Ciąg dalszy historii: #80441
Dla tych, którym nie chce się czytać poprzedniego wyznania- streszczenie: mam "wojnę" z TU, które odmawia mi uznania szkody w ramach ubezpieczenia AC. Szkoda kolejno była uznana, wysokość zanegowana, a następnie szkody odmówiono, bo "uszkodzenia nie są kompatybilne z miejscem zdarzenia". Szczegół, że widać na miejscu pozostały lakier i przede wszystkim: 2 opinie rzeczoznawcy potwierdzające zdarzenie i zasadność naprawy. I o naprawę rzecz się rozchodzi.
Jak pisałam też w kontynuacji tamtego wyznania, sprawę zgłosiłam do Miejskiego Rzecznika Konsumentów i Rzecznika Finansowego. Na pismo tego pierwszego odpowiedź z TU była "zlewkowa", oni swojej winy nie widzą, wszystko jest ok. Sam MRK też rzekł, że na takie dictum oni są bezradni- TU odpowiedziało, że wszystko jest w porządku to on już wiele zrobić nie może. Co innego Rzecznik Finansowy. Jego pismo było przede wszystkim bardziej dosadne i merytorycznie (pod względem aspektów prawnych) lepiej zredagowane. I nagle jest światełko w tunelu. Jest odpowiedź TU- jednak szkoda jest zasadna. I tu się zaczyna kolejna część cyrku...
Zadzwoniła do męża prowadząca sprawę w TU, że ona już chce wypłacić pieniążki tylko ona nie ma nr konta, żeby już, teraz podać. Ale mąż jej tłumaczy na spokojnie, że żadnych pieniędzy nie chcemy, tylko naprawy bezgotówkowej pojazdu w ramach ubezpieczenia AC. Ale Pani nie ma adresu ASO, który ma to wykonać, ani pełnomocnictwa, w ogóle nic. Dzwonię więc ja i wytłuszczam jeszcze raz to samo, przy czym dodaję, że pełnomocnictwa dostała jeszcze w sierpniu, razem z pakietem zdjęć i kosztorysem napraw (z ASO). Ona nic nie ma, nic nie dostała, przesłać raz jeszcze. Ale, że zaufania nie mam do nich wcale, proszę o potwierdzenie na maila, że będą realizowali naprawę w całości kosztów wycenionych przez ASO w ramach AC. Ona coś mi skreśli w mailu takiego. I skreśliła. A jako załącznik do swego maila dołączyła kosztorys z ASO (którego pół godziny wcześniej podczas rozmowy tel. nie miała) z powykreślanymi pozycjami.
Dzwonię raz jeszcze i proszę o wyjaśnienie wykreśleń
- Bo jak ASO naprawę wykona, to wystawi faktury i zrobi zdjęcia tam, gdzie powykreślałam i wówczas rozliczymy to z ASO.
No raczej nie, tak bawić się nie będziemy, bo jaką mam gwarancję, że faktycznie rozliczą wszystko? Skoro na piśmie jest inna kwota i pełno uwag. Proszę więc Panią, by mailowo potwierdziła mi taki stan rzeczy.
Tego niestety Pani zrobić nie może, bo na żadnym dokumencie, żadne TU nie potwierdzi, że wykona wszystkie naprawy. I nawet Rzecznik Finansowy mi nie pomoże.
Proszę więc o dodatkowe oględziny (i tel. i mailowo) pojazdu- przez ich rzeczoznawcę w ASO. Przetrzymała mnie na linii, bo od razu podczas rozmowy wszystko w systemie wklepie. Rozmowa wtorek, oględziny miały być środa, czwartek po uprzednim kontakcie ze strony rzeczoznawcy.
Czwartek. Tel. z ASO, że nikogo nie było. Do nas też nikt nie dzwonił, więc znowu dzwonię ja. Prowadząca sprawę zrzuca połączenia po usłyszeniu nazwiska. Myślałam, że przesadzam, ale po 5 takich próbach (zrzutach), zaczęłam dzwonić z innego numeru. Wtedy trafiałam na innych konsultantów, gdzie nikt nie mógł mnie przełączyć do prowadzącej. Koniec końców przypadkowy konsultant, któremu nie pozwoliłam się spławić postanowił porozmawiać i jak się okazało pomóc. Co się okazało? Prowadząca w ogóle nie wprowadziła oględzin. Konsultantka wprowadziła dopiero w czwartek, potwierdziła to mailowo. Po tej rozmowie, 15 minut mija i dzwoni rzeczoznawca, że właśnie dostał wniosek na oględziny. Męża i samochód pamięta- zdziwiony, że sprawa się ciągnie.
Skargę na Panią złożyłam. Bo okłamała, bo jawnie wprowadziła w błąd. W piątek tel. zarzeka się, że ona wszystko wykonała, że z rzeczoznawcą rozmawiała. Kazała mi dzwonić do swojej przełożonej, bo mi do dodania nic nie ma, ona jest w porządku.
Oględziny. Rzeczoznawca po raz kolejny przyznał rację, co więcej zauważył jeszcze kilka drobiazgów do zrobienia. Przy czym przyznał dla męża, że prowadząca nie kontaktowała się z nim wcale, a i wniosek o oględziny ma od innej Pani (tej z którą rozmawiałam).
Dzwonię zatem do przełożonej. Ta potwierdza wersję prowadzącej. Na moje pytanie, który pracownik kłamie, nie umiała odpowiedzieć. Ale sprawa miała być wyjaśniona w przeciągu kilku dni.
Finalnie (już nie przedłużając i tak długiego tekstu) szkodę uznali w pełnej kwocie. ASO naprawiło, auto wydało. Przeprosin, ani informacji o rozpatrzeniu skarg nie dostałam. Wniosek jest jeden: nie odpuszczać i walczyć o swoje. Gdyby nie Rzecznik Finansowy nie wiem ile sprawa by się ciągnęła jeszcze- i tu dziękuję Wam- Piekielni, to wasza rada. A sprawa i tak trwała- od sierpnia 2017 do dziś.
towarzystwo ubezpieczeniowe AC
Rok temu likwidowałam szkodę przez ASO w ramach AC, ale żadnych cyrków nie było. Co prawda, wg mojej opinii ASO wyceniło sobie szkodę na dwa razy więcej niż mi powiedziano, gdy rozmawiałam o naprawie (w porównaniu z tym, co zobaczyłam na fakturze), ale się tym za bardzo nie przejęłam, bo to ASO załatwiało wszystko, a TU zapłaciło bez problemów (Allianz). Tak, że trafiłaś na takie wredne TU.
OdpowiedzAnonimowe wyznania to inny portal. Tutaj są historie. Nadmienić jeszcze, że wyznanie, aby wyznaniem było, dla autora musi zawierać coś wstydliwego. To nijak nie jest wyznanie.
OdpowiedzKiedyś przyjdzie taki piękny dzień, gdy Polska w końcu się ucywilizuje i za takie akcje będą leciały pozwy na gigantyczne odszkodowania.
Odpowiedz