Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Bardzo "spodobał" mi się wpis #81652 o urzędasach, a już totalnego banana…

Bardzo "spodobał" mi się wpis #81652 o urzędasach, a już totalnego banana na mojej twarzy wywołało stwierdzenie "Tu zwracam uwagę na pierwszą piekielność i idiotyzm. Moja ziemia, mój własny dom, a jakiś popaprany urzędniczyna daje mi pozwolenie".

Wiecie z jakiego powodu w Polsce machina urzędnicza MUSI być tak rozwinięta, że na wyjęcie cegły potrzeba 20 świstków papieru z pieczątką ministra i proboszcza? Odpowiedź jest prosta - bo Polak Polakowi Ch... znaczy Polakiem...

Oczywiście zgadzam się, że Polska maszyna urzędnicza przypomina bardziej koło napędzane osłem (dosłownie i w przenośni) niż sprawny komputer a wszystkie druki urzędowe powinny być ograniczone do minimum i załatwiane w jednym okienku.

Wracając do tematu - na przestrzeni mojego doświadczenia zawodowego i prywatnego spotkałem się z wieloma stwierdzeniami "moje, moja, prywatna, to złodzieje, urzędasy itp.". Co dziwne, w każdym z tych przypadków bardzo mocno działało prawo Kalego - Ja nie mogę uzyskać pozwolenia na rozbudowę domu o 2 kondygnacje i zasłonić sąsiadom dostępu do słońca, widoków itp. to źle. A przecież to moja ziemia i nikomu nic do tego! - ale jak sąsiad nie może się rozbudować i mi zaglądać z 2 piętra w ogródek to dobrze.

Właśnie z tego powodu konieczne jest milion pięćset dwa dziewięćset papierków - Ty nie masz komina, ale potrzebujesz na to zaświadczenia. Dlaczego? Bo zapewne nie jeden Janusz oszczędzania też komina nie zgłosił i teraz w ramach oszczędności pali opony i śmieci w swojej piwnicy śmiejąc się, jak to on nie "wyrolował fiskusa".

Kolejna sprawa to "domorośli deweloperzy". Zanim weszło w życie Lex Szyszko - czyli kto ma siekierę ten rąbie - bardzo często "Janusze dewelopingu" kupowali małe działki, uzyskiwali zgody na zabudowę jednorodzinną a przedstawiali plany budowy 2 lub 3 kondygnacyjnego domu z 6 oddzielnymi mieszkaniami - każdy powie, że to jego sprawa co chce wybudować i ok. Problem polega na tym, że Janush chciał wycinać z posesji 70-100 letnie drzewa jako osoba prywatna (za friko) a sprzedawać mieszkania jak przedsiębiorca (a Ci za wycinkę drzewa musieli płacić/robić nasady).

Ja też wolałbym żyć w takiej rzeczywistości, w której każdy chociaż odrobinę myśli o drugim człowieku żyjącym w pobliżu. Niestety, w naszym kochanym kraju każdy przejaw grzeczności brany jest za strach i uległość a chamstwo i agresja za odwagę i "branie co mi się należy". Do sąsiadów można chodzić, prosić i tłumaczyć żeby nie palili liści benzyną pod twoim oknem, to Cię wyśmieją, ale raz powiedz, że zaraz zrobisz komuś z d.. jesień średniowiecza i wrzucisz go do tego ogniska, to nabierasz "szacunku" i nagle można palić liście w bezpiecznym dołku z dala od twoich okien.

Więc następnym razem wypełniając stosy WAM niepotrzebnych papierów pamiętajcie, że za każdym kolejnym pozwoleniem/drukiem/oświadczeniem itp. kryje się historia jakiegoś debila lub Janusha biznesu, a także wasze bezpieczeństwo - i przed wypadkiem i przed nielegalnym Januszem. Pamiętaj, to że ty jesteś normalny i nie wybudujesz świniarni lub apartamentowca w środku osiedla domków jednorodzinnych nie oznacza, że Janusz za płotem nie robi właśnie "magistra prawa na wyższej uczelni WWW" i nie poszukuje sposobu jak obejść wszelkie obostrzenia i uprzykrzyć twoje życie w imię jego "prawa własności"!

Urzędy Janusze biznesu własność

by ~Wanglersky
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
32 40

@maat_: niby komunistyczne myslenie, ale sporo w tym racji. Gdy weszlismy do Unii w 2004 roku wielu Polakow zjechalo sie do UK, zastali tam prawo oparte na zaufaniu spolecznym, rozne sprawy mozna byloby zalatwic z minimalna iloscia papierologii, na oswiadczenie klienta. I co zrobili Polacy? Kiwali Anglikow jak mogli dopoki wyspiarze sie nie zorientowali i zaczeli dokladniej wszystko sprawdzac. Niestety Polacy jeszcze nie sa gotowi na to aby korzystac samodzielnie ze zdrowego rozsadku i miec poczucie dbania o wspolny interes spoleczny.

Odpowiedz
avatar kitusiek
30 32

Jakiś czas temu "dyskutowałem" z moim tatą i znajomym elektrykiem - chodziło o słupy energetyczne na działce - wzięło się to stąd, że do szpitala w moim mieście idą trzy linie energetyczne - jedna normalna, druga awaryjna i trzecia awaryjna dla awaryjnej. W rzeczywistości ta trzecia od dawna nie działa, bo jakiś Janusz, przez którego działkę idą te linie, nie pozwala na wjazd na swój teren samochodów energetyki i na naprawę. Problem okazał się naprawdę poważny, gdy podczas jednej z wichur pierwsza linia została zerwana - nie jest ciężko sobie wyobrazić jakie byłyby skutki przerwania jeszcze drugiej linii, czyli braku prądu w szpitalu. O co mi chodzi - ja i elektryk zgodnie twierdziliśmy, że powinno tu działać prawo "kto pierwszy, ten lepszy" - czyli jeżeli najpierw stały słupy, a później Janusz kupił działkę (a dokładnie tak było), to Janusz nie powinien mieć nic do gadania, bo przecież widział co kupuje. Gdyby najpierw kupił, a później dostawiliby te słupy, to już inna rozmowa (ale znowu - musiałby na to wyrazić zgodę/dostawałby za to pieniądze, więc nie za bardzo jest na co narzekać). Mój tata za to w jakiejś pętli powtarzał, że "jeżeli ziemia jest jego, nikt nie ma prawa mu tam wjeżdżać" - bo mój tata jest jednym z tych, którzy to uważają, że oni mogą wszystko i są "zaradni" łamiąc prawo, a inni nie mogą nic, nawet jeżeli to jest zgodne z prawem - bo przecież to powinno być nielegalne. Między innymi dlatego wciąż mamy pozwolenia na budowę (nawet jeżeli to tylko zgłoszenie projektu do urzędu i oczekiwanie na brak sprzeciwu) - zaraz jakiś kretyn wybudowałby coś, co zawaliłoby się po kilku latach (prawo budowlane? a na co to komu?). Dlatego na swojej działce nie można robić kompletnie dowolnych rzeczy - ciekawe ile strzelnic czy amatorskich poligonów powstałoby w kraju. I chociaż te dwa przykłady mogą być przesadzone - spora część prawa nie powstała tylko po to, żeby utrudnić życie obywatelowi. Mimo to, nie widzę potrzeby zatrudniania tak ogromnej liczby urzędników. Trafiłem jakiś czas temu na dane, według których mamy około 700 tysięcy urzędników - nawet gdyby było ich 200 tysięcy, zestawiając to z liczbą ludności w Polsce wychodzi, że każdy z nich mógłby w ciągu swoich 5 dni pracy zapytać 40 osób dziennie, czy ma coś do załatwienia w jakimkolwiek urzędzie - i jeżeli tak, posiedzieć z nim przy kawie i cieście rozwiązując jego problem. Wtedy z żadną sprawą nikt nie czekałby więcej niż tydzień ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 18

@kitusiek: linie liniami,na szczęście szpitale jeszcze mają własne agregaty :)

Odpowiedz
avatar geranium
12 16

@kitusiek: pozdrawia jedne z tych 700 tysięcy, który dziennie "obsługuje" jakiś procent człowieka.. pracuje w oświacie i mnie też liczą do ogółu, choć liczba moich klientów w ciągu roku oscyluje wokół liczby 2 000. urzędnikiem jest nie tylko pani z "okienka" ale też jej szef, szef szefów z okręgu itd. .. - patrz centralizacja. a także osoby z którymi nic nigdy nie będziesz mieć styczności, jeśli ie pracujesz w konkretnej branży jak np.: inspektorzy czy kuratorzy w oświacie

Odpowiedz
avatar babubabu89
15 29

@katem: Internet ci wczoraj podłączyli czy masz na imię Janusz?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
9 13

@katem: Daj sobie już luz, rzeki kijem nie zawrócisz.

Odpowiedz
avatar karol2149
10 18

Ale używając słowa "Janusz" masz już z góry nakreślony rys psychologiczny osoby i wiesz, o jaki typ człowieka chodzi. To wszystko za pomocą jednego słowa. Tak działa optymalizacja, z tym nie wygrasz, wszystko co ludzkość osiąga to ułatwienia. Lenistwo jest motorem wynalazku, a no i wojna oczywiście.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-3 7

@karol2149: To nie jest optymalizacja, to jest stygmatyzacja.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-3 11

Osobiście uważam, że urzędnicze żądanie świstka na wszystko jest spuścizną rządów ze wschodu, gdzie niezależnie od ustroju bumaga była wymagana. A od niedawna UE dokłada swoje wymagania. Ale żeby nie było za słodko. Przedstawiane przykłady za papierem pomijają kwestię idiotycznych przepisów. Był przykład domu bez komina (zdaje się z wentylacją mechaniczną) - co za problem, żeby w którymś z dokumentów związanych z budową (nie wiem, może w dzienniku budowy) odpowiednia osoba dokonywała wpisu czy dom ma komin ewentualnie ile. Jest wpis o kominie, to należy przedłożyć zaświadczenie od kominiarza. Jest wpis o braku komina, to nie potrzeba zaświadczenia. Gdy za jakiś czas okaże się, że jednak komin jest, to przywala się karę właścicielowi i przeprowadza się postępowanie sprawdzające czy osoba odpowiedzialna za wpis nie poświadczyła nieprawdy. Przy możliwości odebrania uprawnień mało kto się o to pokusi. Proste? A jak już pojawiła się kwestia zdarzeń, które doprowadziły do tej całej papierkologii i tych wszystkich dziwnych zapisów. Mnie od dłuższego czasu ciekawi jedna sprawa. Co stoi za tą manią wpisywania do mpzp w zasadzie tylko stromych dachów? Ja rozumiem, centra miast, zabudowa historyczna, osiedle złożone z identycznych domków. Ale dlaczego jak sobie kupię kawałek ziemi na odludziu, to nie mogę sobie postawić domu z płaskim dachem, bo sobie urzędnicy wpisali w mpzp np. nachylenie połaci dachowych od 30 do 50 stopni?

Odpowiedz
avatar geranium
11 13

@Zunrin: czepne się bardzo wybiorczo - a kto zapłaci za szkodę jak dach się zapadnie pod ciężarem śniegu? w Polsce jednak opady maksymalne są większe niż 10 cm, więc przepisy starają się chronić owce/barany. co do reszty się zgodzę. przerost biurokracji jest straszny dla każdego, i jeśli w projekcie nie ma elementu to nie powinno się wymagać zaświadczenia. jednak projekt projektem a życie życiem. urzędnik ma kokretne wytyczne których musi przestrzegać.

Odpowiedz
avatar Jorn
7 9

@Zunrin: Gdybyś pojechał do niektórych zachodnich krajów, ale nie na wycieczkę, tylko pomieszkać na tyle długo, żeby mieć styczność z urzędami, dopiero byś się zdziwił, jak upierdliwa może być biurokracja.

Odpowiedz
avatar Zunrin
5 5

@geranium: Jak to kto zapłaci? Po pierwsze ubezpieczyciel, a jak się okaże, że coś z projektem było nie tak, to projektanta się ścignie. Poza tym mamy XXI wiek, jest coś takiego jak elektryczne systemy ogrzewania dachu, rynien i rur spustowych. A dla tradycjonalistów pozostaje szufla. Zresztą dzisiaj odśnieżanie takich dachów jest łatwiejsze, bo często robią za tarasy i nie ma problemu, żeby się na nie dostać.

Odpowiedz
avatar sutsirhc
3 3

Zastanawiam się czy te 30-50 stopni to musi być w górę czy można zrobić to w dół i mieć wklęsły dach a na nim ażurowy podest. Odpływ wody opadowej można jakoś rozwiązać.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-3 5

@Sharp_one: Nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Dodałabym jeszcze , że wiele osób jest tu świętszych od papieża, nieomylnych i praworządnych do wyrzygu. Oczywiście tylko w necie,

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 15

Czyli człowiek potrzebuje armii urzędników i pozwoleń na wszystko bo inaczej głupek sobie lub komuś zrobi krzywdę? Ale już do wyboru np. prezydenta czy inne referendum to już jest geniuszem i jego głos się liczy?

Odpowiedz
avatar Lolitte
5 11

@Sharp_one: Niestety, ale tak - większość ludzi potrzebuje. I ponownie: niestety, ale tak. Ci ludzie też mają prawo głosu.

Odpowiedz
avatar pasia251
10 12

@Sharp_one: wystarczy, że trafi się jeden głupek na stu normalnych... wystarczy, żeby tym stu normalnym zatruć życie - patrz mieszkańcy wieżowców - jeden idiota wymyśli np. produkcję fajerwerków i stworzy zagrożenie dla reszty... przykłady można mnożyć.

Odpowiedz
avatar pasia251
4 6

@Sharp_one: widzę, że nie rozumiesz. Te sto osób, jako ludzie myślący powinny brać poprawkę na idiotów i cieszyć się, że jednak ktoś czuwa nad ogółem i nad tym, żeby idiotów hamować w ich zapędach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@pasia251: Tylko, że najczęściej okazuje się, że: 1. Osobą czuwającą jest ten idiota przed którym mieliśmy być bronieni. 2. Osoby czuwające uprzykrzają życie ludziom myślącym i jakoś nigdy im nie wyjdzie hamowanie idioty.

Odpowiedz
avatar Garrett
2 8

Wiem, że Cię nie przekonam, do tego, że urzędnicy są niezbędni i chcą tylko mojego dobra. Ale wyobraź sobie taką sytuację, że w społeczeństwie nie ma żadnych urzędników. A jak ci sąsiad zbuduje poligon na działce obok to idziesz do sądu. I sąd w ciągu powiedzmy maksymalnie 2 tygodni sprawę rozpatruje, wydaje wyrok, po tygodniowym czasie na odwołanie sąsiad albo idzie do więzienia, albo likwiduje poligon. Proste, skuteczne, szybkie i nie potrzeba urzędnika. Można? Można. Zauważ, że społeczeństwa o nieco niższym stopniu rozwoju nie mają urzędników, biurokracji i myślisz, że z tego powodu są nieszczęśliwi?

Odpowiedz
avatar P0zi0mka
7 7

@Garret: A przez te trzy tygodnie uważasz, żeby ci ktoś nie strzelił w tyłek, czy się wyprowadzasz na ten czas?

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
1 5

@Garrett: A skąd wziąłeś "maksymalnie 2 tygodnie"? Zakładać sobie można różne rzeczy, a w praktyce to wiadomo jak wygląda. Urzędnicy wbrew pozorom są bardzo potrzebni, żeby utrzymać te 35 milionów ludzi w jako takim porządku. Gdyby ze wszystkim latać do sądu, to po pierwsze potrzebowalibyśmy całej armii sędziów, prawników itd. (czyli de facto przerzucilibyśmy się z użerania z urzędnikami na użeranie w sądzie), po drugie wszystko ciągnęłoby się latami, po trzecie wszyscy procesowaliby się ze wszystkimi, a po czwarte o wiele łatwiej jest zapobiegać (poprzez wymaganie odpowiednich, upierdliwych dokumentów) niż potem zmagać się z problemami wywołanymi nieprzestrzeganiem norm. I jak takie nieprawidłowości wykrywać, zanim nie dojdzie do tragedii? I podałeś taki przykład, który akurat łatwo dopasować do Twojego pomysłu na zmianę systemu. Ale przecież normy budowlane nie są tylko od tego, żeby pilnować, że sąsiad nie strzela Ci w tyłek albo w inny sposób przeszkadza. Te wszystkie urzędowe świstki zapobiegają temu, że sąsiad "domowym sposobem" zbuduje sobie niedrożny komin czy dach, który mu się prędzej czy później zawali. Na niego, jego rodzinę, a może 3 lata później na kogoś, kto od niego ten dom w międzyczasie kupi.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-1 3

@PaniPatrzalska: Jak to skąd? Z uproszczenia procedur i postępowań. Jak na amerykańskim filmie, gdzie sędzia załatwia na jednym posiedzeniu wiele spraw. Dzięki temu odprawa się odbędzie zanim sąsiad odda pierwsze strzały. I należy przestać chronić debili przed nimi samymi. Umieszczajmy ostrzeżenia, że podawana kawa jest gorąca. Ale jak idiota sam sobie dobuduje dach w sposób nie spełniający żadnych norm, który później się zawali to już jego sprawa. Zwłaszcza jak ubezpieczyciel odmówi wypłaty odszkodowania.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
4 4

@Zunrin: A ten sędzia biedny ma być ekspertem od wszystkiego, żeby na pierwszy rzut oka rozstrzygnąć sprawę bez względu na jej przedmiot? Być może jest to teoretycznie możliwe, ale wiązałoby się z absolutną przebudową całego systemu – czyli zasadniczo i tak odpada. A dobudowanie dachu grożącego zawaleniem nie jest tylko sprawą danego idioty. Jest też sprawą jego rodziny, sąsiadów, na których przez płot może polecieć cała waląca się ściana, przypadkowych gości i inkasenta z elektrowni, który akurat przyszedł sprawdzić licznik. "Co mi się tu urzędnicy wtrącają, to moja sprawa, zrobię po swojemu". I przez takie myślenie nie możemy mieć niczego fajnego, bo połowa ludzi jest aspołeczna i sobie, hehe, będzie oponami paliła w kominku, wywalała śmieci w lesie, obwieszała płoty reklamami i parkowała gdzie wygodniej, a do tego każdy wie lepiej i unika wszelkich procedur, które go niby nie dotyczą. Problem tkwi też w tym, że mało kto zdaje sobie sprawę z bycia idiotą. :) Ludzie nie budują grożących zawaleniem konstrukcji tak sobie, dla zabawy. Coś wygląda OK, więc nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Dlatego potrzebny jest nadzór eksperta, który się na tym zna. Dlatego łatwiej wymagać 5 niepotrzebnych świstków niż zastanawiać się, co danej osobie mogło strzelić przy budowie do głowy.

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 2

@PaniPatrzalska: Do wysłuchania czy strony się dogadały czy poszły na ugodę z prokuraturą nie trzeba być prawniczym omnibusem. To samo w prostych sprawach np. z kodeksu wykroczeń. A jak stronom się nie podoba, to sprawa trafia do dalszego rozpatrzenia przez sędziego odpowiedniej specjalności. A co do tego nieszczęsnego dobudowania dachu... Jak się sąsiadom nie podoba rozbudowa, to wystarczy zgłoszenie sąsiada do urzędu i albo pani Halinka pofatyguje się osobiście albo wyśle zaproszenie do urzędu, żeby budowniczy pochwalił się odpowiednimi papierami. I wbrew pozorom wizyta urzędnika to nie jest jakaś abstrakcyjna wizja, znajomemu nie podobało się to, co sąsiad sobie dobudowywał na działce i zgłosił to. Urzędnik przyjechał, sprawdził papiery, wszystko grało i po sprawie. Da się?

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
3 3

@Zunrin: No tak, a jeśli sąsiad nie dopatrzy się nieprawidłowości? Z zewnątrz wygląda spoko, a cały strop pęka? Albo nie pomyśli, że sąsiad-idiota zbuduje coś nietrzymającego się kupy? Albo po prostu nie będzie mu to w zasadzie przeszkadzać, a potem wydarzy się jakaś tragedia? Byle tylko nie denerwować ludzi nadmiernymi wymaganiami administracyjnymi czy kontrolami? Nie mówię, że każdy najdrobniejszy aspekt życia ma być kontrolowany, ale akurat budownictwo jest wyjątkowo odpowiedzialną kwestią. Nawet na własnej niewielkiej działce. Ewentualnej tragedii, która mogłaby dotknąć nie tylko bezmyślnego "budowniczego", lepiej jednak zapobiegać. Wiem, że takie kontrole się pojawiają, sąsiad wujka dobudował sobie bez pozwolenia jakiś garaż czy pokój tuż przy granicy. Wujek się wkurzył, zgłosił to i sąsiad nie dość, że dostał sporą karę, to jeszcze musiał tę samowolę rozbierać. Oczywiście wina wujka, który nakablował. Zresztą zdaje się, że urzędy lubią takie zgłoszenia. Bez wielkiego latania znajdują nieprawidłowości i mogą się pochwalić większą skutecznością działania. Więc jak najbardziej nie jest to abstrakcyjna wizja. :)

Odpowiedz
avatar Senites
6 8

Zacznę od tego, że bardzo mnie irytują wypowiedzi, w których uważa się polaków za głupie, tępe, niedouczone jednostki o rozumie ameby. Stwierdzenia "Polacy nie dorośli do, są zacofani" itd. wywołują u mnie dziką furię. Mama prawie 30 lat swoje przeżyłem i nabrałem doświadczenia życiowego i wykształciłem swoje poglądy. Problem z jakim mamy do czynienia nie jest problemem jedynie mentalności ludzi, ich wiedzy lub jej braku lecz od lat źle konstruowanego prawa wprowadzanego przez ludzi, którzy nie powinni tego prawa konstruować. Urzędnik państwowy jest dla mnie, a nie ja dla urzędnika ponieważ otrzymuje swoje wynagrodzenie z moich podatków pośrednich jak i bezpośrednich oraz innych danin dla państwa. Prawo w Polsce nie jest dla obywatela tylko dla urzędników państwowych, którzy mogą z petentem robić co chcą. Skoro urzędnicy są opłacani z naszych pieniędzy to powinni posiadać odpowiednią wiedzę poświadczoną ukończonymi studiami związanych bezpośrednio z zajmowanym stanowiskiem oraz znać wszystkie obowiązujące przepisy, a nie odsyłać mnie laika bez przekazania mi wszystkich potrzebnych informacji. Ponad to urzędnik powinien odpowiadać za swoje decyzje tak jak miało to miejsce I RP, gdzie urzędnik mógł nawet być skazany na karę śmierci za doprowadzenie obywatela do utraty majątku.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
3 5

"Ty nie masz komina, ale potrzebujesz na to zaświadczenia. Dlaczego? Bo zapewne nie jeden Janusz oszczędzania też komina nie zgłosił i teraz w ramach oszczędności pali opony i śmieci w swojej piwnicy śmiejąc się, jak to on nie "wyrolował fiskusa". Nie macie wrażenie, że to trochę jak stosowanie odpowiedzialności zbiorowej? Nie wiadomo, kto ma komin więc niech wszyscy dostarczają zaświadczenie od kominiarza..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@KatzenKratzen: A wystarczy kopnąć w dupę jedną czy drugą Halynkę zza biurka i przejść się po osiedlach i sprawdzić kto ma a kto nie ma jeżeli tak to urząd interesuje.

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
0 4

@KatzenKratzen: Odpowiedzialność zbiorowa może nie, bardziej dmuchanie na zimne. Denerwujące dla większości, ale niestety w jakimś ułamku zapewne potrzebne. @Sharp_one: "Halynka" z urzędu nie jest od kopania i latania po osiedlu, trzeba by zatrudnić rzeszę osób do sporządzenia takiego wykazu. Tak się składa, że u mnie co roku chodzi kominiarz i właśnie sprawdza, czy niczego kominowatego sobie nie dobudowałam. Wchodzi, zagląda z progu do pomieszczeń, odhacza w rubryczce i idzie. A mieszkam w kilkupiętrowej kamienicy, więc nie wiem, co i gdzie miałabym dobudować. Z mojego punktu widzenia też jest to upierdliwe, bo jeśli nie ma mnie w domu w wyznaczonych godzinach w którymś z trzech podanych dni, to płacę karę i muszę go ściągać na własną rękę (żeby uniknąć dalszych kar). W zeszłym roku musiałam wziąć sobie pół dnia urlopu. Mogłabym na to narzekać, ale co zrobić, nie ma rozwiązań idealnych, a to w końcu kwestia bezpieczeństwa, nie tylko mojego.

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 1

@PaniPatrzalska: Kara? Jaka kara? Stuknięta wspólnota? Dziwna spółdzielnia? U mnie już się nauczyli, że żeby osiągnąć wysoką skuteczność w przeglądach szczelności instalacji gazowych i drożności przewodów wentylacyjnych wystarczyło przenieść godziny "odwiedzin" na popołudnie. A swoją drogą to ten kominiarz jakoś na odwal się robi przegląd. Nie sprawdza drożności kratek wentylacyjnych?

Odpowiedz
avatar PaniPatrzalska
0 0

@Zunrin: Nie, mieszkam przejściowo za granicą. Nie wiem dokładnie, o co chodzi, po prostu na drzwiach było ogłoszenie i właściciel mieszkania poprosił, żeby tego kominiarza wpuścić. Nie wnikałam właściwie, tylko była mowa o kominach i karze (bo dwa razy mnie nie było i dostałam wezwanie, że albo mam się z nimi skontaktować, albo będzie jakaś tam kara). :) Może coś się zagubiło w tłumaczeniu, bo języka się dopiero uczę. Kratek wentylacyjnych nie sprawdzał na pewno. Jak do tej pory przychodzi tak na oko raz w roku.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
0 2

*niejeden...

Odpowiedz
avatar LoonaThic
0 2

Trochę mieszasz wątki kolego - niestety. Nie rozumiem jednego - tak po prawdzie. Czemu w momencie jak ktoś ma działalność (potocznie "firmę") to zaraz mu są doliczane wszelkie możliwe opłaty, taksy itd. To, że ktoś prowadzi działalność skutkuje wręcz absurdalnym wręcz poziomem wyciągania pieniędzy - bo niby ja zarabiam mając firmę. Idąc do urzędu jako prywatna osoba i prosząc o wypis z rejestru gruntów mojej działki płacę 17 zł. Idąc do urzędu jak firma i prosząc o wypis z rejestru gruntów mojej działki koszt opłat wzrasta trzykrotnie, wyciągając mapy jest jeszcze więcej. Jeśli trzeba wyciąć drzewo i prywatny właściciel może to zrobić za darmo, to czemu osoba prowadząca działalność MUSI ZA TO PŁACIĆ? Przecież to niestety jawna dyskryminacja zazwyczaj małych jednoosobowych firemek które zostały założone ze względu na brak możliwości normalnego zatrudnienia - "kokosy" są zazwyczaj przy takich działalnościach lekko zgnite - bo czasem i na stratach się jedzie. A ZUS i US nie pyta czy masz, zarobiłeś, ile na życie zostało, jakie masz straty... ZUS i US wymaga płatności. I nie ważne że Tobie inni zalegają z płatnościami za usługę - podatek od faktury trzeba zapłacić, mimo, że nie dostałeś jeszcze za nią płatności! I módl się byś za nią płatność w ogóle dostał!

Odpowiedz
Udostępnij