez to nie może i mówi, że łapię bezdechy.
[l] Chrapanie to nie problem, tu się poważne rzeczy leczy, a nie dyrdymały.
[j] No, pani doktor, ale łapanie bezdechu w tym wieku zdrowe nie jest, a poza tym chodzę wiecznie zmęczony, co chwilę w ciągu dnia przysypiam, wystarczy, że usiądę w autobusie -pyk- i śpię. I tak mam od dawna i w różnych okolicznościach.
[l] Panie, pan jest za młody na takie problemy, a poza tym chrapanie to wymyślony problem, a coś takiego jak bezdech nie istnieje.
Jak się domyślacie potem poleciało ostro. Skończyło się na tym, że trzasnąłem drzwiami i poszedłem do innego lekarza. Po dłuuuuugich bataliach, skierowaniach, kolejkach i tak dalej, prawie półtorej roku później (przez kolejki), zrobiono mi plastykę podniebienia. I tak chrapię, ale nie mam już siły na to wszystko, bo przez kolejki badania się przedawniają i tak w kółko. Poddałem się.
Inny lekarz, na zatrucie pokarmowe zalecił mi 3 dni głodówki i jeden kubek czarnej herbaty dziennie. Biegunka okazała się być efektem infekcji bakteryjnej i kolejny lekarz dał antybiotyk i smecte. Oczywiście o probiotykach po antybiotykoterapii nawet nie wspomniał.
W pewnym warszawskim szpitalu nie rozpoznano mi skręcenia stawu skokowego 2 stopnia. Na szczęście w kolejnym poszło gładko - orteza (chcieli mnie dziadygi w gips wsadzić, ale nie wyraziłem zgody - jestem fizjo, także wiem tutaj co i jak), kule, zastrzyki i kilka tygodni zwolnienia.
Stuknęła mi jakiś czas temu 30-tka więc pomyślałem, że czas na solidny przegląd stanu zdrowia. Kilka lat paliłem minimum paczkę dziennie, a w mojej rodzinie wszystkie zgony to albo choroba serca albo rak. Fajki rzuciłem, zdrowo żyję, ćwiczę, biegam itp, ale wiadomo - lepiej wykryć ewentualne problemy zawczasu. Płonne były moje nadzieje. Podstawowe badanie krwi i EKG to wszystko na co mogę liczyć w państwówce. Echo czy rezonans już nie dla mnie...
Ale i tak nic nie przebije mojej żony. Lata temu, jak jeszcze się nie znaliśmy miała problemy ginekologiczne. Przeszła wielu lekarzy i koniec końców okazało się, że miała cystę na jajniku i trzeba było ją usunąć. Zabieg poszedł gładko. Brak jakiejkolwiek rehabilitacji i spartaczona robota, zaowocowały zrośnięciem się powłok brzucha i bliznowcem na pół centymetra szerokim o długości niemal od kości łonowej do prawie samego pępka. Dopiero po kilku latach, kompletnym przypadkiem dowiedziała się, że razem z cystą usunięto jej cały jajnik, o czym nikt jej nawet słowem nie wspomniał.
To i tak jest raptem początek historii naszych przebojów z polską służbą (nie)zdrowia.
NFZ służba_zdrowia lekarze
1)ochrona, a nie służba zdrowia, PRL dawno minął 2)nie robi się dodatkowych badań tylko po to, by zrobić, rezonans nie jest badaniem profilaktycznym- leczy się ludzi z objawami, a nie wyniki, bo bez objawów nie wiadomo czego szukać 3)lekarz rodzinny to również specjalista, praktycznie tylko stażyści i rezydenci to lekarze (jeszcze) bez specjalizacji
Odpowiedz@aka:Określenie "służba zdrowia" normalnie funkcjonuje w języku codziennym. I tak - w przypadku pozytywnego wywiadu w określonych schorzeniach można (a często wręcz trzeba) robić okresowe badania. W tym rezonans, tomografię, holter i tak dalej. Stety, albo i nie - nie muszę opisywać dolegliwości rodzinnych typu niedomykalność zastawki mitralnej rak płaskonabłonkowy przełyku, czy potworniak dolnego płata płuca prawego i tak dalej.... bo nie ma to większego znaczenia dla historii. Na podobnej zasadzie mówimy "panie doktorze" choć tytułów doktorskich najczęściej lekarze nie mają, a jedynie "doktor nauk medycznych" co jest równoznaczne ze stopniem magistra. Lekarz rodzinny vel. pierwszego kontaktu vel ogólny dopiero wypisuje skierowanie do odpowiednich specjalistów. Gdyby chcieć opisać zażyłości stopni i funkcji oraz choroby mojej rodziny to większość ludzi spoza branży nijak by nie zrozumiała o co chodzi i zajęłaby ze 10 razy taką objętość. A historia miała być przede wszystkim zrozumiała dla ogółu ludzi.
Odpowiedz@Lobo86: Rozumiem, że funkcjonuje, ale uważam, że należy z tym walczyć, bo w przeciwieństwie do innych "służb" personel medyczny nie ma np.wcześniejszych emerytur, a w szpitalu pacjenci używają tego w kontekście no cóż- służby jak w hotelu, co to jest od podcierania tyłka ;) Ale ok, rozumiem też twoje podejście. Jednak co do specjalistów, to będę stać przy swoim, medycyna rodzinna to specjalizacja lekarska, więc lekarz rodzinny to specjalista od medycyny rodzinnej, tak samo jak internista to specjalista od chorób wewnętrznych. Lekarz ogólny to raczej kalka z angielskiego, gdzie są GP. I rozumiem, że nie piszesz historii choroby rodziny, ale o ile nie jest to choroba dziedziczna, to to, że ktoś miał niedomykalność nie sprawia, że jego rodzina ma mieć częściej echo. Tak przy okazji to dziwi mnie ten potworniak W płacie dolnym płuca, totalnie nietypowa lokalizacja dla nowotworu germinalnego.
Odpowiedz@aka: jeszcze raz - opowieść ma być zrozumiała dla wszystkich czytających. Dopiero od niedawna jest "sraczka" z różnymi badaniami, czy zwolnieniami opiekuńczymi, które wcześniej były normalnie dostępne. Jeszcze ~5 lat temu wystarczyło, że ktoś się deklarował jako biegacz długodystansowy (maratończyk) i bez problemu dawano echo serca czy ekg wysiłkowe. Z resztą bez takiego badania w wielu imprezach europejskich nie weźmiesz udziału więc kto chce startować - robi badania prywatnie. Tak czy siak - nasza opieka lekarska to obraz nędzy i rozpaczy. 2 lata temu byłem na konferencji naukowej, gdzie gro profesorów i doktorów habilitowanych nagrodziło jako najlepszą.....pracę o HMB (tak tym suplemencie), choć sama praca była oparta o wiki, opisy ze sklepów internetowych i anonimowe opinie z netu. To, że lekarze z byle pierdół lubią nadawać sobie tytuły specjalistów to osobny temat. A potem taki szpecjalista daje skierowanie na rehabilitację ultradźwiękami po zespoleniu kości metalem. Generalnie nasz system jest tak zepsuty, że nie wiem czy może być gorzej jak nawet znajomi Białorusini i Ukraińcy wolą jeździć do siebie po pierwszym kontakcie z naszymi lekarzami. Z resztą co tu dużo gadać - teścia z rozwarstwieniem aorty na SORze przez godzinę trzymali. A zoperowali dopiero po 11 godzinach od przywiezienia do szpitala. To, że przeżył to cud. Teraz czeka go kolejna operacja (już trzecia z tego powodu), a o skierowanie na rehabilitację czy zalecenia na piśmie dalej nie może się rodzina doprosić, choć od pierwszej interwencji minęły niemal 2 lata.
Odpowiedz@Lobo86: Badanie MRI w celu profilaktyki jest zbyt kosztowne. Jeżeli chcesz takowe sobie zrobić to polecam pójść prywatnie bo nikt nie będzie płacił za twoje fanaberie ;) W dodatku jeśli chodzi o raka płuc to nie ma do tej pory żadnego skutecznego badania w celach przesiewowych poza RTG raz na pół roku.
Odpowiedz@kackus: tak, faktycznie....podstawowa profilaktyka w przypadku obciążenia genetycznego i występujących wszelkich możliwych czynników ryzyka to fanaberia... I dlatego mamy taki syf, jaki mamy - w tym jedno z najbardziej schorowanych społeczeństw w Europie. -edit- jakoś 10-15 lat temu nie miałem takich problemów, żeby zrobić rezonans....
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2018 o 20:53
Lepiej jest wykonać badanie raz na kilka lat lat i co najwyżej co jakiś czas zrobić sobie kurację stosunkowo lekkim/tanim lekiem niż przez 15 lat nie robić nic i "wyprodukować" kolejną osobę niepełnosprawną wymagającą leczenia za kilkadziesiąt tysięcy zł i dożywotniej renty.
Odpowiedz@Lobo86: Nieprawda, doktor nauk medycznych właśnie ma stopień doktorski. Lekarz bez stopnia doktorskiego to lekarz medycyny. Tytuł doktora nauk medycznych może mieć również nie-lekarz, na przykład fizjoterapeuta lub pielęgniarka również po doktoracie.
Odpowiedz@Lobo86: Doktor nauk medycznych to człowiek, który posiada doktorat. TO NIE JEST MAGISTER. Lekarz nie musi być doktorem, może być magistrem po specjalizacji.
Odpowiedz@Lobo86: Podstawową profilaktyką chorób serca jest EKG. W kierunku różnego rodzaju nowotworów złośliwych mamy wiele innych tak samo skutecznych w wczesnych stadiach nowotworów sposobów wykrycia (np: badanie prostaty w przypadku podejrzenia jej nowotworu), że wyrzucanie 2500zł tylko po to żebyś "był spokojny" nie ma żadnego uzasadnienia. Jak chcesz się zabezpieczyć przed rakiem to dalej nie pal i żyj zdrowo.
Odpowiedz@Lobo86: Piekielności NFZ to jedno, ale serio rezonans to nie jest rutynowe badanie profilaktyczne. Piekielne jest to, że czasem nawet o morfologię raz w roku ciężko się doprosić. A jeśli tak Cię martwi Twoje zdrowie i chcesz się gruntownie przebadać, to idź do Luxmedu czy innego Medicovera i wykup pakiet badań profilaktycznych. Podstawowy, rozszerzony, do wyboru do koloru (z resztą, raczej w żadnym rezonansu nie znajdziesz jako badania profilaktycznego). Będziesz mieć za kilka stówek wszystko najdalej w kilka dni i omówienie z lekarzem.
OdpowiedzAkurat jestem fizjoterapeutą i powiem wam, że to co sobie umyśliła Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów Naukowych ma się nijak do stanu faktycznego (w sensie tego życiowego). Może faktycznie niezbyt szczęśliwie to opisałem (przyznaję - wręcz błędnie, bo faktycznie myślałem o stopniu "lekarz"), bo patrząc stricte prawnie macie oczywiście rację. Ale to są właśnie te zawiłości ze stopniami naukowymi, systematyką ich nazewnictwa i późniejszymi uprawnieniami, o których wcześniej wspominałem. Fizjoterapeuta ze stopniem naukowym dr stoi bowiem w hierarchii niżej od lekarza mgr, choć stopień naukowy ma wyższy. I to lekarz odpowiada za zleconą rehabilitację, a fizjo tylko ją wykonuje. Fizjo w zasadzie nie ma możliwości podważenia decyzji lekarza bez poważnych konsekwencji. Praca w zespołach to nieistniejąca fikcja (jedynie działająca w prywatnych placówkach). Obecnie jest taki burdel, że włosy stają dęba. A będzie jeszcze ciekawiej zwłaszcza z fizjoterapeutami i dietetykami, bo zabrali się za regulacje tych dwóch zawodów......
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2018 o 21:52
@kackus: serio, nie chce się rozwodzić na temat mojego zdrowia. Jakoś te ~10 lat temu nie miałem problemu z rezonansem przy moich dolegliwościach i historii chorób w rodzinie (i słusznie, bo gdyby nie te badania to dziś śmigałbym na wózku inwalidzkim). Mam też kilku znajomych maratończyków, którzy mając dolegliwości sercowe nawet nie mogą się doprosić ekg wysiłkowego, bo wedle (podobno) nowych przepisów to holter/ekg wysiłkowe czy echo serca należy się jedynie jeśli podstawowe ekg coś wykaże. Na podobnej zasadzie nie miałem problemu ze zwolnieniem opiekuńczym na rzecz operowanej żony, a jak po pół roku (w kolejnym roku kalendarzowym) przechodziła kolejną, taką samą operację, to już się dowiedziałem, ze żadne zwolnienie mi się nie należy i musiałem brać urlop.
Odpowiedz@muflon63: wiesz, prywatnie to ja mogę wszystko. Ale po coś te składki mi odprowadzają. I skoro x lat wcześniej miałem robione takie badania i dzięki nim coś tam sprawdzono, coś wykryto, jakieś leczenie wprowadzono to dzisiaj chodzę i biegam, a inaczej to jeździłbym na wózku. A ostatnio się dowiedziałem, że te badania już mi się nie należą i mam się zgłosić dopiero jak mi się znacznie pogorszy. Sensu w tym nie ma żadnego. Mój ojciec chrzestny to zmarł na raka nim doczekał leczenia właśnie przez taką filozofię postępowania. Profilaktyka to nie robienie badań wedle widzimisię pacjenta, tylko badania w określonym kierunku jak się jest w jakiejś grupie ryzyka, ma obciążenie genetyczne czy na coś choruje przewlekle. Dla przykładu - jak ci wyjdzie w densytometrii osteopenia, to nie czekasz aż rozwinie się pełna osteoporoza tylko zlecasz leczenie i powtórne badanie np za pół roku-rok. I kolejne badania za kolejne x czasu aż do pełnego wyzdrowienia. I jak będziesz zdrowy to robisz tak czy siak co 2x czasu kontrolnie badanie. A wedle NFZ to trzeba czekać do pierwszego złamania ostepatycznego, bo poziom wapnia w krwi "w normie". No z morfologią to też przerabiałem. Można zrobić raz w roku i koniec. Martwi jak martwi. Wiem co mi jest, ale muszę wiedzieć jak to się rozwija na przestrzeni lat, aby podejmować odpowiednie kroki możliwie jak najwcześniej.
Odpowiedz@Lobo86: "Do rzeczy jednak. Lata palenia i alkoholu zrobiły swoje. I choć wujek nie był typowym, patologicznym alkoholikiem, to jednak 2-3 piwka dziennie znikały przez większość jego życia i od święta coś więcej. Ot taki "typowy Janusz", ale bez patologii.' Twój ojciec chrzestny nie zmarł przez złą profilaktykę, tylko przez picie i alkohol. Nie ma bardziej typowej przyczyny raka przełyku. I nie, nie jest to obciążenie genetyczne. Plus totalnie się nie znasz na specjalizacjach lekarskich, więc po co się wypowiadasz w temacie?
Odpowiedz@Lobo86: Fizjo nie ma prawa podważyć ponieważ to lekarz kieruje na leczenie i rozpoznaje choroby. W tej kwestii jest on osobą nadrzędną i nie zmieni tego nawet jeśli fizjoterapeuta będzie profesorem, to wtedy dalej będzie tylko fizjoterapeutą, który ma robić to co lekarz zleci. Apropo MRI i TK to nie wiem co byś chciał na nim zobaczyć bo rozwijający się guz widoczny na takich badaniach zwykle kwalifikuje pacjenta na opiekę paliatywną, a nie do leczenia.
Odpowiedz@aka: ja wiem przez co dostał raka, ale też wiem z jakiego powodu umarł - niepodjęcia leczenia ze względu na opieszałość lekarzy i kolejki. Ile miesięcy/lat można czekać od diagnozy do leczenia? Polska medycyna to jedna wielka patologia bez ładu i składu, za to masakrycznie niedoinwestowana, rozrośnięta biurokratycznie i niedouczona. Ale tak - ja się nie znam. Za to statystyki na tle Europy to pewnie nam spiskowcy z krainy deszczowców robią, żeby zakłamać ten obraz mlekiem i miodem płynący.
Odpowiedz@Lobo86: Które statystyki ci tak przeszkadzają? Statystyki odnośnie nowotworów owszem, były żałosne, bo nie było wspólnego leczenia, oddzielnie stał pacjent w kolejce na chemię a oddzielnie na radioterapię. Po połączeniu składu leczącego i wprowadzeniu systemu konsyliów statystyki odnośnie leczenia nowotworów mamy prawie takie same, różnice są tam, gdzie potrzeba sprzętu, którego nie mamy lub nowego leczenia, które nie jest w tym momencie refundowane, jednak nie są to przypadki wpływające na medianę przeżycia. Tylko od razu zaznaczę, że mówię o leczeniu i o statystykach, które porównują stopień zaawansowania nowotworu. Nie ma co porównywać raka szyjki macicy w Polsce, gdzie jest jeszcze słabo z chodzeniem na cytologię, do Skandynawii.
Odpowiedz@kackus: jeszcze raz - ja wiem co mi dolega i jakie to może mieć konsekwencje. Serio - co lepsze - kuracja "raz na rok" lekiem za 30-50zł przy pilnowaniu, żeby się za bardzo nie pogorszyło czy nic nie robienie, a potem operacja i wózek? Bo tak to u mnie wygląda. Nie mam innych alternatyw. A z fizjo to jest właśnie ten problem, że lekarze się na tym kompletnie nie znają i chirurg ortopeda po zespoleniu kości metalem potrafi kierować na ultradźwięki. Tutaj są takie szopki, że szkoda gadać. Praktyka wygląda natomiast tak, że lekarz coś tam zleca (o ile w ogóle, bo z tym jest gigantyczny problem i np nie spotkałem jeszcze kobiety po cesarce ze skierowaniem na rehabilitację), fizjo odwalają to na sztukę, bo wiedzą, że najczęściej nie ma to najmniejszego sensu i mówią pacjentowi jakie badania ma zrobić, na co lekarz ma wypisać skierowanie i potem pacjenci wracają po xx miesiącach robiąc co się da państwowo, a resztę prywatnie. I tak zamiast kilku prostych i tanich zabiegów od razu po zdarzeniu/operacji (generalnie leczeniu) to całość ciągnie się miesiącami i latami. Bo takie są nie raz kolejki i takie bzdury potrafią pisać jak "masaż indywidualny". Spotkałeś się kiedyś samemu lub w rodzinie ze skręceniem lub złamaniem? No na pewno. To częste. Ilu pacjentów jest w ogóle świadomych, że nie musi się godzić na gips tylko może zarządzać zlecenia na ortezę i rehabilitację np polem magnetycznym czy laserem jeszcze w trakcie unieruchomienia kończyny? Teoretycznie lekarz powinien pracować w zespole z fizjo + kilkoma innymi lekarzami w zależności od przypadku. Ale to teoria wręcz niespotykana w państwówce. Natomiast co do idealnego stanu to powinno być tak, że lekarz powinien wypisać jedynie skierowanie na rehabilitację, a to fizjo powinien decydować jak ma rehabilitacja wyglądać.
Odpowiedz@aka: które? Np smiertelności, które są co raz wyższe, z dostępnością lekarzy, pielęgniarek czy szpitali lub z poziomem finansowania.
Odpowiedz@Lobo86: Napisałam przecież, że faktycznie NFZ niejednokrotnie jest piekielny, podpisuję się pod tym. Sama prowadziłam ciąże w większości prywatnie, ostatnią w całości, bo się nie można było doprosić o badania W TERMINIE. USG powinno być w 12 tygodniu ciąży? Pani przyjdzie w 18, bo tak jest termin, co z tego że to zupełnie nic nie da. Chodziło mi raczej o to, że jak naprawdę chcesz mieć DOBRZE zrobione i zadbać o zdrowie to idź i zrób prywatnie, a nie się ciesz, że wprawdzie nic to nie dało, ale chociaż za darmo było (jak przy plastyce podniebienia). Piekielne jest to, że w Polsce będąc niezadowolonym z NFZ i tak nie można zmienić ubezpieczenia na prywatne, możesz ewentualnie mieć prywatne ubezpieczenie OPRÓCZ NFZ. To jest piekielne. Jakby ludzie zaczęli masowo przechodzi do Medicover czy Luxmedu (nie jest super, ale i tak o niebo lepiej niż "państwowo"), to by może poszli po rozum do głowy i zaczęli skutecznie zarządzać, a nie tylko inkasować składki.
Odpowiedz@Lobo86: Ale masz świadomość, że oprócz oczywistego marnowania pieniędzy to jest też kwestia wysokości składek? Bo np w takim Medicover płacisz składkę kilkaset złotych, ale to i tak jest tylko na leczenie ambulatoryjne. Leczenie szpitalne musisz wykupić osobno, oczywiście refundacji leków czy sprzętów też w tym nie ma, chyba że wykupisz taki pakiet, o wiele droższy. W NFZ płacisz obecnie niecałe 300 zł i w tym masz wszystko, możesz pod to podpiąć całą rodzinę niezależnie od liczebności, plus na przykład bezrobotni zarejestrowani w UP też są ubezpieczeni, choć składek nie odprowadzają. Czyli korzystają z Twoich i moich składek. Każde dziecko też jest ubezpieczone, niezależnie od tego czy rodzic płaci czy nie płaci. Nie jestem pewna jak wygląda sprawa z emerytami, czy odprowadzane są składki zdrowotne z emerytury czy też nie. I dlatego masz taki a nie inny standard, za te pieniądze po prostu się nie da zapłacić więcej np pielęgniarkom i ratownikom, zwiększyć dostępności badań i specjalistów i skrócić kolejek. Musielibyśmy wprowadzić ze dwa razy wyższą składkę albo współfinansowanie, czyli oprócz obecnej składki za każdą wizytę płacisz np. 10 - 20 złotych. Ludzi by to za bardzo nie obciążyło, a przy okazji zniknąłby problem nieodwoływania wizyt, jakby trzeba było zapłacić choćby niewielką kwotę.
Odpowiedz@muflon63: Generalizujesz. "jak naprawdę chcesz mieć DOBRZE zrobione i zadbać o zdrowie to idź i zrób prywatnie" - chodziłam i za kasę i za składki. Wynik? 1:0 dla lekarzy na NFZ. Owszem, źle trafiałam po prostu, ale tak samo jest z NFZ: można trafić na partacza, a można na dobrego lekarza. "skutecznie zarządzać, a nie tylko inkasować składki" - chyba mylisz szpitale z sejmem. I owszem, NFZ działa na piekielnych zasadach w niektórych przypadkach i chore jest również to, że nie można wybrać. Z tym, że leczenie prywatne (nie mówię tu o "płacę więcęj miesięcznie, ale mam wszystko", bo to dalej byłby fundusz zdrowia, tyle, że droższy) mogłoby się sprawdzić przy schorzeniach. A spróbuj mieć raka czy inną tak poważną chorobę - powodzenia przy płaceniu za wszystko samemu.
OdpowiedzCo do chrapania zainteresowała bym się dietą, bo może ono wynikać z nieprawidłowych procesów metabolicznych. Na każdą infekcję głodówka jest dobra, czy bakteryjną czy wirusową, ale taka krótsza niż 3 dni mija się z celem. A suche głodówki też mają swoje wskazania, ale to grubszy temat i wymaga kontroli. Co do problemowi żony to widać baardzo źle trafiła.
Odpowiedz@Trollitta: nie, na żadne infekcje czy to bakteryjne, czy to wirusowe głodówka nie jest dobra. Za to odwodnienie może w takiej sytuacji (biegunki) po prostu zabić.
Odpowiedz@Lobo86: Poczytaj o postach mokrych i suchych, a nie gadaj jak wszyscy :-)
Odpowiedz@Trollitta: poczytaj sobie o obumieraniu komórek pamięci podczas głodówek, a nie gadasz jak wszyscy od "totalnej biologii" ;)
Odpowiedz@aka: obumieraniu komórek? Chyba patologicznych, tu się zgodzę. Poczytaj o autografi i odżywianiu endogennym. Poza tym, co to są komórki pamięci?
Odpowiedz@Trollitta: bo głodówki generalnie szkodzą. Rzadko kiedy to w czymkolwiek pomaga. Co najwyżej w "resetowaniu" szlaków metabolicznych czy swoistym oczyszczeniu jelit, acz to i tak jest mocno dyskusyjne.
Odpowiedz@Lobo86: serio? Powiedz to mojej tarczycy, która po zaledwie 4msc regularnych postów 3 dniowych i niskowęglowodanowej diecie aktualnie pięknie się odbudowuje. Mojej wadze niższej o 20kg (przy 100% zachowaniu suchej masy) i migrenie, którą ostatnio jakoś w lutym, a miewałam regularnie co 2, 3 tygodnie. Człowiek jest biologicznej przystosowany do postów i gadanie dietetyków tego nie zmieni.
Odpowiedz@Trollitta: komórki pamięci to wyspecjalizowane, długowieczne limfocyty T i B, jestem pewna, że uczą tego nawet w liceum. To dzięki nim rozpoznajemy choroby, a nie uczymy się ich od nowa.
Odpowiedz@Trollitta: to sprawdź sobie poziom kortyzolu i nadnercza, bo dam sobie rękę uciąć, że jesteś na skraju ich wypalenia. Wyregulowanie pracy tarczycy dietą to żaden cud. Wystarczy zrzucić nadwagę, wprowadzić regularność posiłków i zadbać o odpowiednią ilość tłuszczy w diecie i najczęściej robi się to samo.
Odpowiedz@Lobo86: a, dziękuję, kortyzol też normuje się, ale trochę wolniej. Na razie tylko śpię dużo lepiej, ale cały czas zdarzają się wyrzuty bez przyczyną, ale już dużo rzadziej, niż kiedyś. W nocy będzie już ze dwa miesiące, jak mnie nie obudził.
OdpowiedzTaaa, widzę że dalej chrapiących naciągają na plastykę podniebienia.
Odpowiedz@Zunrin: zrobiłem państwowo, więc nic mnie to nie kosztowało. Podobno zbyt długi języczek miałem, ale faktycznie zabieg niewiele zmienił. A możesz napisać o co chodzi z tym "naciąganiem" ?
Odpowiedz@Lobo86: Kosztowało Cię składki, które płacisz. Poza tym ja bym się tak nie cieszyła, że całkiem gratis zrobili mi krzywdę. Podobnie jest z operacją płaskostopia, która na NFZ robi więcej złego niż dobrego czy hemoroidów. Całkiem za darmo zrobią Ci przestarzały zabieg, po którym albo nie poczujesz poprawy, albo wręcz nigdy nie wrócisz do sprawności i będziesz mieć problemy do końca życia.
Odpowiedz@muflon63: mam to akurat dawno za sobą. Oczywiście brak większej poprawy. Składki mi odprowadzają niezależnie od tego, także ten....
Odpowiedz@Lobo86: Tak, składki odprowadzają nie pytając się o zdanie, ale czy w ramach składek chcesz zostać kaleką? W przypadku hemoroidów NFZ usuwa je wyłącznie chirurgicznie, co niestety często pozostawia trwałe problemy choć hemoroidów jako takich już nie ma. Do końca życia ma się problemy z wypróżnieniem. Prywatnie możesz mieć zrobiony za 200 zł nieinwazyjny zabieg wymrażania, który jest skuteczny i właściwie nie powoduje skutków ubocznych, nie wymaga rekonwalescencji, gojenia. Nie wiem jak Ty, ale ja wolę już zapłacić te 200 zł i mieć zrobione dobrze niż dać sobie zrobić krzywdę gratis. Podobnie jest z płaskostopiem - NFZ Ci połamie kości i zobaczy, czy się dobrze zrosną. Zwykle nie zrastają się dobrze i niestety ludzie mają już zawsze problemy, uprawianie sportu odpada. Prywatnie możesz mieć wszczepione implanty pod łuk stopu i najdalej po kilku tygodniach wrócić do pełnej aktywności wraz z uprawianiem sportu. Dla mnie wybór jest prosty.
Odpowiedz@Lobo86: Dostałem kiedyś w prezencie bon na badanie przyczyn chrapania (rodzina potrafi być wredna). Wyszło że śpię twardo, kręcę się w łóżku i chrapię. A poza tym jestem zdrowy i bezdechu nie stwierdzono. Jedyne co zaproponowali, to właśnie operację podniebienia. Jak zacząłem czytać o tym więcej okazało się, że to dość popularna propozycja. I rzadko kiedy skuteczna.
OdpowiedzPrzepis na rezonans za darmo i od ręki. Kupujesz ćwiartkę wódki. Ubierasz się w jakieś marne łachy. Prosisz żonę, kumpla, kogoś żeby ci czymś przyłożył delikatnie w łeb, tak żeby krzywdy nie było, a skóra rozcięta. Moczysz ubranie wódką, resztkę wypijasz. Siadasz na przystanku, pod klubem, gdzieś gdzie cię zaraz ktoś znajdzie. Wzywają pogotowie, bo ty masz bóle bo się przewróciłeś, potłukłeś. Żebra itd. Wiozą cię na rezonans. Koniec. A, dobrze jest zrobić to tam gdzie nie ma kamer.
Odpowiedz@tatapsychopata: Niektórym twój komentarz może się wydać śmieszny, ale przekonałam się na własnej skórze, że tak właśnie jest. Siedziałam w poczekalni z częściowo sparaliżowanym chłopakiem. Z rozmowy wyszło, że oboje czekaliśmy na tomografię pół roku. W kolejce wyprzedził nas przywieziony przez karetkę pijak, który potem urządzał w poczekalni awantury.
Odpowiedz@LeDragonCramoisi: Absolutnie nie jest śmieszny. Znaczy jest, wiem, ale jest też skuteczny. Co prawda osobiście nie musiałem (jeszcze) go stosować, ale po bliskiej rodzinie było. I zadziałało. Pisałem o tym tu już ze dwa czy trzy razy.
Odpowiedz@tatapsychopata: przeraża mnie to, że trzeba tak kombinować by dostać badania, które się należą (w końcu odprowadza się składki).
OdpowiedzRozumiem cię chłopie i ubolewam nad miernym stanem waszego zdrowia. Też mnie coś takiego spotyka... Lekarze i pielęgniarki zwykle podchodzą do mnie jak do najgorszego sortu hipochondryka... Przeganiają, poganiają, opi3rdalają, patrzą z niechęcią i z wypisanym na twarzy "Co ty tu k00rwa robisz... spi3rdalaj bo udajesz..." Problem w tym, że od 18-tki byłem tylko raz z chorobą i to tylko dla tego, że zwolnienie do roboty by się przydało... Reszta to medycyna pracy...
OdpowiedzHeh mi kiedyś stwierdzili zapalenie opon mózgowych. Miałam Anginę ropną :)
Odpowiedz@Hemoglobina: Jakie miasto? Miałam to samo... :)
OdpowiedzO chrapaniu mogę baaardzo dużo powiedzieć... U mojego taty tylko plastyka podniebienia dała jakikolwiek skutek. Kombinowanie z przegrodą nosową, spreje z reklam, kombinacje ze śluzówką - nic nie dały, ale jak wiadomo co człowiek to przypadek. Partner też chrapie. Jemu pomaga jak powietrze jest wilgotne w pokoju, np. po praniu i spanie na boku. Nie wiem czego, Autorze, próbowałeś, ale walcz. Bezdechy podobno mogą uszkadzać mózg i, dalej, być śmiertelne. Powodzenia!
OdpowiedzI co byś chciał znaleźć w takim rezonansie? Albo echo? Najpierw musisz wiedziec czego szukasz. Określenie typu "choroby serca" jest niespecyficzne. Wady zastawkowej? okej, to echo. Ale EKG jest niesamowitym badaniem, można z niego mnóstwo wyczytać
Odpowiedz@BordoKropka: można też z EKG nic nie wyczytać i o to zasadniczo chodzi. To już pisałem w poprzednich komentarzach - za dzieciaka coś mi tam badano, coś tam mi wykryto i dzięki temu chodzę, biegam i żyję normalnie, a inaczej jeździłbym wózkiem. Minęło x czasu i chciałem sprawdzić w jakim to wszystko jest stanie, aby zobaczyć efekty wieloletniej rehabilitacji i leczenia. Nie mam szans na poprawę, a jedyne co mogę, to spowolnić proces degradacji. Ale obecnie nie mogę, bo zmieniły się przepisy i mi się nie należy - chyba, że mi się pogorszy. I zamiast zrobić sobie raz na jakiś czas kurację lekiem kosztującym 30-50zł (zależnie od apteki), to teoretyczne muszę czekać aż zrobi się źle (z kwalifikacją do operacji).
OdpowiedzAutorze, a moze zamiast tytułu fizjoterapeuty to Ty tytuł lekarza masz, tylko Ci dyplomy podmienili pod koniec studiów? Skoro wszystko wiesz, skoro podwazasz decyzje niejednego lekarza, skoro cala OCHRONA (nie sluzba) zdrowia się na Ciebie uwziela, to moze zostan lekarzem i lecz innych. Nic nie stoi na przeszkodzie. Nic nie stoi na przeszkodzie startowac do rzadu, opiniowac i konsultowac ustaw i rozprzadzen, aby zmienialo sie to co tak Ci przeszkadza w organizacji uslug medycznych w Polsce.
Odpowiedz@merci: a dziękuję. Do polityki pchać się nie zamierzam, ale zmieniać ten niedziałający system (bo, że nie działa, to i lekarze mówią bez ogródek)zamierzam jak najbardziej.
OdpowiedzSorry, ja nie na temat, ale mam pytanie - "prawie półtorej roku później" - z Warszawy jesteś? Zauważyłam, że pół Warszawy tak mówi... Półtorej roku, półtorej tygodnia... skąd taka odmiana się wzięła?
OdpowiedzZ nieuctwa.
Odpowiedz"Babcia wyglądała jakby do szkoły jeździła triceratopsem" Poprawiło mi to humor. Piąteczka.
OdpowiedzMocne za triceratopsa:D
Odpowiedz*PÓŁTORA ROKU, a nie półtorej... No ludzie, musiałam. Człowiek po trzydziestce, niby wykształcony, a takie babole, jak w podstawówce. Dlatego w te bajki też nie wierzę, a juz na pewno w wycięcie jajnika i brak poinformowania o tym. O robieniu rezonansu z widzi mi się juz nie wspomnę. Ktoś popłynął.
Odpowiedz