Piekielny system. Tym razem orzecznictwa o niepełnosprawności.
Procedura w skrócie wygląda w sposób następujący: wniosek → komisja → decyzja.
Orzeczenie jest przyznawane na czas określony. Na nie więcej niż 30 dni przed wygaśnięciem aktualnego należy złożyć wniosek o kolejne.
Dzisiaj właśnie złożyłam taki wniosek o przedłużenie orzeczenia dla syna i absurd istniejących przepisów mnie przygniótł...
Jeżeli aktualne orzeczenie jest na przykład do 31 maja, a wniosek o kolejne składa się na początku miesiąca, to na logikę można by było założyć, że będzie ono obowiązywało od 1 czerwca. Otóż: nic bardziej mylnego! Przepisy są skonstruowane w ten sposób, że komisja NIE MOŻE się zebrać kiedy jeszcze obowiązuje "stare" orzeczenie, tylko musi poczekać na jego wygaśnięcie. Dlaczego? Bo tak. No ale dlaczego? Bo takie są przepisy. Aha.
W praktyce oznacza to co następuje:
- problemy w fundacjach, które mogą przyjmować tylko osoby z ważnym orzeczeniem o niepełnosprawności;
- zawieszenie różnych świadczeń wypłacanych na rzecz osób niepełnosprawnych;
- brak możliwości bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską dla osób niepełnosprawnych jeżeli mają więcej niż 7 lat;
- brak możliwości bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską dla opiekunów osób niepełnosprawnych;
- brak możliwości dostępu do niektórych badań i refundacji zabiegów.
O ile fundacje w takich przypadkach zazwyczaj idą swoim podopiecznym na rękę, a świadczenia mogą być wypłacone wstecz, to za bilety ani procedury medyczne nikt pieniędzy nie zwróci...
Lacze sie w bolu. Moja Przyjaciolka ma zanik miesni, porusza sie na wozku, za kazdym razem ma pokaz umiejetnosci jezdzieckich oraz pytanie jak sie maluje ( bo lubi makijaz). Synek kolezanki ma chorobe genetyczna. Nie mozna im dac stopnia do konca zycia, po co, przeciez postepujaca choroba sie cofnie, P ozdrowieje, a genetyczna choroba magicznie wyparuje... Najciekawiej bylo w Leborku, gdzie komisja orzekajaca znajdowala sie na 2 pietrze starej kamiecicy, bez windy...
Odpowiedz@bazienka: Wiesz, jak to jest. Komisja i nasze państwo ma nadzieje, że ktoś wynajdzie jakiś cudowny lek na tą, czy inną niepełnosprawność. Po za tym, gdyby tak szastali tymi bezterminowymi orzeczeniami, to potem mogłoby się okazać, że nie mają tyle pracy i może byłyby jakieś zwolnienia albo mniejsze wypłaty.
Odpowiedz@bazienka: U mnie komisja ds. niepełnosprawnych też znajdowała sie na 2 piętrze kamienicy oczywiście bez windy
OdpowiedzCórka znajomej,na dwa dni przed komisją,nie kąpała się a na samą komisję zakładała znoszone i zniszczone ciuchy. Tak się bała,że zabiorą jej rentę.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: a tak to sie chodzi na komisje jesli masz depresje- bo jak rpzyjdziesz czysta lub w ladnym ubraniu, uznaja, ze jestes "wysokofunkcjonujaca" i sciemniasz...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Jak my poszliśmy na komisję z babcią (problemy ruchowe, wtedy początki demencji/alzheimera) to stwierdzili, że babcia jest w pełni sprawna, bo jest ładnie ubrana i, co mnie rozbawiło, umie rzeczowo opowiedzieć o swoim życiu, czyli o jej kocie-a wystarczyłoby pytanie o imiona jej dzieci i już by na tym odpadła.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Komisje ci się pomyliły, mówisz o ZUSowskiej
OdpowiedzMoja mama miała I grupę (stan po wylewie, sparaliżowana prawa strona, problemy z mową i chodzeniem). Na początku miała przyznaną grupę dożywotnio, ale po paru latach jej cofnęli, bo a nuż wyzdrowieje i 70% uszkodzonego mózgu magicznie się odbuduje...
OdpowiedzJestem w tej samej sytuacji, orzeczenie wygasło z końcem kwietnia, komisja ma być na koniec maja. Miesiąc bez świadczeń, zawieszonymi częściowo terapiami i jeszcze myślę czy szanowna komisja mi przypadkiem cudownie dziecka nie "uzdrowi".
Odpowiedz