Moja babcia stała się wrogiem publicznym numer 1 w swoim miasteczku.
Babcia wybrała sobie w życiu fach niecodzienny - jest rzeźbiarką. Nie prowadzi już swojej pracowni, karierę artystki rozwijała głównie za granicą. Po przejściu na emeryturę zwinęli się z dziadkiem i osiedli na zadupiu, blisko gór, lasów, czystej wody i błękitnego nieba. Babcia nauczała rzeźby w lokalnym domu kultury i projektowała duperele w rodzaju okazjonalnych statuetek wręczanych w nagrodę za wieloletnią służbę dla partii.
Pewien czas temu została zaproszona do ratusza na spotkanie z burmistrzem. Zbliżała się wyjątkowa uroczystość, drugi ślub trzeciej córki czy coś podobnego. Grunt - pannie młodej zamarzyło się ozdobienie ogrodu weselnego rzeźbą swoją i małżonka w skali 1:1. W marmurze. Najlepiej w pozie pary tańczącej walca. I oto burmistrz proponuje babci taki interes, że w kasie miejskiej jest fundusz na obiekty artystyczne do wystawienia na jakimś skwerku, to babcia zrobi tę rzeźbę, oni rozpiszą konkurs, babcia wygra, dostanie pieniądze i po ślubie się ten kawał kamienia ustawi na skwerku.
Babcia zadała trzy pytania:
1) czy wiedzą, że to nielegalne,
2) czy wiedzą, że to zajmie około 2 lat,
3) czy wiedzą, że koszt takiej imprezy jest sześciocyfrowy.
Okazało się, że żadnej z tych rzeczy nie wiedzieli. Pomysł upadł.
Po kilku dniach znowu odezwali się od burmistrza, bo jego córka strasznie napaliła się na te rzeźby i już zdążyła się pochwalić, że będą, a tutaj zonk, stara baba ma wąty.
Po negocjacjach stanęło na tym, że babcia wypożyczy jakieś prace, wypisze się rewers na dom kultury, postoją w holu i potem wrócą do babci. Stety niestety, jedyne prace, które rozmiarowo odpowiadały panience, były wykonane z połączenia kamienia, metalu i szkła. Z przewagą szkła.
Babcia oddała 3 rzeźby, wzięła kwit na 3 rzeźby, ekspozycja czasowa miesięcy tyle i tyle w budynku miejskiego ośrodka kultury, po tym czasie wracają do właścicielki.
Chwalić Boga, że tego rewersu nie wyrzuciła, bo ślub się odbył, a po ślubie okazało się, że jedna z rzeźb nie przetrwała w całości. Praca skończyła w kilkunastu(!) częściach i wyglądała, jakby ją ktoś potraktował młotem kowalskim. Babcia dostała przeprosiny, zapewnienia o głębokim żalu, wielka szkoda, no nie wiedzą, jak to się mogło stać, ogólnie im przykro i liczą na to, że sprawa rozejdzie się po kościach. Nie rozeszła, bo w babcię wstąpił demon. Wezwała miasto do zwrotu prac i wypłaty odszkodowania za zniszczenia. I w tym momencie zaczęła się cała afera.
Miasto stwierdziło, że zapłaci, ale chce wiedzieć, ile.
Babcia pokazała kwit z austriackiego domu aukcyjnego, że 5 lat temu praca z tej samej grupy poszła za wiele tysięcy euro i ona domaga się równorzędnej kwoty.
Miasto potrzebowało chwili, żeby odzyskać głos i przyznało, że spodziewali się 5-6 tysięcy złotych…
Babcia oddała sprawę do sądu. W pierwszej instancji sąd uznał, że należy jej się wiele tysięcy, ale złotych, bo trzeba brać pod uwagę realia gospodarcze wpływające na rynek dzieł sztuki i to, że kasa miejska nie może sobie pozwolić na szastanie kwotami takimi, jak w zachodnich domach aukcyjnych, a w ogóle to ona też jest winna, bo nie upewniła się, że jest ochrona, zabezpieczenia, ubezpieczenie i podobne rzeczy. Radca płakał ze śmiechu, kiedy czytał uzasadnienie wyroku.
Poszła apelacja. Z przeniesieniem sądu rozpatrującego sprawę z Nieco Większego Zadupia do Bardzo Dużego Miasta.
W apelacji uznano, że miasto wzięło odpowiedzialność za los rzeźby, samo oświadczyło, że znało jej wartość i zapłacić musi zgodnie z aktualnym szacunkiem domu aukcyjnego, a to, że artystka nie jest znana w kraju, nie znaczy wcale, że jej twórczość jest bezwartościowa. Jednocześnie nie ma znaczenia dla sprawy, czy rzeźby stały na sali weselnej, w kościele, czy w garażu, bo oddano je w pieczę miastu reprezentowanemu przez miejską instytucję i to instytucja za nie odpowiadała. Wyrok zapadł.
Całość kołomyi trwała ładne 4 lata. Podobno bardzo prędko, jak na taką sprawę. Przez 4 lata babcia była wskazywana palcami i obmawiana jako ta, która chce się dorobić na wspólnym dobru lokalnej społeczności, wielka artystka, która każe sobie płacić bajońskie sumy za jakieś barachło i baba z miasta, co myśli, że będzie ustawiać lokalsów po kątach, a w ogóle to teraz nic nie będzie się działo w tej mieścinie, trzeba jeszcze wziąć kredyt, żeby ją spłacić. Oczywiście, lekcji w domu kultury już nie udziela.
Babcia z dziadkiem kupili już działkę na innym zadupiu, tym razem na przeciwległym końcu kraju, a swoją artystyczną przeszłością staruszka nie ma zamiaru nikomu się tam chwalić.
Przeprowadzka zaraz po świętach.
OK.... ale najwazniejsze - ile BABCIa dostala tego odszkodowania? jak już zacząłeś/aś historię to ją dokończ! WSZYSCY chcemy wiedziec czy warto zostac artystą-rzeźbiarzem!
Odpowiedz@voytek: To taki zawod ktorego sie nie wybiera. Z tym trzeba sie urodzic.
Odpowiedz@Lynxo: Niestety wielu ludzi spośród współczesnego społeczeństwa przejęło amerykańską "chcieć to móc" i czy się do danego zawodu nadają czy nie, to lecą, bo ktoś im powiedział, że jest kasa. Vide sporo nieudanych informatyków.
OdpowiedzBrawa dla twojej Babci! Bradzo słusznie i niestety w pełni prawdziwie, znajoma zajmująca się organizacją imprez w pewnym całkiem sporym i fajnym hotelu opowiadała nie raz, że śluby kacyków ich progenitury zawsze idą na fakturze jako szkolenie dla personelu danego urzędu, a śluby w rodzinach Januszy biznesu to imprezy integracyjne dla pracowników. Wszystko zawsze na firmę czy to prywatną czy na urząd. Złodzieje
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 marca 2018 o 16:40
@maat_: To nie tylko chodzi o "imprezy integracyjne". Byłem raz w urzędzie miasta świadkiem, jak urzędnik od finansów miasta tłumaczył innemu urzędnikowi co i jak ma być na fakturze i do kiedy ma mu tą fakturę dostarczyć, żeby ten drugi mógł podmienić swój stary aparat fotograficzny na nowy, który ma zostać kupiony przez UM.
Odpowiedz@rodzynek2: O w zadek jeża!
Odpowiedz@maat_: No, a czego jeszcze nie wiemy. Nic nie wskórasz, bo słowo przeciwko słowu, a nikt z włączonym dyktafonem, czy kamerą nie biega po urzędach. Na początku zastanawiałem się czy to nie jakaś podpucha, bo jak można na korytarzy rozmawiać o takiej podmianie, gdzie każdy może przypadkiem podsłuchać.
Odpowiedz@rodzynek2: Tacy pewni siebie, bo wiadomo, naczelnik też umoczony to nic ni powie, prokurator lokalny pije wódke z jego teściem i tak się to kręci, a szwagier wygrywa przetargi
OdpowiedzPodziwiam, że ponad 90-letnia staruszka ma ochotę się nadal przeprowadzać.
Odpowiedz@adas: A na jakiej podstawie oceniłeś, że to ponad 90-letnia osoba?
Odpowiedz@katem: To bardzo proste. 2018: Babcia w tym roku przeprowadza się do nowego domu - 29 lat 1989: W Polsce kończy się komunizm i to ostatni rok, gdy można dostać "nagrodę za wieloletnią służbę dla partii" - 3 lata - no tak sobie strzelam, że trzy lata może mniej 1986: Babcia wraca do Polski i po tym roku (ale przed 1989) przygotowuje statuetki na w/w nagrody - 60 lat - niższy wiek emerytalny mają tylko emeryci mundurowi i z tego co się orientuję, to tylko w niektórych krajach, ale zakładam że jak babcia jest rzeźbiarką, to raczej nie jest policjantką jednocześnie 1926: Możliwy rok urodzenia babci. Jak widzisz, skoro babcia się mogła urodzić najpóźniej około roku 1926, to znaczy że teraz ma trochę ponad 90 lat.
Odpowiedz@adas: A może to przejście na emeryturę to po prostu zaprzestanie rzeźbienia "na pełen etat" i życie z tego, co zarobiła wcześniej.
OdpowiedzB.F. ?
OdpowiedzMasz fajną rodzinę. Trochę zazdroszczę.
OdpowiedzO! To teraz dopiero się zacznie! "A wie pani, pani kochana, że ta niedobra rzeźbiarka to wycyckała kasę miasta do cna i teraz na szeszele się wyprowadziła? Naprawdę! Siotra dziadka, pociotka Antosia tego z końca wsi mi tak powiedziała! A ona w biurze turystycznym pracuje, to wie, gdzie kto jedzie!" Dobrze, że babci przy tym nie będzie ;)
OdpowiedzCałość w cztery lata to naprawdę ekspresowo, są przypadki, że mijają dwa lata i nie ma jeszcze terminu pierwszej rozprawy w sprawie cywilnej. Swoją drogą nie wiem, kto i dlaczego taki system wymyślił. Mogą minąć lata zanim Wysoki Sąd, oczywiście sprawiedliwy i niezawisły, bo jak by inaczej, zajmie się sprawą... i kolejne lata zanim wyda prawomocny wyrok... a ty człowieku albo jesteś bogaty i możesz się bez tych pieniędzy obyć, albo masz problem.
Odpowiedz@Raveneks: Takiego systemu nikt nie "wymyślił". Tempo rozpatrywania spraw zalezy od liczby spraw na liczbę sędziów. Skoro u nas nawet grzywnę zatwierdzić musi sędza, to liczba spraw idzie w setki tysięcy. A liczba sędziów jest taka, na jaką budżet ministerstwa sprawiedliwości pozwoli...
OdpowiedzNo niestety, tak to jest, jak się człowiek wynosi na zadupie. A kupiliby mieszkanie w blokach w Łodzi lub Krakowie, to sytuacja nie miałaby miejsca.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 marca 2021 o 16:21