Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chodzę ja sobie na studia. Drugi semestr, dochodzi jeden z wielu nowych…

Chodzę ja sobie na studia. Drugi semestr, dochodzi jeden z wielu nowych przedmiotów prowadzony przez X, odbywający się co drugi tydzień. Niby wszystko normalnie, gdyby nie to, że X nie pojawiła się na zajęciach ani raz.

Pierwsze zajęcia, wszyscy wstają rano i dziarsko idą na godzinę 8. Oczywiście po 15 minutach czekania, lista i do domu z narzekaniami "po co wstawałem/am tak wcześnie". Kolejny raz - to samo. Dostajemy w tygodniu maila od niej, że nie będzie jej w konkretnych dniach. Okej, spoko. Tyle, że w końcu było tak, że nie mieliśmy z nią ani jednych zajęć. Nie wiedzieliśmy nic. Ani jak wyglądać będzie ocenianie, ani jaki ma być zakres, ani nawet jak baba wygląda.

Odpracowanie zajęć wychodzi na najbliższy piątek (jak piszę jest środa). Nie wiemy jak chce pół roku przerobić w 4 godziny, ale jej sprawa. Dostajemy dzisiaj kolejną wiadomość. Mamy przeczytać książkę, a najlepiej nauczyć się wszystkiego na piątek. No i krew zalewa. Nie dość, że baba miała pół roku na danie nam chociażby tytułu żądanej przez siebie książki, ale nie. Postanowiła nam dać półtora dnia wcześniej. Nie wiem czy kierowała się logiką, że studenci mają multum wolnego czasu, czy, że jej przedmiot (nota bene nie związany jakoś bardzo z kierunkiem studiów) powinien być naszą pasją od dziecka i już dawno powinniśmy wszystko umieć.

Nie wiem czy zostanie to uznane jako piekielne, niemniej jednak dla mnie i pewnie sporej części studentów z mojej grupy jest.

studia

by ~niematakiegouzytkownika
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ichigo1221
23 23

Pójść na zaliczenie, jeśli będzie łatwe, to zdać i zapomnieć, skoro przedmiot zbędny. Jeśli nie i wiele osób obleje, pójść do dziekana i zgłosić, że nie była ani razu. za to jej płacą i to jej obowiązek. Znam wykładowców, którzy nie prowadzą zbędnych zajęć i dają banalne zaliczenie, ale to ustalone po cichu ze studentami. Po prostu sobie nie przyjście jest z jej strony zaniedbaniem pracy.

Odpowiedz
avatar kabdam
12 12

@Ichigo1221: Jeszcze prościej (chociaż lepiej takie żeczy robić trochę wcześniej niż miesiąc przed końcem semestru): napisać do prowadzącej bardzo uprzejmego maila z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Proste? Jest haczyk: dodać DW dziekana do spraw studenckich :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2018 o 19:13

avatar LeDragonCramoisi
11 13

Mogliście już wcześniej zgłosić, że się nie pojawiała (wiem, jak to brzmi), bo teraz może się z tego wykręcać. Chyba że macie jakieś dowody na jej nieobecności.

Odpowiedz
avatar dayana
8 10

@LeDragonCramoisi: A nie mają? 1. Cała grupa twierdzi, że zajęć nie było. Każdy zmyśla? To się nie zdarza, żeby studenci byli aż tak zgrani i jednomyślni. 2. Zajęcia powinny się odbywać w jakiejś sali. Wszędzie, gdzie byłam, sale są pozamykane i jest pracownik, który wydaje klucze. Trzeba się wpisać do zeszytu. Jej wpisów tam nie będzie. Ewentualnie, jak w tej sali ktoś miał zajęcia wcześniej/później tak, że się zazębiały (jedna grupa 8-9, druga 9-10) to może potwierdzić, że faktycznie nikt z niej nigdy nie wychodził, nigdy nie widział tam tej prowadzącej o tej godzinie. 3. Prowadząca w mailu sama się do tego przyznała, jak rozumiem padło tam słowo "odrabianie" i odpowiedziała na pytanie jaka literatura jest potrzebna do zajęć, co świadczy o tym, że widocznie nie było w ogóle zajęć (przecież każdy ją przedstawia na 1 zajęciach). Swoją drogą to akurat powinno być w sylabusie, więc polecam się na przyszłość z nim zapoznawać. 4. Listy obecności, jak rozumiem to była na nich jakaś data. Jak rozumiem ktoś jej te listy dostarczył. Jak zostały wysłane mailem to dowodem jest również to, że taki mail poszedł i prawdopodobnie nigdy nie spotkał się z odpowiedzią "ale po co mi to pan/i przysyła, przecież byłam na tych zajęciach". Tak na przyszłość - jak prowadzący się nie pojawia to należy iść do dziekanatu, a nie cieszyć się, że wolne. To głównie studenci tracą na tym, że nie ma zajęć. Wiem, że niektórzy mają plecy, sama miałam kiedyś zajęcia z kimś, kto rzadko przychodził, a jeszcze rzadziej był trzeźwy. Skargi leciały, nikt nie reagował. I to ja na tym straciłam, bo przedmiot był ważny i skutki jego braku czuje do dzisiaj. Tak, uczyłam się z niego sama, bo przecież go zdałam, ale to nie to samo, jak ktoś to wyjaśni, przedstawi jakąś koncepcję jak się tego uczyć.

Odpowiedz
avatar madxx
-2 2

@LeDragonCramoisi: już widzę jak studenci zgłaszają, że zajęcia się nie odbyły xd przecież to powoduje tylko radość :P

Odpowiedz
avatar rodzynek2
13 13

Miałem podobną sytuacje. Też jakoś mało ważny przedmiot tzw. przedmiot humanistyczny na kierunku technicznym. Mieliśmy mieć wykłady i ćwiczenia, ćwiczeniowca przez pół semestru nie było. Interwencja u prowadzącego wykłady?* brak rezulatu. Pomogła interwencja w dziekanacie ktoś chwycił za telefon i podzwonił, gdzie trzeba. Okazało ćwiczeniowiec połamał sobie nogę, czy miał tam jakiś inny wypadek i był unieruchomiony, a że był z innego wydziału niż my, ktoś zapomniał przysłać kogoś na zastępstwo. *wg regulaminu studiów- żeby być dopuszczonym do egzaminu trzeba mieć pozytywną ocenę z ćwiczeń wpisaną w indeks, w kartę lub protokół zaliczeniowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

Piekielny wykładowca, ale wy po części też. Nawet jeśli poszliście na studia żeby mieć papier a nie nauczyć się czegoś, to powinniście, jako teoretycznie osoby dorosłe, mieć na tyle oleju w głowie, żeby chociaż napisać maila i się dowiedzieć.

Odpowiedz
avatar emceflaler
12 12

Mieliśmy podobną sytuację, chociaż u nas babka chciała żebyśmy zrobili bardzo rozbudowany projekt na zaliczenie, tak na 3 dni przed terminem oddawania prac. Skończyło się u dziekana, sprawę załatwił od razu w korzystny dla nas sposób. Polecam zgłaszać takie sytuacje, wykładowca ma płacone za zajęcia, wyobraź sobie że nie przychodzisz do pracy i bierzesz za to wypłatę, to jakiś skandal.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Na mojej uczelni za mniejsze rzeczy prowadzący wylatywali....

Odpowiedz
avatar Varson
-2 2

@Lobo86: Zapraszam na "topowe" uczelnie techniczne, tam zobaczysz co to jest hardcore z prowadzącymi.

Odpowiedz
avatar timo
-4 10

Dla mnie najbardziej piekielne w tej historii jest to, że osoba, która nie potrafi posługiwać się językiem polskim, może być na studiach. Kiedyś nie miałaby szansy nawet zdać matury.

Odpowiedz
avatar Varson
-3 3

@timo: Zależy na jakich studiach, czy mag inż fizyki np. atomowej musi poprawnie się wypowiadać? Raczej nie, a właśnie jest dość sporo takich co nie potrafią mówić poprawnie ale z majcy/fizyki wgniatają wszystkich kujonków nawet sie nie ucząc.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
2 2

@Varson: Nie zgodzę się z tym. Byłem na studiach mocno niehumanistycznych i osoby nie potrafiące się wypowiadać nie dawały rady. A wykładowcy/ćwiczeniowcy praktycznie zawsze podkreślali błędy ortograficzne.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 4

@Varson: Każdy powinien umieć się wysłowić i posługiwać językiem choćby w minimalnym stopniu. Jak chcesz zdobywać wiedzę jeśli np. nie umiesz czytać ze zrozumieniem? Jak chcesz pracę inżynierską jeśli praktycznie nie umiesz pisać? Wbrew pozorom na studiach technicznych też jest trochę pisania, wystąpień publicznych (oprócz prezentacji są jeszcze egzaminy ustne przecież). Już nie wspominam o tym, że niby dorosła osoba nie umie napisać paru zdań poprawnie. To już nawet nie śmieszne.

Odpowiedz
avatar Varson
-3 3

@Imnotarobot: @kartezjusz2009: Ma być komunikatywnie i poskładane jako tako w całość żeby było wiadomo o co chodzi kiedy sie słucha/czyta, nic poza tym nie jest potrzebne, ani wymagane na takich studiach, gdyż jakbyście nie wiedzieli, mamy zasyp ukraińców na większych i lepszych uczelniach (poprawność polityczna) przez co prowadzący nie zwracają uwagi na mowe bo nie chcą wpaść kiedy gość powie "ale ja jestem z Ukrainy i nie do końca znam język" :3 bo wbrew pozorom niektórzy ukraińcy popełniają po prostu takie błędy jak lekko niedoedukowani polacy.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

@Varson: Żeby mówić i pisać dobrze to jednak trzeba jakąś podstawową znajomość języka mieć. Nie mówię, że trzeba umieć rozkładać zdanie na czynniki pierwsze, ale mimo wszystko starać się pisać w miarę bezbłędnie i poprawnie. Dorosły człowiek piszący jak nastolatek, którego pisanie ogranicza się do smsów jest zwyczajnie żałosne. A wbrew pozorom takich ludzi jest sporo. Nie wiem ja było na Twoich studiach. Na swoich (ścisłych) wymagano by student umiał pisać i się wysłowić i raczej nie traktowano takich delikwentów ulgowo. Tacy z resztą też mieli problemy. Ukraińców też mieliśmy. Ba! Nawet byli wykładowcami. I pisali lepiej niż niejeden Polak. A studiujący Ukraińcy? Owszem, nie byli z języka polskiego orłami, ale z czasem się wyrabiali i błędów popełniali coraz mniej. Bo też nie byli traktowani ulgowo.

Odpowiedz
avatar grympis
0 0

No, jak ktoś robi błędy na pracy dyplomowej to jeszcze lepiej i na każdym kierunku się przyda znajomość podstaw języka polskiego.

Odpowiedz
avatar Moby04
-1 3

Jak dla mnie to piekielna jest w sumie grupa razem z autorem tej historii. Jasne, prowadząca też święta nie jest ale ta grupa "kształci" się w dużej mierze za publiczne pieniądze. Nawet jak ktoś stwierdzi, że przecież sami się utrzymują i takie tam farmazony to jednak pozostają zniżki, ubezpieczenie, etc, które przysługują nawet studentom studiów płatnych. Tymczasem przez cały semestr nieobecność prowadzącego była niewygodna jedynie dlatego, że musieli niepotrzebnie przyjść... Jasne, że sam sporo zajęć unikałem na studiach ale jednak moim celem w czasie tych 5 lat było wyciągnięcie jakiejś wiedzy a nie dostanie zaliczenia. Z resztą pracuję obecnie w zawodzie a samego tytułu nie obroniłem... :) Co do prowadzącej dającej materiały na ostatnią chwilę to cóż: skoro studenci mieli w rzyci przedmiot przez cały semestr i nic nie zrobili z jej nieobecnością to czemu się dziwią?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 czerwca 2018 o 10:27

avatar Allice
4 4

Rozumiem, wszyscy sie cieszą z wolnego czasu zamiast tkwić na wykładzie. Ale nikt nie pomyślał że jakoś to będzie trzeba zaliczyć? Ta sprawa powinna była wylądować wyżej już po drugich zajęciach. Albo chociaż z nią najpierw się skontaktować i dowiedzieć? Pierwszaki...

Odpowiedz
avatar grympis
0 0

@Allice: Zgadzam się z tobą świeżaki jeszcze po szkole gdzie cieszyli się z braku zajęć a tu nagle studia i trzeba się wyżalić zamiast ogarnąć na początku sprawę.

Odpowiedz
Udostępnij