Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio trafiłem tu na historię o podwiezieniach, i przypomniała mi się moja…

Ostatnio trafiłem tu na historię o podwiezieniach, i przypomniała mi się moja sprzed kilku lat.
Godzina 21-22, siedzę nad projektem, który muszę oddać na uczelni następnego dnia. Dzwoni telefon - znajomy z mojej miejscowości- ani żaden specjalnie bliski, ani bardzo daleki.
- Cześć Bartuś! Słuchaj, taka sprawa jest, potrzebuję transportu z takiego i takiego miejsca.
- Cześć! No niestety nie pomogę, ślęczę właśnie nad projektem na jutro na studia, i nie dam rady się wyrwać.
- No ale to tylko na chwilę, w tę i z powrotem...
- Sorry, ale i tak już wiem, że 2:00, a może nawet i 3:00 w nocy mnie zastanie, no nie mam czasu.
- No trudno. Narazie.

Za jakieś 15 minut dzwoni ponownie:
- Słuchaj, na serio nie dasz rady? Kurde, obdzwoniłem rodzinę, znajomych. Ten piwo właśnie wypił, tamten ma auto w warsztacie, tamten w robocie, jeszcze inny jest akurat w drugim końcu Polski na szkoleniu. Chwila przerwy dobrze ci zrobi, he he.

I wiecie, przekonał mnie. :) Pomyślałem sobie, że 20-30 minut przerwy dobrze mi zrobi, a w dodatku skojarzyłem sobie, że po drodze będę miał stację paliw, gdzie mają dobrą kawkę, to sobie wypiję i przy okazji kupię coś na umilenie tych kilku godzin pracy. No i oczywiście pomogę komuś, może kiedyś jak ja będę potrzebował podwózki, to się odwdzięczy.
- No dobra, podskoczą po ciebie, ale słuchaj - tak raz dwa. Zadzwonię jak będę w pobliżu, to już wyskoczysz przed blok, i jak podjadę to tylko wskoczysz i pojedziemy do domu, bo jak mówię, spieszy mi się, nie mam czasu. Podaj mi jeszcze numer bloku.
- Tak, tak, jasne. Dzięki stary, tyłek mi ratujesz. Blok 11, w tym i w tym miejscu szukaj.
Wyjeżdżając z wspomnianej wcześniej stacji zadzwoniłem do niego, że za 2-3 minuty będę, żeby się zbierał. Odpowiedział, że już schodzi. Zajeżdżam pod blok - nie widać go. W pobliżu brak wolnych miejsc parkingowych, więc "przytuliłem się" na chodniku i czekam, myśląc, że za chwilę zejdzie. Nie było go z 2 minuty więc dzwonię:
- Gdzie jesteś?
- Już, już. Zakładam buty i schodzę.
- Dawaj szybko, bo na chodniku stoję, jeszcze zaraz mandat dostanę.
- Już lecę.
Minęło kolejne 5 minut, nadal go nie ma. Dzwonię - odrzucił połączenie. Myślę "Schodzi już". No ale skąd. Za jakieś 2 minuty dzwonię znowu. Tym razem po prostu nie odbiera telefonu. Zaczęło mnie to już wkurzać. Miał być szybki kurs, a już z 10 minut ślęczę pod tym blokiem. Po upływie 15 minut zacząłem dzwonić raz za razem, lecz nadal nie odbierał telefonu. Podał mi tylko numer bloku, nie mam pojęcia, w którym mieszkaniu jest, ba, nie wiem nawet, na którym piętrze, więc nie będę dzwonił domofonem po mieszkaniach szukając gościa. Minęło blisko 20 minut, patrzę w lusterko- radiowóz. No to pięknie... Podjechali obok, otworzyli szybę, ja zrobiłem to samo.
- Panie kierowco, tu nie wolno parkować.
- Tak wiem, czekam na kolegę, już schodzi i znikamy stąd.
- Poczeka Pan na niego w innym miejscu.
- Dobra, już odjeżdżam.
Odetchnąłem z ulgą, że trafiłem na ludzkich policjantów, i zacząłem krążyć w okolicy, szukając miejsca parkingowego. Jednocześnie podjąłem kolejną próbę dodzwonienia się do znajomego. Nie odbierał nadal, a ja nie mogłem znaleźć miejsca, więc wkurzony jak 150 wykręciłem i pojechałem w stronę domu. Byłem w połowie drogi, czyli jakieś 5-10 minut kiedy znajomy oddzwonił. Postanowiłem mu się "odwdzięczyć" - pierwsze połączenie odrzuciłem, następnych nie odbierałem. Dopiero wstawiając auto do garażu postanowiłem jednak odebrać.
- No i gdzie ty jesteś?
- Do garażu właśnie wjeżdżam.
- Do jakiego garażu?
- Do swojego.
- Ale jak to?! Przecież miałeś po mnie wpaść, dzwoniłeś nawet, że już jesteś!
- No i byłem. Stałem ze 20 minut jak palant, o mało nie dostałem mandatu, bo policja nadjechała jak stałem na chodniku. Nie miałem gdzie się przeparkować, ty nie odbierałeś, więc się zawinąłem.
- Ajj no bo bateria mi padła, yyy (tu się najwidoczniej zorientował, że zła ściema) tzn. wyciszony miałem, i nie słyszałem jak dzwoniłeś, a się zagadaliśmy jakoś ze znajomymi i tak wyszło... Weź przyjedź, ja już tu pod blokiem czekam, nigdzie się nie ruszam.
- O nie, stary! Straciłem przez ciebie blisko godzinę, nie mam zamiaru tracić ani minuty więcej.
- Pięknie mnie załatwiłeś! No dzięki ku*wa!

Tu we mnie się zagotowało.
- Może jeszcze ku*wa jakieś pretensje będziesz miał?! Mówiłem ci wyraźnie, że mi się spieszy, a ty to olałeś ciepłym moczem. Na dodatek bezczelnie mnie okłamywałeś, że już idziesz. Co sobie myślałeś, że jak jakiś służący będę stał i czekał aż jaśnie pan raczy zechcieć jechać? Skoro nie szanujesz mnie i mojego czasu, to nie licz, że ja będę szanował ciebie.
- A spie**alaj!
Nad projektem siedziałem do 4:00, bo nie dość, że dużo czasu straciłem na tą bezsensowną podróż, to jeszcze przez długi czas nie mogłem się uspokoić i w pełni skupić nad pracą.

A znajomy oczywiście opowiedział wspólnym znajomym jaki to jestem zły i jak go paskudnie zostawiłem na lodzie, przy okazji ubarwiając i układając nowe wersje swoich usprawiedliwień. Po przedstawieniu mojej wersji wielu znajomych przyznało mi rację, ale i wielu trzymało stronę znajomego, twierdząc, że skoro już tyle czekałem to mogłem poczekać jeszcze chwilę. No spoko, tylko skąd mogłem wiedzieć, skoro znajomy nie raczył odebrać telefonu?

Podobnie pewnie będzie z użytkownikami Piekielnych - część przyzna mi rację, a część powie, że piekielny byłem ja. No cóż - ja osobiście nie czuję się winny i w razie jak (tfu tfu) znowu mi się przytrafi taka sytuacja, to nie będę czekał nawet 20 minut, tylko odjadę po 5-ciu. Nie mam napisane "frajer" na plecach.

by ~Bartekkk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
26 28

Brawo Ty! Znam takich co już na wyjściu mają dużo do powiedzenia. Mój men.Taxi czeka.córka czeka,znajomy czeka, my już w aucie a on nie wychodzi. Noż kurka wodna.Nagle ma ważne sprawy do obgadania. A popędż go to zafukany na maksa.

Odpowiedz
avatar jass
52 52

Jedynym Twoim zachowaniem które nazwałabym piekielnością (wobec samego siebie) jest fakt, że czekałeś 20 minut zamiast się stamtąd zabrać po 5, skoro kolega odstawiał taki cyrk.

Odpowiedz
avatar krzychum4
42 42

Szwagra tak odbierałem od znajomych. Dzwoni, jadę odbieram go i do domu. Tyle teoria, praktyka, już idzie, za 5 minut no idzie, ale zapraszają mnie do środka. Wychodzą by mnie zaciągnąć do środka. Mówię, albo szwagier za minute się zabiera ze mną, albo idzie z buta o której sobie chce. Tak, podobnie jak tutaj, część osób stwierdziła, że jestem nie kulturalny.

Odpowiedz
avatar Doda
40 40

Bardzo dobrze! Ja miałam podobną koleżankę, ale nie chodziło o podwózki, tylko o to, że zawsze się spóźniała jak miałyśmy się spotkać na kawę/piwo. Na większości spotkań byli jacyś nasi znajomi, więc jej dwugodzinne spóźnienia aż tak mi nie przeszkadzały, ale raz miałyśmy spotkać się same i czekałam 1.5h w pubie :DDDD w końcu przyszła, a ja powiedziałam, że już muszę wychodzić. Usłyszałam "aha, no fajnie", ale wyszłam, a potem dostałam cały esej na mesengerze jaka to ze mnie zła koleżanka :D

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
12 12

@Doda: Nie wiem czy akurat z Twoją koleżanką tak było, ale ja też miałam dwie takie koleżanki. Wiecznie były spóźnione min. pół godziny. Jak zaczęły chodzić do pracy to nagle się okazało, że jednak da się przychodzić na czas i później już tego problemu na szczęście nie było. Ale co się wtedy naczekałam to moje :D

Odpowiedz
avatar leprechaun
3 3

@Imnotarobot: Miałam takiego kumpla na studiach, dwie godziny spóźnienia każdorazowo to była norma. Opracowałam na niego pewien patent - umawiałam się z nim na 1-1,5h wcześniej, niż faktycznie chciałam się spotkać (np. chciałam się spotkać o 14:00, więc spotkanie umawiałam na 12:30-13:00). Oszczędzałam sobie kupę nerwów i czekania, a i tak się nigdy nie trafiło, żeby kumpel był na miejscu przede mną. ;)

Odpowiedz
avatar rodzynek2
27 27

Jak facet odstawia takie cyrki, to nie dziwota, że nikt o niego nie chce jeździć.

Odpowiedz
avatar glan
25 25

Zamiast mówić "pośpiesz się" mówisz "masz pięć minut na dotarcie, potem muszę jechać.". Wtedy to on musi się stresować a nie Ty.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
14 16

Kolego, postąpiłeś bardzo dobrze. Wg mnie to nawet za długo czekałeś. A frajerem to jest ten Twój znajomy.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
10 10

@Morog: A terminy wizyt u psychiatry zapisujesz w notesiku? Bo chyba kilka pominąłeś...

Odpowiedz
avatar lotos5
2 4

Bo "A spie*dalaj" trudno zapamiętać. Mniej więcej autor pamięta jak świeża historia.

Odpowiedz
avatar lotos5
-2 2

Dobra, doczytałam, że sprzed kilku lat. No to mógł się walnąć, chyba, że targały nim wtedy silne emocje to pewnie dlatego zapamiętał

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Jak mnie tacy ludzie wkurzają. To jest brak szacunku dla Ciebie i Twojego czasu. Moja siostra ma w kręgu znajomych (chłopak przyjaciółki) takiego kolesia, że ja bym go do tej pory ze trzy razy kapciem zatłukła. Jadą na koncert, wyjazd o określonej godzinie przesuwa się o półtorej, bo on się kąpał!. Kiedyś mieli wracając z wakacji zgarnąć moją siostrę, bo miała samochód w warsztacie, a ze oni wielokrotnie korzystali z jej podwózek (jak rozwalił samochód na słupie), to mieli okazję się odwdzięczyć. Mieli wyjechać o 19, o 22 by ją zgarnęli i o 23.30 max. o północy są na miejscu. Od 19 zero kontaktu, zero wiadomości czy jadą. O 21 ta laska po raz pierwszy odbiera telefon, że już się ZBIERAJĄ i zaraz wyjadą. Od tego momentu znów zero kontaktu, wiedzieliśmy że żyją bo laska wrzucała zdjęcia na Instagram. Moja siostra wkur** bo przecież łaski jej nie robią, sami się zaoferowali, jakby wiedziała, albo jakby chociaż odbierali telefon to o 20 był ostatni autobus. Przyjechali grubo po północy. Żadnego przepraszam czy coś, jeszcze się jarali, że o 19 ostatni raz się kąpali w promieniach zachodzącego słońca. Od tego momentu siostra z nimi nie jeździ nigdzie.

Odpowiedz
avatar kubeck30
9 9

Ja bym po tym pierwszym odrzuconym odjechał, trzeba szanować swój czas, skoro inni go nie potrafią szanować.

Odpowiedz
avatar andtwo
3 9

Sytuacja powtarzająca się za każdym razem: siostra prosi, żebym była jej kierowcą z imprezy- ok, ale zadzwoń do mnie, jak będziesz kończyć imprezę, żeby nie było "chodź jeszcze zostaniemy". Zazwyczaj wypadało to na godz. 2-3 w nocy. Kiedy to siostra zgarniała mnie z imprezy, to ona decydowała, o której godzinie (najczęściej o 22-max 23) mnie zgarnie, informując mnie 20 min przed przyjazdem. I oburzona, że czeka w aucie od 20 minut. Może i ja byłam piekielna, ale kurcze przyjeżdżać w połowie imprezy, bo ona chce sobie piwo wypić. Żałuję, że nie zrobiłam jej tego samego, zgarniając ją z dyskoteki o 23.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@andtwo: Wyjdź na imprezę i zobacz jak się zachowa. Jak znowu taki numer odstawi, to następnym razem będziesz wiedziała co zrobić :)

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@andtwo: masz jeszcze szanse :)

Odpowiedz
avatar andtwo
0 4

@bazienka i @GlaNiK: nie da rady, nie utrzymujemy już kontaktu :P

Odpowiedz
avatar iks
3 3

Zwyczajowo w takich sytuacjach po 15 minutach znikam, a jak ktoś ma do mnie jeszcze pretensje to potrafi oper dostać odpowiedni.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

Brawo :) Chociaz znajac siebie, to odjechalabym po tym, jak odrzucil polaczenie i kolejnych kilku nie odebral, ne stalabym pod tym blokiem 20 minut

Odpowiedz
avatar inflamator
4 4

Myślę, że początkowo zachowałbym się tak samo. Telefon, po dwóch nieudanych próbach napisałbym sms - "za 5 minut odjeżdżam". I tyle. Moim zdaniem najlepsze wyjście.

Odpowiedz
avatar arlequin
0 0

Rację masz Ty i tu każdy Ci przyzna rację. Chyba, że jest bezmógiem myślącym, że wszystko mu się należy - to wtedy nie przyzna Ci racji.

Odpowiedz
Udostępnij