Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będąc na studiach dorabiałam sobie w sklepie sportowym. Praca polegała głównie na…

Będąc na studiach dorabiałam sobie w sklepie sportowym. Praca polegała głównie na doradzaniu klientom w wyborze sprzętu, ciuchów, znajdowaniu rozmiarów danej rzeczy np. butów. Był to bardzo duży sklep, podzielony na działy zgodnie z dziedzinami sportowymi np.: sprzęt do nurkowania i pływania w jednym miejscu, a wszystko do wspinaczki w innym.

Najwięcej pracy było przy obuwiu. Często było tak, że jakaś para butów (najczęściej tych bardzo drogich, za 500zł i droższych) zostawała skradziona, więc nauczona doświadczeniem kierowniczka kazała zostawić po prawym bucie z pary w pudełkach. Lewe buty były schowane w magazynie, a moim zadaniem było przynoszenie ich klientom jeśli chcieli obejrzeć czy przymierzyć oba. Dość istotne jest to, że najczęściej potrzebowałam wziąć buta, którego wybrał klient, odnaleźć drugiego i przynieść mu oba, bo po prostu przyspieszało to proces. Inaczej musiałabym zapamiętać przynajmniej końcówkę 9-cyfrowego kodu z pudełka, rozmiar i wygląd modelu, co przy 100 parze w ciągu dnia raczej nie przychodzi łatwo. Modeli butów w tym sklepie było mnóstwo, niektóre różniły się malutkimi elementami (przy okazji ceną też) np. miały sznurówki albo logo w innym kolorze.

Pewnego dnia, przytrafił mi się klient około pięćdziesiątki. Towarzyszyła mu kobieta, jak mniemam żona oraz kilkoro dzieci. Dzieciaki były dosyć grzeczne, więc nie zwróciłam na nie większej uwagi.

Pan przywołał mnie wybitnie grzecznym "pomożesz mi?", a następnie pomachał mi butem za siedem stówek przed oczami i kazał sobie przynieść drugiego. Poprosiłam o buta, którego trzymał w rękach, ale nie chciał mi go oddać. Większość ludzi nie ma z tym problemu, ale on miał, więc uznałam, że zapytam o rozmiar i najwyżej będzie musiał dłużej na niego czekać. Nie mój czas, nie mój problem. :D Rozmiar chyba mogłam wylosować, bo na pytanie o który numer prosi odpowiedział, żebym zgadła. Uświadomiłam Pana Lorda, że jeśli mi go odda to będzie po prostu szybciej. Chyba do niego dotarło, bo rzucił go w moim kierunku i oberwałam tym butem w brzuch, ledwo go łapiąc. Nie bolało, ale było upokarzające, tym bardziej, że odchodząc zdążyłam usłyszeć, że jestem kretynką, co nie umie buta znaleźć, a on tyle pieniędzy chce mi za nie zostawić. No trudno, taka praca, a ja groszem nie śmierdziałam, ale chyba średnio rozgarnięty orangutan wie, że obsługa sklepu nie zarabia kwoty, którą klient zostawi w kasie.

Przyniosłam mu oba buty, oddałam mu je w ten sam sposób w jaki on podał je mnie (pomijając obrazę słowną :P). Zastanawia mnie tylko postawa jego żony, która była bardzo zadowolona, że mężuś traktuje z góry inną osobę, nooo i szkoda mi ich dzieci, które na to patrzyły i pewnie w przyszłości będą powielać takie zachowania... Ach no i tych butów ostatecznie nie kupili, bo uznali je za zbyt drogie. :D

Sklep sportowy

by tazc
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
8 14

@kurator: Razem -nieprofesjonalnie- Autorko,rzuciłaś pojedyńczo buty czy dwa od razu. Złapał?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2018 o 20:06

avatar Tranquility
19 23

@kurator: pracujac w banku miewalam dzikie fantazje, w ktorych traktowalam klientow w ten sam sposob w jaki oni traktowali mnie. Raz nawet pozwolilam sobie na komentarz. Mianowicie uslyszalam jak klient podniosl glos na kolezanke ze stanowiska obok. Kolezanka poprosila go, zeby na nia nie krzyczal. W odpowiedzi uslyszala, ze ona od tego tam jest, zeby na nia mogl krzyczec. To byl odruch; wychylilam sie ze swojego stanowiska i tylko powiedzialam "Chyba pan sobie zartuje". O dziwo nie skonczylo sie awantura i na dodatek poskutkowalo. Gdyby nie poltora roku pracy w banku nie uwierzylabym w wiekszosc historii o piekielnych klientach tu zamieszczanych. Moje przezycia pozwolily mi tez wyrobic sobie twardszy tylek i przekonanie, ze nie chce pracowac z ludzmi jako klientami, w przeciwnym razie znienawidze ludzi jako calosc...

Odpowiedz
avatar greggor
2 16

@Tranquility: Bo kiedyś bydło to ekonom poganiał kijem po folwarku, a teraz bydło chodzi po bankach konta zakładać i ma się za nie wiadomo kogo.

Odpowiedz
avatar tazc
30 34

@kurator: Nieprofesjonalne to było zachowanie tego pana ;) Nie zamierzałam się płaszczyć przed jakimś bucem tylko dlatego, że on sobie tak wymyślił. Wielu było niemiłych klientów i takich się zwyczajnie toleruje, ale bez przesady. Zresztą jeśli uważasz, że rzucanie w obsługę sklepu jest ok to grubo przesadzasz. Z samego faktu, że jestem człowiekiem należy mi się jakiś szacunek, a ten typek zachowaniem przypominał świnię, nie obrażając świń. Ty na pewno bo oberwaniu w brzuch i po 10 godzinach w pracy pocałowałbyś go w dupę, bo profesjonalizm ;)

Odpowiedz
avatar glan
11 17

Wystarczyłoby podnieść wszystkie ceny o np. 20 zł i wprowadzić promocję, że obsługa ma prawo udzielić 20 zł rabatu z tytułu kulturalnego zachowania klienta.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
26 28

@glan: Dopiero by się buce wykłócały o te zniżki.

Odpowiedz
avatar tazc
11 17

@PrincesSarah: No wiesz, ogólnie nie wolno też klientom bić pracowników. A ja się raczej nie spodziewałam ataku ze strony kogokolwiek w takiej pracy. Złapanie buta było odruchem, nie zastanawiałam się przez czas lotu buciora czy lepiej go łapać, czy usunąć się z toru lotu. Szefowej nie będę wołać do każdego trudniejszego klienta, bo ona ma swoją pracę polegającą na czym innym. W przypadku jakiegoś bardzo agresywnego zachowania wezwana byłaby ochrona, ten typek był tylko piekielnym i niemiłym bucem. :)

Odpowiedz
avatar jkniepremier
0 2

@tazc: Ale zawsze można zawołać na pomoc ochronę lub policję.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 23

@Fomalhaut: Widziałeś kiedyś zaplecze z butami? Łatwiej szukać po numerkach, czy po obrazkach, hmm?

Odpowiedz
avatar Marljena2
20 24

@Fomalhaut: Wyjaśniła przecież, że niektóre buty różnią się między sobą detalami... Wystarczy zajść do takiego CCC czy Deichmanna i już czasem człowieka coś trafia, gdy musi po numerach szukać tych butów. Czasem patrzysz na zdjęcia, myślisz, że to te, a potem okazuje się że zapięcie się lekko różni, więc nie rozumiem gdzie tu jest brak przeszkolenia. Wielu klientów tak samo myśli, że kasjer zna ceny wszystkich produktów w markecie (mam na myśli markety typu Auchan, Carrefour). Jeśli kasjer nie zna ceny jakiegoś produktu to też jest nieprzygotowany? Są rzeczy których pracownicy sklepu mają prawo nie wiedzieć.

Odpowiedz
avatar tazc
9 9

@Fomalhaut: Liczba rzeczy w tym sklepie była naprawdę spora i zmienna zgodnie z porami roku i modą. W lecie nikt nie wystawia nart, a w zimie sandałów. Choćbym pracowała tam i 5lat nie nauczyłabym się wszystkich rzeczy na pamięć.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
6 8

@Fomalhaut: Nie rozumiem. Jaki to straszny problem podać ten bucik ekspedientce, żeby znalazła bliźniaka? Ma zapamiętywać 9-cyfrowy kod? Z każdego z biliona wzorów, kolorów i rozmiarów w sklepie? Nieprzygotowana do pracy? A Ty w mięsnym odrywasz kawałek kiełbaski i żądasz od sprzedawczyni, żeby Ci przyniosła jeszcze pół kilo, czy zwyczajnie prosisz o "pół kilo kiełbasy z szynki Morliny"? Widzisz, jak trafne jest Twoje porównanie?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 kwietnia 2018 o 19:06

avatar Marljena2
11 19

Tacy Janusze czerpią przyjemność z tego, że komuś dokuczają. Mieliśmy podobną sytuację w sklepie, w którym kiedyś pracowałam- klient kupował płaszcz, metka była przypięta za pomocną magnetycznego zabezpieczenia i odpadła, gdy to zabezpieczenie zdjęłam, na co żona tego pana zaczęła krzyczeć na mnie, że mam jej to oddać. Oddałam. Na drugi dzień, gdy miałam wolne, chciała rozmawiać z kierowniczką. Chciała złożyć reklamację, ale nie mogła, bo rzekomo nie oddałam jej metki i paragonu. Zapis z monitoringu zaprzeczył temu, skarga na mnie nie przeszła, a baba na odchodne rzuciła w kierowniczkę reklamówką...

Odpowiedz
avatar Jasiek5
1 3

"Przyniosłam mu oba buty, oddałam mu je w ten sam sposób w jaki on podał je mnie" ... Czy to znaczy że mu je rzuciłaś? Widzę że nie tylko ja miałem ochotę o to spytać... Trochę lat temu chciałem kupić buty na zimę. Zanim znalazłem buty zimowe mojego rozmiaru "zwiedziłem" cztery sklepy. W piątym były takie buty, przymierzyłem, powiedziałem ekspedientce że je wezmę i czekałem aż znajdzie drugi taki na zapleczu. Znalazła i przyniosła zapakowane pudełko. Już trzymałem kartę w ręce by zapłacić za zakup ale ... otworzyłem pudełko i zobaczyłem te buty... rozmiar się zgadzał, ale jeden but miał w środku futerko białe a drugi brązowe, więc podziękowałem i tych butów nie kupiłem. Kilkanaście minut później kupiłem podobne buty na bazarze o 100 zł taniej.

Odpowiedz
avatar tazc
8 10

@Jasiek5: Kolor futerka to właśnie różnica w jednej cyferce w kodzie, więc choćby dlatego lepiej oddać buta obsłudze, niech sprawdzi dokładnie cały numer oraz wygląd, niż wymagać zapamiętania części kodu. Potem wychodzą takie kwiatki. Twoje szczęście, że sam sprawdziłeś czy wszystko jest ok i nie kupiłeś. Trafiłeś na tańsze buty w innym miejscu, ale niekoniecznie musiało tak być. :) Nie sądzę, żeby ekspedientka zrobiła to specjalnie, ale kto wie, kto wie...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

taaak bo Jasnie Pan Tobie te pieniadze zostawia, do prywatnego portfela ci wsadza! i dlatego przenigdy zadnej bezposredniej obslugi klienta, nigdy wiecej

Odpowiedz
Udostępnij