Mam w grupie na studiach dziewczynę, roboczo nazwijmy ją Asia, która przez większość wolnego czasu szuka nowych domów dla kotów. Byłoby to całkiem sympatyczne i pożyteczne hobby, gdyby Asia nie była tak nachalna.
Na początku się polubiłyśmy, Asia wydawała się miła i życzliwa do czasu, kiedy przyznałam się że w moim domu rodzinnym zawsze były zwierzęta, ale na stancji nie mam żadnego. Od razu pokazała mi mnóstwo zdjęć kociaków, które czekają właśnie na mnie. Uprzejmie i zgodnie z prawdą wyjaśniłam, że wynajmuję mieszkanie razem z dwiema dziewczynami, które nie zgadzają się na zwierzęta. Asia nie przyjęła tego wytłumaczenia i autorytarnie kazała mi przenieść się do jakiejś kawalerki.
Mojego tłumaczenia, że nie stać mnie na kawalerkę i że pasuje mi aktualna lokalizacja nie przyjęła, zaczęła wysyłać mi oferty mieszkań do wynajęcia (przekraczających mój budżet) i codziennie pytać czy już zmieniłam mieszkanie, bo kotki czekają. Kilka razy próbowałam jej wytłumaczyć swoją sytuację, ale jak grochem o ścianę. W końcu przestałam odczytywać jej wiadomości, Asia się obraziła i dała mi na jakiś czas spokój.
Żeby nie było wątpliwości: Asia męczy nie tylko mnie. Codziennie wrzuca posty o kotach szukających domu na naszą grupę na twarzoksiążce, chociaż oba grupa ma służyć do przesyłania notatek i wiadomości stricte związanych z naszym kierunkiem studiów (nie jest to weterynaria, ani nic związanego ze zwierzętami albo przyrodą). Połowa grupy ma jej już dość. Do jednej z naszych koleżanek nawet pojechała bez uprzedzenia do domu, mając ze sobą kota w transporterze, bo była pewna, że kiedy koleżanka zobaczy zwierzaka na żywo zgodzi się go wziąć (oczywiście Asia się myliła).
PS. Na początku rozważałam, czy nie wziąć jednego z Asi kotów do domu rodziców, ale później zniechęciła mnie do tego swoją nachalnością.
A na kiego Ty się jeszcze wyjaśniałaś, że Cię nie stać? Jak najbardziej można przecież koleżance wytłumaczyć, że nie masz jak (tak jak to zrobiłaś), ale na nachalność odpowiadać, aż takim tłumaczeniem się? A ktoś kiedyś jej coś powiedział? Czy tylko między sobą się wymieniacie odczuciami? Ps. Popraw "oba" ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2018 o 23:13
Po pierwsze - dziwię się, że wszyscy na tym kierunku tacy "miętcy", że nikt jej jeszcze nie poinstruował, gdzie ma sobie te koty wsadzić. Po drugie - czemu nie moderujecie waszej twarzoksiążki, skoro zasypywana jest spamem, zupełnie niezwiązanym z tematem? A po trzecie - na cholerę się tłumaczysz? Nie, kot obecnie nie wchodzi w grę, dzięki. I cześć pieśni. Takim tłumaczeniem się tylko się pogrążasz.
OdpowiedzSkoro brak warunków to dla niej nie przeszkoda, to powiedzcie, żeby sama wyadoptowała wszystkie.
Odpowiedzkoleżanka piekielna, ale Twój brak asertywności sam generuje problemy - mówisz "kot nie wchodzi w grę", nie wdając się w tłumaczenia = koniec tematu. Skoro tłumaczysz, że mieszkanie, że współlokatorki, to koleżanka słyszy: "TAK, chciałabym kota, ALE..." - i stara się to "ale" zlikwidować...
OdpowiedzAle gdzie tu problem? Skoro tak jej zależy, żebyś wzięła kota, to niech ci wynajmie kawalerkę, opłaca ją, a ty z radością kotkiem się zajmiesz.
OdpowiedzNajgorsze w tym wszystkim jest to, że tacy ludzie nawet nie widzą, że ich nachalność wręcz zniechęca innych do przygarniania zwierzaków. I że dla takich ludzi odmawiający są potworami bez serca, które chcą, żeby małe kotki cierpiały bez kochających domów, a nie dorosłymi, którzy najlepiej wiedzą, czy mogą pozwolić sobie na zwierzę, czy nie. Koleżankę radziłabym zapytać, czy jako wielka miłośniczka zwierząt naprawdę chce oddawać koty osobom, które nie mają ani chęci, ani warunków na ich trzymanie. I czy to na pewno świadczy o miłości do nich.
OdpowiedzPojechałbym do niej z koszykiem zawierającym wino, sushi i paczkę prezerwatyw - z tekstem: jestem pewien, że za przyjęcie kotka na pewno się zgodzisz.
Odpowiedz