W poczekalni jest historia o zaświadczeniu od kominiarza, która się przeterminowała po roku, bo wiadomo, po wbudowaniu domu większość ludzi wyburza kominy. Albo przebudowuje. Albo nie wiadomo co, ale na wszelki wypadek po roku decyzja się przeterminowywuje.
Znajomy budował dom. Jakiś czas temu, możliwe, że przepisy się teraz zmieniły. Ale pewnie na gorsze sądząć po zapędach biurokratycznych ustawodawców. Projekt typowy, gotowy, ale z pewnymi modyfikacjami, głównie chodziło o energooszczędność (lepsze okna grubsza izolacja, solary, pompa ciepła).
Projekt typowy, ale został zmodyfikowany przez osobę z uprawnieniami, modyfikacje głównie polegały na wywaleniu wszystkich kominów, pionów wentylacyjnych i likwidacji kominka.
Zamiast tego była zaprojektowana wentylacja mechaniczna z odzyskiem ciepła (rekuperator/rekuperacja).
Przyszła pora odbioru domu. Niestety nie pamiętam szczegółów, ale na którymś etapie potrzebny był odbiór kominiarski.
Skoro nie ma kominów i wentylacji to chyba nie ma potrzeby odbioru?
Nie, musi być pismo od kominiarza.
Nie, nie wystarczy oświadczenie inwestora, że nie ma kominów.
Nie, nikogo nie interesuje, że ktoś przyklepał zmiany do projektu i urząd jest poinformowany, że nie ma kominów
Nie nic się nie da zrobić.
A kominiarz? Przyjechał, powiedział: fajnie, że nie muszę nic sprawdzać, wziął pieniądze i napisał, że nie ma kominów, więc "odbiór zakończył się pozytywnie".
A Wy też lubicie wyrzucać swoje pieniądze na widzimisię urzędasów?
dura lex sed
Urzędnicy nie mają widzimisię, mają przepisy których muszą przestrzegać. Zdecydowałeś, że kominiarz jest wymagany to jest. Tak, ty. Rękami wybranych do Sejmu przedstawicieli. To był TWÓJ wybór, tak samo jak tego urzędnika, bo macie po jednym głosie. Więc teraz nie zwalaj winy wyłącznie na urzędników.
Odpowiedz@bloodcarver: z mojego doświadczenia wynika, że urzędnicy bardzo niespójnie interpretują przepisy. W jednym mieście/dzielnicy chcą zupełnie czego innego niż w drugim.
Odpowiedz@mim: to trzeba było wybrać do Sejmu ludzi umiejących pisać jednoznaczne, spójne, nie pozostawiające pola do interpretacji ustawy. Że muszą urzędnicy pracować na bezsensownym i dziurawym prawie, to nie ich wina. To wina Sejmu i tych, co wybierali sejm.
Odpowiedz@bloodcarver: tu się z tobą zgodzę. Niektóre przepisy powinny być pisane niemal jak normy. Buble prawne i dziurawe przepisy są niewątpliwą bolączką w naszym kraju. Co nie zmienia tego, że obecnie większość przepisów w prawie pozostawia możliwość interpretacji. Nic z tym dalej w urzędach nikt nie robi, nikt nie wzywa dyrektora, bo nikt nie chce sobie robić wrogów w urzędach, do których (z racji wykonywanego zawodu) zachodzi kilka razy w tygodniu. Np. sprawa pełnomocnictw. Za złożenie dokumentu przez pełnomocnika obowiązuje opłata. Ale! Jeśli pełnomocnik dostał pełnomocnictwo od prokurenta, to zaczynamy wkraczać na wyższy poziom wtajemniczenia. Jeden urząd chce oba pełnomocnictwa, inny tylko jedno. Z tych urzędów, które chcą wszystkie pełnomocnictwa aż zobaczą podpis właściciela, jeden chce opłaty raz (interpretując, że opłata jest stała niezależnie od ilości dołączonych pełnomocnictw), a drugi urząd żąda opłaty za każde pełnomocnictwo z osobna (co w przypadku naprawdę dużych inwestorów generuje trochę grosza). Nie obwiniam urzędników o to że ich narzędzie pracy (przepisy) są kiepsko sformowane. Wskakuję jedynie do czego doprowadza taki stan rzeczy.
OdpowiedzZaraz, zaraz... Nie wiem skąd to przekonanie, ale nasi posłowie to sami najwyżej tworzą przepisy, że należą im się wyższe pensje i dodatki. Przepisy typu prawo budowlane powstają w ministerstwach rękami urzędników. Owszem na etapie procedowania ich w parlamencie nasi "wybrańcy" jeszcze mogą w nich namieszać, ale większość tego, co zostanie uchwalone to dzieło urzędników.
Odpowiedz@mim: A w normach mamy porządek, spójność i jednoznaczność? :D Niestety mam nie mało doczynienia z normami i wiem co mówię, odwołania między normami potrafią zaprowadzić do nikąd, czasami są odwołania do norm już nie istniejących, albo jeszcze nie istniejących :) A na dodatek za dostęp do tego bałaganu trzeba płacić, nawet jak norma jest prawnie wymagana.
OdpowiedzTo twierdzisz, że znajomy wentylacji w domu też nie instalował? Wentylacja wchodzi w zakres odbioru kominiarskiego.
Odpowiedz@zmywarkaBosch: Wymuszona wentylacja też ? Będzie falowniki i sterowniki na dole sprawdzał, czy centrale na dachu? Przepływ powietrza przy programie dziennym, czy nocnym? Przy ogrzewaniu, czy przy chłodzeniu?
Odpowiedz@SirCastic Ty jesteś wszędzie :D
Odpowiedz@lotos5: ...aż strach konserwę otworzyć..
OdpowiedzUsłyszane od kominiarza który przepisywał mi tę nieszczęsną opinię. Bank dający kredyt na budowę zażyczył sobie kwitu że kominy są drożne. Na etapie wylewania fundamentów. Bo nie dadzą następnej transzy kredytu. Czy ktoś jeszcze będzie bronił urzędasów?
Odpowiedz@tatapsychopata: bank to nie urząd...
Odpowiedz@pasia251: ...to stan umysłu.
Odpowiedz@pasia251: Się kiedyś zdziwisz.
Odpowiedz@pasia251: w banku też mogą pracować urzędasy...
Odpowiedz@tatapsychopata: durne wymagania banków akurat znam - tyle, że banki sobie te bzduryne przepisy wymyślają same. Urzędy z kolei muszą realuzować głupie wymysły naszych rządzących...
Odpowiedz", po wbudowaniu domu większość ludzi wyburza kominy. Albo przebudowuje. Albo nie wiadomo co," - żebyś sie nie zdziwił, często budowa kończy sie odbiorem, ale to nie znaczy że kończą się prace budowlane czy tam remontowe. Bo najpierw buduje się tak aby przeszło odbiór, a potem poprawia tak żeby dało się w tym wygodnie żyć. I doświadczony budowlaniec wie jak to przeprowadzić. Ze nie wspomnę już o takim drobnym oszustwie podnoszenie podług i opuszczanie sufitów w pomieszczeniach aby przy odbiorze miały poniżej 254cm - inna kwalifikacja powierzchni inny podatek ;-p
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2018 o 23:55