Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zacząłem ostatnio pracę kuriera. Robota jak każda inna, w końcu - trzeba…

Zacząłem ostatnio pracę kuriera. Robota jak każda inna, w końcu - trzeba się jakoś utrzymywać. Ile piekielności się przez ten miesiąc namnożyło, nie policzę.

Na dzień dobry godziny pracy. Na magazynie mamy być od szóstej rano, potem sortowanie paczek i wyjazd w rejon. Samo to nie jest piekielne, ale będzie ważne w dalszej części historii.

Dostałem jako swój rejon dwie gminy (typowo wiejskie, więc odległość od domu do domu to często +/- 10 kilometrów. Wiadomym jest, że bez sprawnego auta nie ma szans obsłużyć sensownej ilości paczek. Po trzech dniach "próbnych" dostałem własne auto i hajda - w teren. Stary, wysłużony Fiat Seicento. Złom jakich mało, ale "ja nie pojadę"?

Generalnie po godzinie stałem w uliczce na wsi i dzwoniłem do szefa, że auto zgasło w trakcie jazdy i nie odpala. Podjechał drugi kierowca, wziął część paczek, a ja miałem czekać. Po czterech godzinach ktoś zgarnął mnie z tego pola. Rozwiozłem ile zdążyłem i o dwudziestej byłem w domu.

Dwa dni później ta sama historia. Tym razem czas oczekiwania żeby ktoś po mnie podjechał - trzy i pół godziny w samochodzie z uszkodzonym oknem od strony kierowcy (nie dało się go domknąć, pokrętło się zacięło). Tym razem zdenerwowałem się i o szesnastej po prostu zjechałem na bazę.

Przy okazji zapytali, gdzie stoi to uszkodzone seicento, bo jeszcze go nie zgarnęli.

No ale dobra. Wspominałem o przychodzeniu na szóstą. Generalnie plan jest taki, że jeździsz aż wyjeździsz - do ostatniej paczki. Planowo dostarczasz siedem paczek na godzinę. Ja akurat nie mogę narzekać (tylko dwie gminy, więc średnio mam około trzydziestu do pięćdziesięciu stopów) ale co ma powiedzieć kurier, który tych paczek dostanie siedemdziesiąt? Zazwyczaj kończymy wtedy pracę koło dwudziestej. Bo pomiędzy ósmą a dziewiątą uda się zakończyć sortowanie, zapakować i wyjechać w teren. Można więc śmiało powiedzieć - jesteśmy przemęczeni.

Klienci. Wiele razy słyszałem, jaki to kurier zły i niedobry, bo zostawił awizo i pojechał. Ale po miesiącu tej pracy się nie dziwię. Pięć prób dodzwonienia się, brak numeru budynku na posesji, GPS takich dziur po prostu nie widzi - a jak się znajdzie, klienta nie ma w domu. Pamiętam, że przez taką sytuację straciłem godzinę żeby dostarczyć trzy paczki. Odebrano w końcu tylko jedną. Bo nie ma głupiego numeru na budynku, a telefonu żeby poprowadzić nikt nie raczy odebrać. Po prostu bieda piszczy w kraju, bo nikogo nie stać na tabliczkę z adresem żeby przyłomotać choćby do bramy. Do tego po posesji biegają psy, nie ma skrzynki pocztowej (bo mniejszą, luźno opakowaną przesyłkę dałoby się do takowej włożyć) ani dzwonka. A potem płacz - bo kurier nie dostarczył. Ale że próbował dodzwonić się żeby ktoś po paczkę ruszył się domu, to nie łaska sobie przypomnieć.

Moja ulubiona sytuacja, z dzisiaj. Na moim rejonie jest niewielka miejscowość, ot - kilka budynków, kościół, kilka sklepów i ze dwie fabryki. Można by rzec - miasteczko. Podjeżdżam pod wskazany adres z numerem 10. A tam kamienica. Dzwonię do klientki, bo przecież nie będę pukał od mieszkania do mieszkania. Po sześciu połączeniach dałem sobie spokój (taka ciekawostka - mężczyźni, jeśli już odbierają to zazwyczaj w trakcie pierwszego połączenia a kobiety dopiero przy drugim. Magia trzymania telefonu w kieszeni, nie w torebce). Pytam sąsiada, czy mieszka tu konkretna osoba, do której zaadresowana jest paczka. Udało się ustalić że owszem, mieszka, ale jest w pracy. A awiza nie ma jak zostawić bo wejście do kamienicy jest z tyłu, ogrodzone - i latają tam luzem psy.

Na szczęście w biurze powiedzieli, że jak wyślę na podany numer SMS'a, to będzie się to liczyło jak awizo.

No i mój rekord. Ostatnio w terenie zepsuło się auto. Rozrusznik padł i wysłużony transporter nie chciał po prostu odpalić. Szef przyjechał w miarę szybko (trochę ponad godzinkę, co akurat zrozumiałe, bo byłem kawał drogi od bazy), przepakowaliśmy paczki, a on zaczął mocować się z gruchotem. Pominę już fakt, że w aucie które dostałem nie działał prędkościomierz.

Następnego dnia szef mówi mi, że ten transporter ma kopnięty jakiś kabel (tu pokazał mi który, zaizolowany taśmą) i że jak nie będzie chciał odpalić to nim pokręcić i powinien zaskoczyć. Solidnie już rozbawiony skwitowałem to krótkim "ok". Generalnie w ciągu dnia dwa razy to auto musiałem tak odpalać.

No i nadszedł piątek trzynastego. Nauczony doświadczeniem, zanim się zapakowałem, spróbowałem odpalić leciwego transportera. No i żopa. Szef zaczął mieszkać pod maską i po chwili stwierdził - dzisiaj jedzie pan Seicento. Dodam, że tym samym, które zepsuło się za pierwszym razem. Dzisiaj Seicento zepsuło się pod koniec mojej pracy, taka sama awaria jak ostatnim razem - ale udało się odpalić na popych. A w poniedziałek mam chyba wolne, bo - po prostu - nie ma czym jeździć.

Serio, lubię tę pracę. Naprawdę dobrze czuję się w terenie i nie mam problemu zostać czasami dłużej, żeby zrobić jakiś duży odbiór. Ale przez te ciągłe awarie poważnie szukam czegoś innego.

kurierzy

by drogowit
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
11 15

"Magia trzymania telefonu w kieszeni, nie w torebce" Magia posiadania kieszeni, w których mieści się telefon :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

@Carima: Zwłaszcza latem :P (ta bluza/kurtka) Ja noszę dużo sukienek, kieszeni nie mam w żadnej. Wybierać tylko te, które mają kieszenie? Prawie nierealne, a poza tym bądźmy poważni, nie będę brać byle czego, bo ma kieszenie (a wygląda na przykład, jak ściera). Żadne ze spodni, które mam, nie mają rozsądnych kieszeni. A jeansów nie noszę, ale wiem od noszących, że wiele z nich ma bardzo płytkie kieszenie. Zwłaszcza, jeśli chodzi o jeansy ze stretchem. Prawa jest taka, że dobre kieszenie w damskich ciuchach są rarytasem.

Odpowiedz
avatar Carima
-2 6

@Drago: Ja na tyle nie potrafię funkcjonować bez kieszeni, że tych spodni z płytkimi bez bluzy (np. latem) nie zakładam. Sukienki i spódniczki przez to też rzadko noszę. A z tą jakością bym nie przesadzała - spokojnie się znajdzie porządne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Carima: Sama przyznałaś, że praktycznie nie nosisz, więc chyba jednak wiem lepiej, skoro noszę je prawie codziennie :)

Odpowiedz
avatar Lolitte
2 2

@Drago: O, dokładnie to. Ostatnio przypadkiem nałożyłam spodnie mojego mężczyzny do pracy (zaspana byłam, nie zwróciłam uwagi, że trochę jakby inne). Dopiero w połowie dnia pracy zorientowałam się, że kieszeń sięga mi prawie do kolana :D W moje spodnie ledwie można rękę do kieszeni wsadzić. Chyba zacznę kupować męskie spodnie.

Odpowiedz
avatar Nanatella
-1 1

@Drago: Ja też prawie w ogóle nie chodzę w spodniach, ale widziałam naprawdę wiele dobrych jakościowo sukienek i spódnic ze sporymi kieszeniami. Wszystko zależy też od tego, gdzie kupuje się ubrania, bo w dobrych sklepach ubrania zazwyczaj nie wyglądają jak ściery.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

@Lolitte: Ja kupuję spodnie męskie w dziale "super skinny fit"... Wyglądają na mnie super, a te kieszenie, ach, czysta rozkosz noszenia. No i nie muszę klnąć, że wszystkie gacie na półce to biodrówy, których nienawidzę. ;)

Odpowiedz
avatar Hamadriada
1 1

Dorwałam damskie spodnie z kieszeniami w których mieści się cała moja dłoń. Jak pokazałam koleżance w pracy to pytała czy to nie męskie. Za dużo kobiecych ubrań jest niepraktycznych

Odpowiedz
avatar Hideki
-5 15

"Pięć prób dodzwonienia się" - rzadko kiedy była jedna, a wielu kurierów już poznałem. "brak numeru budynku na posesji" - polecam targeo.pl, gdzie masz numery budynków lub google maps, które zazwyczaj poprawnie wskazuje budynek. "GPS takich dziur po prostu nie widzi" - polecam mapę papierową. "klienta nie ma w domu" - bo może zamówił paczkę dostarczoną w innych godzinach?

Odpowiedz
avatar drogowit
0 4

@Hideki: No widzisz ;) Ja, mając relatywnie mało paczek mogę sobie pozwolić żeby dzwonić pięć razy. Właśnie google maps używam - czasami w ogóle tych wiosek nie potrafi odpowiednio zlokalizować (bo, na przykład - jedna wioska przecina drugą w połowie - i gps głupieje). Co do mapy papierowej - biuro mi tego nie zapewnia a nie płacą mi tyle, bym dodatkowo inwestował w tę pracę. W końcu - ja nie mam informacji o "godzinie dostawy" - z resztą, mając wspomniane odległości pomiędzy domami nie mogę sobie pozwolić na "pan dostarczy o tej godzinie" bo bym na bazę po północy wracał.

Odpowiedz
avatar Lapis
1 3

@Hideki: dostarczenie paczki na konkretną porę kosztuje 10-130 zł więcej niż normalnie, a i to jest tylko na rano lub do południa. Nie widzę w ofercie dpd czy DHL możliwości wykupienia dostawy na przykład na 17.00.

Odpowiedz
avatar Hideki
3 3

@Lapis & @drogowit: Pełna zgoda, że firma kurierska może nie mieć takiej usługi, a kurier informacji o konkretnej godzinie. Piekielni tu są sprzedawcy, którzy oferują wybór godzin(y) dostawy, a potem wysyłają standardową usługą kurierską. Sam kiedyś oberwałem w ten sposób - paczka miała być 15-17, a kurier rozwoził tylko w godzinach 8-12, co mi też potwierdziła infolinia kurierska. @drogowit: Chwała Ci za to, że dzwonisz po 5 razy. Inni kurierzy mogliby brać z Ciebie przykład. Co do niektórych wiosek, to i z papierową mapą ciężko idzie sobie poradzić. Ponownie polecam targeo. Tak jak w każdej pracy, tak i wśród kurierów znajdą się pracownicy solidni. Oczywiście pamięta się przede wszystkim tych piekielnych, mimo że piekielność nie zawsze jest ich winą. Niemniej historie o piekielnych kurierach (podobnie jak o piekielnych klientach kurierów) nie biorą się z powietrza, a z moich własnych doświadczeń wynika, że z roku na rok jakość usług kurierskich jest coraz niższa.

Odpowiedz
avatar drogowit
2 4

@Hideki: Jakość spada głównie z powodu na warunki pracy. Brak inwestycji we flotę, śmieszne pieniądze, zatrudnianie na umowę o dzieło, kosmiczne ilości paczek. Optymalnym na dzień, żeby pracować przez osiem godzin byłoby około trzydziestu paczek na "dalsze" od bazy rejony, i z pięćdziesiąt na sektory miejskie. No ale "sąsiad z drugiego rejonu" ma zazwyczaj koło setki na dwie gminy. Niby połowa na paczkomaty - ale to zostaje drugie tyle do objeżdżenia na zadupia.

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

@Hideki: Z tym Google Maps to bym nie szarżowała. Idealnie sprawdza się w dużych miastach, ewentualnie jakichś bardziej znanych trasach czy miejscowościach, ale pamiętam, jak korzystałam kilka lat wstecz z GM w Tarnobrzegu (takie małe miasteczko na północ od Rzeszowa) - to dopiero było śmieszne :D, mapka nieaktualizowana chyba z 10 lat wstecz, a przynajmniej takie sprawiała wrażenie sądząc po kompletnej nieadekwatności.

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
3 5

Widzisz sam się zgadzasz na pracę w takich warunkach i potakujesz szefowi to co się dziwisz, że ma wszystko w poważaniu. Ja już po pierwszej takiej akcji, gdzie padłoby mi auto w szczerym polu poszłabym się skarżyć o czasie czekania na pomoc to już w ogóle nie wspomnę, bo to żenada.

Odpowiedz
avatar falcion
-3 5

Ta dzwonią po 5 razy, bajeczka dobra ino smoka brak. Najczęściej bez telefonu i tylko sms" paczka zostawiona tam i tam". Jeśli w ogóle jakiś kontakt że ta paczka gdzieś jest poza automatem który radośnie stwierdza że paczkę dostarczyli mają nadzieje że ciesze się jej zawartością... ktoś może się i cieszy ale nie jestem to ja. Kiedyś było takich dwóch kurierów co dzwonili, odwozili do punktu jak się potwierdziło że się nie będzie, a nawet potrafili zrobić drugi obrót po trasie. Od dwóch lat nie uświadczyłem takiego wykonania usługi.

Odpowiedz
avatar drogowit
1 3

@falcion: Dzisiaj do jednego klienta dzwoniłem nawet siedem razy ;) Miałem akurat krótką przerwę na śniadanie to stwierdziłem, że się spróbuję dobić. Paczek w dziwnych miejscach nie zostawiam - jak klient wyraźnie nie powie, gdzie zostawić (często mam - pan zostawi u sąsiada/ciotki obok/szwagier będzie i odbierze) to biorę na bazę. Ale co do obrotu w trasie nie robię. Nie mam na to po prostu czasu.

Odpowiedz
Udostępnij