Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Robiłam zakupy w pewnym sklepie internetowym. Na stronie, w wynikach wyszukiwania pokazał…

Robiłam zakupy w pewnym sklepie internetowym. Na stronie, w wynikach wyszukiwania pokazał się przedmiot, który bardzo mi się spodobał, niestety, z dopiskiem, że można go nabyć tylko w sklepie stacjonarnym. Myślę, cóż, będę kiedyś przy okazji to wstąpię i zapytam.

Przy okazji podróży, natknęłam się na ten sklep, wiec zapytałam o przedmiot. Miła Pani z obsługi stwierdziła, że u nich go nie ma, ale może sprawdzić gdzie jest. Okazało się, ze jeszcze 4 sztuki powinny być w galerii, która znajduje się w moim mieście.

Dzień po powrocie zawitałam do tego sklepu i ponownie zapytuje o interesujący mnie przedmiot. Już nie tak miła Pani odpowiada, że jak nie ma na sklepie to nie ma. Na moje zdziwienie, że Miła Pani dwa dni temu sprawdzała, że powinno być jeszcze kilka sztuk (i nieśmiałe pytanie czy Mniej Miła Pani może jednak sprawdzić), otrzymałam odpowiedz, „a w systemie to może być, ale w sklepie nie ma”.

I tak tylko myślę, jak oni robią inwentaryzacje?

Sklep sklepy

by zielonyautobus
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Grav
13 13

Rzadko.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Pracowałam w sklepie, gdzie było podobnie. Na początku dostawałam takiego szału, że byłam skłonna nawet zaproponować, że chętnie zostanę na inwentaryzacji, bo z moją dokładnością nic nie powinno mi umknąć. Zostałam zagłuszona śmiechem. Dowiedziałam się, że to nic nie da, bo czasami podczas dostawy już przychodzą źle ometkowane rzeczy. Dość szybko przestało mi zależeć na ogarnięciu tego burdelu i dostosowałam się do warunków i dotychczasowych metod.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

@Marcelinka: jedna osoba systemu nie zmieni, no chyba że jakiś prezes czy co. Jak dla mnie dziwne, żeby nie robić liczenia dostaw gdy regularnie przychodzą inne niż na etykiecie. Przecież to szefowi sklepu powinno zależeć, by choćby nikt nie oskarżył go o podkradanie towaru.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@bloodcarver: Wiem, że jako szeregowy pracownik niczego bym nie zmieniła, dlatego nie starałam się nic zmieniać, kiedy już wiedziałam jak ten burdel się robi. Po prostu się dostosowałam. Te wszystkie błędy były spisywane. Spisywało się wszystkie złe kody, szukało się tych dobrych i dzwoniło się/pisało się maila do osoby odpowiedzialnej za system - cała reszta leżała już w jej gestii. Jeśli tej osobie się nie chciało (a i tak się zdarzało), to błędy sobie kwitły. Kierownictwo też się nie spieszyło jak było im zgłaszane, że osoba odpowiedzialna za system leci w kulki. A towar tak czy siak trzeba było sprzedać, bo kierownictwo kazało, więc się kombinowało.

Odpowiedz
avatar Felina
5 7

Mnie się raz udało coś zmienić. Niewiele ale jednak. Pracowałam wtedy w pizzerii. Sosiki, pudełka i inne takie graty były trzymane w szafce po prostu upchnięte na chama. Nigdy nic nie mogłam znaleźć, połowa sosów do wywalenia, bo po terminie. W końcu się zirytowałam i w luźniejszej chwili powywalałam wszystko z szafki i poukładałam w idealnym porządku. Sosy wg smaku, pudła wg wielkości i przeznaczenia. Szefowej lokalu bardzo się to spodobało i od tej pory sama zaczęła wymagać od ludzi, żeby to ogarniali przy dokładaniu gratów i nie zostawiali syfu po sobie, chociaż wcześniej miała to gdzieś. Na pewno byli mi bardzo wdzięczni :-D Później, gdy już tam nie pracowałam, dowiedziałam się, że wprowadzone przeze mnie porządki trzymają się nadal. W sumie to miłe.

Odpowiedz
avatar leprechaun
2 2

@Felina: Jak mnie wkurza takie wciskanie rzeczy na chama do szafek / półek. Byłam na stażu w drukarni, gdzie od czasu odejścia poprzedniego pracownika (ponad 2 lata temu) nikomu się nie chciało poukładać materiałów. I tak sobie radośnie wszędzie zalegały dosłownie góry papieru - na półkach, w szafkach, na podłodze, w archiwum dokumentów, na paleciakach stojących w różnych dziwnych miejscach... Dziesiątki różnych gramatur, wymiarów, papiery zwykłe, dekoracyjne, samokopie itd. - wszystko wymieszane ze sobą i zwalone na kupy, często pogięte, brudne, pomiędzy tym jakieś smycze, długopisy, tonery powrzucane w pudła z kablami... DRAMAT. Po którymś z kolei ochrzanie za to, że robota wolno idzie, bo "tylko ty masz problem, że nie wiesz, gdzie co leży" (gratuluję podejścia), wkurzyłam się tak bardzo, że przy pierwszej okazji (w tym wypadku - awaria sprzętu) poświęciłam bite 8h na ogarnięcie tej stajni Augiasza. Nadźwigałam się tak, że następnego dnia ledwo łaziłam, ale jaka satysfakcja... ;)

Odpowiedz
avatar Trollitta
4 4

Bywa, że stany fiskalne i system obsługi zamówień to dwa niezależne systemy, więc ich zasoby mogą się fizycznie nie pokrywać. A inwentaryzację robią pewnie kosztowo, więc siłą rzeczy ta stanów nie wyrówna...

Odpowiedz
avatar martoszka91
4 6

Kiedyś w pewnej sieciówce poprosiłam pracownicę aby sprawdziła w drugim sklepie w tym samym mieście czy mają dostępny rozmiar marynarki, która mnie interesowała. Pani się oburzyła, że nie mają takiej możliwości. Za chwilę podeszła do mnie mama i przy kasjerce powiedziałam w złości, że Pani się nie chce sprawdzić czy w drugim sklepie mają te marynarki. O dziwo do Pani z obsługi coś dotarło nie wiem co i stwierdziła, że w takim razie ona może zadzwonić i zapytać. Niektórzy nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. A biorąc pod uwagę co napisała Marcelinka najgorsze jest kiedy coś nie zależy od pracownika a niestety na nim skupia się złość klienta.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
2 2

Nie pracowałam nigdy w sklepie, ale raczej nie co dwa dni?

Odpowiedz
avatar wilkor42
0 2

Odpowiedź jest prosta - nie robią. W większości sklepów odzieżowych, inwentaryzację robi się tylko, w przypadku zmiany kierownika, ewentualnie w przypadku bardzo dużych różnic między stanem faktycznym, a stanem w systemie. A kilka sztuk to nie duża różnica dla sieciówki, tyle mają marginesu na zniszczenia, kradzieże itd. Faktycznie mało profesjonalne ze strony sprzedawcy, ale jak pracowałam na tym stanowisku miałam milion takich sytuacji i po 5,10 pytaniu nie szłam już nawet sprawdzać, bo wiedziałam, że nie ma. Czemu nie ma, a w systemie jest? No magia. Nie ma, to nie ma, nie wyczarujemy.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@wilkor42: Inwentaryzacja jest obowiązkowa m.in 1 raz w roku.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
1 3

Bodajże w empiku jest tak, że jak ktoś zamówi produkty przez internet z odbiorem w salonie, to zawartość paczki wchodzi na stan sklepu mimo, że dany towar może nie być dostępny dla klientów danego salonu. Można czasami się nieźle przejechać myśląc, że kupi się w końcu np. wymarzoną i rzadko dostępną w sklepach płytę.

Odpowiedz
avatar dayana
4 4

@rodzynek2: Nie rozumiem. Ktoś zamówił rzadką płytę przez internet, z odbiorem w salonie. Skoro była dostępna na stronie sklepu to dlaczego ktoś miałby biec w nadziei, że ją kupi, skoro może sobie zamówić swoją własną w ten sam sposób?

Odpowiedz
avatar antys
1 1

Bywa też tak, że towar, który wykazuje system jest po prostu uszkodzony/skradziony/wadliwy. Nie wiem jakiego typu był ten przedmiot, ale np. w klepach budowlanych często zdarzają się (kradzieże lub/i) uszkodzenia towaru. Taki towar nie jest udostępniany kupującym ze względu na niekompletność lub uszkodzenia nie gwarantujące 100% sprawności. Wtedy zostaje on w systemie aż do kolejnej inwentaryzacji (która go obejmie, a nie każda inwentaryzacja obejmuje wszystkie towary) lub do utylizacji czy odesłania do producenta.

Odpowiedz
avatar Zyzyzyryxy
0 2

Podstawowa sprawa: po co mieliby robić inwentaryzację? Prawo nakazuje ją raz do roku. Fakt że przyszłaś do sklepu na podstawie błędnej informacji z internetu może dla Ciebie uciążliwy, ale dla nich to darmowa reklama - może nawet wyjdziesz z tego sklepu z czymś innym? Wiele osób tak robi "bo skoro już jestem..."

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Ukradziono, to i nie ma ;)

Odpowiedz
avatar Eddek
0 0

Jak to jak? Plik -> drukuj -> podpisz i w segregator. Żadna filozofia :D

Odpowiedz
Udostępnij