Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu siostra brała ślub. Już podczas przygotowań młodzi jasno określili,…

Jakiś czas temu siostra brała ślub. Już podczas przygotowań młodzi jasno określili, że nie chcą na weselu żadnych dzieci, gdyż mieli niesympatyczne doświadczenie z wesela znajomych. Na szczęście wśród zaproszonych gości było niewiele osób posiadających latorośle, właściwie tylko nasz kuzyn miał dwójkę maluchów (jedno roczek, drugie cztery lata), dlatego siostra, przy wręczaniu zaproszenia, delikatnie napomknęła, że raczej dzieci nie będą zbyt mile widziane. Kuzyn głową pokiwał i jak sam stwierdził, on to doskonale rozumie i im także nie będzie się chciało zabawiać potomków, a druga babcia na pewno chętnie przygarnie wnuczęta. Miało być piękne, wyszło jak zawsze.


Dzień ślubu. Kuzyn wraz z rodzinką pojawia się pod kościołem oczywiście z dwójką maluchów pod pachą. No cóż, może później odwiezie je do domu. Msza się zaczyna, a nagle na cały kościół słychać znajomą muzyczkę z gry na telefon. Wszyscy odwracają się do tyłu. I co widzą? Starszy maluch sobie gra, a dziadek (mój wujek) mu zawzięcie kibicuje. Nawet nie myślą, by dźwięk ściszyć. Jako świadek, poczuwszy obowiązek „ratowania” ślubu i filmu, podeszłam poprosić ich, by chociaż dźwięk wyłączyli. Wujek powiedział, że nie potrafi i co to komu przeszkadza?! A no wszystkim! Zaproponowałam, że sama to zrobię, chciałam małego poprosić, by dał mi telefon, a ja zaraz mu oddam. To był błąd. Otworzył bramy piekieł. Mały zaczął się drzeć na cały kościół jak syrena strażacka. Dobrze, że rodzice byli na tyle ogarnięci, że wyprowadzili dzieciaka na zewnątrz. Później wujostwo stwierdziło, że to moja wina, gdyż biednemu kochanemu aniołkowi chciałam zabrać telefon, gdy on się tak grzecznie bawił.


Ceremonia się skończyła, pora jechać na wesele. Czy ktoś pojechał odwieźć maluchy? A skądże! Małe bestie, sztuk dwa, przyjeżdżają z rodzicami na salę. Widziałam po siostrze, że jest zła, ale wraz z mężem stwierdzili, że nie ma sensu robić teraz cyrków. Bo może nie mieli z kim małych zostawić? Może druga babcia się pochorowała? Ale w takim razie może wypadłoby poinformować wcześniej, że jednak będzie ich więcej? W końcu to chyba oczywiste, że sale wynajmuje się na konkretną ilość osób i nawet jedno dodatkowe dziecko może być problemem. Na szczęście młodzi pomyśleli i wzięli dodatkowe miejsce, tak na wszelki wypadek. Ale co z młodszym? Niestety na sali nie było krzesełka przystosowanego pod małe dziecko, więc wujek od razu zaczął wyklinać młodych za to, że wynajęli lokal, który jest nieprzystosowany pod potrzeby ich cudownego wnuczka. Bo chyba powinni się domyślić, że oni jednak przyjdą z dziećmi! Co dziwne rodzice młodych nie robili większych problemów, to wujaszek wraz ze swą żoną na wszystko narzekał.


Przez kilka godzin, kilka osób męczyło się, żeby przed weselem wyznaczyć gościom miejsca. Młodym zależało, żeby rodziny/znajomi siedzieli blisko siebie, a jednocześnie, żeby młodsi siedzieli z młodszymi, a starsi ze starszymi. Tak, by każdy miał z kim porozmawiać i nie czuć się niekomfortowo. Po wielu próbach udało nam się wybrać odpowiedni układ, wydrukowaliśmy karteczki, położyliśmy je przy miejscach. Po złożeniu życzeń młodej parze wchodzę wraz z młodymi i drugim świadkiem jako ostatnia na sale, a tam istny chaos. Nikt nie może znaleźć swego miejsca. Jedna para zamiast siedzieć obok siebie siedzi na dwóch różnych końcach innych stołów.

Biegniemy szybko po ściągę, na której mieliśmy zapisane kto i gdzie miał siedzieć. I co? No i oczywiście kochany wujaszek musiał wszystko zepsuć, bo on chciał siedzieć koło swoich ukochanych wnuczków! Czyli obok młodych, więc sobie karteczki poprzestawiał i tak ma być! Bo on tak chce! A wspomniałam, że gdy kuzynostwo brało ślub kilka lat temu, to usadowili gości w podobny sposób i jakoś mu to nie przeszkadzało? Oczywiście niczym nie dało się mu przetłumaczyć, że to najlepszy układ, zwłaszcza dla pary, która została rozdzielona i nie znała nikogo z obecnych ( nie licząc pary młodej).

Przyszedł czas na pierwszy taniec, podczas którego zaczęto puszczać bańki mydlane. Dla dzieciaków istny raj, a rodzice ani dziadkowie nawet nie myśleli, żeby je pilnować, więc wybiegło sobie jedno na parkiet i oberwało sukienką siostry. Krzyk, płacz i wściekłość wujostwa, no bo kto to widział, żeby puszczać bańki mydlane na weselu! Przecież to oczywiste, że ten mały pomiot będzie je łapał! I dlaczego świadek ich nie pilnował, przecież to mój obowiązek! Pierwszy taniec zniszczony, dobrze że chociaż drugi im wyszedł.


A najzabawniejsze było to, że gdy kuzynostwo nakarmiło dzieciaki weselnym żarciem powiedzieli, że zabierają je do babci. Ach, czyli babcia od początku mogła się nimi zająć! Jeszcze się przyznali, że zabrali je, bo wujaszek nalegał, bo on tak kocha te dwa papuśne bachorki, które rozpieszcza do granic możliwości, że nie wyobrażał sobie, że miałyby nie przyjść.
Tak. Nie lubię tych dzieci, rozpuścili je straszliwie. Za wujaszkiem też nikt w rodzinie nie przepada, ale jak siostra stwierdziła: „Nie wypada go nie zaprosić”.

inne

by flav
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar minutka
37 37

Po prostu świństwo. Przede wszystkim wobec Was, ale też narażanie tych dzieciaków dla kaprysu dziadzia mocno nie w porządku...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 46

No to siostra ma nauczkę... A co to znaczy "nie wypada"?

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
31 45

@Day_Becomes_Night: Podejrzewam, że oznacza to szereg norm społecznych, które mniej więcej gwarantują długoterminową względną harmonię, w tym wypadku rodzinną. Ale zawsze można się do tego nie stosować i być postrzeganym jako źródło konfliktów, co samo w sobie przyjemne nie jest i potrafi mieć poważne konsekwencje. Z "matematycznego" punktu widzenia, czasem lepiej jest się zastosować do normy "bo tak wypada", chwilę się przemęczyć, i mieć później relatywny spokój.

Odpowiedz
avatar dayana
1 15

@I_m_not_a_robot: Ale po co? Święta można spędzić w ciepłym kraju, zamiast wpieprzać bigos i pierogi. Zresztą szczerze wątpię, żeby rodzina głucha na czyjeś żale była temu komuś do czegoś potrzebna.

Odpowiedz
avatar Kamil2586
6 8

@Day_Becomes_Night: WYPADA -czasownik modalny (predykatyw) używany dla wyrażenia obowiązku, powinności, stosowności działania; powinno się, wypada, trzeba, potrzeba Jak trochę podrośniesz, założysz rodzinę. Poznasz rodzinę swojej żony/męża. Popracujesz trochę w pracy. TO zauważysz, że relacje między ludzkie rzadko są czarno białe. Że mówienie wszystkiego co się myśli nie jest ani miłe ani pożądane przez nikogo. Często będziesz musiał być miły dla kogoś kogo serdecznie nie lubisz. Bo jest to twój szef, osoba z którą pracujesz, brat żony. Zaś jeśli twój wujek ma 4 dzieci i byłaś na weselu każdego z nich to WYPADA zaprosić wujostwo na swoje wesele. To takie podstawy obcowania w rodzinie i w społeczeństwie. Oczywiście zawsze możesz być gburem mówiąc że nic Ci "nie wypada". Bo niby czemu mam komuś nie mówić, że jest idiotą a jego dzieciaki są tak samo głupie jak on? Bo nie wypada? Co to znaczy? Ja będę robił co będę chciał...

Odpowiedz
avatar nikifora
5 5

@Kamil2586: Według mnie, nie wypada przychodzić na wesele czy inną uroczystość nie będąc na nie zaproszonym. A takie dokładnie były dzieci. Piekielny jest wuj, a przede wszytkim kuzyn, który mimo jasnej instrukcji dał sobie wejść na głowę i popsuł młodym wesele.

Odpowiedz
avatar Kamil2586
4 6

@nikifora: Tu niestety młodzi a bardziej ich rodzice powinni podejść i zainterweniować, jednak z głupimi ludźmi nie tak łatwo się dogadać. A piekielny był jak najbardziej dziadek. Jednak jeżeli uważnie przeczytałeś mój komentarz to był on skierowany nie do historii ale do komentarza, w którym ktoś implikuje że nie ma czegoś takiego jak nie wypada.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
34 44

Może na początku bym przymknęła oko, ale po przestawieniu karteczek w domu weselnym kazałabym się im oddalić w trybie natychmiastowym. Jeśli coś jest ustalane, to albo się godziny na zasady albo nie przychodzimy. Co za tapet.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

@Niamh tupet oczywiście miało być

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
2 4

@Niamh: Tapet czy tupet, zgadzam się. Wypieprzyłabym całą rodzinkę i niech się bawią na swoich zasadach i w swoim towarzystwie, byle z daleka od wesela.

Odpowiedz
avatar Crook
36 50

Najpierw siostra "delikatnie napomknęła" zamiast stanowczo stwierdzić, że dzieci na wesele NIE są zaproszone. Potem nie znalazł się nikt, kto by zwrócił uwagę i rodzicom maluchów, i ich dziadkowi (czyli "wujkowi"), że ich obowiązkiem jest właściwa opieka nad dziećmi w kościele i we właściwym czasie odstawić dzieci do opiekunki. I nikt nie potrafił poradzić sobie z czarującym wujaszkiem, który - dosłownie - rozsadził całe wesele??? Młodych rozumiem, ale siostra... rodzice...? Wszyscy bezradnie patrzyli i nic? To do kogo macie pretensję? Przez swoją delikatność i te "nie wypada" sami prosiliście się o kłopoty. Dziwne, że były tylko takie niewielkie...

Odpowiedz
avatar blaszka
12 26

Nie wypada to się przez okno :P

Odpowiedz
avatar Hideki
31 33

Właśnie dlatego na nasz ślub nie zaprosiliśmy kilku bliskich (pokrewieństwem) osób, żeby uniknąć krępujących, niezręcznych, nieprzyjemnych sytuacji. To był NASZ dzień, NASZE zasady i to MY mieliśmy się dobrze bawić, a nie garstka osób, których istnienie najchętniej byśmy przemilczeli. Nie rozumiem bierności pary młodej i ich rodzin w kościele i na weselu. O ile "bo wypada" i "dla świętego spokoju" mogę pojąć, to przy pierwszej sytuacji zapalnej byłoby z mojej strony ostrzeżenie, a przy następnej - wykop z imprezy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2018 o 7:21

avatar greggor
8 16

Czyli dzieciaki przyjechały przez wujka, którego pannie młodej "nie wypadało nie zaprosić"? To kto tu jest piekielny?

Odpowiedz
avatar Bubu2016
10 18

Kto był piekielny? Nie, nie dzieci. Po pierwsze młodzi, przez totalny brak asertywności. Po drugie - koszmarny wujaszek. Popsuł uroczystość.

Odpowiedz
avatar Jorn
25 27

@Bubu2016: @Greggor: Przede wszystkim jednak rodzice tych dzieciaków, bo chyba nie są ubezwłasnowolnieni i naprawdę nie musieli ich przywozić, bo dziadzio chciał.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
20 20

Po tym numerze z zamianą wizytówek na stołach, kuzynostwo z dziećmi wraz z dziadkiem powinni zostać wypierd.... z wesela w trybie szybszym niż natychmiastowy, wraz z prezentami. Wiem, łatwo się mówi, ale do k... nędzy widywałem różne rzeczy na weselach, ale takiego chamstwa jeszcze nie spotkałem.

Odpowiedz
avatar Agnieszka77
-2 14

dałam minus - przecież to dorośli ludzie, ich impreza i znoszą to wszystko. Po prostu wujaszka z wnukami wyprosiłabym z wesela i koniec problemu

Odpowiedz
avatar Kosiciel
2 2

@Agnieszka77: Jak widać po minusach, większość nie zdobyłaby się na ten krok i znosiła wybryki jego oraz dzieci.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
5 5

@SaraRajker: A jak to jest, że istnieją ludzie, którzy dwóch zdań bez błędów nie potrafią napisać?

Odpowiedz
avatar PooH77
10 10

@inflamator: dziwne? Małe dzieci na takich balangach to, zazwyczaj, kłopot dla wszystkich, więc dla wygody daje się takie obostrzenia, nie ma w tym nic dziwnego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@inflamator: potem Ci podziękuje za kłopoty ze słuchem.

Odpowiedz
avatar MissFuneral
0 0

@inflamator: Może tylko Tobie się wydaje, że córka robiła furorę... Jak wujaszkowi z historii, zakochanemu w swoich wnusiach-aniołeczkach.

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
0 2

Kolejna z historii, które uwielbiam! Po co płakać tutaj co? Zrozumiałbym gdybyście to załatwili na miejscu i tutaj opisałabyś po prostu co zaszło. Z Twojego opisu nie wynika, że ktokolwiek coś zrobił. Po 1 świadkowie po szybkiej konsultacji z parą młodą powinni wyeksmitować dzieciaki wraz z wujostwem jeśli nie potrafią się zachować. W ostateczności Pan młody lub Pani młoda ( w zależności od której strony była to rodzina) mogliby po prostu ich wyprosić albo wziąć na bok i poprosić o jednak trochę kultury. Niesmak by potrwał chwilę a reszta imprezy była by udana. A tak? Do końca życia wspominając ślub będą mówić " Było fajnie, no gdyby nie te dzieciaki z wujkiem"

Odpowiedz
avatar flav
2 2

@DziwnyCzlowiek: To strona piekielni, nie z opowiadaniami czy historiami, prawda? Wiec czy musze opisywac wszystko szczegółowo? Interwencja była, ale po co mam ją tutaj opisywać?! Może nikt wujka nie wywalił, ale to nie znaczy że nikt nic nie zrobił! A i jeszcze wywalenie kogoś nie jest takie proste. Wszyscy piszą to tak, jakby wystarczyło poprosić, a wujaszek grzecznie by wyszedł. Nie to wcale by tak nie wyglądało. Doszłoby do awantury, wesele tylko bardziej by na tym ucierpialo i jest jeszcze inna część rodziny, która również patrzylaby z niesmakiem na takie zachowanie. Mozliwe ze rowniez opusciliby wesele. No co komu wiecej problemow w dniu wesela?!

Odpowiedz
Udostępnij