Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W weekend majowy odwiedził mnie kuzyn wraz ze swoją narzeczoną, a już…

W weekend majowy odwiedził mnie kuzyn wraz ze swoją narzeczoną, a już wkrótce przyszłą żoną. Przyjechali nie w innym celu, tylko właśnie po to aby wręczyć nam zaproszenia na ślub - mi i moim rodzicom. Już od dłuższego czasu wiedziałam że ze względu na datę uroczystości nie będzie mi dane pojawić się na jego ślubie ani weselu, więc uznałam, że moment wręczenia zaproszeń będzie najodpowiedniejszy, by go o tym poinformować (nie widujemy się za często, ot raz lub dwa razy do roku).

Powód mojej nieobecności przyjął z wielkim oburzeniem.
[K]uzyn: - Na koncert idziesz?! I wolisz pójść na ten koncert niż na nasz ślub?! To jedyne takie ważne wydarzenie w naszym życiu, a Ty odmawiasz z powodu jakiegoś śpiewaka?!
[J]a: - Widzisz, tak się złożyło, że bilety kupiłam rok wcześniej i nie miałam prawa wiedzieć, że wybierzesz akurat 11 sierpnia aby się ożenić. Obiecuję, że wpadnę do was po wszystkim kiedy tylko będzie okazja.
K: - Ale już od zeszłego roku było wiadomo, że to będzie latem!
J: - Lato jest długie, a prawdopodobieństwo, że oba wydarzenia zbiegną się w czasie było nikłe.
K: - To pójdziesz sobie na koncert innym razem.
J: - Chciałabym, ale niestety ten wokalista nie zagląda zbyt często do Polski, a w dodatku bardzo długo czekałam aby móc pójść na jego występ. Dla mnie to bardzo ważne.
K: - Jak chcesz! Ale wiedz, że ja też nie przyjdę na Twój ślub kiedy będziesz wychodzić za mąż!


Cóż... Rodzina bliska, bo jest to syn brata mojej mamy. Ale bliskie są tylko więzy krwi, a nie relacje. Mieszka w miejscowości obok, ale spotykam go tylko na ważniejszych uroczystościach rodzinnych. O tym, że w ogóle ma narzeczoną dowiedziałam się dopiero, kiedy mama poinformowała mnie, że "M.(kuzyn) się żeni". Decyzja o tym, że wybiorę koncert którego długo wyczekiwałam (i nadal wyczekuję) niż ślub osoby praktycznie nieobecnej w moim życiu była zrozumiała tylko dla najbliższych.

Rodzice owego kuzyna wydali o mnie opinię, że jestem zarozumiała. Może i jestem, skoro wolę spełnić jedno ze swoich największych marzeń, zamiast odsprzedać bilet i tkwić na weselu zastanawiając się jak bawią się teraz na koncercie inni szczęśliwcy, którym było dane zobaczyć mojego idola? Oceńcie sami.

rodzina ślub koncert

by Kyliee
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Malibu
0 4

@Vampi: Yeah, witaj w klubie :D

Odpowiedz
avatar themistborn
5 15

Wiadomo, że Sheerana nie można odpuścić :D

Odpowiedz
avatar wolly
2 8

Ed Sheeran?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2018 o 17:35

avatar konto usunięte
30 32

Cokolwiek by to nie było, jesteś dorosłą osobą i masz prawo podejmować własne decyzje. Nie ma znaczenia co inni o tym myślą.

Odpowiedz
avatar JustynianPotasu
-5 9

Masz prawo do wyboru. A biletu na Eda i tak byś nie mogła odsprzedać ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 maja 2018 o 18:17

avatar aka
12 12

@JustynianPotasu: można go zwrócić, traci się 40zł ;)

Odpowiedz
avatar mki
8 48

Może pójdę trochę pod prąd... Nie oceniam Twojej decyzji, masz absolutnie do niej prawo, choć dla mnie jest nieco niezrozumiała. Ale ja nie postrzegam wesel pod kątem "tkwienia na nich", tylko jako okazji do spotkania się z rodziną, tą właśnie rzadziej spotykaną. Koncert, jaki by nie był, nie jest (dla mnie) ważniejszy. Być może tak rozumowali narzeczeni. Natomiast uważam, że Twoim błędem było uznanie, że moment wręczenia zaproszeń będzie najodpowiedniejszy do poinformowania o nieobecności. Jak zrozumiałem, wcześniej już znałaś termin ślubu i wiedziałaś o kolizji czasu - zapewne dotarło to do Ciebie jakimiś pokątnymi kanałami rodzinnymi. Ja bym w te same kanały wpuścił informację o nieobecności - nawet bez wyjawiania powodu. Wówczas młodzi nie zostaliby wzięci z zaskoczenia i rozmowa byłaby znacznie bardziej spokojna.

Odpowiedz
avatar mesiaste
15 31

@mki: a ja nie widzę powodu, dla którego autorka, miałaby pokątnie też puszczać wici o koncercie? myślisz, że miałoby to wpływ na zmianę daty ślubu? Mnie się wydaje, że nie. Jestem również zdania, że lepiej wprost od razu powiedzieć o kolizji terminu, w dniu wręczenia zaproszenia. Sorry, no ale koncert był zaklepany rok wcześniej. Ślub kuzyna, który autorce trochę powiewa, był wtedy datą na oko i tylko sygnałem, aby ew. ten miesiąc sobie rezerwować pod imprezę, ale nic zobowiązującego imo. Także rozumiem stanowisko autorki - dlaczego ma rezygnować z marzenia, dla, jak sama przyznała imprezy gdzie myślami i tak byłaby gdzie indziej, u właściwie obcego dla siebie człowieka? Tylko dlatego, że to "rodzina"? Wesele, moim zdaniem, a także ślub, powinien być przede wszystkim dla bliskich nam osób, z którymi łączy nas bliższa więź, a nie tylko więzy krwi. Ja na miejscu kuzynostwa, doceniłabym szczerą odpowiedź, od razu, niż wykręcania się, a potem nie przyjście, jak miejsce zarezerwowane. Bardziej mnie oburza jakiś pasywny szantaż emocjonalny, na autorce. Czyli nieważne kto i w jakich relacjach pozostajemy, dostajesz zaproszenie = ma przyjść, rzucić wszystko, bo ktoś się żeni? serio?

Odpowiedz
avatar 2night
3 23

@mki: zgadzam się, że moment nie był odpowiedni. Poza tym to było nietaktowne. Należało się wymówić tzw. szlachetną blagą

Odpowiedz
avatar Nurth
7 19

@muflon63: Ty tak serio czy udajesz?

Odpowiedz
avatar mki
2 10

@mesiaste: "a ja nie widzę powodu, dla którego autorka, miałaby pokątnie też puszczać wici o koncercie?" Wydaje mi się, że napisałem czytelnie: żeby uniknąć zaskoczenia. Piszesz "lepiej wprost od razu powiedzieć o kolizji terminu" - to właśnie nie było od razu, autorka widziała o kolizji, a poczekała z poinformowaniem młodych do spotkania. Człowiek jest stworzeniem emocjonalnym, często niespodziewana sytuacja wywołuje komentarze, których później się żałuje.

Odpowiedz
avatar Kyliee
1 11

@2night: Niestety, ale z racji, że tak jak wspomniałam w historii widuję go jedynie raz lub przy odrobinie "szczęścia" dwa razy do roku. Na co dzień studiuję w mieście oddalonym o 250 km od jego miejscowości, w swoim domu bywam raz na trzy tygodnie, więc ciężko byłoby ustalić dogodny termin spotkania, które miałoby odbyć się jedynie w celu poinformowania go, że nie zjawię się na ślubie. Gdybym zapowiedziała się u niego z wizytą to zarówno on jak i jego rodzice byli by w ciężkim szoku, że tak bliska, a zarazem daleka kuzynka postanawia się u nich zjawić po tylu latach w ich domu.

Odpowiedz
avatar LPP
-2 4

@Kyliee: A nie można zadzwonić/ wysłać maila?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 14

@Kyliee: Myślałby kto! Szczęki by im poopadały aż do samej podłogi. Sama studiujesz na drugim końcu Polski, ale to do nich masz pretensje, że nie dbają o kontakty rodzinne. W dodatku, jak się braciszek pofatygował z innego miasta, by wręczyć wam zaproszenia osobiście - to go potraktowałaś jak natręta. A przecież mógł się wcale nie wysilać i zaproszenia wysłać pocztą. Tylko że wtedy zostałby pewnie uznany za ostatniego ćwoka i chama. Szkoda, właściwie, że tak nie zrobił, bo wtedy miałabyś doskonały powód żeby się obrazić i nie przyjść niczego nie wyjaśniając.

Odpowiedz
avatar Kyliee
1 9

@Armagedon: Nie braciszek tylko kuzyn, i nie pofatygował się do tego miasta, w którym studiuję tylko odwiedził mnie w domu rodzinnym, który znajduje się w miejscowości tuż przy tej, w której on sam mieszka. Miał do przejechania raptem 5 km. A gdyby przysłał mi zaproszenie pocztą - uwierz mi, że to nawet byłoby mi na rękę.

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

@2night: Blaga wyszłaby na jaw. Raczej wątpię, żeby autorka miała ochotę ukrywać przez resztę życia, że była na wymarzonym koncercie. Zresztą byle oznaczenie na fejsie i po bladze i sytuacja jeszcze gorsza. @muflon63: Ja nie jestem już młoda i doświadczenie życiowe mnie nauczyło, że właśnie własne marzenia są najważniejsze i odrobina egoizmu (podkreślam odrobina). Kiedyś dbałam o relacje rodzinne, a także wśród bliskich przyjaciół, pomagałam, utrzymywałam kontakt, ustępowałam, wspierałam - i kiedy się wszystko sypło, pies z kulawą nogą mi nie pomógł, wszyscy nagle zapomnieli o moim istnieniu, tudzież mieli ważniejsze problemy typu jaki zestaw łazienkowy mamy sobie kupić. Więc jednak to nie jest tak. Umiesz liczyć, licz na siebie. Nie mówię, żeby w ogóle się odcinać i nie pomagać, ale nigdy nie przedkładać innych nad siebie.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
5 5

@mki: Rofl. Mam głęboko, głęboko w jelicie grubym większą część mojej rodziny, oprócz rodziców utrzymuję kontakt tylko z czterema osobami (stryj, wuj z żoną, ciotka). Nie pojawiam się na ślubach, weselach, chrzcinach, pogrzebach, urodzinach, imieninach itp. moich krewnych, bo są to dla mnie obcy ludzie. Nie pomaga fakt, iż wielu z nich w przeszłości zaszkodziło lub próbowało zaszkodzić moim rodzicom lub dziadkom (np. stryj był TW i donosił na rodzinę). Sorry, ale wolę świętować ze znajomymi. Ich przynajmniej wybrałem ja, a nie przypadek.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 22

Interesujące że pod historiami z drugiej strony panuje zawsze oburzenie jak ktoś mógł zniszczyć młodym ich dzień bo ważniejsze było co innego.

Odpowiedz
avatar fursik
34 46

@Sharp_one: Jak komuś może zrujnować wesele nieobecność rzadko widywanej kuzynki? Mnie by to grilla nie zepsuło...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 22

@fursik: Znamy wersję autorki, kuzyn może mieć zupełnie inną perspektywę i inaczej oceniać ich relację. Może też mieć inne podejście do kwestii rodziny nawet jeśli nie widują się bardzo często.

Odpowiedz
avatar muflon63
1 21

@Sharp_one: Mógł też liczyć na odnowienie / zacieśnienie relacji rodzinnych. Tymczasem przekonał się, że dla swojej, bądź co bądź, bliskiej rodziny (siostra cioteczna) jest nikim nie raczą zaszczycić swoją obecnością nawet na stawianym przez niego obiedzie. Więc w żadnych innych okolicznościach też raczej liczyć nie ma na kogo.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
7 9

@muflon63: Nie musiał z zacieśnianiem czekać aż do ślubu. Skąd taki upór, żeby dbać o ludzi, którym się przypominamy dopiero wtedy, gdy trzeba dać kopertę na weselu?

Odpowiedz
avatar szafa
3 5

@jonaszewski: @jonaszewski: O to to, w samo sedno z tą kopertą ;). I pewnie w kopercie więcej kasy by było niż taki koncert kosztuje, swoją drogą.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
0 2

@jonaszewski: Bo Muflon to typowy polski Janusz, który ma fioła na punkcie wartości rodzinnych i tego, co wypada - a co nie.

Odpowiedz
avatar Lapis
15 25

Ja nie wiem co to za spina, mi takie sytuacje były na rękę, bo nie płacilismy dodatkowo za talerz obcej osoby która jedynie wypada zaprosić a można było wpisać na listę znajomych których się naprawdę lubi. A zaprosić wszystkich od razu było niemożliwe, bo jakby nie daj borze wszyscy przyszli to sali by nie starczyło na stół a co dopiero parkiet.

Odpowiedz
avatar Lapis
6 14

@ampH: być może, ale najbliższą rodzinę jednak wypada zaprosić, a akurat ja byłabym mega szczęśliwa jakby moj brat się na mnie wypial. I głupio zaprosić 2 kuzynow a kolejnych 2 (rodzeństwo)już nie.

Odpowiedz
avatar ampH
3 9

@Lapis: no cóż, widzę że mnóstwo osób woli sobie zniszczyć dzień i robić coś pod publiczkę, więc chyba nawet nie będę próbował argumentować. ;) Ja sobie pozostanę tym rodzynkiem, który nie żyje jak niewolnik społeczeństwa i nie robi czegoś na przekór samemu sobie "bo coś wypada".

Odpowiedz
avatar GlaNiK
5 9

@ampH: Chyba jeszcze jesteś przed ślubem ;-) Ja akurat doskonale rozumiem @Lapis. Są członkowie rodziny, której się nie zaprasza jak się nie chce, ale są też tacy których wypada, np. chrzestny jest zajefajny, ale jego żona to jędza, której nie znosisz. Zaprosisz tylko chrzestnego ale z osobą towarzyszącą inną niż jego żona? Poza tym, nie oznacza to wcale, że ta osoba "po wypada" zepsuje Ci Twoje wesele.

Odpowiedz
avatar ampH
1 3

@GlaNiK: nie wiem co ma bycie przed czy po ślubie do postępowania według swojego własnego kodeksu. ;) Akurat nie musisz się martwić, że jestem z tych, co tylko kłapią dziobem, a jak przychodzi co do czego to miękną. Zresztą inna sprawa, że nie rozumiem instancji wesel, a na ślub ograniczeń ilościowych nie ma (no może poza pojemnością kościoła/urzędu, ale na ślub to sobie można zapraszać kogo się chce). Jest mała różnica pomiędzy "zarąbisty chrzestny i jego żona jędza" a "nie znam tych ludzi prawie, ale niby jest to jakaś rodzina to zaproszę bo wypada". I tak, ten drugi typ zepsułby mi moje wesele, gdyby zapchał miejsce dla ludzi, z którymi rzeczywiście spędzam czas, lubię ich i chcę, żeby moje szczeście było ich szczęściem. Nie widzę żadnego sensu w uszczęśliwianiu na siłę jakichś komplenie mi obcych ludzi tylko dlatego, że podobno łączą nas jakieś więzy krwi (a czasem tylko wątpliwego pokrewieństwa), bo WYPADA. Wypada to dysk, a nie poprawne zachowanie. ;) Zasada jest prosta - jeśli chcę kogoś zaprosić "bo wypada" to znaczy, że nie chcę tak naprawdę zaprosić i bedę się źle czuł w towarzystwie tej osoby, albo będę żałował, że nie zaprosiłem kogoś, kogo chciałbym zaprosić tak naprawdę. Więc nie zapraszam nikogo "bo wypada". To naprawdę jest takie proste! Tylko trzeba... chcieć. ;)

Odpowiedz
avatar GlaNiK
0 4

@ampH: Nie martwię się :) Widzisz, fakt bycia przed ślubem (a właściwie weselem) jednak ma znaczenie, kodeks kodeksem, ale życie to weryfikuje. Podam przykład: nie zapraszasz kogoś (mimo, iż teoretycznie wypada) i na weselu zaczynają się plotki i obgadywania (chociaż teoretycznie nie powinny bo to przecież bliscy znajomi i/lub rodzina), dociera do Ciebie to narzekanie i to dopiero potrafi zepsuć dzień. Ale każdy jest inny i Twój punkt widzenia jest jak najbardziej słuszny :). A co do ilości miejsc to często bywa tak, że i tak musisz zrezygnować z zaproszenia części ludzi, których byś mimo wszystko chciał widzieć bo są ograniczenia :(

Odpowiedz
avatar whateva
2 2

@GlaNiK: Hm. Moja żona jest fajną ciocią, a ja jestem tym złym wujasem. Powoli szykuje się wesele, i naprawdę mam nadzieję, że zaproszą tylko żonę, a ja nawet z przyjemnością ją zawiozę i odbiorę. Jeśli zaś "bo wypada" zaproszą i mnie, i tak odmówię.

Odpowiedz
avatar Hachimaro
3 5

@GlaNiK: "kodeks kodeksem, ale życie to weryfikuje" Kocham to polskie pie*dolenie. Ochrzcij dziecko, bo będzie miało nieprzyjemności w szkole. Przystąp do bierzmowania, może jednak będziesz chciał ślub kościelny. Zaproś ciotkę lub wujka, przecież tak wypada. Weź kredyt na wesele, trzeba rodzinie pokazać, że ci na niej zależy. Jesteś niewierzący? Oj tam, na łożu śmierci i tak będziesz prosił o księdza. Jeżeli ktoś ma kręgosłup z g*wna, nie kości - to się ugnie pod presją. Ja nie zamierzam. Póki co konsekwentnie wypinam się na tradycję i nie dbam o reputację.

Odpowiedz
avatar paski
21 21

@Armagedon: Trochę się zgadzam, może poza "Zawsze może coś wypaść w ostatniej chwili" - po co młodzi mają płacić za gościa, który i tak będzie nieobecny, skoro mając odpowiednio wcześniej ostateczną listę gości mogą zrezygnować z tego "talerzyka".

Odpowiedz
avatar JustynianPotasu
12 24

@Armagedon: "Dla chcącego" - chciała, zaproponowała, że wpadnie po, zapewne by spedzić czas z Młodą Parą, pogratulować, może wręczyć prezent. Co do biletów - nie są dostępne, a te za osiem stówek to niestety oszustwo. Autorka zdaje sobie z tego sprawę, jak i z tego jak ciężko było je zdobyć. A skoro nie jest to osoba na tyle jej bliska, by zdawać sobie sprawę z tego, że dla niej to teź ważny dzień i ważna okazja, to o jakiej rodzinie my mówimy. Jeśli ktoś jest spokrewniony z nami tylko na papierze, a w rzeczywistości nic o nas nie wie, a my o nim, to nie jest dla mnie rodzina.

Odpowiedz
avatar nietruskawki
12 20

@Sharp_one: polecam czytanie ze zrozumieniem. nie 'wypięła się' na rodzinę, tylko nie idzie na ślub człowieka z którym nie utrzymuje kontaktu. po co iść 'bo wypada', jeśli od dawna ma się w planach coś zupełnie innego? ta polska mentalność...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 22

@Armagedon: Syn brata matki - to naprawdę bliska rodzina. To zależy od relacji, jakie ich łączą, a nie od stopnia pokrewieństwa. To, że wydają się być bliską rodziną, to nie znaczy, że tak jest naprawdę. Bywa i tak, że ludzie, którzy powinni być dla siebie naprawdę bliscy, utrzymują co najwyżej poprawne stosunki, bo to rodzina. A co do samego koncertu... Nie wiem, o jakiego artystę chodzi. Być może to właśnie wspominany wcześniej Ed Sheeran. Ale jakby np. Led Zeppelin znowu się zeszli i dałbym radę kupić bilet na ich koncert (trzeba się spieszyć, bo bilety mogłyby się rozejść w kilkanaście minut), to nikt, kto mnie zna, nawet by nie próbował mnie powstrzymać przed pojechaniem na ten koncert.

Odpowiedz
avatar 33333
10 22

@Armagedon: " Syn brata matki - to naprawdę bliska rodzina." Szczerze , to nie rozumiem dlaczego wszyscy tak myślą. Sama mam brata rodzonego , z tych samych rodziców i jest to dla mnie najbardziej obca osoba. Powiem więcej jego syna nie byłabym w stanie poznać na ulicy , bo widziałam go 3 razy w życiu ,a chłopka ma 22 lata. Rodzina to dla mnie ktoś z kim mam kontakt, z kim wzajemnie się lubię i mogę na tego kogoś liczyć . Ale fakt autorka niepotrzebnie mówiła o koncercie. Wystarczyło poinformować ,że niestety ma inne plany, których nie jest w stanie przełożyć.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 11

@Armagedon: Brat mojej mamy ma dwóch synów i żadnego na wesele nie zaproszę. Mieszkaliśmy w jednej miejscowości przez 19 lat mojego życia (są ode mnie starsi- jeden o 6 a drugi 8 lat) i na palcach jednej ręki mogę wyliczyć nasze spotkania. Co z tego, że jesteśmy rodziną skoro za sobą nie przepadamy, nie znamy się i mamy siebie gdzieś? Na ich wesele tak samo bym nie poszła, bo to praktycznie obcy ludzie. I widocznie autorka ma takie samo podejście jak ja- nie czuje się z nimi związana to na co ma kłamać i mówić, że przyjdzie, a potem odwoływać, gdy Młodzi nie będą mogli zaprosić nikogo na jej miejsce?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 8

@Armagedon: To twoja sprawa. Ja np. za rodzinę uznaję 3 osoby, z których z jedną łączą mnie więzy krwi, a dwaj to moi przyjaciele, z którymi, że się tak wyrażę, z niejednego pieca chleb jadłem. Wiemy, że możemy na sobie polegać. O tych, których wg ogólnie przyjętych kryteriów powinienem nazywać rodziną, nie mogę tego powiedzieć. Oczywiście mogę stwarzać pozory, bo co ludzie powiedzą, bo rodzina powinna trzymać się razem, ale po co? Marnowanie czasu i energii na ludzi, którzy cię obgadają przy wódce, a liczyć na nich nie można. Chyba nie muszę tłumaczyć, gdzie mam taką rodzinę.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 13

@Habiel: Wiesz co? Zastanawia mnie tylko, po co, właściwie, ten brat zapraszał autorkę na ślub i wesele? Przecież - podążając za tokiem twojego (i nie tylko) rozumowania - powinien ją zlać gorącym sikiem i pokazać jej gołą dupę. Jej rodzicom również. Po co zapraszać kogoś, kto mieszka w innym mieście i widuje się go tylko na uroczystościach rodzinnych? PO CO w ogóle robić te wesela, skoro przynajmniej 80% gości to rodzina z dalszych stron i widuje się ją rzadko? A ja słyszałam nawet o takich kretyńskich pomysłach, że zaprasza się rodzinę stale mieszkającą za granicą! I powiedz mi, jak sobie wyobrażasz kontakty rodzinne, żeby usprawiedliwiały one zaproszenie na wesele? Powinny być codzienne? Cotygodniowe? Przynajmniej dwa razy w miesiącu? A kiedy znalazłabyś czas na przyjaciół, na swoją rozrywkę, plany wakacyjne, naukę, życie prywatne? Napisałam wcześniej. Taka sama droga do pana boga. Jeśli się ktoś uważa za gwiazdę - sądząc, że to inni mają obowiązek zabiegać o kontakty - z siebie nie dając nic, no to wybacz... Twoim zdaniem ODMÓWIENIE przyjęcia zaproszenia na ślub i wesele, jedyną taką imprezę w życiu, jest próbą PODTRZYMANIA tych kontaktów? I nie lubię takiego mydlenia oczu "to żadna rodzina, obcy ludzie, rzadko widywani" - bo to gówno prawda. Kontakty kilka razy w roku (pewnie chodzi o święta, imieniny, jakieś spotkanie bez okazji) - to są NORMALNE kontakty ludzi mieszkających w innych miejscowościach. A tak na marginesie. Z iloma osobami w rodzinie czujesz się na tyle związana, żeby dostąpiły one zaszczytu zaproszenia chociażby na sam ślub? Bo mogłoby się okazać, że będą to tylko rodzice (ale też niekoniecznie), obowiązkowi świadkowie i jedna, aktualnie najlepsza, koleżanka. I na zakończenie. Autorka chyba NAPRAWDĘ uważa się za gwiazdę i kogoś lepszego w tej rodzinie, skoro za piekielny uznała fakt, iż brat śmiał poczuć się dotknięty odmową. Bo powinien pocałować w rękę i przeprosić za śmiałość. No, chyba, że autorka jako piekielną opisuje tutaj siebie...

Odpowiedz
avatar Habiel
-2 8

@Armagedon: Akurat to ile osób będę miała na weselu i ile z tego to będzie rodzina, to moja sprawa. I też nie rozumiem skąd to zaproszenie, skoro nie mają ze sobą kontaktów. Możliwe jest, że z tego, co jest w Polsce nagminne, czyli "zaproś Hankę, bo u Anki byliśmy na weselu to musimy odprosić". Wesele urządza się dla bliskich osób, z którymi się znamy i lubimy. Nie muszę mieć codziennego, osobistego kontaktu z kuzynką, by wiedzieć, że mamy ze sobą dobre relacje. Żyjemy w XXI wieku- mamy od tego komunikatory, snapchaty, facebooki i inne umilacze czasu. A rodziną mogą być obcy dla ciebie ludzie, z którym łączą cię wyłącznie więzy krwi, a wiedzą o tobie tyle, że istniejesz. Ty wiesz tyle samo o nich. Jaki więc tu sens próbować pogłębić relacje, bo akurat jest wesele? Dla pokazówki jacy to my nie jesteśmy? Jaka z nas duża, dobra rodzina? Ciekawe czy w innym wpadku jest autorka gdziekolwiek zapraszana-choćby na jakiegoś grilla, czy urodziny. Autorka zachowała się jak najbardziej w porządku. Nie mydliła oczu Młodym, że przyjdzie, a potem by tego nie zrobiła, zasłaniając się grypą i narażając Młodych na straty. Od razu powiedziała, że termin jej nie pasuje, przez co dała szansę na to, aby Młodzi zaprosili kogoś innego. Ba, teraz w czerwcu miałam zaproszenie na wesele. Do bliskiej kuzynki mego mężczyzny. I co? Nie możemy się pojawić, choćbyśmy na uszach stanęli, bo mamy sesje i egzaminy, już o pracy nie wspominając. Umówiliśmy się na kawę na wakacje i nie ma problemu o to, że na weselu się nie pojawimy. Autorka chyba nawet nie miała opcji takiego czegoś zaproponować, bo Młodzi oburzyli się o to, że na weselu jej nie będzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2018 o 14:13

avatar GlaNiK
1 7

@Armagedon: Fragment o tym, że coś może wypaść jest wyjątkowo beznadziejny. Mam na myśli świadomość, że taki jest plan załatwienia nieobecności a nie faktyczny przypadek losowy, Ty uknułaś od razu, żeby po prostu się nie pojawić bez słowa, może młodzi nie zauważą. Pokazuje tylko jak niepoważna jesteś. Gdybyś Ty była w tej sytuacji pewnie olałabyś informowanie o nie przybyciu, pewnie niech młoda para nie ma pojęcia co się dzieje. Życzę Ci żebyś i Ty miała wesele lub inną duża uroczystość (być może kolejne, albo odnowienie poprzedniego) i niech tak chociaż połowa Twoich gości Cię oleje bo im coś na ostatni moment wypadło. Jakoś dla mnie było problemem usłyszeć od razu od zapraszanej osoby (czy bliskiej czy dalszej), że nie będzie z jakiegokolwiek powodu. Fajnie wiedzieć bo ma się czas albo na wypełnienie miejsca bliskimi znajomymi, albo zrezygnowanie z danego miejsca przez co obniża się koszt całej imprezy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2018 o 14:22

avatar pasjonatpl
2 8

@Habiel: "Jaki więc tu sens próbować pogłębić relacje, bo akurat jest wesele? Dla pokazówki jacy to my nie jesteśmy? Jaka z nas duża, dobra rodzina?" Właśnie dlatego i w wielu przypadkach nie ma żadnego innego powodu niż się pokazać. @GlaNiK: Całkowicie się z tobą zgadzam. Ja jestem jednym z tych, którzy nie lubią takiego pier..., że tak, jasne, będą, choć dobrze wiedzą, że nie. Zdarzyło mi się tak parę razy przy planowaniu jakichś wypadów w plener. Wszyscy niby dogadani, plan ustalony, specjalnie dogaduję się z innymi co do terminu, choć czasem bardziej mi pasowało jechać innego dnia. I co? Ano k...a gówno. Jechałem sam, wkur... na maksa, bo wiedzieli, że nigdzie nie pojadą, ale jakoś nikt nie raczył powiedzieć tego wcześniej. Na dłuższą metę takie numery skończyły się totalną olewką paru znajomych i wypadach solo albo z takimi, którzy nie owijają w bawełnę i jak mówią, że jadą, to wiem, że naprawdę coś musiałoby się stać, żeby zmienili plany. Także jak widzę, co wypisuje Armageddon o jakichś dziwnych podchodach, to wiem, że gdyby była moją rodziną to nasze kontakty byłyby prawie że żadne.

Odpowiedz
avatar muflon63
-2 10

@Sharp_one: Zgadzam się w 100 %, ale widocznie większość komentujących tu jeszcze się nie przekonała, że czasem można się zdziwić jak nas życie zaskoczy. I że fajne rzeczy ze znajomymi się mogą skończyć, jak pojawią się prawdziwe problemy, a rodzina w założeniu właśnie wtedy trwa. No, chyba że się ich wcześniej spuściło na drzewo jak autorka. Ja mam siostrę cioteczną na innym kontynencie i naprawdę nie częstotliwość widywania się decyduje o bliskości relacji. Liczy się, czy ktoś jest bliski sercu.

Odpowiedz
avatar muflon63
-3 11

@nietruskawki: O tak, ponarzekajmy na polską mentalność. Bo przecież w takiej na przykład Szwecji, gdzie ponad połowa gospodarstw domowych to gospodarstwa jednoosobowe jest super, każdy robi co chce i liczy się tylko ze sobą a nie z uczuciami drugiego człowieka. A nie, czekaj. To tam mają też najwyższy odsetek samobójstw i depresji... Czyli jednak wszystko pięknie dopóki idzie z górki. Gorzej, jak przestaje i ludzie traktują Cię tak, jak Ty ich.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 9

@muflon63: Bo przecież w takiej na przykład Szwecji, gdzie ponad połowa gospodarstw domowych to gospodarstwa jednoosobowe jest super, każdy robi co chce i liczy się tylko ze sobą a nie z uczuciami drugiego człowieka. A nie, czekaj. To tam mają też najwyższy odsetek samobójstw i depresji... Ciekawe, statystyki mówią zupełnie co innego. Nie dość, że nie jest najwyższy, to dwa razy niższy niż w Polsce. I tyle są warte twoje mądrości. http://www.who.int/gho/mental_health/suicide_rates/en/

Odpowiedz
avatar Malibu
-1 5

@Habiel: Rozumiem Twoje podejście. Ja sama mam takie kuzynostwo. Część z nich zapraszam "bo wypada", bo byłam na ich weselach (jeszcze jako nastolatka) a jednocześnie wiem, że nie zepsują mi dnia. Wczoraj doszło do mnie, że robię to po to żeby się "pożegnać", nasz ostatnie spotkanie bo od lat nie spędzamy wspónie świąt, mieszkamy setki kilometrów od siebie itp.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 7

@GlaNiK: Sam jesteś beznadziejny. Przekręcasz cudze wypowiedzi i przeinaczasz ich sens. Oraz zapominasz, że ojciec pana młodego - to rodzony brat matki autorki. A pan młody dla matki autorki jest bratankiem, a ona dla niego - najbliższą ciotką. I ZAWSZE mogłaby usprawiedliwić nieobecność swojej córki na uroczystości. Ponadto napisałam, że o ile narzeczeni oczekują potwierdzenia przybycia - można po prostu tego przybycia nie potwierdzić. W odpowiednim czasie. Przygotowując stosowne wyjaśnienie. Jeszcze masz jakieś dylematy?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-3 7

@pasjonatpl: Nie porównuj wypadów w plener do ślubu i wesela. A jeśli WSZYSCY znajomi cię olali i jechałeś sam - to winy szukaj raczej w sobie. Ale może wolałbyś, żeby ci OD RAZU odmawiali? Na pewno poczułbyś się z tym lepiej. W sumie - na jedno by wyszło. I tak abo jechałbyś sam, albo wcale. A nieobecność autorki na weselu nie oznaczałaby, że państwo młodzi nie będą mieli z kim się bawić, lub, że ślub się nie odbędzie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@Armagedon: Oczywiście, że wolałbym, żeby mi od razu mówili, że nie jadą. Ustaliłbym sobie taki termin, jaki mi bardziej pasuje. Poza tym, czemu mam tego nie porównywać w tym przypadku, skoro nie chodzi mi o samą imprezę tylko o fakt, czy ktoś cię powiadomi, że nie weźmie w niej udziału, czy też na początku będą zapewniać, że jak najbardziej, a potem wykręcą się sianem. Nie wiem, jak ty, ale ja, postępując w ten sposób, czułbym się jak dwulicowa szmata. Jak tobie coś takiego odpowiada i sama tak się zachowujesz, to cóż. Ja nie chciałbym mieć takich znajomych. Stwarzanie pozorów przyjaźni czy więzi rodzinnych ani trochę mnie nie interesuje. I nie rozumiem, dlaczego miałbym szukać winy w sobie. To byli po prostu ludzie, którzy będą się uśmiechną, udają przyjaciół, na których można liczyć, a potem d...a. Ja takich znajomych nie potrzebuję i nie chcę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2018 o 21:01

avatar Armagedon
-5 7

@Habiel: Nie odpowiedziałaś na ani jedno z istotnych dla mnie pytań, więc dalszą polemikę uważam za bezcelową.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 9

@pasjonatpl: "Ja takich znajomych nie potrzebuję i nie chcę." Być może oni również nie chcą i nie potrzebują ciebie? Możesz mnie uważać za dwulicową szmatę, skoro tak ci pasuje. Nie znam cię i mam cię w dupie, twoja opinia mi zwisa. A moja rodzina jest dla mnie ważna. Dwulicowe szmaty tak już, po prostu, mają. Bo - jeśli o mnie chodzi - raczej zrezygnowałabym z koncertu. Pewnie nie zrezygnowałabym z pilnej operacji, ale, jak już wspomniałam, ZAWSZE może coś wypaść w ostatniej chwili. I o to, akurat, nikt pretensji by do mnie nie miał, nawet, gdyby im się ten talerzyk zmarnował. A teraz krótkie podsumowanie. Reakcję autorki na wizytę brata odbieram tak: "Spadaj, dwulicowy kutasie, ze swoim zaproszeniem, mam ważniejsze sprawy niż twój ślub. Nie jesteśmy ze sobą blisko, więc nie ściemniaj, że ci na mnie zależy, bo mi na tobie - ani trochę. Toteż nie będę nawet próbowała udawać, że miałabym ochotę przyjść, a to, że jest ci przykro mi dynda. I nie strzelaj mi tu fochów, bo nie ma o co." No, bohaterka domu, doprawdy. Szczera aż do bólu, bezkompromisowa heroiczna uczciwość z jedną twarzą. I może właśnie dlatego te kontakty rodzinne nigdy nie były serdeczne. A może nie "nigdy", tylko ostatnimi czasy, gdy już autorka wyrosła z dziecięcych ubranek? Podobne sytuacje ZAWSZE da się rozegrać najmniej boleśnie dla obu stron. Tylko trzeba chcieć. A możliwości było naprawdę wiele, począwszy od dużo wcześniejszego ujawnienia daty koncertu. A tu wydaje się, że autorka chciała braciszkowi dopieprzyć celowo, wiedząc z czym przyjdzie i kiedy przyjdzie. W dodatku uznała go za "piekielnego", skoro opisała go właśnie na tej stronie. Skończyłam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2018 o 1:39

avatar GlaNiK
1 1

@pasjonatpl: Co do wypadów w plener to skądś to znam. Wszystko cacy, ugadane, a na ostatnią minutę cisza, nikogo nie ma i nawet nie raczą telefonów odbierać. Na szczęście większość moich znajomych jest raczej słowna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2018 o 10:07

avatar GlaNiK
5 5

@Armagedon: Co do przekręcania wypowiedzi i dodawania swoich faktów to Ty jesteś mistrzynią w tej kwestii. Nic nie przekręciłem. Wiem kim jest ojciec autorki i jak się ma relacja krwi między autorką a jej kuzynem. Twoje słowa: "Założę się, że łatwiej pogodziliby się z faktem, że po prostu nie przyszłaś. Zawsze może coś wypaść w ostatniej chwili." Nie są wyrwane z kontekstu, wcześniejsze zdanie nie ma wpływu na przekaz tego zdania. A co do przekręcania kolejny cytat Twoich słów gdzie Twoje dopowiadasz rzeczy do historii choć nie masz pojęcia. Ale dla Ciebie to norma i widać to pod większością historii. "A swoją drogą się zastanawiam, co by było, gdyby braciszek W OGÓLE nie miał w planach zapraszania autorki, zaprosił tylko jej rodziców i pojechał sobie? Nooo, już to widzę jaka by była obraza majestatu i foch." Nie masz zielonego pojęcia kim jest autorka i jakby zareagowała ale przyjmujesz jako pewnik, że Twoje wypociny są słuszne, nie pierwszy i nie ostatni raz bo do Ciebie nie dociera żadna argumentacja, po prostu masz swój punkt widzenia i przyjmujesz go jako jedyny słuszny. A piesze wycieczki zostaw dla swoich bliskich a nie do mnie z takimi tekstami. Może nie zauważyłaś, ale ja nie oceniłem Ciebie jako beznadziejną tylko sposób rozwiązania nieobecności. Tak więc proszę, przeczytaj moją wypowiedź jeszcze raz, może Ci się uda za drugim razem ją zrozumieć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2018 o 10:20

avatar pasjonatpl
5 5

@GlaNiK: Obawiam się, że twój trud jest daremny. Z jej wypowiedzi wynika, że najlepiej kłamać w żywe oczy, z uśmiechem na ustach, choć od razu wie, że nic z tego nie będzie. No normalnie szczyt szlachetności. Z jej wpisu wynika też, że mam w d...e rodzinę. W żadnym wypadku. Tylko że mamy zupełnie różne definicje rodziny. Dla mnie to osoby bliskie, na które zawsze mogę liczyć z wzajemnością, które nie będą ani mnie ani nikogo innego obgadywać za plecami. Więzy krwi są w tej kwestii drugorzędne. Poza tym, nawet jakby przyszło mi do głowy wziąć ślub, to nigdy, ale to nigdy nie miałbym pretensji do kogoś mi bliskiego, że na nim nie będzie, bo akurat realizuje marzenie swojego życia. Cieszyłbym się razem z nim i jak najbardziej bym to zrozumiał. Potem byśmy się spotkali i wymienili wrażeniami. Zamiast pretensji byłaby szczerość i zrozumienie. Poza tym, jakby mi bardzo zależało na czyjejś obecności i wiedziałbym, że w tym i w tym dniu ma zaplanowane coś dla niego/niej ważnego, to zwyczajnie wybrałbym inną datę ślubu i wesela. Tutaj relacje nie były aż tak głębokie, skoro autorka sama wspomina w komentarzu, że wizyta w domu kuzyna byłaby czymś dziwnym i zaskakującym. Cały czas mam cichą nadzieję, że ona tak po prostu robi sobie jaja i nas prowokuje, ale cóż. Nadzieja matką...

Odpowiedz
avatar GlaNiK
4 6

@pasjonatpl: Nadzieja umiera ostatnia :) Mój trud jest raczej na pewno daremny bo to nie pierwsza próba, jak widać bez rezultatów. A co do rodziny to ja uważam podobnie do Ciebie :) Na pewno jest mi bliższy przyjaciel ze szkoły, z którym widuje się ze 2 razy w roku, ale jako taki kontakt jest i wiem, że jeżeli będę potrzebował jego pomocy to mi pomoże niż siostra mojego ojca, z którą nie mam żadnego kontaktu od wielu lat.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 4

@pasjonatpl: Statystyki... Czyli jak ja mojej żony nie uderzyłem nigdy w życiu, a Ty swoją lejesz codziennie - to znaczy, że lejemy żony co dwa dni? Co do historii - nie tylko ja mam wrażenie, że dziewczyna ma w doopie wszystko i wszystkich - niestety.

Odpowiedz
avatar Naevari
4 4

@Armagedon: "Nooo, już to widzę jaka by była obraza majestatu i foch." Ty to jesteś artystka jednak. :D 1. Wymyśl sytuację, która się nie wydarzyła, ale mogłaby. 2. O nic nie pytając bohatera tej sytuacji, wymyśl też jego reakcję. 3. Opierdziel go za reakcję, którą sama wymyśliłaś na podstawie niczego. Genialne w swej prostocie!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Armagedon: Szanuję fakt, że zawsze starasz się uargumentować swoje stanowisko, zamiast napisać, że coś/ktoś po prostu jest "taki a taki, bo tak". Ale czy Ty w ogóle czytasz to, co piszesz? Twoje argumenty niemal zawsze są na podstawie z doopy wziętych założeń. Bo skąd wiesz, że Autorka obraziłaby się brak zaproszenia? Nie wiesz tego, ale to zakładasz. Zawsze też śmieszą mnie argumenty w stylu: "bo to rodzina". Dla Ciebie rodzina jest ważna - okey, niech będzie, to Ty, Twoja rodzina i Twoja opinia. Ale może ktoś ma powody, żeby z rodziną nie rozmawiać/nie utrzymywać kontaktów? Nie znasz innych ludzi ani relacji z rodziną, więc - nawet jeśli nie rozumiesz - to uszanuj ich stanowisko. Jeśli Autorka nie czuje wewnętrznej potrzeby zacieśniać relacji, to jest jej sprawa. Możesz napisać, że Ci się to nie podoba, ale nie obrażać i narzucać swój światopogląd.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 maja 2018 o 17:33

avatar Hachimaro
1 1

@Armagedon: "Syn brata matki - to naprawdę bliska rodzina." Tylko z jednym kuzynem spotkałem się w ciągu ostatnich dziesięciu lat - trafiłem na niego przypadkiem w sklepie (nie poznałem go, ale on mnie owszem). Niektórych nie widziałem nigdy. Faktycznie bliska rodzina.

Odpowiedz
avatar niemoja
3 3

@LoonaThic: A ja mam wrażenie, że jak ktoś NA ROK PRZED IMPREZĄ wydaje kilkaset złotych na bilet wstępu, to znaczy, że naprawdę mu zależy i żądanie, żeby z tej imprezy zrezygnował - jest wyjątkowym chamstwem i egoizmem. Co zaś się tyczy zacieśniania więzów rodzinnych, to wystarczyłoby: "nie możesz być na naszym ślubie? Szkoda! No to wpadnij w niedzielę na kawę". Byłoby i grzecznie, i serdecznie.

Odpowiedz
avatar Yumehayla
12 20

Bardzo dobrze rozumiem przełożenie czegoś, co faktycznie cię interesuje, ponad osobę którą ledwo się zna. Ale jednak można było przekazać odmowę w sposób, który nie sprawiłby kuzynowi aż takiej przykrości - wystarczyłoby powiedzieć że masz plany których nie możesz przełożyć, bez wdawania się w szczegóły jakie. Bo że wybór imprezy rozrywkowej ponad najważniejszy dla niego dzień raczej sprawiłby przykrość można łatwo się domyślić. Żeby nie było - wcale nie mówię żeby rezygnować z koncertu, wręcz przeciwnie! Tylko żeby nie robić przykrości jeśli łatwo można tego uniknąć?

Odpowiedz
avatar niemoja
8 10

Dobrze zrobiłaś, że postawiłaś sprawę jasno i uczciwie. Oczywiście, kuzyn zachował się lekko po chamsku, zwłaszcza próbując emocjonalnego szantażu, ale można to wpisać na konto przedślubnego zapalenia mózgu. Pretensje z czasem miną, za to pozostaniesz z opinią osoby szczerej i prawdomównej - czyli godnej zaufania. Mogłaś postąpić,jak radzą zwolennicy "szlachetnego kłamstwa", czyli obiecać przyjście, a później wymyślić jakąś wymówkę (albo nie przyjść - jak radziła Armageddon). Tylko co by było, gdyby później "sprawa się rypła" i państwo młodzi poznali prawdę o koncercie: że zostali zrobieni w balona, bo od początku było wiadomo, że na wesele nie pójdziesz? Obawiam się, że mogliby nie docenić takiej "szlachetności".

Odpowiedz
avatar trickster
1 7

Dwa tygodnie temu miałam wesele, na którym to zabrakło mojego kuzyna i jego dziewczyny - bo prosto ze ślubu pojechali do Krakowa na koncert Metallici. Jesteśmy z mężem na nich śmiertelnie obrażeni do tej pory. Chętnie sami olalibyśmy wesele i pojechali, gdyby dali nam te bilety w prezencie, ale cóż... ;)

Odpowiedz
Udostępnij