Historyjka z cyklu "spotkania rodzinne".
Z okazji zbliżającej się uroczystości o charakterze rodzinnym, nawiedziła mnie familia żony w składzie mamusia i dwie siostrzyczki z córkami. Córki w wieku studenckim. W związku z faktem, że mają daleko, przyjechały wcześniej coby posiedzieć, pogadać, zacieśnić więzy itd., itp. Gość w dom, Bóg w dom, czym chata bogata, prosimy na pokoje, zachodźcie, zachodźcie.
Stół na tarasie rozstawiony, kawa, ciasto, alkohole słodkie i wytrawne. Piękna pogoda, ptaszki śpiewają, no sielanka po prostu. Do czasu. Zasiedliśmy, zaczynamy gaworzyć. Nie minęło 10 minut jak młodzież wyciągnęła smartfony i zaczęła coś tam obczajać, pokazywać sobie nawzajem, chichotać. Nic się nie odzywam, czekam. W końcu mówię:
- Weźcie to pochowajcie, nie po to chyba jechaliście 400 kilometrów, żeby teraz na fejsie siedzieć.
- To nie fejs tylko coś tam, coś tam.
Był to jakiś głupkowaty portal ze zdjęciami, do których użytkownicy dorabiali sobie kocie mordy. Rozumiem, że może to być fajna rozrywka dla dzieciaków z podstawówki, ale dla ludzi w wieku 20+?
No i zaczęło się na ostro, bo po kolejnych 10 minutach teściówka się zainteresowała, co to za zdjęcia, szwagierki i moja żona takoż samo.
- A kto jest na tym zdjęciu?
- A gdzie było zrobione?
- A co to za dziewczyna obok tego chłopaka?
To z majówki na Węgrzech, to Kaśka. Jaka Kaśka? Córka Walędy. Walęda miał przecież syna. Ale tego drugiego co mieszka koło straży. Tego co ożenił się z pielęgniarką? Nie, tego co uczył w ogólniaku. To on się nazywa przecież Kolenda. Co ty mówisz Kolenda jeździ w pogotowiu. To jego brat. Ten co go żona zdradza z okulistą. No co ty mówisz, przecież okulista to gej. Który, ten z przychodni...?
I tak napierdzielają, wchodząc sobie w słowo, przerywając, przekrzykując, robiąc dygresje, wyciągając powiązania rodzinne znanych i nieznanych sobie osób do 7 stopnia pokrewieństwa. Jak już sobie wyjaśnili, kto jest czyim dzieckiem, gdzie mieszka, kto z kim chodził do szkoły, kto gdzie pracował i kogo z kim zdradzał, to przy następnym zdjęciu sytuacja się powtarza. W związku z powyższym zebrałem dupę w troki, poszedłem do domu, założyłem słuchawki, rzuciłem się na kojo i leżakuję z książką w ręku. Po paru minutach wpada moja żona i z pretensjami, że niby jak ja się zachowuję, że goście, że ignoruję ich, że nie wypada, że co sobie pomyślą. Na co ja:
- Kochanie jest takie staropolskie przysłowie: skoro wlazłeś między wrony, kracz jako one. Więc zachowuję się dokładnie tak samo. Przez półtorej godziny oglądają zdjęcia w internecie i pieprzą o niczym, ignorując całkowicie moją obecność. Więc zamiast marnować życie na słuchanie małomiasteczkowych plotek, wolę sobie poczytać. Powiedz mi czy to naprawdę ze mną jest coś nie w porządku, że uważam, że jak rodzina się spotka raz na rok, to powinna się zająć czymś innym niż oglądaniem zdjęć jakichś kretynów z dorysowanymi wąsami i uszami?
Za parę minut szwagierka woła mnie:
- Majezon, chodź napijemy się.
Schodzę. Patrzę, smartfony pochowane, a i rozmowa jakby normalniejsza. I sielanka trwała przez kolejne dwa dni. Ale wtedy to już naprawdę było piekło i szatani oraz obraza majestatu do kompletu. Ale o tym w oddzielnej historii.
Wiem: internet zepsułeś!
OdpowiedzBorze zielony, to taki problem, że rodzina rozmawiała o ludziach, których nie znasz? Ja tak mam od zawsze na święta, nawet jak nikt nie miał jeszcze telefonu. Ciotki, pociotki, kto kogo na cmentarzu spotkał, ale bez obgadywania - ot, wspominki rodzinne. Teraz, jedno pokolenie dalej, zawsze idą w ruch telefony - wszyscy oglądamy nagrania z występów maluchów, zdjęcia z wakacji... Oczywiście dawka plotek z cmentarza i rozmówki o krewnych i znajomych królika też są. Czy wszystkich to wszystko interesuje? No nie. Czy ktoś się o to burzy, bo jak to tak można go wyłączyć z rozmowy zaczynając temat na który akurat nie ma nic do powiedzenia? Też nie. Na tym polega rozmowa. Naprawdę nie rozumiem Twojego problemu.
Odpowiedz@Aris: Nie był problem w rozmowie o rodzinie - tylko w pewnej ignorancji zauważalnej zwłaszcza wśród młodszej części społeczeństwa... Aa - i "BORZE" piszemy przez Ż...
Odpowiedz@LoonaThic: Borze od boru, zielonego w dodatku.
OdpowiedzO jeżu kolczasty! Autorze, ile ty masz lat? 5? Zachowujesz się jak rozpieszczona księżniczka.
OdpowiedzJak dzwonię do mojej babci to też wysłuchuję plotek kto z kim, dlaczego i co z tego wynikło. O czym chciałbyś rozmawiać z rodziną przy stole? O filozofii? A może o teorii strun? Jak dla mnie to strzeliłeś klasycznego, dziecinnego FOCHA. "Mamoooo, a oni nie chcą się ze mną baaaawiiiić!"
Odpowiedz@Bryanka: W dodatku próbował na siłę stosować zasady savoir-vivre'u niestosownie do sytuacji. Gdy przyjmujemy gości przybywających z wizytą na godzinę czy dwie, rzeczywiście należy dbać, choć bez przesady, żeby nikt nie czuł się wykluczony z rozmowy itp. (choć to gospodarz powinien dbać o gości, nie odwrotnie). Gdy jednak przyjeżdżają na kilka dni, trzeba wszystkim dać sporo luzu, bo inaczej zwariować można bez względu na to, czy w danej sytuacji jest się gościem, czy gospodarzem. Gdy te kilka dni, to więcej niż trzy do czterech, w zasadzie należałoby przyjąć, że goście nabywają prawa i obowiązki domownika (w rozsądnym zakresie, oczywiście).
OdpowiedzTak, wgapianie sie w telefon i ignorowanie wszystkich jest niekulturalne, ale... ich wgapanie sie w telefon zainteresowalo wszystkich oprocz autora. Nikt nie narzekal, wszyscy rozmawiali na interesujace ich tematy (podpierajac sie ogladanymi zdjeciami). To autor zachowal sie w tej sytuacji dziecinnie.
OdpowiedzAutorze, byłeś z samymi kobietami, one wszystkie miały wspólny temat, a ty strzeliłeś focha i uważasz je za piekielne. Ja często jeżdżę do teścia w odwiedziny, przyjeżdża brat męża z synem nastolatkiem. Jestem sama, a oni rozmawiają ciągle albo o sporcie albo o remoncie, jak i co zrobić. W ogóle mnie to nie interesuje, ale siedzę i się uśmiecham, nie strzelam focha i nie wychodzę, bo nie rozmawiają ze mną na interesujące MNIE tematy.
OdpowiedzHistoria piekielna, ale Ty zagrałeś w niej piekielnego. Ot, zwykła rodzinna pogawędka o znajomych, tylko z telefonem w tle. Jakby rozmawiały bez telefony, lub np. o malowaniu(nowym gatunku lakieru do paznokci), albo o filmie którego, nie widziałeś też byś focha strzelił?
OdpowiedzSzanowni Albo niezrozumiale opisałem historię, albo sami należycie do ludzi, którzy po paru minutach od rozpoczęcia u kogoś wizyty wyjmujecie telefony i odpalacie internet. I tak naprawdę ten fakt stanowić miał główną oś mojej opowiastki i być ukazany jako piekielne uzależnienie. Być może za bardzo uwypukliłem kwestię kwadratowych dyskusji na temat nikomu nie znanych kolegów i koleżanek z kocimi pyszczkami jednej z dziewczyn. A skoro moje próby zabawiania gości i skierowania rozmowy na tematy znane, choć powierzchownie, wszystkim członkom spotkania spełzły na niczym, to postanowiłem sobie dać trochę luzu. Żeby nie zwariować. Jak pokazały następne dni, można gadać o wszystkim i wszystkich, nawet o tych których znamy tylko z imienia.
Odpowiedz@Majezon: pw
Odpowiedz@Majezon: Sam napisałeś, że i teściowa, i Twoja żona zainteresowały się co też "dzieciarnia" tam ogląda. Nastąpiło potem wspólne oglądanie, w które nie chciałeś się włączyć (Twoja wola). Gdyby to było zbiorowe, milczące granie w gry, tudzież gapienie się na FB to z chęcią przyznałabym Ci rację. Nie wiem czy pamiętasz jak to było przed erą internetu i smartfonów - podczas niedzielnych obiadów w tle był włączony TV i leciały skoki. Małysza się oglądało.
Odpowiedz@maat_: dziękuję, pw :)
Odpowiedz@Majezon: Nieznanych tylko Tobie. "skierowania rozmowy na tematy znane, choć powierzchownie" - czyli tak w zasadzie jak goście (na czym Ci chyba powinno zależeć, jako gospodarzowi) oraz gospodyni dobrze się bawią przy rozmowie, tym samym podtrzymując relacje, to jest źle, bo lepszy "small talk" lub rozmowa o gatunkach słoni, bylebyś tylko z rozmowy nie był wykluczony? Strasznie egoistyczne pojęcie. Zwłaszcza, że nie wiesz czy następne dni były normalne po Twoim fochu (sic!), czy byłyby takie i bez niego.
Odpowiedz@Bryanka: "Panie, uchroń mnie od rodziny, albowiem z wrogami poradzę sobie sam". Nie rozumiem, dlaczego ktoś ma na siłę dostosowywać się do zachowań, których nie akceptuje. Jak goście wyciągną smartfony i odpalą pornhuba, to mam wyciągnąć penisa i zacząć intensywnie nim potrząsać - bo tak robi większość?
Odpowiedz@Majezon: Popieram Cię, sam bym wyszedł. Pewnie większość komentujących tu i tak bardzo empatycznych też by wyszła, ale tu odgrywają kulturalnych co to by siedzieli przy stole i słuchali jak wszyscy gadają o osobach których nie znają lub ich nie interesują
OdpowiedzW pełni Cię popieram! A to wyciąganie telefonów w towarzystwie uważam za chamstwo skończone!
Odpowiedz@maat_: trochę przesada. Znaczy, mnie też śmieszą dorosłe osoby dodające zdjęcia z tymi zwierzęcymi pyszczkami, ale generalnie czym to się różniło od wyjęcia albumu i oglądania starych zdjęć? Nie wiem, u nas czasami na jakieś zjazdy rodzinne uczestnicy przywożą fotografie, filmy. Jeden weźmie album czy pudełko ze zdjęciami, bo chcą powspominać, a inni przywiozą płytę z filmem czy machną pokaz slajdów na tablecie. I jasne, wiadomo, że nie każdego wszystko zainteresuje, ale skoro ciocia X ma prawo obejrzeć ze starszymi zdjęcia - dla mnie - prababek i wyżej, to i, tak myślę, nastoletnia Y może zaprezentować dowolnie wybrane zdjęcia, ciekawe dla niej, niezależnie od tego, czy ktoś taki jak autor strzeli focha, bo nie wie, o kim mowa.
OdpowiedzCzym niby różni się oglądanie zdjęć w albumie od oglądania go na komórce?! "przyjechały wcześniej coby posiedzieć, pogadać, zacieśnić więzy itd., itp." i dokładnie to robiły. Że część z tych więzów wykraczała poza osoby w pokoju? Tak bywało, bywa, i bywać będzie.
OdpowiedzStół na tarasie ? Nie za zimno ?
Odpowiedz@gomez: W lipcu ?
OdpowiedzWow, to jest dopiero potrzeba przebywania w centrum uwagi.
OdpowiedzRozumiem Cie i popieram
OdpowiedzOsobiście też uważam, że nie ma nic bardziej wkurzającego niż obgadywanie kogo się da przy rodzinnym stole. Kiedy takie zjawisko występuje na jakimkolwiek rodzinnym spotkaniu, od razu znacznie przyspieszam konsumpcję alkoholu celem ratowania psychiki.
OdpowiedzPopieram autora. Absolutnie nie przesadzasz. Te smartphony i internet ogólnodostępny WSZEDZIE to porażka... Kiedyś siedziałem z kumplem w pubie i pijemy piwko. Coś tam gadamy, coś tam narzeka na brak loszki. I w tindera. I siedzi mój kolega z nosem w telefonie a stolik obok 3 dziewczyny. A ignorowanie rozmówców i wyjmowanie telefonu... Mnie to nawet wkur wia jak przy piwie oni tych telefonów nie chowają. Normalnie siada dziewczyna i telefon zamiast w kieszeni to leży na stole. Jezu jak mnie to irytuje.
Odpowiedz@piesekpreriowy: ale one nie ignorowały rozmówców. Rozmawiały, wszystkie. To autor ignorował obecnych, bo nie interesowało go ich zajęcie i nie podobało mu się, że właściwie ten jego brak zainteresowania nikogo nie obchodził. Naprawdę nie widzisz różnicy między siedzeniem z nosem w telefonie i ignorowaniem wszystkich dookoła a sytuacją, w której wszyscy oglądają coś na telefonie i o tym rozmawiają? Well, wszyscy poza autorem, ale to była jego własna decyzja, nikt go nie wyrzucał.
OdpowiedzRozumiem autora i go popieram. Zachowałbym się zapewne podobnie. Nikt z komentujących nie raczył zauważyć, że to autor został wykluczony z dyskusji, a nie sam się wykluczył. Być może komentujący tutaj lubią być ignorowani albo, w to prędzej uwierzę, sami często ignorują część towarzystwa. Nieraz bywałem organizatorem różnych spotkań i jako taki organizator dbałem o to, żeby nikt nie czuł się wykluczony. Jeśli byłem na spotkaniach, które były inaczej prowadzone, wówczas nierzadko starałem się poświęcać uwagę takim wykluczonym osobom. Brak empatii jest niestety jedną ze zmor obecnego społeczeństwa.
Odpowiedz@Hideki: Nie został wykluczony. Czasami też trzeba samemu coś zrobić. W tym wypadku podejrzewam, że autora by nikt nie olał, gdyby chciał się włączyć do rozmowy, a pewnie nawet z chęcią by go wprowadzano w temat. Rozumiem, że temat może kogoś nie interesować, ale wtedy można sobie spokojnie pomilczeć lub jednak się spróbować zainteresować. ale żeby zagadane ze sobą osoby, specjalnie zmuszać do prowadzenia rozmów na "powierzchowne" tematy, żeby samemu móc postrzępić język? No to raczej autor ma problemy z empatią. A z nieśmiałością raczej nie ma, żeby go specjalnie trzeba było do rozmowy wciągać.
Odpowiedz@BlueBellee: Widzisz, kultura nakazuje, by podczas dyskusji nie mówić "co u mnie", tylko pytać, "co u Ciebie?" - w ten właśnie sposób się wyłapuje wspólne tematy. Ta sama kultura nakazuje okazanie uwagi wszystkim rozmówcom. Ponadto w historii wyraźnie jest napisane "I tak napierdzielają wchodząc sobie w słowo, przerywając, przekrzykując, robiąc dygresje...", a niegrzecznie jest wchodzić komuś w słowo. Gdy kobiety z historii nawijały jak katarynki, autor miał równolegle mówić? Szans na wtrącenie nie miał, skoro one same wzajemnie sobie wchodziły w słowo.
Odpowiedz@BlueBellee: A ja Ty byś się poczuła siedząc przy stole i słuchając historii o ludziach, których nie znasz lub Cię nie interesują? Siedziałabyś dla samego siedzenia i słuchania bo trzeba zachować pozory? Ja bym zrobił dokładnie to co autor.
Odpowiedz