Jestem niedzielnym kierowcą. Nie ukrywam tego i przyznaję się do winy w pełni.
Gdy otrzymałam prawo jazdy jeździłam dość dużo. Jedna stała trasa do liceum i nazad oraz kilkanaście wyskoków po rodzinie. Ot co, tatuś korzystał z tego, że córa zrobiła plastik i mógł odwiedzić rodzinę, a przy okazji wypić choćby z nimi piwo. Niestety tak wyszło, że familia nie mieszkała w dużych miastach Polski (największe z moimi krewnymi to Opole), a więc moje doświadczenie w jeździe po czymś z tramwajami itd było praktycznie zerowe, nawet jeśli liczyć przejazd po Katowicach, ale z ojcem jako nawigatorem - znał trasę, wiedział gdzie i jak pojechać, a ja chciałam się sprawdzić.
Ale potem przyszły studia. Nie zabrałam na nie samochodu, bo paliwo do niego wyniosłoby mnie o wiele więcej niż płacę za komunikację miejską, czy PKP do rodzinnej miejscowości. Z związku z tym autem zaczęłam jeździć coraz mniej, bo i mniej bywałam w domu, a gdy już przyjechałam to rodzice chcieli spędzić czas ze mną, a nie tłuc się przez pół Polski do innych ziomków. Skończyło się na tym, że w ostatnim roku miałam okazję być za kółkiem zaledwie 2 lub 3 razy.
Ostatnio moi znajomi ze studenckiego miasta wpadli na pomysł, aby pojechać do Warszawy w celach turystycznych. Jaki był problem? Były 2 auta, ale kierowca był tylko jeden. Koledze zabrali za przekroczenie prędkości, także był skłonny użyczyć komuś swoje auto, ale reszta naszych znajomych prawa jazdy nie miała, bo spędzili całe życie w mieście z komunikacją miejską, gdzie nie było im ono potrzebne. Tak więc padło na mnie. Przedstawiłam znajomym powyższe fakty, ale to ich nie przekonało. Bo przecież dam radę, bo tego się nie zapomina, bo przecież przepisy znam, bo będziesz jechała ze mną i cię będę kierował i ileś jeszcze bzdurnych argumentów, abym wsiadła za kółko i jeździła z nimi po Warszawie. Bo przecież mam prawko tak? Nie docierało do nich, że moje prawko obecnie, po prawie 4 latach jazdy raz na ileś, jest warte tyle co karta wygrana w chipsach. Oficjalnie tego nikt nie powiedział, ale byli na mnie źli. Jednak ja uważam, że dobrze postąpiłam, a nie robiłam z siebie nie wiadomo jak dobrego kierowcy, po to by w stolicy spowodować kolizję.
I tak wiem, że błędem jest niejeżdżenie, ale na razie nie jest mi auto do szczęścia potrzebne. A gdy będzie to najwyżej wykupię sobie parę godzin (lub więcej), aby zobaczyć jak to się jeździ w wielkim mieście ;)
auto i znajomi
z całego serca popieram Twoje podejście :)
OdpowiedzBardzo rozsądna z ciebie dziewczynka. Plusik.
OdpowiedzPlus za odpowiedzialne podejście :)
OdpowiedzPodejście świetne! Czytałam jakby o sobie, bo też jestem w takiej sytuacji jak Ty. Też bywam namawiana, ale nie daję się złamać. Wolę fochy, niż spowodować zagrożenie na drodze przez powolny zanik umiejętności i panikarstwo :)
OdpowiedzI w dodatku nie swoim autem. Trzeba było spytać czy właściciel sam sobie wyklepie w razie stłuczki. Też bym nie pojechała.
OdpowiedzJezu, kolejna baba za kółkiem, która przynosi wstyd innym kobietom kierowcom. Pokaż mi faceta z takim podejściem! Skoro masz prawo jazdy, to powinnaś umieć jeździć, w każdych warunkach. Właśnie to potwierdza ten dokument.
Odpowiedz@Morticia: Nie ośmieszaj się. Prawo jazdy potwierdza tylko tyle, ze potrafisz bez błędów przejechać wyuczona wcześniej na kursie trasę. Wstyd to przynoszą ludzie, którym się wydaje ze są super kierowcami, a w rzeczywistości g*wno potrafią.
Odpowiedz@Morticia: Nie no, bo lepiej bez umiejętności pchać się do największego miasta w Polsce, a potem dziwić się, że doszło do kolizji.
Odpowiedz@Habiel: Po coś masz te 30 godzin na kursie.
Odpowiedz@Morticia: to ja podpowiem: 30 godzin to wartość po prostu śmieszna.
Odpowiedz@Morticia: 30 godzin w teorii, często 10 spędzone na placu na manewrach. Ja za pierwszym podejściem nie zdolalam w tym czasie opanować zmiany biegów tak żeby nie patrzeć na skrzynie.
Odpowiedz@Lapis: Brak słów.
Odpowiedz@Morticia: Dobrze, Pani mistrzyni kierownicy. To racz podać zgrubną lokalizację Twojej osoby, markę, model i kolor auta jakim się poruszasz. Z miłą chęcią sprawdzę jak dobrze jeździsz i czy jeździsz zgodnie z przepisami. WSZYSTKIMI. Włączając w to zatrzymanie na zielonej strzałce, nie ignorowanie znaków stop, nie wymuszanie pierwszeństwa i używanie kierunkowskazów. W każdej sytuacji, w której masz obowiązek ich użyć. Ja obiecuję, że przekażę w świat nagranie, bez widocznych tablic ale z linkiem do tego artykułu i Twojej osoby, i podsumuję ile punktów zdobyłaś i jak szybko powinni Ci prawko odebrać. Wróżę, że Wystarczy 30 km trasy. Wnioskuję, z Twojej postawy, że to minimum jakie robisz dziennie... A tak w ogóle to jeśli uważasz się za tak dobrego kierowcę, to nie powinnaś mieć oporów przed przyznaniem ile czasu masz prawko. Dodam, że nie zawsze dłuższy staż jest powodem do dumy. znam wielu kierowców, którzy jeżdżą 20 lat dłużej ode mnie, a potrafią takie banialuki o przepisach ruchu drogowego gadać, że zaczynam się zastanawiać nad moim własnym bezpieczeństwem, tym bardziej, że przepisy, o których mówią nie zmieniły się od początku KRD... Ah, polecam też Twojej uwadze prosty test: http://www.gazetawroclawska.pl/quiz/4342,test_na_nowe_prawo_jazdy_2018_odpowiesz_na_te_12_pytan_quiz,q,t.html wierze w Twoją uczciwość, że zamieścisz na FB wyniki pierwszego podejścia. Podaj link do Twojego wyniku. Zobaczymy jak Ci idzie. To dla Ciebie powinna być bułka z masłem. @~niedzielnykierowcaja: Podziwiam Twoją postawę względem prowadzenia czyjegoś auta, skoro mało jeździsz. To jet odpowiedzialność. Kiedy jesteś kierowca to odpowiadasz też ze ludzi, których wieziesz. Nie mniej jednak zalecam więcej praktyki. Wykupienie godzin na w nauce jazdy, aby poćwiczyć, nie przygotuje Ciebie na realia życia na drogach w mieście, szczególnie w miastach, gdzie jeżdżą "Królowie szos", którzy, mam wrażenie, że igrają z własnym życiem i myślą, że jak im się udało, to że oni są tacy och, ach...
Odpowiedz@Doombringerpl: Mysle, ze ten test niewiele znaczy - sam nie posiadam prawa jazdy, a zwykla obserwacja pozwolila mi uzyskac 10/12 (w obu pytaniach wylozylem sie na wyprzedzaniu).
OdpowiedzKoledzy mieli rację. Ty myślisz, że w Warszawie, czy innym dużym mieście wszyscy mają świetne umiejętności i urodzili się za kierownicami swoich samochodów? Po takim mieście tez można jeździć ostrożnie, najwyżej jakiś kretyn cię otrąbi i tyle. Ja tez pochodzę z miasta bez tramwajów i moja własna rodzicielka wyrobiła we mnie tę irracjonalną obawę przed miejskimi pojazdami szynowymi (sama jakoś nie miała większych oporów, żeby pojechać do Poznania, czy Szczecina, ale Warszawa, to był dla niej jakiś demon). Na szczęście obawa nie była na tyle mocna, żebym nie zdecydował się zabrać samochodu na studia w Warszawie. I wtedy też mi przeszło, dzięki koledze tam urodzonemu, który dobił mnie nieodparta logiką mówiąc, że tramwaj to nie jest problem, bo co prawda prawie nie hamuje i trzeba uważać, ale za to wystarczy spojrzeć na szyny i od razu wiadomo dokładnie, dokąd pojedzie. Wtedy przestałem się bać. Później jeszcze się zorientowałem, że w Warszawie tramwaje stanowią jeszcze mniejszy problem niż w innych tramwajowych miastach, bo 80% warszawskich torowisk tramwajowych prowadzi poza jedniami i z samochodami dzieli tylko części skrzyżowań.
Odpowiedznikt nie napisał no to będe to ja: mamy bardzo niespójne prawo, bo jesli komuś "zabiorą" uprawnienia na przynajmniej rok, to musi zdawać egzamin od nowa. natomiast babcia co ma dziś 70 lat a prawko zrobiła mając 18 i wrzuciła do szuflady... to ona może legalnie wsiąść i jechać?
Odpowiedz@PiekielnyDiablik: A dlaczego babcia, a nie dziadek? ;))
Odpowiedz@Morticia: bo jeśli jakiś facet miał prawo jazdy przez kilkadziesiąt lat i nie jeździł, to nie jest facet tylko cipa, zatem też + z wiekiem sprowadza się do babcia
OdpowiedzJesteś naprawdę bardzo rozsądną osobą! Szanuję :)
OdpowiedzBardzo rozsądne podejście. Popieram!
Odpowiedz