Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem kelnerką. Pracuję w restauracji w ścisłym centrum dużego miasta. Co za…

Jestem kelnerką. Pracuję w restauracji w ścisłym centrum dużego miasta. Co za tym idzie, w sobotę mamy ogromny ruch, przy ładnej pogodzie to już w ogóle armageddon, więc wszystkie ręce na pokład i jedziemy. Piekielności można by wymieniać wiele, ale dziś skupię się na jednym konkretnym przypadku.

Sobotnie popołudnie, praca na pełnych obrotach. Przychodzi parka w średnim wieku, zamówili piwko i jakieś jedzenie. Pan poprosił, aby do wybranego przez niego dania nie podawać musztardy. OK, nie wiem, czy to ja zrobiłam błąd podając zamówienie kuchni, czy kuchnia się pomyliła, ale pan dostał z musztardą. Jednak musztardę serwujemy zawsze na osobnej miseczce, a nie prosto na talerz, więc na dobrą sprawę można po prostu poprosić o zabranie lub zwyczajnie odstawić na bok. Pan spałaszował posiłek ze smakiem, standardowo przy sprzątaniu talerzy pytam, czy smakowało. Pan mówi, że nie, bo prosił bez musztardy. Tu musiałam nieco unieść brew ze zdziwienia, bo i talerz, i miseczka z musztardą wylizana do czysta. Mówię więc dla rozładowania napięcia, że chyba jednak dobrze, że przyniosłam tę musztardę, bo się przydała. Pan:

- No może i tak, ale ja mam alergię na musztardę.

Tu przepalają mi się trybiki w głowie. Ale jak to, czemu, dlaczego ta miska jest w takim razie pusta?

Pytam pana, czy dobrze się czuje i dlaczego w takim razie zjadł tę musztardę, czy mam dzwonić po lekarza? Pan machnął ręką, stwierdził, że najwyżej zgłosi się do szpitala. Zapłacili, poszli, tyle ich widzieli.

Parę dni później przeglądałam sobie z koleżankami oceny naszego lokalu w necie. Rzucił nam się w oczy komentarz o poniższej treści:

"Nie polecam! Zamówiliśmy potrawę X, mimo wyraźnej prośby o podanie bez musztardy, całe jedzenie pływało w musztardzie, kelnerka zignorowała nasze prośby o wymianę dania na nowe. Mój mąż ma alergię na musztardę i całą noc spędziliśmy na pogotowiu".

Zanim przejdę do dalszej treści komentarza małe wyjaśnienie. Z tego konkretnego stolika, przy którym siedzieli rzeczeni goście, widać dróżkę prowadzącą do śmietnika, z którego korzystają lokatorzy pobliskich kamienic i sąsiednie lokale. Jak widać, to także nasza wina, że...

"...byliśmy zmuszeni oglądać, jak kelnerzy z restauracji X (sąsiedni lokal - przyp.red.) wyrzucają śmieci. Nie polecam nikomu jedzenia w X, gdyż ich kelner wyrzucił śmieci, a potem dotknął swojej twarzy. Rąk też nie umył (hmm... może dlatego, że w przy śmietniku brak zlewu? - przyp.red.)"

oraz:

"Po opuszczeniu lokalu nie mogliśmy dostać się do metra z powodu demonstracji".

Serio?

gastronomia

by digi51
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Carima
18 18

Zapłacone, to nie może się przecież zmarnować ;p. Trzeba zjeść.

Odpowiedz
avatar krzychum4
13 15

Anonimowy komentarz? Troszkę to przypomina hejtowanie lokalu po rewolucji Magdy G., szkoda, że lokal od dłuższego czasu już był zamknięty.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
30 32

Nawet gdyby danie rzeczywiście w tej musztardzie pływało, a Ty byś odmówiła wymiany, to kto normalny świadomie zżera alergen?!

Odpowiedz
avatar leprechaun
3 5

@BlueBellee: Aż mi się przypomniała sytuacja z kursu pierwszej pomocy na prawku. Prowadzący: "Twój pasażer właśnie połknął żrący środek do toalety, co robisz?". A męski głos gdzieś z tyłu sali "Wypieprzam go z auta, bo nie jeżdżę z debilami, którzy żrą środki do kibla". :D Ale naprawdę, nie ogarniam, co trzeba mieć w głowie, żeby świadomie zeżreć alergen. Jak wychodzę ze swoim oblubieńcem do knajpy, to oboje mamy przy sobie epipen, w razie, gdyby mimo dopytywania się itd. jednak w jedzeniu znalazły się orzechy (w razie czego łatwiej jest mi wyciągnąć epipen z kieszeni i dziabnąć nieszczęśnika, niż najpierw mocować się z jego kieszeniami). Coś mi się wydaje, że pan z historii tak naprawdę nie miał alergii albo miał ją w stopniu znikomym (ot, po prostu dostawał sraczki), a to pogotowie to bujda na resorach. Bo nie sądzę, żeby ktoś świadomie zeżarł coś, na co ma ostrą alergię... Choć w sumie nie wiem, zdarzają się tacy debile... :D

Odpowiedz
avatar quack
16 16

"I jeszcze jak wracaliśmy oberwała się sakramencka chmura!"

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
9 13

@quack: I kosmici wylądowali. To tez jest wina knajpy :)

Odpowiedz
avatar Ciejka
1 9

Miastowym się w dupach poprzewracało?

Odpowiedz
avatar bazienka
5 17

wasza wina to zwlaszcza demonstracja przy metrze kto wie, moze z powodu nadprogramowej musztardy, ktora podaliscie?

Odpowiedz
avatar MalaSosna
3 7

Nic nowego w tym biznesie. Gdy pracowałam w restauracji, dostaliśmy kiedyś komentarz o tym, jak straszni i okropni jesteśmy. To znaczy jedzenie było dobre, koktajle były wyśmienite, ale po drugiej stronie ulicy w centrum miasta jest dziura w chodniku i to nasza wina. To nic, że chodnik należy do miasta, a po drugiej stronie ulicy są minimum 3 inne lokale.

Odpowiedz
avatar digi51
2 10

@MalaSosna: Mi kiedyś znajomy powiedział, że nie widzi nic dziwnego w pisaniu takich opinii, bo oceniając lokal ocenia też okolicę, możliwości dojazdu, miejsca parkingowe itd. Okej, tylko, że dla mnie ocena dla lokalu to ocena za jedzenie, napoje, obsługę. A że ciężko dojechać, nie ma gdzie zaparkować, okolica nieciekawa - no żesz pani lekkich obyczajów, to chyba widać zanim się wejdzie do lokalu, więc jak nie pasuje, to nie przychodzić, a nie wyżywać się na Bogu ducha winnym lokalu, że ci tramwaj nie przyjechał.

Odpowiedz
avatar MalaSosna
3 3

@digi51: No cóż. Jak ktoś chce się przyczepić, to się przyczepi do czegokolwiek. I to nie tyczy się tylko restauracji. To jest tak samo bez sensu, jak wyżywanie się na obsłudze za ustalone odgórnie zasady. W ogóle jeśli chodzi o restauracje to jest temat rzeka. Sama mam mnóstwo historii na ten temat, a pracowałam w tym biznesie przez 3 lata. Najlepsze jest to, że najwięcej do powiedzenia zawsze mają ci, którzy mają najmniej z tym wspólnego.

Odpowiedz
avatar slothqueen
1 5

@digi51: tutaj muszę zgodzić się ze znajomym - ocena nie jest dla restauracji, żeby poczuła się pochwalona lub zganiona, tylko dla ludzi, którzy chcą tam zjeść. obiektywne niedogodności, które mogą napotkać potencjalni klienci, jak brak miejsc parkingowych, brzydka/niebezpieczna okolica czy trudny dojazd są takimi niedogodnościami, które mogą zaważyć na decyzji klienta, czy chce się tam wybrać czy nie. oczywiście pojedyncza demonstracja przy metrze nie jest takim kryterium, bo to raczej czynnik losowy. czym innym byłby argument o położeniu na stałej trasie różnych demonstracji - wtedy możnaby już brać taki czynnik pod uwagę.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 3

@slothqueen: A ja myślę, że przede wszystkim zależy to od miejsca, na którym taką ocenę się wypisuje. Jeśli dajemy ocenę na takim tripaadvisor, który jest konkretnie pod turystykę, to moim zdaniem można odrobinę obniżyć ocenę za lokalizację, bo na tripadvisorze chodzi o to, żeby doradzić turystom, co mają sobie pozwiedzać, więc logicznym będzie zaznaczenie "super jedzenie, ale trzeba bardzo daleko dojechać i w pobliżu nie ma nic ciekawego". Ale już zupełnie bez sensu będzie to na jakichś grupach gastronomicznych na fejsie czy grupach ogólnych.

Odpowiedz
avatar digi51
0 2

@slothqueen: Racja to i nie racja. Można ocenić lokal pod kątem czynników zależnych od lokalu, a dodać w komentarzu wskazówki dot. dojazdu itd, jednak odejmowanie porządnemu lokalowi gwiazdek za niedogodny dojazd czy inne czynniki niezależne uważam za zwykłe świństwo. Przykładowo, masz sobie restaurację, gdzie grupą docelową jest lokalna społeczność, a turyści będą Ci dawaj po jednej gwiazdce, bo okolica mała atrakcyjna turystycznie. Stajesz na głowie, jedzenie super, serwis miły, wszystko serwowane szybko, a ocenę masz 3, zamiast 5 i tracisz przez to potencjalnych klientów ze swojej grupy docelowej. Sama zwracam uwagę na ocenę lokalu w necie, ale zagłębiam się tez w treść ocen. Witki opadają jak widzę komentarze typu: "Jedzenie super, ale chcieliśmy siedzieć na dworze, a wszystkie stoliki były zajęte, musieliśmy siedzieć w środku. I przyznane 2 gwiazdki. Sama zresztą ostatnio usłyszałam od potencjalnej klientki, która chciała usiąść na dworze, że powinnam wywalić innych klientów, którzy już zjedli, żeby ona mogła sobie usiąść. Już widzę ten raban, gdyby ją potraktować w zaproponowany sposób.

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
-2 2

Jak ktoś jest głupim bydłem, a nie człowiekiem, to dzieją się takie ekscesy.

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Może pan oczekiwał jakiejś zniżki za brak musztardy i tak wyładował frustrację? :D

Odpowiedz
Udostępnij