Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O kolejkach do lekarza napisano już chyba wszystko, a jednak niektóre zachowania…

O kolejkach do lekarza napisano już chyba wszystko, a jednak niektóre zachowania wciąż zaskakują.
Czasami, kiedy jest się w ciąży, na prośbę lekarza lub wybranego szpitala, trzeba zebrać kolekcje badań i zaświadczeń, zwanych przez mojego położnika „du*ochronami”. Są to zaświadczenia - od kardiologa , alergologa, okulisty, dentysty, (a może i egzorcysty, astrologa i dzielnicowego:)) - o tym, iż wymienieni specjaliści nie widzą przeciwwskazań do porodu siłami natury.

Ponieważ mam bardzo małą krótkowzroczność, musiałam w bardzo już zaawansowanej ciąży odwiedzić okulistę. W moim przypadku była to tylko formalność, więc uparłam się zrobić to na NFZ. Oczywiście w większości przychodni termin na za dwa lata, jednak jedna rejestratorka zlitowała się i wepchnęła mnie na najbliższy dyżur.
System przyjmowania – bez numerków, kolejność przyjścia jest kolejnością wejścia.
Przyszłam 40 min przed rozpoczęciem przyjmowania i byłam czternasta, w poczekalni pacjenci wyłącznie 70+. Czekałam więc sobie cierpliwie, przedkładając dwie godzinki lektury w chłodnej poczekalni nad kłótnie z rozwścieczonymi staruszkami, nie chcąc też by wypomniano mi fakt, że wykorzystuję swój odmienny stan, by na krzywy ryj dostąpić zaszczytu, na który pozostali pacjenci czekają długie miesiące.

Po jakimś czasie przybyła kolejna starsza pani, z zaawansowanym parkinsonem (PP) i w towarzystwie opiekunki z fundacji. Opiekunka zamieniła kilka słów z lekarzem pomiędzy wejściami kolejnych pacjentów, i kulturalnie oznajmiła czekającym, że ponieważ jej podopieczna ma grupę inwalidzka, lekarz postanowił przyjąć ją poza kolejnością. Rozpętało się piekło.

Pan, na którego kolej teraz wypadała, oznajmił, że nie zgadza się na to absolutnie, po czym próbował zagrodzić PP drogę. Ominięty, zawołał głosem zrozpaczonego przedszkolaka, że wobec tego on wejdzie ostatni, albo wcale nie wejdzie i umrze w tej poczekalni, wszystkim na złość.

Następny w kolejce staruszek zaczął ostro rugać swojego poprzednika, że przez to, iż pozwolił tamtej wejść, on teraz nie zdąży i nie dostanie leków.
Nastąpił festiwal prezentowania sobie nawzajem żylaków, rozruszników i protez, okraszony licytacją, kto jest bardziej uprawniony do przywilejów ( co ciekawe żadna z dolegliwości nie miała nic wspólnego z okulistyką).

Spór przerwała jedna ze staruszek, zauważając, że przecież ja jestem w ciąży, i czekam cierpliwie, więc to moim OBOWIĄZKIEM jest wyjaśnić PP, dlaczego nie może wejść poza kolejnością. Komentarza odmówiłam.
Problem podsumowała inna pani, wyznając, iż podsłuchała w windzie rozmowę PP z opiekunką o tym, że były w zeszłym tygodniu w kawiarni, więc nic jej się nie należny, bo jak by była chora, to by się po kawiarniach nie włóczyła.

Oczekiwanie upływało nerwowo, każdy pacjent miał czas wizyty odliczany skrupulatnie, z komentarzami „sześć minut już siedzi, ile można, co takiego ona tam robi tyle czasu?!” Pomysł, że ten biedny lekarz oprócz wypisania recepty musi czasem kogoś zbadać, chyba był by zbyt absurdalny dla nich.

Pod koniec przyszła pani z zaklejonym okiem i zapytała, czy może zapytać lekarza o jakiś konkretny sprzęt, bo musi po operacji sobie coś tam mierzyć i nie wie, czy się zapisywać na wizytę tu, czy gdzie indziej. Usłyszała, że absolutnie, stanowczo nie, bo wejdzie i będzie siedziała. Pani weszła ze mną, zdobycie informacji zajęło jej 30 sekund. Linczu jakoś uniknęłam.

Zrozumiałbym to zachowanie, gdyby to był SOR, albo specjalista, do którego idą z nagłym atakiem. Ale to była planowana wizyta, a polityka przychodni jest taka, że nawet jakby lekarza dostał w czasie dyżuru wylewu, albo musiałby wyjść wcześniej wykupić żonę z aresztu, to stałym pacjentom w takiej sytuacji ktoś tam by wypisał receptę, skoro bierze ten sam lek w takiej samej dawce od 20 lat.
Nie wiem, czy piekielne, ale trochę przykre.

służba_zdrowia

by Transport_mocy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
22 22

Piekielne jest, że pacjent który "bierze ten sam lek w takiej samej dawce od 20 lat" musi czekać nie wiadomo ile w tej kolejce. Piekielne jest, że nie ma zapisów na godziny, tylko kolejka. Piekielne jest, że informacje o dostępnym sprzęcie, pomiarach itp można uzyskać dopiero u lekarza, a nie w rejestracji albo na stronie internetowej placówki.

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
0 12

@bloodcarver: Zgadzam się, ale przy zapisach na godzinę część osób przychodzi godzinę później i "teraz wchodzę ja, bo byłam na 15, ale wiedziałam, że będzie opóźnienie" albo godzinę wcześniej, i "teraz wchodzę ja, bo mam na 15, ale tu od rana siedzę, to mam pierwszeństwo". Może dzięki temu były "wolne" miejsca,że mniej osób jest chętnych na taki system.

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
10 10

@bloodcarver: A rejestratorka, zapisując pacjentów do kilku różnych specjalistów, nawet jeśli się orientuje, jaki kto ma sprzęt w gabinecie, niekoniecznie ogarnie, czy po konkretnej operacji można tym sprzętem mierzyć konkretną wartość (tj, jaką ma czułość), a lekarz będzie wiedział.

Odpowiedz
avatar slothqueen
6 8

@bloodcarver: polityka przychodni jest idiotyczna, ale z drugiej strony pacjent ma prawo przepisać się do dowolnej innej przychodni. zajmuje to w przybliżeniu 20 sekund, a sznasa, że trafi na drugą tak beznadziejnie prowadzoną przychodnię, jest niewielka. dlaczego więc ci "stali bywalcy" nie pofatygują się kawałek dalej?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 10

@slothqueen: Wg historii mowa o ludziach w podeszłym wieku oraz na protezach. A przychodnie okulistyczne nie są znów tak gęsto rozsiane po mieście, na pewno rzadziej niż lekarze rodzinni. Tak więc dla nich ten kawałek dalej może po prostu być kawałkiem nieco za dużym.

Odpowiedz
avatar Armagedon
19 19

@bloodcarver: Zgadzam się z twoim komentarzem głównym. Organizacja pracy w tej przychodni jest kompletnie do dupy. Przede wszystkim dlatego, że większość tych osób czekających pod gabinetem przychodzi głównie po recepty. To jest, po prostu, zajmowanie miejsca pacjentom przychodzącym z problemem. Generalnie, lekarz specjalista ma na pacjenta 20 minut. Jeśli przyjmuje 5 godzin - powinno się zapisać do niego nie więcej niż 15 osób. Ale zapisuje się "na .ebał pies" osób 35, za to bez numerka, bo nie byłoby jak. A wizyta - jest wizyta. NFZ zwraca. Moim zdaniem, pacjenci "tylko po receptę" powinni ją po prostu zamawiać w rejestracji, a potem odbierać już wypisaną. Zwolniłoby się sporo miejsc "numerkowych". Ale... to dodatkowa robota dla rejestratorek, no i przychodnia traci...

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
12 12

@Armagedon: Tak się często robi, z tym,że miło, jak lekarz czasem pacjenta obejrzy, sprawdzi, czy coś się zmieniło, bo w sumie po to jest. W praktyce( znajoma w rejestracji w innym mieście) mówi: Pani Zeniu, na lipiec pani nie zapiszę mamy obłożenie, jak nic się u pani nie zmienia z samopoczuciem, to odbierze sobie pani receptę na dwa miesiące w rejestracji, a we wrześniu się pokaże doktorowi, bo wtedy mamy luźniej". Lepiej tak niż pacjenta z ołówkiem w oku przyjąć za te dwa miesiące.

Odpowiedz
avatar slothqueen
1 1

@Armagedon: przychodnia nic nie traci, bo przychodnie dostają ryczałt za ilość pacjentów zapisanych, nie za to, ilu danego dnia pojawiło się w nich osobiście.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@bloodcarver: Piekielne jest debilne prawo. Jeżeli pacjent ma przepisane leki, które musi brać do końca życia, to jaki problem wystawić mu dożywotnią receptę, a w aptece tylko przeklepać jej numer? XXI wiek, a tak banalne rozwiązanie nadal jest problemem.

Odpowiedz
avatar Kukuladek
1 1

@Transport_mocy: Dokładnie, doświadczamy tego z żona jak chodzimy z dziećmi do pediatry. Zazwyczaj trafi się matka z dzieckiem na zasadzie "mój synek ledwo żyje (w tym czasie biega on po poczekalni śmiejąc się) i co z tego że jestem na 18:30 a pan/i na 18, ja czekam już od 16 i teraz wchodzę". Oczywiście zawsze to olewamy i wchodzimy na umówioną godzinę. Ale ciśnienie skoczy..

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
11 11

@Irena_Adler: Dlatego pani weszła razem ze mną, ale to też się nie spodobało bo "będziemy tam siedzieć we dwie nie wiadomo ile" i "ma czekać jak każdy, bo tu wszyscy chorzy". Gdyby to ode mnie zależało, to bym ją w ogóle przepuściła, bo uważam, że człowiek w bandażach, po operacji, bardziej potrzebuje tego okulisty niż ja.

Odpowiedz
avatar karol2149
5 9

@IrenaAdler. Ale nie zawsze. Dlaczego zatem oceniać ludzi pochopnie? Wystarczy, że "góra" jest dla nas wilkiem, my już nie musimy. Już i tak wystarczająco źle jest w tym kraju...

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
5 9

@karol2149: Dlaczego pochopnie? Pracuję w przychodni. Wiem, co mówię. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, do czego potrafią się posunąć ludzie, by tylko dostać się do gabinetu. Często z błahostką, którą wyolbrzymili. Mówię to na podstawie doświadczenia zawodowego.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 9

@Irena_Adler: Dlatego kogoś kto chce wejść "tylko na chwilę" nie "przepuszcza się" - tylko pozwala, ewentualnie, wejść do gabinetu wraz z sobą. W dodatku, zastanawia mnie zawsze, dlaczego lekarz niemający karty pacjenta "tylkonachwilę" w gabinecie i nie figuruje on (pacjent, nie gabinet) na liście osób zapisanych na ten dzień - w ogóle kogoś takiego przyjmuje?

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
3 5

@Armagedon: pracuję w przychodni prywatnej. Lekarz tu przyjmie każdego, kto się zjawi, czy był zapisany, czy nie. Bo to dla niego (lekarza, nie pacjenta) dodatkowy pieniądz.

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
9 11

@Armagedon: U mojego lekarza rodzinnego jest taki zwyczaj, że jak nie ma numerków, a jesteś bardzo chory,to możesz przyjść, wejść z kimś i zapytać lekarza,czy Cię przyjmie. Jeśli się zgodzi, informujesz rejestrację i czekasz na koniec przyjęć, albo okienko, kiedy ktoś się spóźni. System sprawdza się, bo ostatecznie nikt grypy czy zatrucia nie planuje, a numerki się często kończą 8.05. Jednak myślę, że jak ktoś wejdzie "się zapytać" i faktycznie jest w trakcie jakiegoś ataku, wylewu albo traci przytomność, to lekarz go ogarnie bez numerka i bez karty pacjenta, i nikt o to żalu mieć nie będzie.

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
13 13

@Armagedon: Tylko ze jest ustawa, która gwarantuje kobietom w ciąży dostęp do dowolnego specjalisty poza kolejnością. Tyle,ze rozumiałam, jak w dwóch innych przychodniach rejestratorki załamywałam ręce i mówiąc:"choćbym nie wiem, co zrobiła, to nie dam rady pani nigdzie wcisnąć, ale niech pani spróbuje tam albo tam" bo "zakulisowo" wiedziały, że mają miejsca. Nie jestem fanką tego systemu przyjęć, ale może pozwala właśnie rejestratorce kreatywnie zarządzać przyjęciami i rezerwować miejsca na nagłe, nieprzewidziane wypadki. Z jakiegoś powodu niektórzy ludzie mają pierwszeństwo, więc dlaczego jak próbują z niego korzystać to się okazuje,że są chamscy i roszczeniowi? była tu historia o ciężarnej, która wyegzekwowała pierwszeństwo i się nie domyśliła,że ktoś w poczekalni ma astmę i powinien wejść pierwszy.A że miała makijaż i obcasy, to "na pewno się źle nie czuła".

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 12

@Transport_mocy: Właściwie, znając Piekielnych, mogłam się spodziewać, że mój komentarz zostanie zrozumiany opacznie, choć WYRAŹNIE napisałam, że nie czynię ci żadnych zarzutów. Ustawa ci "gwarantuje", ale ci NIE gwarantuje, skoro musisz latać od przychodni do przychodni i łaskawie prosić, żeby cię gdzieś "wcisnęli". Pani rejestratorka rozkłada ręce i tłumaczy, że jej przykro, ale "mimo najszczerszych chęci... bla, bla, bla". A ty te najszczersze chęci, bądź niechęci, powinnaś mieć głęboko, ponieważ powinnaś WYMAGAĆ, skoro ustawa ci GWARANTUJE. Nikt łachy nie robi. Ale my już tak mamy, niestety, że jak coś idzie nie tak - to nie wkurzamy się na system, ogólnie gówno wart, tylko swoje frustracje odreagowujemy na współtowarzyszach niedoli - ich obarczając winą za całe zło. "Nie jestem fanką tego systemu przyjęć, ale może pozwala właśnie rejestratorce kreatywnie zarządzać przyjęciami i rezerwować miejsca na nagłe, nieprzewidziane wypadki." Guzik prawda. Nikt niczym KREATYWNIE (bardzo modne słowo) nie zarządza i nikt nie REZERWUJE żadnych miejsc. Sama piszesz, że cię po prostu "wcisnęli" jako DODATKOWĄ pacjentkę. Ale powiem ci coś. Nawet w tym posranym systemie przyjęć opisywanej przychodni można by było ułatwić pacjentom życie. Powiedzmy, pierwszych siedmiu zapisać na godzinę 8:00, ale według kolejności przyjścia, następnych siedmiu - na 9:00, też według kolejności zgłoszenia... i tak dalej i tak dalej. No, ale to dygresja. "Z jakiegoś powodu niektórzy ludzie mają pierwszeństwo, więc dlaczego jak próbują z niego korzystać to się okazuje,że są chamscy i roszczeniowi?" Zacznę od tego, że jak ktoś (ktokolwiek) pod gabinet przychodzi w szpikach i rzucającym się w oczy makijażu - na pewno nie jest umierający. A jeśli jest to gabinet "pierwszego kontaktu" - egzekwowanie swojego pierwszeństwa miałoby uzasadnienie TYLKO w sytuacji wysokiej gorączki, nagłego skoku ciśnienia, silnych zawrotów głowy, biegunki, lub wymiotów. Przy takich dolegliwościach nikt nie robi makijażu i nie zakłada wysokich obcasów. Natomiast jeśli kobieta w ciąży, powiedzmy, chciałaby otrzymać receptę, albo skierowanie na badania, to - moim znaniem - wchodzenie sobie "z marszu" do poradni, bez wcześniejszego zapisu, i żądanie wejścia "z marszu", bez kolejki do gabinetu jest - zwyczajnym nadużyciem swoich przywilejów i tyle. I na zakończenie. "...jest ustawa, która gwarantuje kobietom w ciąży dostęp do dowolnego specjalisty poza kolejnością." Owszem. Ciężarna nie powinna czekać na wizytę dłużej niż kilka dni. Dlatego przyzwoite poradnie specjalistyczne dla PILNYCH pacjentów ZOSTAWIAJĄ w systemie dwa, lub trzy wolne numerki do wykorzystania w ciągu każdego dyżuru. Na ogół nigdy się nie marnują. ALE... wtedy "pilny" pacjent przychodzi na konkretną godzinę. I o konkretnej godzinie wchodzi do gabinetu. Jeśli jest to ciężarna - ona również podlega tej regule. Więc jeśli jest zapisana na godzinę - powiedzmy - 12:30 - nie może sobie przyjść o 10:15 i żądać bezzwłocznego przyjęcia, gdyż jest w ciąży. W tym wypadku już jej ów "przywilej pierwszeństwa " nie dotyczy. A kończąc temat opisanej przychodni, w której jest zwykły burdel na kółkach... Tam też obowiązywała podobna reguła. Przywilej pierwszeństwa wykorzystałaś w momencie zapisu do lekarza "z marszu". Potem, skoro pojawiłaś się jako czternasta pacjentka - powinnaś wejść jako czternasta. I tak zrobiłaś. Ale nie oznacza to, że mogłabyś, gdybyś chciała, olać wszystkich staruszków i wejść jako pierwsza - bo wtedy swój przywilej pierwszeństwa wykorzystałabyś podwójnie. A irytację staruszków rozumiem. Też by mnie szlag trafił, gdybym musiała, z bolącym kręgosłupem, siedzieć cztery godziny na twardym krześle w poczekalni - czekając na wypisanie jednej recepty. Każdemu, kto chciałby wepchnąć się przede mnie, chyba dałabym w ucho...

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
0 0

@Armagedon: Rejestratorka w pierwszej przychodni okazała mi pomoc na miarę możliwości, a pójście do innej przychodni nie było dla mnie problemem. Gdyby było,albo gdyby to była mała miejscowość, to wyegzekwowałabym znalezienie dla mnie miejsca za kilka dni,a nie za dwa lata. Miejsce się dla mnie znalazło, bo właśnie przychodnia rezerwuje dwa-trzy miejsca na nagłe przypadki. Nikt z pacjentów przez to nie ucierpiał, wszyscy zdążyli, a ja nie miałam obowiązku innym pacjentom tłumaczyć się, ile czekałam na wizytę. W większości przychodni (a także sklepów, urzędów itp)jest regulamin, według którego określone osoby -honorowi dawcy krwi,kombatanci, ciężarne, osoby z grupą inwalidzką- itd wchodzą bez kolejki. mogą z tego przywileju zrezygnować, ale nie muszą. Oprócz tego o kolejności przyjęcia zawsze może zadecydować lekarz. Taka uprawniona osoba po prostu wchodzi poza kolejnością,nie musi się tłumaczyć, prezentować kikutów,brzucha, ran wojennych,tylko stosowny dokument(i to nie współ-pacjentom tylko personelowi przychodni). nikt nie musi oceniać, czy jest wystarczająco blada,albo czy ma dość skrzywioną z bólu minę. Gdybym była tam trzy tygodnie później,weszła bym jako pierwsza, bo ze względu na ryzyko przedwczesnego porodu miałam nakaz ograniczenia do minimum stania i siedzenia. Nie było po mnie tego widać, i byłam uczesana i umalowana. Ludziom zdarzają się wypadki i zawały w sytuacjach, kiedy są ładnie ubrani i umalowani, i to nie nam oceniać, czy im się nagła pomoc należy, czy nie. Jeżeli takie zasady panują w przychodni, bez kolejności może wejść nawet, np dawca krwi, który czuje się wyśmienicie, ale ma potrzebę skorzystania ze swojego przywileju,o ile oczywiście lekarz nie zdecyduje inaczej.

Odpowiedz
avatar kaede
7 7

Smutne jest to, że NFZ robi z ludzi bydło. I ten system kolejkowy bez zapisywania na konkretne godziny i cholernie długie czekanie na specjalistę. I co z tego, że można zapisać się do innej przychodni? może w dużych miastach jest ich wiele, w małych miasteczkach jest jedna, a nie każdy jest mobilny (w tym dużo starszych ludzi, juz nie).

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
3 5

@kaede: Mam wrażenie,że ludzie sami to sobie robią, zwłaszcza starsi. bardzo długo chodziłam do ginekologa, gdzie był taki system przyjęć, ale trochę inna średnia wieku.nigdy nie czekałam dłużej, niż pół godziny. Kto miał czas wcześniej, przychodził na początku dyżuru, kto chciał wejść później- później.Lekarz wiedział, ile ma pacjentów i tak gospodarował czasem,żeby zdążyć. Natomiast często w przychodni byłam umówiona na godzinę i czekałam dłużnej, bo lekarz się spóźnił albo wizyta przedłużyła komuś,albo właśnie zlitowałam się i przepuściłam taką staruszkę, która ma wizytę na 12, ale czeka od siódmej, na wszelki wypadek, i tak ją już kręgosłup boli. Tak jak wszyscy mieli okazję zauważyć, że od kilku lat jest dostępna szynka i kiełbasa, tak można dostrzec, że zawsze się jakoś zdąża wejść do tego gabinetu, jak się jest zapisanym, nawet jak się nie koczuje od świtu. A nawet takie lęki i dolegliwości nie usprawiedliwiają moim zdaniem robienia takich awantur i tak paskudnego traktowania chorej, upoważnionej do wejścia bez kolejki osoby, i czepiania się drugiej, która z tego prawa nie korzysta, żeby oni nie musieli jej przepuszczać i nie siedzieli w poczekalni 5 min dłużej.

Odpowiedz
Udostępnij