Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Byłem ostatnio na weselu. Było to pierwsze wesele po paru latach „posuchy”…

Byłem ostatnio na weselu. Było to pierwsze wesele po paru latach „posuchy” i skład gości trochę inny niż zazwyczaj. I, nietypowo dla mnie, oglądałem je zza stołu, gdyż na początku zostałem „uziemiony” przez odnowioną kontuzję kolana. Historia będzie o zachowaniu gości, ludzi niby na poziomie, wykształconych.

Goście siedzieli po kilkanaście osób przy prostokątnych stołach. Sąsiadów siedzących po lewej oznaczam L1, L2, po prawej - R1, R2, naprzeciwko - P1, P2, a z sąsiednich stołów - S1, S2.

1. Goście schodzą się powoli i siadają na swoich miejscach zgodnie z rozpiską. Kelnerzy czekają z szampanem na resztę gości i młodych. Na stołach stoją dzbanki z sokami. L1, L2 nalewają sobie lemoniadę do szklanek w umiarkowanej ilości. P1, P2 wybierają największe szklanki i nalewają sobie po brzegi, więc dla pozostałych zostaje symboliczna ilość, a dla nas (mnie i żony) brakuje. Ponieważ nie smakuje mi sok pomarańczowy, a jabłkowy toleruję, więc na razie zadowalam się tym ostatnim.

2. Kelnerzy roznieśli zupę. Nagle P1 przesuwa się w moją stronę i napiera na mnie ramieniem. Patrzę, co się dzieje, a to P2 zaczął jeść swoją zupę. Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałem taką pozycję. P2 siedzi zgarbiony, ręce oparte łokciami (tak, dobrze napisałem – łokciami) o brzeg stołu w ten sposób, że dłonie są na godzinach 11 i 1, a łyżkę ma skierowaną do siebie. Brodę trzyma ok. 10 cm od powierzchni zupy, którą szufluje łyżką do gęby nie przesuwając rąk. Oczywiście oba łokcie ma 20 cm od tułowia, więc nie dziwię się, że P1 napiera na mnie.

3. Ciasteczka. Podane elegancko na tacach, na każdej łopatka (do ciasteczek z kremem) i szczypce (takie zgrabne, w sam raz do nakładania ciastek bez kremu). P1, P2, P3, P4, R2 nakładają ciastka (nawet te z kremem) na swoje talerze łapami. To co z tego, że palce się pobrudzą – można je przecież oblizać (jakby nie było serwetek przy stole). Jeden z P nie wziął nawet talerzyka deserowego, tylko wpieprzał ciastka z ręki.

4. Zimna płyta. Podana na osobnym stole. Na tacach z wędliną leżą kostki sera pleśniowego. Przy stole byłem na początku – sądząc po ubytkach wędlin mogłem być 5-7 osobą. Na sery się już nie załapałem, bo stojąca przede mną S1 pozbierała wszystkie (na talerzyku miała ponad 20 kawałków sera).

5. P1, P2 z pkt 1 dalej siedzą przy pełnych szklankach lemoniady. P1 łapie buteleczkę wody mineralnej, otwiera, pije dwa łyki z gwinta, zakręca butelkę i odstawia na środek stołu. Bufet z czystymi szklankami, uzupełnianymi na bieżąco, był w odległości 3m od naszego stolika. Od tej pory nalewałem sobie napoje wyłącznie z butelek, które sam otwierałem.

6. Gorąca kolacja. Podana na środku w podgrzewaczach. Każdy nakłada sobie ile chce (i wg mnie tyle, ile jest w stanie zjeść). P1, P2, P3, P4 przychodzą z pełnymi talerzami golonki w kapuście + kaszanka lub smażona kiełbasa. Po kilku kęsach jak jeden mąż zostawiają prawie wszystko na talerzach, które wkrótce kelnerzy zbierają ze stołu. Sąsiedzi P zgodnie oświadczają, że nie są w stanie już nic zjeść.

7. S2 podchodzi do naszego stołu i zaczyna rozmawiać z R1. Czuję, że moja marynarka, która do tej pory spokojnie wisiała na oparciu krzesła, ożyła i zaczyna się wiercić. Nie, to nie przypadek ożywienia materii nieożywionej. To tylko S2 oparła się ręką na mojej marynarce i kręci nią nerwowo w lewo i prawo. A było fajnie, bo oparcie zwieńczone gałeczką, więc aż korci by kręcić. Zwracam uwagę raz, drugi. Nie skutkuje. Wstaję (S2 musi odejść od mojego krzesła) i zaczynam rozmawiać z L1 stojącą akurat obok. Staję w ten sposób aby zablokować S2 dostęp do mojej marynarki. Po ok. 30 sekundach czuję pod żebrami łokieć S2, która znowu pieści moja marynarkę. Jedynym ratunkiem było założenie marynarki na siebie i poczekanie aż zagrożenie ze strony S2 minie.

8. Tort. No właśnie. Nie można dopuścić, aby taki pyszny, weselny tort się zmarnował. Wszyscy P proszą o duży kawałek dla każdego. Męczą się z tym ok. 15 min. No jednak nie mają drugich żołądków więc okazuje się, że oświadczenia z pkt. 6 były prawdziwe. Prawie nietknięte torty zabierają kelnerzy.

9. P1, i P2 oddają kelnerom pełne szklanki z pkt 1.

10. Zimna płyta podana na stoły. Podchodzi do nas S3, nawet nie przysiądzie, żeby porozmawiać, rzuca tylko „O, macie fajną szyneczkę” i łapie za widelec z półmiska, i podbiera wędliny, i zajada na stojąco rozmawiając z S4. Po kilku kęsach odkłada widelec na półmisek. Podaję więc S3 ten widelec mówiąc „To jest twój widelec”. Widelec natychmiast wraca na półmisek. Wkładam go znowu do ręki S3 i mówię „To jest twój widelec”. Sytuacja się powtarza. Podaję S3 widelec ponownie i mówię „To jest twój widelec, jadłaś nim, to go weź”. S3 odchodzi od naszego stołu odkładając przedtem widelec na półmisek z wędlinami. Widelec położyłem na brudnych talerzach i z bufetu (odległego 3 m) przyniosłem czysty. Od tego czasu zawsze przed nabraniem potraw brałem czyste sztućce.

O dobiegających zewsząd odgłosach mlaskania i siorbania nie warto nawet wspominać.

wesele kultura przy stole

by AndrzejN
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar inflamator
11 15

Wyjmujesz telefon i nagrywasz. Niby dla swojej wideoteki. Potem przy każdej nadarzającej się okazji odtwarzasz przy rodzinie z odpowiednim komentarzem lub chociażby słyszalnym gestem obrzydzenia. Chyba najprostszy sposób, aby pokazać burakom, że nimi są. Niektórym po pijaku trudniej się myśli. No i niektórzy wciąż mają przeświadczenie, że na wesele człowiek idzie się najeść i/lub nachlać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 16

@inflamator: To nic nie da, chamstwo przy stole stało się powszechne, oni nawet nie widza co jest nie tak :(

Odpowiedz
avatar livanir
6 16

Dlatego mnie dalej zastanawia, czemu w szkole nie ma lekcji Savoir-vivre. Przez tyle lat, mając nawet jedną lekcje w tygodniu, można by się nauczyć i podstaw cross-cultural savoir-vivre(w skrócie: zaznajomić się z innymi kulturami). Świat byłby odrobinie piękniejszy, bez mlaskania itp.

Odpowiedz
avatar Margolotta
18 20

@livanir: od wpojenia zasad kulturalnego zachowania jest dom a nie szkoła. Co z tego że nauczyciel tłumaczy i zwraca uwagę - Ci którym to potrzebne mają to gdzieś, wracają do domu, do swojego świata i do zasad tam obowiązujących. Mama mlaszcze to dziecko też mlaszcze i tego nie zmienisz.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 21

@livanir: Bo jest religia i wcisnąć dodatkowo już możesz tylko jeszcze więcej religii. Jedynie słusznej.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
10 12

@Malibu: @Margolotta: Pamiętam z dzieciństwa, jak śp. Babcia robiła wśród wnuków zawody, kto zje całe danie równocześnie przyciskając pod pachami do tułowia dwa zeszyty. Oczywiście bez poprawiani, jak zaczną się wysuwać. Robiła to w ten sposób, że dla nas to była forma zabawy. A procentuje do dzisiaj.

Odpowiedz
avatar Malibu
2 22

Aż, mnie to prawie fizycznie zabolało :( U mnie w domu do kwestii tego jak jedmy przykładano wage trochę zbyt mocno i jestem pod tym wzgledem delikatnie spaczona. Mojego narzeczonego nauczyłam pewnych zasad ale ostatnio przyszło mi gościć jego rodzinę kilka dni. Rano naszykowałam śniadanie, półmisek wędlin, półmisek z serami, półmisek z pokrojonymi warzywami, na każdy osobny widelec, każdy dostał talerzyk, własny widelec, nóż do masła i liczyłam na to, że zjemy sobie kulturalnie...Oczywiście zaczęło się sieganie do półmisków własnym widelcem albo rękami. Nóż do msła stał się wspólny, okruchy wszędzie tylko nie na talerzu. A ludzie podobno wykształceni, obyci w restauracjach ę,ą bywają :(

Odpowiedz
avatar katzschen
10 16

Chyba trochę przesadzasz. Co takiego strasznego jest w sięgnięciu po plasterek wędliny swoim widelcem, jeśli nie dotyka się przy okazji pozostałych plastrów (a nie bardzo widzę, jak w ogóle można to zrobić)? Poza tym co innego eleganckie przyjęcie, co innego rodzinny posiłek; mnie by takie podejście apetyt odebrało... Zupełnie nie ma porównania do zdecydowanie piekielnej historii.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 8

@katzschen: Co jest strasznego ... a to że ten widelec ląduje w ustach, potem nadziewa się ten plasterek, dotykając innych plasterków i znów do ust.... Poza tym dłonie poszły też w ruch. Tobie odebrałoby apetyt, ze rozdałam każdemu osobne widelczyki, mnie apetyt odebrało, ze moja szynka została uprzednio zmacana przez kogoś kto nie mam pojęcia czy umył ręce po wyjściu z toalety czy nie. Dla mnie wystawne przyjęcie nie jest powodem by sprawnie posługiwać się sztućcami, używam ich na takich samych zasadach na wystawnych przyjęciach jak i wtedy gdy jem w samotności (rzecz jasna wtedy nie nakładam sobie wędliny itp. na osobne talerzyki). Dla mnie ma porównanie do osobnego akapitu.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
4 4

@Malibu: Ale tu chodziło o widelec podany na półmisku a nie o nabieranie własnym widelcem (co też świadczy o braku kultury). Taki większy o ok 30% od normalnych, do nakładania wędlin. Został oblizany i pozostawiony (3 razy) na półmisku - następne osoby nieświadomie ożyłyby ten obślimtany widelec. Nie wiem jak Malibu, ale ja nie gustuje w "języczku" z sześciesiecioletnia matroną.

Odpowiedz
avatar Malibu
-5 5

@AndrzejN: Ok ale nie wspomniałeś, że o taki widelec chodzi. Zresztą dla mnie obie te sytuacje są obrzydliwe. Napisałeś o widelcu, który trafił z ust na półmisek, mnie skojarzyło się z moim śniadaniem.

Odpowiedz
avatar SaraRajker
-1 9

Coz - czesto zaprasza sie takich burakow "bo wypada", tudziez panstwo mlodzi sami pochodza z takiej grupy spolecznej i tylko wy byliscie tam przypadkiem.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
4 8

@SaraRajker: Sądząc po innych komentarzach, takie zachowanie przy stole to obecnie powszechna plaga.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
5 7

Hmmm, co ciekawe - takie spostrzeżenia robi się na trzeźwo. Po czwartym szybkim nie widzimy tego, po ósmym sami jemy z michy...

Odpowiedz
avatar AndrzejN
-1 1

@LoonaThic: Jak kto woli.

Odpowiedz
avatar kszysztow
1 3

Przyszła maruda na wesele, zatańczyć ni mogła, nie napiła sie w9dki bo ona z tych lepszych i z plebsem nie pije i zaczeła sie!dopier... do wsz6stkich i o kszysztow ko ksièciunu z bożej łaski

Odpowiedz
avatar butros
-1 1

Chciałeś napisać, że w rodzinie masz same "wsiury".

Odpowiedz
Udostępnij