Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając tak te wszystkie historie, chciałam się "pochwalić" swoją niedawną piekielnością i…

Czytając tak te wszystkie historie, chciałam się "pochwalić" swoją niedawną piekielnością i głupotą.

Otóż jestem posiadaczką psa - kundla wielkości owczarka niemieckiego. Pies niestety wzięty ze schroniska i rzuca się na inne psy, toteż chodzi w metalowym kagańcu (bo w skórzanym obciera pysk)i zazwyczaj na krótkiej smyczy.

Notorycznie się zdarzają przypadki, gdzie właściciel minipsa (no wiecie - taki wielkości dużego królika), informuje, że jego Pusia/Niunia chce się tylko pobawić i nie gryzie. Zdarza się, ze jakiś dzieciak podleci bez pytania i dostanie kagańcem w brzuch, a zbulwersowana matka nagle przypomina sobie, że ma dziecko. No ale pies na krótkiej smyczy, więc za bardzo siły nie ma.

Tak więc więc wracam sobie z tym swoim kundlem, już nieco wkurzona (bo znowu przed chwilą opierniczyłam pana ze swoim pinczerkiem bez smyczy) i nagle idzie dwójka dzieci z małym, włochatym psem na automatycznej smyczy. 5 m obchodzić ich nie będę, drogi nakładać też nie, bo przypominam, że już mam zły humor. Mój coś tam sobie warknął, trochę włosa zjeżył, ale się minęliśmy, bo mop na 4 nogach był zajęty wąchaniem trawnika. Za chwilę mamusia dzieci (tak sądzę), krzyczy z balkonu, co by Fifi spuścić ze smyczy (jakby 5m to za mało). No i urocza Fifi nieszczęśliwie znalazła się przy moim bydlęciu, a ja zła jak osa, nie złapałam psa za obrożę jak mam to w zwyczaju robić, by oszczędzić minipieska.

Fifi najpierw została uderzona metalowym kagańcem, a potem przygnieciona łapą i jeszcze raz uderzona metalowym ochraniaczem na pysk. Mało tego, jeden dzieciak zaczął wyć, a drugi chciał zabrać Fifi (no tylko, że moje bydlę, większe od niego było), ale na szczęście posłuchał mnie i nie podszedł do mojego psa. Z trudem zabrałam swoje bydlę z ich Fifi (niestety nie podniosła się sama) i kulturalnie się pytam czy mogą mamę zawołać, bo pies do veta koniecznie iść musi.

Mamusia przyszła i od razu poleciała sobie z całym słownikiem (wiecie ile jest synonimów do panny lekkich obyczajów?!) niecenzuralnych słów, a pies dalej leży. No to skończyło się na wezwaniu straży miejskiej, która dotarła szybko - raptem 20 min <ironia> (mop zaczyna charczeć, wstał, ale zatacza się na boki). No i tłumaczę co i jak, sąsiedzi z balkonów potwierdzili wersję zdarzeń, co zajęło w sumie ponad 1 godz.

Pani dostała mandat (pies nie na smyczy - jej wina) i panowie pojechali. Na następny dzień dowiedziałam się, że mop na 4 nogach został uśpiony.

Mam do dziś wyrzuty sumienia, ale drodzy posiadacze psów - to że Wasz Ciapek nie gryzie, wcale nie oznacza, że to on nie będzie pogryziony/poturbowany. A Wy drogie matule naszej narodowej przyszłości, pilnujcie Waszych pociech, bo podbiegnięcie do psa bez pozwolenia, może się skończyć szwami i bolesnymi zastrzykami dla dzieci.

by ~KittyBio
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar piesekpreriowy
15 39

Warto też ułożyć psa. Dla swojej wygody. To nie jest proste przy takim ze schroniska, bo jak wiadomo, nie nauczy się starego psa nowych sztuczek, ale można od niego wymagać. Sugeruję poświęcić mu dużo czasu (nawet jeśli mu mało zostało) i uwagi. Im więcej sztuczek opanuje i im bardziej będzie cię słuchał w zwykłych sytuacjach tym bardziej powinnaś panować na nim w przypadku ekstremalnych sytuacji. To nie jest normalne, że jedno zwierzę (spętane i z zakrytym pyskiem) skatowalo inne. Co będzie, jeśli nagle zaczniesz mu przeszkadzać ty? W mieszkaniu? Kiedy nie będzie miał na sobie ani smyczy ani kagańca?

Odpowiedz
avatar Pikselada
-4 42

@piesekpreriowy: w głowie mi się ta historia nie mieści. Zły humorek właścicielki kundla i już zabicie innego psa jest ok? Jakby to było dziecko to czekałby ją kryminał. I prawidłowo. Jak masz bestie na smyczu i mimo to nie potrafisz jej upilnować to takiego psa należy uśpić. Albo lepiej oddać komuś bardziej kompetentnemu. Ciekawe co sie stanie jak będziesz miała naprawde parszywy humor? Spuścisz bestie ze smyczy i sobie zrobisz krwawą łaźnię na osiedlu?

Odpowiedz
avatar KittyBio
2 18

@piesekpreriowy: Pies chodzi na "terapię", bo atakuje ze strachu, który wiąże się z tym, ze był w schronisku ( co też było piekielnoscią, bo nikt nie ostrzegł, że pies ma zaburzenia lękowe). Moze nazywając go swoim bydlątkiem, pokazałam go jako krwiożerczą bestię, któa na wszystko dookoła się rzuca i chce zagryźć, ale tak nie jest. Owszem pies jest nieufny, ale jak się spokojnie mu tłumaczy i uspokaja, to nie ma z nim większych problemów. Psiak nie jest stary i wbrew pozorom jest bardzo posłuszny, tylko czasem gdy coś się zadzieje nagle ( zniecka podleci pies czy dziecko), wpada w panikę i nie zawsze słucha. Czasem podkuli ogon i chce rwać do domu a czasem staje się "dzikim" psem stawiającym opór zagrożeniu, a małe psy mają to do siebie, że są upierdliwe i "kruche". To nie była dantejska scena torturowania psa, tylko chwila (dosłownie chwila). Pies jest spory - uderzenie "metalowym pyskiem" jest silne dla takiego szczurka, a w skórzanym kagańcu mój obciera pysk ( a potem by się odezwali,że biednego pieska ze schroniska katuję). Tak więc mały napastnik został odtrącony, a następnie ponieważ mój stał na krótkiej smyczy (tu mój błąd, bo przy popuszczonej smyczy, dalsza rzecz nie miałaby miejsca, ale zadziałał odruch jeszcze większego przyciągnięcia smyczy), nadepnął minipsa. W międzyczasie odgoniłam pędzące dziecko, a mój pies przerażony na maksa trącił pyskiem włochatą kulkę. Moje bydlątko nie atakuje pierwsze i raczej woli unikać konfrontacji ( uciekając) niż stawiać się w boju. I przez pierwszy miesiac chodziła ta bestia bez kagańca, ale zdarzało się często, ze mały piesek podleciał do niego i jakoś nigdy nie zagryzł szczurka ( ale zdarzało się że skaleczył), więc zaczął chodzić w kagańcu (co bym ja miała pewność, że jednak nie zagryzie pchły albo dzieciaka, który bez pytania podleci by pogłaskać psa ( bo jest dosyć ładny).Zwykle staram się omijać ludzi z automatycznymi smyczami i te psie karzełki latające luzem ( ale miałam zły humor i nie obeszłam, a postanowiłam przejsć), a z dużymi psami nie mam nigdy problemu, bo zawsze są też na smyczy. To jest już mój 4 pies ( stary ze mnie człek) i do tej pory problemów żadnych nie było ( wszystkie psy dużych rozmiarów), a skuszona kampaniami "adoptuj nie kupuj", wzięłam psiaka ze schroniska ( jak się okazało, nie powiedziano mi całej jego historii, bo bym się w życiu na niego nie zdecydowała, a kupiła szczeniaka z hodowli).

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
20 40

@Pikselada: Miała krótką smycz, kaganiec i to mały pies (PUSZCZONY LUZEM) zaatakował dużego, nie odwrotnie. Co jeszcze miała zrobić? Wziąć psa na barana?

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
8 18

@Pikselada: Ale co by jej to dało, że pies byłby jeszcze bliżej skoro ten drugi cały czas szarżował na niego?

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
12 20

@Pikselada: Poza tym czy ty uważasz, że małe psy nie gryzą? No zastanów się dziewczyno? Wyobraź sobie, że małe psy też mają zęby i też potrafią nieźle pokąsać i duży pies z historii doskonale o tym wiedział i chciał się bronić! Autorka wini siebie, bo była rozkojarzona i zareagowała za późno a nawet nie wyobrażasz sobie jak krótką chwilę mogła trwać cała sytuacja, sama pewnie nie zdążyłabyś puścić bąka w to parę sekund. A prawda jest taka, że gdyby mop miał smycz to do sytuacji by nie doszło.

Odpowiedz
avatar aklorak
6 14

@SzatanWeMnieMocny: W którym miejscu autorka napisała, że mały pies atakował, nawet nie ma mowy o szczekaniu. Piesek wąchał trawę, a po spuszczeniu że smyczy podszedł do dużego psa. Nie ma ani słowa o szczekaniu czy atakowaniu. To pies autorki jest po przejściach i źle reaguje na inne psy. Gdyby mały zaatakował to z pewnością byłoby to dobitnie zaakceptowane w historii.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 19

@SzatanWeMnieMocny: No niestety, pieprzysz, koleżanko. Po pierwsze dlatego, że dorabiasz sobie fakty, których nie było. Nie znoszę tego w komentarzach. W życiu - też nie. "Aklorak" niewątpliwie ma rację. W historii nie ma nawet słowa o tym, by mały pies atakował. Ale dla ciebie "CAŁY CZAS szarżował" na dużego. Czyli co? Warczał, szczekał, doskakiwał i próbował ukąsić? Ciekawe, gdzieś ty to wyczytała? Ale może po prostu nie pojmujesz słowa "szarżować"? Po drugie, pieprzysz ponownie pisząc, że autorka "była rozkojarzona i zareagowała za późno". Otóż, koleżanko, autorka była czujna jak nietoperz, natomiast reagować nie miała najmniejszego zamiaru. Wiedziała co się wydarzy i dawała na to przyzwolenie, ponieważ ogólnie była wk_urwiona. Jest to tym bardziej obrzydliwe, że na spacerze z psem były dzieci, że to matka kazała im odpiąć psa, a ten pies - to była SUCZKA, których zwykle nawet agresywne psy nie atakują. A pies autorki musi być naprawdę ostro pier_dolnięty, choć pojmuję, że to nie jego wina. Niemniej, wystarczyło dzieci uprzedzić, by psa nie odpinały i do tragedii by nie doszło. ALBO - przytrzymać szajbusa za obrożę i krzyknąć, by suczkę zabrały. Dla chcącego nic trudnego. Autorka zrobiła jak zrobiła - bo mogła sobie pozwolić. Szkoda tylko, że odreagowała na dzieciach (na oczach których rozegrał się dramat) i ich małej, bogu ducha winnej, suni. Domyślam się, że spacery z histeryczno-agresywnym, do tego DUŻYM psem - to musi być gehenna. Tyle, że to nie jest wina wszystkich małych psów w okolicy, oraz ich właścicieli. I wcale nie oznacza, że od teraz KAŻDY czworonóg osiedlowy, czy duży, czy mały, ma zacząć wychodzić na spacer na krótkiej smyczy, żeby, broń boże, nie wk_urwiać autorki. To pies autorki stanowi zagrożenie. I to ONA powinna zadbać o to, by nikomu nie zrobił krzywdy. I jeszcze coś. NIE WIERZĘ, że zwykły skórzany kaganiec jest w stanie obetrzeć psu pysk w ciągu dość krótkiego spaceru. Chyba że chodzi o taką sztywną, grubą "tubę" łączoną nitami i zabudowaną z przodu. No, ale takie kagańce zakłada się NAPRAWDĘ niebezpiecznym psom.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-1 7

@Pikselada: Pies prowadzony na smyczy i z kagańcem jest prowadzony prawidłowo zgodnie z prawem, pies puszczanie psa luzem i bez kagańca jest wykroczeniem.

Odpowiedz
avatar katzschen
-2 6

Każdy pies ma wychodzić na smyczy. Niekoniecznie krótkiej. Oskarżasz innych o dopisywanie faktów - nie dorabiaj sobie teorii.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-1 1

@rodzynek2: wiem ale co z tym zrobić? mam sąsiada z 3 małymi psami. wiecznie luzem, mam ja i kilku sąsiadów poszarpane nogawki spodni od tych upierdliwców. I mamy zdjęcia i filmiki dokumentujące to, straż miejska odmawia interwencji a sąsiad zapiera się że możemy mu skoczyć. on psów na smyczy wyprowadzał nie będzie

Odpowiedz
avatar piesekpreriowy
-4 42

A wyrzuty sumienia są słuszne... To jak przyspieszyć kiedy widzi się kogoś przebiegającego przez jezdnię/na czerwonym. Niby nie twoja wina, i jakaś wartość wychowawcza to niesie.... Ale... No bez komentarza.

Odpowiedz
avatar karol2149
4 38

Mam proste rozwiązanie dla Ciebie. Nie podchodź do cudzego psa, uwierz mi, działa w 100% przypadków.

Odpowiedz
avatar karol2149
15 29

Na całe szczęście miasto nie jest tak gęsto obsiane psami, a smycze zwijane są dla "szczurków", dlatego moja odpowiedź brzmi: Tak, jeśli widzę dużego psa to zwracam uwagę na jego zasięg i zachowanie. Myślałem, że każdy kto ma chociaż trochę oleju w głowie jest w stanie poświęcić kilka sekund życia, aby co jakiś czas ocenić sytuację dookoła siebie. Aaaa, no tak do tego trzeba myśleć, a to już przed chwilą ustaliliśmy, wszystko się zgadza ;)

Odpowiedz
avatar karol2149
9 15

Nikogo nie usprawiedliwiam. Przedstawiłem początkowo swoje zdanie o tym w jaki sposób myśleć za siebie, żeby później nie płakać, bo ktoś mi coś. Wyznaję zasadę, że o siebie trzeba się samemu martwić, a nie liczyć na myślenie innych. Kolejne komentarze są w sumie odpowiedzią, na Twoje nadinterpretacje i "fizolofie". Wybacz, ale jak dla mnie, to z każdym komentarzem ośmieszasz się coraz bardziej. Czekam na kolejną nadinterpretację ;)

Odpowiedz
avatar Bevmel
14 18

@Massai: Pewnie, że masz prawo chodzić gdzie ci się podoba. Ale musisz też mieć świadomość, że poniesiesz pełne konsekwencje takiej wolności, bo na tym to właśnie polega. Jak widzę grupę dresów z baseballami idącą z przeciwka, to nie będę się kłócił że mam prawo iść chodnikiem, tylko przejdę na drugą stronę. Trzeba myśleć. Inna sprawa, że w tej konkretnej historii to faktycznie autorka mogła zapobiec tragedii, a tak to pies stał się ofiarą głupoty właścicieli, oraz jej złego humoru.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2018 o 11:46

avatar Iceman1973
10 16

@Massai: Człowieczku, możesz mieć swoje zdanie i je wyrażać ale nie obrażaj ludzi w wulgarny i chamski sposób, bezczelny typku.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-3 21

@Massai: masz racje ale większość ludzi tu tego nie zrozumie. baba wyszła z bydlakiem - miałą go pilnować. nie upilnowałą nie z niemocy (wtedy może by się to zrozumiało) ale dlatego że miałą zły humor. jeśli wie że pies jest agresywny mogła nie wybierać na spacer środka osiedla. przecież są parki, łąki itp

Odpowiedz
avatar Bevmel
10 14

@Massai: Czekaj, czekaj, czyli uważasz, że twoje prawo do chodzenia chodnikiem jest nadrzędne względem praw do chodzenia tym chodnikiem innych ludzi? Masz dużego psa w miejscu publicznym - ponosisz za niego odpowiedzialność - to jest jasne. Ale instynkt samozachowawczy również powinieneś mieć. Idąc twoim tokiem rozumowania nie powinno być samochodów, bo przecież ktoś może pod jakiś wbiec, nie powinno być alkoholu w sklepie, bo ktoś może kupić za dużo i się zapić, czy też nie powinno się sprzedawać sztućców, bo ktoś może sobie zrobić nimi krzywde. Chłopie, trzeba mieć po prostu na tyle oleju w głowie by dbać o własne bezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar KittyBio
6 18

@Massai: Właścicielka ( czyli ja) nie powiedziała, że dziecko ma nie biegać koło jej psa. Powiedziała, zeby rodzice pilnowali dzieci, by nie podchodziły do jej psa i nie głaskały bez pytania ( a to się zdarza). Czasem wystarczy powiedzieć dziecku, że pies agresywny i nie wolno, bo zadarzają się dzieci, co pytają się czy mogą pogłaskać, ale są też takie co podleci od tyłu albo przechodzi obok i ta rączka zawieruszy się w sierści mojego psa. Myślę że to nie jest kretyński apel a głos rozsądku. Co do zabicia tamtego psa, to kiedy odchodziłam, żył, a nawet chodził (nawet kropla krwi nie upadła) i gdyby mnie pańcia nie zwyzywła to pewnie podrzuciłabym ich do veta, a tak nawet nie zaproponowałam tego. Owszem minipieszostał uderzony metalowym kagańcem i nadepnięty przez 40 kg psisko, ale to nie była "krwawa masakra z krwiożerczą bestią", tylko dosłownie chwila ( kilkasekund). Nikt nie każe schodzić Wam z chodnika widząc psa, tylko chciałam zamieścić apel, by te wszystkie minipsy trzymać na smyczy, bo to że minipies chce się pobawić z dużym kolegą, nie znaczy, że duży pies też przyjaźnie zareaguje na małą pchełkę i przestrzec dzieci, żeby bez pytania nie podlatywały do obcych psów ( bo to tylko pies i o ile mój chodzi w kagańcu, więc dziecko nie straci palców, o tyle jakiś inny może to zrobić a akcie obrony).

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
6 20

@Massai: Przecież to mały pies podbiegł do małego, bo był puszczony luzem. Nie został zaatakowany, wtedy, gdy akurat wąchał trawkę tylko wtedy, gdy ruszył na dużego psa, ten się bronił.

Odpowiedz
avatar z_lasu
12 16

@Massai: Ludzie mają prawo wyjść z dzieckiem przed blok, a nie że "mój pies sobie biega, więc trzymaj dziecko na rękach" Problem w tym, że to nie ten duży biegał luzem i atakował.

Odpowiedz
avatar KittyBio
5 13

@Massai: Mój na szczęście nie goni za biegaczami. Napisałam, że podbięgnięcie ( czasem podejście od tyłu) i dotykanie cudzego psa! To nie jest jakaś bestia jak z filmów, tylko pies, który żyje wśród ludz (ale ma swoje problemy, nad którymi pracuje). Nie stwarza zagrożenia dla ludzi ani dla zwierząt, o ile nie "zaatakują go" < czyli nie dotkną>, bo jest na smyczy i w kagańcu. I też mnie wkurza niesprzątanie po psie ( ale to zwykle po małych pieskach się nie sprząta). A zresztą widzę, że historia zaczęła żyć własnym życiem i że moja psina została bestią rodem z horrorów. Ogólnie jestem wielką zwolenniczką,że psy tylko na smyczy powinnych chodzić (nie ma znaczenia czy ciułała czy mastif) i dopóki właściciel ma nad psem kontrolę ( to znaczy mijając się z psem nie rzuci się na mnie) - co nie miało tu miejsca (bo to drugi pies podbiegł do mojego, a nie rozszarał biedną psinę na rękach u dzieci) - nie mam żadnego problemu. Prostując słowa "byłam zła..." znaczy pies szedł na krotkiej smyczy, ale miał możliwość schylenia się, czego nie ma, jeśli się złapie za kolczatkę albo rzemień kagańca. Nie zrobiłam tego nie dlatego, że chciałam zabić Fifi ( którą pierwszy raz na oczy widziałam), nie dlatego, że lubię sadyzm ( bo się brzydzę) i nie dlatego, że chciałam, by dzieci patrzyły na kilkusekundowy horror.Ot co.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 10

@KittyBio: Historia zaczęła żyć własnym życiem, bo większość wypisuje bzdety, że Fifi ZAATAKOWAŁA twojego psa. BEZ cudzysłowu. "Nie zrobiłam tego nie dlatego, że chciałam zabić Fifi (...), nie dlatego, że lubię sadyzm (...) i nie dlatego, że chciałam, by dzieci patrzyły na kilkusekundowy horror." No to DLACZEGO, właściwie? Bo miałaś gorszy dzień?

Odpowiedz
avatar Iceman1973
0 4

@Massai: Człowieku, masz dużo racji w swoich poglądach w tym akurat temacie ale Ty obrażasz wszystkich. Ktoś, kto tylko ma nieco inne zdanie niż Ty, od razu jest debilem, idiotą czy innym baranem... Ten przerost ego, to efekt jakiejś traumy z dzieciństwa czy jak? Każdemu czasem puszczają nerwy i może być mniej kulturalny niż zazwyczaj ale Ty jesteś totalnym bucem. Rozumiesz to czy nie bardzo?

Odpowiedz
avatar katzschen
1 1

@Massai: masz gościu zdecydowanie problem z agresją. Twojego podejścia nic nie usprawiedliwia.

Odpowiedz
avatar Carima
-4 30

Szkoda, że "Fifi" została ofiarą idiotycznych właścicieli, ale może w końcu się ci właściciele od siedmiu boleści nauczą, że psa można spuszczać gdzieś w lesie, a nie w środku miasta. Sama psa póki co nie posiadam, bo mieszkanie na wynajęciu, warunków brak. A i tak mnie denerwują te szczurki przerośnięte, co podlatują i obwąchują, albo skaczą jak powalone na człowieka "bo chcą się bawić". Aż czasem ledwo człowiek się powstrzyma, żeby nie odrzucić tego mutanta (sory, ale jak pies wygląda z mordy na półgłówka z wytrzeszczem oczu - czyli większość tych mini-ras, to to dla mnie jest mutant proszący samym swoim wyglądem o uśpienie) z kopa na 5 metrów. Ale szkoda psa, zwierzę niczemu winne, właściciel to idiota po prostu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2018 o 2:19

avatar Habiel
21 21

@Carima: Psy do lasu nie mogą wchodzić bez smyczy. "Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany.Kodeks wykroczeń, art. 166"

Odpowiedz
avatar Kamil2586
1 13

@piesekpreriowy: Nie wiem gdzie mieszkasz, ale ja nigdy nie zauważyłem, żeby kobiety podlatywały do całkowicie obcych ludzi następnie ich obwąchiwały oraz skakały na nich bo chcą się bawić. Poza tym polecam rozwijać umiejętność czytania ze zrozumieniem. Carima, napisał jasno, że najchętniej by dał kopa, ALE SZKODA PSA, ZWIERZE NICZEMU WINNE. Widzę jednak po Twojej reakcji z krzyżowaniem ludzi, że z myśleniem masz niewiele wspólnego. Bo normalny człowiek rozróżnia chęć odkopania uporczywego kundla od torturowania i powolnego oraz wyjątkowo bolesnego zadawania śmierci wraz z wystawieniem tego wszystkiego na widok publiczny. Polecam wybrać się do psychiatry zanim kogoś zastrzelisz bo ktoś ośmielił się dotknąć Twojego psa...

Odpowiedz
avatar Bevmel
8 10

@Kamil2586: To nie ma większego znaczenia. Z komentarza Carimy można wywnioskować że każde stworzenie które w jej subiektywnym odczuciu jest brzydkie należy traktować jak coś gorszego, z brakiem poszanowania życia takiej istoty włącznie. Tak naprawdę to jest straszne, co napisała i wiele mówi o niej, jako człowieku.

Odpowiedz
avatar Carima
1 9

@Bevmel: Niech sobie te psy będą, jedyne co mnie boli to to, że ludzie dla własnego widzimisię stworzyli upośledzone rasy psów z wadami genetycznymi, bo są "śliczne i milusie". Dotyczy to wszystkich ras psów w zasadzie, ale te małe mają najgorzej. Poczytajcie sobie co ludzie zrobili psom przez kontrolowane hodowle. Żal mi tych zwierząt, cierpią przez wygląd. No i ich nie lubię, ale przecież im krzywdy nie robię. Po prostu czasem mam ochotę. Tak samo jak mam ochotę pobić kogoś, kto mnie denerwuje, ale nie robię tego, bo umiem powstrzymywać emocje.

Odpowiedz
avatar Bevmel
5 11

@Carima: A jednak to, co napisałaś, czyli: "sory, ale jak pies wygląda z mordy na półgłówka z wytrzeszczem oczu - czyli większość tych mini-ras, to to dla mnie jest mutant proszący samym swoim wyglądem o uśpienie" Brzmi jak jakiś mokry sen doktora Mengele.

Odpowiedz
avatar Carima
-3 5

@Bevmel: No i? Jak napiszę, że powybijałabym wszystkich ludzi, którzy mi kiedyś podpadli to znaczy, ze wyjdę i to zrobię? Poza tym chodzi mi o to, że takie rasy nie powinny nigdy powstać. Ludzie to samolubne szuje. Mnie po prostu boli jak po raz kolejny ktoś znajomy z shi-tzu czy innym mutantem opowiada, że aaa bo ma znowu zapalenie oka, aa bo ta rasa ma słabiutkie stawy i już ledwo chodzi, innemu znowu skóra schodzi i ogólna makabra i też zaraz tłumaczenie "ta rasa tak ma". Przede wszystkim dlatego nigdy nie kupię psa rasowego. Nie chcę wspierać ludzkich szui. Żal mi tych psów, dlatego wolałabym, żeby nie istniały "czyste rasy".

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 0

@Carima: W lesie też nie, bo myśliwy może odstrzelić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 15

"dotarła szybko - raptem 20 min<ironia>" łojeju, bo masz szklaną kulę i wiesz, że wolny patrol na pewno siedział w bazie, tylko złośliwie nie chciał wyjechać wcześniej, bo dopijał kawę.

Odpowiedz
avatar KittyBio
4 12

@Massai: Pies ma obowiązek w miejscu publicznym chodzić na smyczy ALBO w kagańcu, chyba ze jest uznany za rase agresywną ( co kundli nie dotyczy) to obowiązuje go I kaganiec I smycz. Faktem jest, że straż miejska, nie chce sie angażować w sprawę psiarzy ( i niechętnie nawet wystawia mandaty za niesprzątanie po psie - a też jestem na to lekko cięta), ale u nas z reakcją staży nie ma większych problemów i jeśli nie ma godzin szczytu, to 10-15 min i są. Na szczęscie nie mieszkam w Warszawie tylko w średnim mieście ( i dosyć małym terytorialnie).

Odpowiedz
avatar KittyBio
6 12

@Massai: Art. 26 ustęp 3. Utrzymujący zwierzęta domowe zobowiązani są do: 1) prowadzenia psa na uwięzi w taki sposób aby zapewnić pełną nad nim kontrolę, a ponadto psu rasy uznawanej za agresywną zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 28 kwietnia 2003 r. w sprawie wykazu ras psów uznawanych za agresywne (Dz. U. Nr 77, poz.687)do nałożenia kagańca – taki pies może być prowadzony wyłącznie przez osobę pełnoletnią;w miejscach mało uczęszczanych dopuszcza się prowadzenie psa bez smyczy, pod warunkiem, że pies ma nałożony kaganiec skutecznie zapobiegający pogryzieniu, a właściciel lub opiekun sprawuje pełną kontrolę nad jego zachowaniem, 2) nie wprowadzania zwierząt na teren placów zabaw i piaskownic dla dzieci, kąpielisk, boisk szkolnych oraz terenów zielonych i sportowych położonych na obszarze posesji będących w zarządzie szkół, przedszkoli i żłobków,

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 0

@KittyBio: Uzupełniając, radni gminy mogą zarządzić uchwalić, że każdy pies, bez względu na rasę, ma chodzić w kagańcu i na smyczy. Reasumując, ten kto ma puszczonego psa bez kagańca łamie prawo, bez względu, jak mały jest to pies, nie ważne, czy wychowany i czy nie gruzie i jak bardzo jest milusi.

Odpowiedz
avatar Limek
-2 12

A tatusiowie to juz nie musza pilnowac pociech?

Odpowiedz
avatar Bevmel
-5 13

@Limek: Czyli co, to nie matka która tam była i popełniła błąd jest winna, tylko ojciec, który był pewnie w pracy i nie dopilnował matki, by nie robiła głupot? Straszny z ciebie seksista.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2018 o 11:59

avatar Limek
6 6

@Bevmel: ja nie mowie o tej konkretnej matce, a glupim apelu autorki "do matul".

Odpowiedz
avatar marcelka
18 26

Winna/piekielna nr 1 - pani, która spuściła pieska ze smyczy, bo nie powinna. Ale winna/piekielna nr 2 - Ty - bo o ile oczywiście masz prawo iśc ze swoim psem chodnikiem i idąc normalnie nie musisz uciekać na drugą stronę drogi jak widzisz kogoś idącego z naprzeciwka, to w momencie, gdy Twój pies zaatakował małego (bo przyduszenie łapą/zahaczenie kagańcem to jest atak) powinnaś mu wydać komendę, żeby przestał, a pies powinien Cię posłuchać. A jeśli wiesz, że pies by Cię nie posłuchał, to zanim się w pełni nie zsocjalizuje, nie powinnaś z nim chodzić tam, gdzie ktoś może być narażony. Poza tym dobra rada - owczarek to duży i silny pies - co będzie, jeśli następnym razem coś mu się nie spodoba w Tobie albo w osobie, która np. odwiedzi Cię w domu/mieszkaniu?

Odpowiedz
avatar Madeline
0 20

@marcelka: Czyli na czas socjalizacji psa powinna się wyprowadzić w Bieszczady czy za każdym razem teleportować do swojego mieszkania z jakiejś łąki na pustkowiu żeby przypadkiem nie mieć kontaktu z innymi zwierzętami?

Odpowiedz
avatar marcelka
13 15

@Madeline: nie, na czas socjalizacji wybrać - o ile jest taka możliwość - trasę spacerową mniej uczęszczaną przez dzieci/innych właścicieli psów. i uczyć psa, zawsze, a nie pozwalać na wyjątki (pies raz jest powstrzymywany przed określonym zachowaniem, a raz mu się na nie pozwala). też mnie - jako właścicielkę sporego psa - irytują biegające luzem małe psiaki, dzieci na rowerkach i hulajnogach, które często mi podjeżdżają pod nogi/smycz, ale co - mam poszczuć psa na dziecko, bo ma nieodpowiedzialnego opiekuna? pozwolić, żeby mój pies zagryzł innego psa, bo tamten ma głupią właścielkę? chodzi o to, że cudzego psa/dziecka nie wychowasz, więc stety/niestety o wychowanie własnego trzeba się zatroszczyć. i mieć na uwadze, że inni mogą być mniej odpowiedzialni...

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
5 11

@marcelka: Widoczne obydwa psy były nie wychowane. Duży na komendę powinien zostawić małego ( a to mogło trwać sekundy). Za to mały był na tyle nie wychowany, że podchodził do obcych psów, które mogły czuć się atakowane. A przecież na komendę powinny stawać koło nogi, do tego czasu nie powinny być wyprowadzane w miejscach publicznych przez uwaga DZIECI. Sorry, ale właścicielka nr 1 ma duuużo więcej grzechów na sumieniu.

Odpowiedz
avatar Pikselada
0 2

@SzatanWeMnieMocny: tu się zgodzę, i z kwestią komenty i z tym że mały nie miał prawa być bez smyczy ale właściciele małych psów nigdy się na to nie zgodzą, walczymy o to na osiedlu i bezskutecznie. labradory, owczarki są na smyczy, reszta biega w samopas. a co do grzechów: jeśli liczysz wielkość winna właścicielka bydlęcia, jesli ilość to właścicielka fifi.

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
-5 19

U mnie kiedyś była taka sytuacja na podwórku, że mniejszy piesek się przekopał przez płot i zanim podbiegłam mój kundel już go gryzł po szyi. Najbardziej obwiniacie autorkę za brak reakcji, a czasem po prostu się nie da niczego zrobić.

Odpowiedz
avatar Pikselada
6 16

@PrincesSarah: autorka wyraznie napisala: mogła temu zapobiec, wiedziała jak zachowa się jej bydle. Ale miała zły humor i nie chciało się jej zareagować jak zwykle.

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
2 14

@Pikselada: Tyle, że ile z tego jej się wydawało, a ile z tego po sytuacji dodał jej mózg to też robi sporą różnicę. Po wypadku zawsze się człowiekowi wydaje, że mógłby zapobiec sytuacji i to jego wina i to widzę jak czytam opowieść autorki.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-1 17

@PrincesSarah: przestań. Napisała wyraźnie: jej humor sprawił że nie powstrzymała bydlaka którego miała na smyczy. Jak oceniłabyś sytuację gdyby zginął człowiek? Pewnie inaczej. Ona się tym psem nie umie zając. Więc albo podda sie z nim terapii albo go odda albo uśpi. Ja bym tej sytuacji tak nie zostawiła. Rola paniusi z balkonu jest oczywista. I jej wina. Ale nie brońmy na litość boską autorki. Bo tu nie ma czego bronić.

Odpowiedz
avatar KittyBio
-3 15

@Pikselada: Pies jest w trakcie resocjalizacji, która nie polega na tym, by minipies podlatywał " by się pobawić" i zaczepiał, tylko na powolnym oswajaniu z innymi psami. Mój psiak toleruje psy na ulicy ( jest w stanie bezproblemu się minać), a jeśli widzę, że idzie naprzeciwko ktoś z innnym dużym psem, to zwyczajnie schodzę z drogi (bo i tamten różnie się może zachować). Być może mogłam zapobieć drugiemu uderzeniu, być może mogłam przyśpieszyć kroku, by włochaty stwór mnie nie dogonił, ale nerwy też tu grają rolę. A człowiek nie zginie - nie atakuje ludzi, nawet daje się pogłaskać obcym, jeśli robi to się spokojnie, ale żadnego dziecka nie dopuszczę do niego, bo właśnie mam wyobraźnię, a zdarzają się dzieci, co podbiegają od tyłu do psa i wyciągają do niego swoje rączki. Czasem nawet nie zdąży się powiedzieć "nie podchodź", a dzieciak już przy psie, podobnie własciciele minipsów " on się tylko chce pobawić". A chusteczka mnie obchodzi, że chce się pobawić, skoro mój nie chce.

Odpowiedz
avatar karol2149
2 10

Jak dla mnie to pies jest spokojny jeśli się go nie zaczepia. Jeśli ktoś jest idiotą i puszcza psa, dziecko, wstaw dowolne, do obcego psa, gdy właściciel mówi wyraźnie, że nie wyraża zgody, to jest idiotą do kwadratu. Sorry, ale do gniazdka nikt nie krzyczy mimo, że razi prądem, do ogniska nikt nie skacze, to po jakiego wielkiego podchodzi się do psa? Tutaj jest taka sama sytuacja, tylko ludzie jakoś nie potrafią tego za cholerę zrozumieć, a później płacz, bo zdechło/pogryzione/nie ma rączki/czy co tam jeszcze... Jak można być tak bardzo bezmyślnym i egoistycznym?

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 7

@karol2149: Czy ty NAPRAWDĘ wierzysz w to, że OSTRZEŻONY człowiek podejdzie niefrasobliwie do agresywnego, dużego psa, albo pozwoli tam podejść swojemu dziecku, albo psu? Czego, twoim zdaniem, ludzie "za cholerę nie potrafią zrozumieć"? Że duży pies ma duże zęby? A może nie wierzą, że psy potrafią gryźć? Droga koleżanko. Racz przyjąć do wiadomości, że ZDECYDOWANA większość ataków i pogryzień przez psy wynika z WINY WŁAŚCICIELI tych psów. Koniec i kropka. Dorabianie do tego jakiejś bzdurnej (i kłamliwej) ideologii niczego tu nie zmieni. KAŻDY człowiek boi się dużego, agresywnego psa, chyba, że jest upośledzony na umyśle. Nie oznacza to jednak, że spotkawszy na osiedlu/ulicy obcego, dużego psa na smyczy ma "na wszelki wypadek" spier_dalać na drzewo. A wiesz, jeszcze mogłoby się okazać, że mu pies i tak dupę wygryzł. Czyja wina? No, przechodnia. Widocznie za wolno spier_dalał, albo nie umiał chodzić po drzewach. A tu masz kilka linków w celu zweryfikowania poglądu... https://www.youtube.com/watch?v=sj0kRMbyk_Y https://www.youtube.com/watch?v=ZciAIJcndtM https://www.youtube.com/watch?v=rhAXUPjxUfE https://www.youtube.com/watch?v=l_f12ybCY4Y

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 1

EDIT: Drogi kolego powinnam napisać. Sorry, pomyłka.

Odpowiedz
avatar Evergrey
3 21

Psa się WYCHOWUJE a nie się go ma. Jeśli wiesz że jest agresywny poszukaj pomocy. Pamiętaj że pies to stworzenie empatyczne. Jeśli czuje podczas spaceru twoją złość to sam jest od razu bardziej czujny i może wykazywać agresję. Szczególnie pies który nie został zsocjalizowany. Takie atakowanie innych zwierząt i ludzi świadczy o tym że twój pupil ma poważny problem. Który da się rozwiązać przy pomocy fachowca od psich zachowań. Kaganiec i smycz to środki doraźne, które mogą cię kiedyś zawieść. Lepiej rozwiązać problem niż ciągle mu przeciwdziałać.

Odpowiedz
avatar KittyBio
0 10

@Evergrey: Pies chodzi na "terapię", bo atakuje ze strachu, który wiąże się z tym, ze był w schronisku ( co też było piekielnoscią, bo nikt nie ostrzegł, że pies ma zaburzenia lękowe). Moze nazywając go swoim bydlątkiem, pokazałam go jako krwiożerczą bestię, któa na wszystko dookoła się rzuca i chce zagryźć, ale tak nie jest. Owszem pies jest nieufny, ale jak się spokojnie mu tłumaczy i uspokaja, to nie ma z nim większych problemów. Pies chodzi w kagańcu, bo właśnie zdarza się często, ze mały piesek podleci do niego i chce się "pobawić", podobnie jak dzieci ( i nie reaguja na słowa "pies agresywny") - czasem mój podkuli ogon i chce uciekać, a czasem staje się prawdziwym psem, który po prostu chce odpędzić minipsa ( bo to z nimi są w zasadzie problemy - właściciele dużych psów mają je zwykle na smyczy i nie dziamią jak opętane). Często zdarza się tak, że właściciel minipsa POPROSZONY!!!, by zabrał swojego pupila, mówi, że i tak mojemu krzywdy nie zrobi, a przecież tylko "chce się pobawić" i wtedy zaczyna się problem, bo moje bydlątko czasem wpadnie w panikę ( zazwyczaj jest bardzo posłuszny i reaguje na komendy) i może nawet nieświadomie skrzywdzić "przeciwnika".

Odpowiedz
avatar z_lasu
13 27

Na spokojnie przeanalizujmy sytuację: - pies z traumami wzięty ze schroniska (+ dla autorki tekstu) - socjalizacja zwierzaka nie polega na trzymaniu go w klatce. - pies na krótkiej smyczy i w kagańcu (znów właścicielka wykazała się odpowiedzialnością). - w ciągu krótkiego spaceru x osób podbiega do psa, y psów bez uwięzi niepokoi tego na smyczy, co denerwuje zarówno właścicielkę jak i psa, - nieodpowiedzialna matka, która każe dzieciakom spuścić małe psopodnobne, - małe też nie jest wychowane, bo podlatuje do obcego psa, pewnie nie reaguje na odwołanie, a do tego znając małe rasy, ujada jak potłuczone, - duży pies czuje się zagrożony i atakuje, - małe ponosi konsekwencje zachowań swoich ludzi i braku szkolenia, Gdyby autorka nie napisała, że była zdenerwowana i nie złapała psa, ale stwierdziła, że wszystko zadziało się tak szybko, że nie zdążyła zareagować, byłoby inaczej? A przecież o szybkość reakcji chodzi. Ona również ma prawo chodzić w przestrzeni publicznej razem ze swoim zwierzakiem. Tym bardziej, że robi to odpowiedzialnie. I niekoniecznie musi tolerować zaczepki różnych ludzi i zwierząt. To ona i jej zwierzak zostali zaatakowani. Trzeba nie mieć rozumu, żeby puszczać dzieci do nieznanych piesków, samemu wyciągać łapy do takowych lub puszczać luzem szczekacze do obszekiwania psów, 3x większych od nich. Wówczas, trzeba się liczyć z utratą palców, brudnym ubraniem, ranami kąsanymi lub końcem dla małego pupila takim jak w historii powyżej. Szkoda małego kudłacza i szkoda dzieciaków, które musiały na to patrzeć. Ale głupota i brak ostrożności kosztuje.

Odpowiedz
avatar z_lasu
12 16

@Pikselada: Nie widziałem pedofili prowadzonych na smyczy. Poza tym z definicji to człowiek (choć bydle), który jakiś rozum mieć powinien i ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Jak widzę człowieka z dużym psem na krótkiej smyczy, to podchodzę tak, żeby być poza zasięgiem jego łap i pyska. Gdyby ofiarą było dziecko, zapytałbym, gdzie byli rodzice i dlaczego nie nauczyli, że nie wolno zbliżać się do obcych psów nie uzyskawszy zgody właściciela. A może to nie było tak, że nie chciało jej się zareagować, ale dlatego, że była zdenerwowana, zareagowała inaczej? I może się zdarzyć, że autorka poniesie konsekwencje jeżeli właściciele mopa wystąpią o to na drodze cywilnej. Jak na razie Straż Miejska uznała winę właścicieli mopa. Powiedz mi jakie prawo zabrania chodzenia z niezsocjalizowanym psem gdy jest on na smyczy i w kagańcu? Chętnie zgłoszę te wszystkie wolno latające mopy, które na osiedlach rzucają się do kostek, ujadają jak głupie i skaczą na przechodzących ludzi "bo chcę się bawić". One nie są socjalizowane z całą pewnością. I ze statystyk wynika, że znacznie częściej są sprawcami pogryzień.

Odpowiedz
avatar z_lasu
11 13

@Pikselada: Rozsądek umarł chyba tobie, bo piszesz, że autorka nie ma prawa chodzić z niesocjalizowanym psem. Nie wiem jaką analogią jest porównywanie zwierzęcia do człowieka. Takie rzeczy + uczłowieczanie zwierząt to raczej w literaturze, jako środki stylistyczne. W życiu sprawdza się średnio. Pies szedł w kagańcu, na krótkiej smyczy. Nikt mu nie musiał schodzić z drogi. Gdyby Fifi go nie zaczepiła, do niego nie podbiegła, nie byłoby tej historii. A swoją drogą, to ten psiak nie miał zupełnie instynktu samozachowawczego, skoro podbiegł do zjeżonego, 3x większego i cięższego psa.

Odpowiedz
avatar z_lasu
11 13

@Pikselada: jeszcze raz pytam jakie prawo jej tego zabrania. Ponosi odpowiedzialność - zgoda. Ale żadne prawo nie zabrania jej chodzenia z psem na smyczy i w kagańcu. Natomiast w prawie każdej gminie jest nakaz wyprowadzania psów na smyczy i/lub w kagańcu. Gdyby Fifi miała smycz - nie byłoby tragedii. Czyli de facto przyczyną tragedii jest niedostosowanie się właścicieli małego psa do obowiązujących przepisów. Nie rozumiem analogii bo jest mocno ułomna i nielogiczna.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
9 13

@Pikselada: W takim razie, z którego fragmentu historii wynika, że Fifi była zsocjalizowana? Z tego, że była małym psem? Bo z historii wynika, że rzucała się na inne psy, więc chyba średnio u niej z wychowaniem. I podobał mi się fragment Twojej wypowiedzi o skracaniu smyczy. Tylko w którym fragmencie nieszczęsna Fifi miała tę smycz skracaną? Oh chwila, gdyby tylko miała smycz...

Odpowiedz
avatar aklorak
2 16

@z_lasu: Mały nie miał instynktu i nie powinien podchodzić do dużego, ale to chore, że autorka POZWOLIŁA na ten incydent, bo była wściekła, bo ją takie sytuacje często spotykają. I będą spotykać! Inne psy jeszcze nie raz podejdą do jej psa, ludzie pewnie też, ale ona mimo to powinna zrobić wszystko co może, by nad psem zapanować. Albo nie powinna się nim opiekować. A jak byście ocenili taką historię? 1. Potrąciłam dziś człowieka. Koszmarny dzień, jadę z pracy, wkurzona i zmęczona, chcę odpocząć. A przed maskę ładuje mi się babcia z zakupami, nie rozgląda się, tylko włazi na ulicę jak święta krowa. Pewnie myśli, że z racji wieku wszyscy powinni jej ustępować. W ostatniej chwili wyhamowałam. Kilkanaście minut później podobna sytuacja, tyle że na skrzyżowaniu ze światłami, dzieciakowi się spieszyło, albo nie widział czerwonego i wpakował mi się prosto pod koła, hamulec w podłogę, ale niestety nie było szans wyhamować. Dzieciak żyje, ale noga złamana. 2. Potrąciłam dziś człowieka. Koszmarny dzień, jadę z pracy, wkurzona i zmęczona, chcę odpocząć. A przed maskę ładuje mi się babcia z zakupami, nie rozgląda się, tylko włazi na ulicę jak święta krowa. Pewnie myśli, że z racji wieku wszyscy powinni jej ustępować. W ostatniej chwili wyhamowałam. Kilkanaście minut później podobna sytuacja, tyle że na skrzyżowaniu ze światłami, dzieciakowi się spieszyło, albo nie widział czerwonego i wpakował mi się prosto pod koła. W sumie mogłam odbić w bok na drugi pas, mocniej depnąć hamulec, ale pewnie niewiele by to dało. Gówniak przeżył, to może będzie miał nauczkę na przyszłość. A i przy okazji inni przechodnie wyciągną z tego wnioski.

Odpowiedz
avatar z_lasu
6 12

@aklorak: Pomijając dwa ostatnie zdania z drugiej historii, to ktoś kto nie analizuje, czy mógł uniknąć wypadku i czy popełnił błąd nie powinien siadać za kierownicą. Choć drugą historię, w świetle opowieści autorki napisałbym inaczej: "....Kilkanaście minut później podobna sytuacja, tyle że na skrzyżowaniu ze światłami, dzieciakowi się spieszyło, albo nie widział czerwonego i wpakował mi się prosto pod koła. Byłam zdenerwowana poprzednią sytuacją i nie zareagowałam tak jak powinnam. Wcisnęłam hamulec na maksa, ale może gdyby nie nerwy i zmęczenie mogłabym uciec na drugi pas, albo go ominąć. Choć pewnie niewiele by to dało. Dzieciak ma złamaną nogę. I chociaż to ewidentna wina gówniaka, ja mam wyrzuty sumienia (i postępowanie wyjaśniające w toku) oraz lampę i zderzak do naprawy."

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2018 o 15:58

avatar Nanatella
0 26

Jakim trzeba być człowiekiem, żeby pozwolić swojemu zwierzęciu zabić inne stworzenie, które przypadkiem znalazło się w pobliżu? Bez znaczenia jest, że tamten piesek nie miał smyczy, miał prawo być w tamtym miejscu. Przecież on nawet nie zaczepił Twojego psa. Mogłaś złapać swojego bydlaka, ale tego nie zrobiłaś, bo miałaś zły humor? Co to za durne tłumaczenie? Gdzie Twoje odpowiedzialność, skoro wiedziałaś, że możesz zapobiec nieszczęściu? Ciekawe, czy gdyby Ciebie ktoś pobił/potrącił, bo był w złym humorze, to też uznałabyś, że to go usprawiedliwia. Już nie mówiąc o tym pogardliwym nazywaniu go mopem (chyba, że to miało być takie śmieszne). Wydajesz się strasznie zapatrzona w siebie. Bo jeśli ja jestem w stanie wychować swojego psa i dlatego on nie gryzie, to mam prawo oczekiwać od innych właścicieli, że też wychowają swoje i będą w stanie nad nimi zapanować w publicznych miejscach. Nie życzę Ci dobrze.

Odpowiedz
avatar z_lasu
9 19

@Nanatella: Trzeba być człowiekiem, który nie zdążył zareagować, którego zaskoczyła sytuacja. Gdyby tamten piesek miał smycz, miałby ograniczoną możliwość podbiegnięcia do dużego psa i zawsze właściciel małego mógłby go odciągnąć. Gdyby nie zaczepił, to by nie dostał. Zaczepki w psim języku to także obwąchiwanie. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, że jest to pies wzięty ze schroniska, po przejściach. Nie wiemy jak długo autorka go ma. Może tydzień? Jesteś w stanie oduczyć takiego psa negatywnych zachowań w krótkim czasie? To zakładaj szkołę dla psów. Zbijesz majątek A życzenie komuś źle raczej świadczy o tobie...

Odpowiedz
avatar z_lasu
10 12

@Pikselada: Nadinterpretujesz. Część osób (w tym ty) próbuje na siłę mówić wszystkim, że nie złapała, bo była zdenerwowana i chciała, żeby małemu kudłatemu stała się krzywda. A znając życie i czytając tekst (na spokojnie) najprawdopodobniej zareagowała inaczej niż zwykle bo była zdenerwowana. Autorka się nie wypowie, bo pisała z niezarejestrowanego konta.

Odpowiedz
avatar KittyBio
6 12

@Nanatella: Gdzie napisałam, ze pozwoliłam zabić?! Pies po tym wstał, więc był żywy, kiedy odchodziłam. Czy Wy czytać nie potraficie? Mój pies szedł na krótkiej smyczy i w kagańcu i minęliśmy się normalnie. Potem wychyliła się mamusia z balkonu i kazała spuścić Fifi, a fifi podbiegła do mojego. Nie, nie wyżyłam się na piesku bez smyczy! Po porstu moja reakcje nie była taka jak powinna być. Byłam zła i nie ominęłam dzieci z psem na automatycznej smyczy (ale skróciłam max mojemu smycz). Byłam zdenerwowna, więc nie popuściłam mu smyczy by nie zdeptał ofiary, a wręcz przeciwnie - przyciągnęłam kurczowo, przez co pies nadepnął na tamtego. Moja psinka jest ze schroniska i jest w trakcie terapii, która nie polega na zamknięciu go w klatce. Na ogół nie jest w cale agresywny i jest posłuszny, ale kiedy inny pies go zaczepia, potrafi się "stawić". Staram się zawyczaj chodzić w miejsca odosobnione, by pies mógł zaznać ruchu ( tak, spuszczam tą bestię), ale to miasto - jakoś między 3 blokami przemknąć trzeba. Cieszę się, że nie życzsz mi dobrze. Ja Ci nie życzę by mały piesek puszczony luzem kiedykolwiek Cię ugryzł, bo mój na pewno tego nie zrobi ( bo chodzi w kagańcu i na smyczy). Nie zaprzeczam że dużej mierze jest to moja wina - mogłam w końcu nawet zawieść ich do veta, ale nie zrobiłam tego, bo byłam zdenerwowana całą sytuacją.

Odpowiedz
avatar z_lasu
10 10

@Pikselada: Poćwicz czytanie tekstu ze zrozumieniem. Bo tak się nakręciłaś, że w całej historii widzisz tylko jedno zdanie i dopowiadasz sobie treść, której tam nie ma.

Odpowiedz
avatar z_lasu
4 6

@Pikselada: Mam nadzieję, że taka nadwrażliwa laleczka z humorami jak ty nie będzie posiadała żadnego nawet małego psa. Bo przypisywanie zwierzęciu ludzkich odczuć i zachowań - tak jak ty robisz - prowadzi do hodowania takich małych jazgotaczy jak Fifi.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 2

@Pikselada: Ja tylko powtarzam twoje argumenty wobec autorki. Włączyła się moralność Kalego? Jak kali obrażać to ok, jak obrażać Kalego to foch? I kto tutaj ma pms?

Odpowiedz
avatar Pikselada
0 2

@z_lasu: ale ja oceniam sytuację. a nie to czy autorka powinna mieć psy. ja oceniam że jest niegotowa na tego konkretnego psa z którym sobie nie poradziła. poczytaj końcówkę komentarzy - jest tam osoba o nicku DObermania - pisze o podobnej sytuacji ale zupełnie inaczej. I nie sposób się z nią nie zgodzić. ja nie twierdze że autorka tej historii jest idiotką. ja twierdze że się idiotycznie zachowała mając muchy w nosie i przez to stał się wypadek.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 7

@z_lasu: Wydaje mi się, że cokolwiek na siłę próbujesz usprawiedliwiać autorkę. Czyżbyś NAPRAWDĘ był zdania, że nie była w stanie zapobiec tragedii? Dlaczego piszesz, że autorkę zaskoczyła sytuacja, skoro to jest EWIDENTNE kłamstwo? Dlaczego piszesz, że "właściciel małego mógłby go odciągnąć", skoro wiadomo, że z psem spacerowały DZIECI, którym, na dodatek, pieska ze smyczy spuścić KAZANO? Możesz mi wyjaśnić CZYM zasłużyły sobie te dzieci na przeżytą traumę? Możesz mi wskazać moment, w którym autorka OSTRZEGŁA dzieci, że jej pies jest nieprzewidywalny, więc niech przytrzymają swojego? I skąd (gdzieś tam wyżej) wysnułeś wniosek, że "mop" pewnie "ujadał jak potłuczony"? "Zaczepki w psim języku to także obwąchiwanie." Otóż - mylisz się. Węch - to jest najważniejszy psi zmysł. Przede wszystkim za jego pomocą poznają otoczenie. Więc wszystko obwąchują. Trawniki, ławki, windy, schody, chodniki, drzewka, krzaczki... a także inne psy oraz ludzi. I to jest w zachowaniu psów NORMALNE. Nie wiemy jak długo autorka ma psa, ale raczej nie od tygodnia, ponieważ sama pisze, że jeszcze miesiąc temu mógł on spacerować bez kagańca. Później widocznie było gorzej, bo zaczął rzucać się na inne psy i kilka pokaleczył. Być może autorka nie przewidziała, że jej pies przetrąci Fifi kręgosłup lub zmiażdży narządy wewnętrzne i tym samym zdecyduje o jej losie, niemniej, niewątpliwie chciała, by dostała ona "nauczkę". Ciekawe tylko za co?

Odpowiedz
avatar Pikselada
3 5

@Armagedon: obawiam się że tracisz czas. do zwolenników autorki tu nic nie dotrze. mimo że ona wprost napisala co sobie zarzuca.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-3 5

@Armagedon: Tak, uważam, że autorka prawdopodobnie nie mogła zapobiec wypadkowi. Ona była zdenerwowana, jej pies zjeżony i też nerwowy a cała sytuacja wydarzyła się w kilka sekund. Gdyby nie była zdenerwowana, być możliwe zareagowałaby inaczej i o ułamek sekundy wcześniej. Ale reakcja na zdarzenia wokół nas, wynika w dużej mierze z naszej kondycji psychicznej. I gorsza kondycja sprzyja powstawaniu wypadków. Krzyczenie, że nie panuje nad psem i powinna ewakuować się z nim gdzieś na księżyc jest śmieszne. Bo wprawdzie nie zareagowała wystarczająco skutecznie, ale dołożyła wszelkiej staranności, żeby taka sytuacja nie miała miejsca. Obwąchiwanie się psów to owszem, zachowanie normalne dla psów. A raczej próba zawarcia znajomości. Ale zjeżona sierść drugiego psa jest dość jasnym sygnałem dla każdego osobnika tego gatunku, że ten nie życzy sobie znajomości. Ujadanie sobie dodałem. Ot taka generalizacja wynikająca z obserwacji sposobu w jaki zachowują się takie psy. Moje słowa brzmią: GDYBY tamten piesek miał smycz, miałby ograniczoną możliwość podbiegnięcia do dużego psa i zawsze właściciel małego mógłby go odciągnąć. Psy się minęły. Początkowo jeden był na 5 metrowej, drugi 30cm smyczy. Zobacz sobie ile to jest 30 cm. On szedł praktycznie tuż przy nodze swojego człowieka. Więc: GDYBY mały był na smyczy prawdopodobnie nie miałby możliwości podbiec pod pysk i łapy dużego, GDYBY mały był na smyczy, nawet w przypadku nastąpienia pierwszego uderzenia, wystarczyłoby pociągnąć za smycz, żeby zabrać go spod łap dużego. I nawet dziecko dałoby sobie z tym radę. GDYBY mały był na smyczy, prawdopodobnie nie mielibyśmy o czym tu pisać od 2 dni. Uważasz, że autorka, pomimo prowadzenia psa na krótkiej smyczy i w kagańcu, ma jeszcze obowiązek noszenia ze sobą, nie wiem transparentu? koszulki? megafonu? z ostrzeżeniami, żeby nie podchodzić, nie drażnić? To dopiero byłaby pożywka dla tych, którzy chcieliby zobaczyć co się stanie jeżeli podbiegną, poklepią z zaskoczenia albo krzykną przechodząc obok. Skrajną nieodpowiedzialnością wykazała się mama, która kazała spuścić psa. I tylko ona. Reszta to sprawa nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. I choć nie zauważyłem, aby autorka chciała komukolwiek "dać nauczkę", to zapewniam cię, że następnego psa (o ile będą go miały), te dzieciaki tak beztrosko i bezrefleksyjnie nie uwolnią ze smyczy. Choć ich chyba najbardziej mi żal, bo straciły przyjaciela i towarzysza zabaw. I tak naprawdę, nie wiemy w jakim stanie był mały pies. Być możliwe wymagał wyłożenia paruset złotych na leki i leczenie i poświęcenia trochę czasu na rekonwalescencję. A rodzice dzieci stwierdzili, że za dużo zachodu i taniej będzie wziąć nowego psa a tego "zepsutego" uśpić.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 3

@Pikselada: Czytałem. Dobermania pisze spokojnie i bez emocji, bo jej osobiście nie dotyczy ta sytuacja. Dobermania napisała "Od tamtej pory mój pies nie chodzi w kagańcu. Ostrzegam tylko właścicieli innych psów, żeby ich pies nie podchodził do mojego, jeśli nie słuchają to cóż, ich problem. Zdrowie mojego psa jest dla mnie wielokrotnie ważniejsze, niż ich puszczone luzem psy i pozwalam mu się bronić. Nigdy nie mieliśmy tak tragicznej sytuacji jak autorka, bo z ataku bez problemu da się go odwołać, mój pies tylko odgania nie robiąc większej krzywdy, chce żeby tamten pies się odczepił, ale atak w wykonaniu dobermana jest głośny i wygląda dość przerażająco." Czyli Dobermania ma wychowanego psa, któremu pozwala się bronić. W historii mamy psa w trakcie socjalizacji, który też usiłował się bronić przed niechcianym kontaktem. Historia dokładnie taka sama, tylko z innym zakończeniem. Co więcej Dobermania pozwala się bronić, a KittyBio próbowała w tym przeszkodzić swojemu psu...

Odpowiedz
avatar Pikselada
0 4

@z_lasu: niemniej z opisu Dobermanii wyłania się konkretna babka, pewna swojego psa. z opisu autorki humorzasta lalka.

Odpowiedz
avatar Odril
1 15

'' a ja zla jak osa, nie zlapalam swojego psa za obroze tak jak mam to w zwyczaju robic zeby oszczedzic minipieska'' Dla mnie to sadyzm troche. Na facecie sprzed spotkania z dziecmi sie nie wyzylas, a ze tylko dzieci to dalas popis.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
5 11

@Odril: Byłam zła i może oznaczać nie tyle "byłam zła i z przyjemnością oglądałam jak mój potwór rozszarpuje innego psa" a szybciej to, że "byłam zdenerwowana a przez to nie tak skupiona jak powinnam".

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
13 17

Ja tę historię rozumiem zupełnie inaczej niż poprzednicy. Autorka zaopiekowała się psem ze schroniska, z problemami- nigdzie nie jest napisane,że nie pracuje z nim i nie stara się go ogarnąć,ale oczywistym jest,że nie zrobi tego w jedno popołudnie.Do tego czasu,zdając sobie sprawę,że pies może być niebezpieczny, wyprowadza go na krótkiej smyczy i w kagańcu, robiąc wszystko, czego wymaga od niej prawo i rozsądek,a nawet więcej, bo stara się w miarę możliwości omijać inne,prowokujące osoby/psy,przytrzymywać psa kiedy jest drażniony. Dzieci,które też niekoniecznie są wystarczająco odpowiedzialne do opieki nad pieskiem, mijają wilczura i dostają wyraźny sygnał,że pies może im zrobić krzywdę( warczenie i jeżenie się psa,przytrzymanie/skrócenie smyczy przez właścicielkę)i zachęcone przez matkę puszczają pieska i pozwalają mu dalej prowokować groźnego psa. To nie jest tak,że autorka pomyślała:"Kurdę,mam zły dzień, mam nadzieję,że ten mały piesek podejdzie, ja puszczę psa i będę patrzeć jak świat płonie". Po prostu nerwy sprawiły,że zabrakło jej siły/refleksu/może cierpliwości,żeby - po raz pewnie trzydziestu tego dnia- kucnąć i trzymać wielkiego, szarpiącego się psa kilka minut, czekając, aż prowokator sobie pójdzie.Poczuwa się do winy, ale tak naprawdę, przez swoją złość jeden raz po prostu zrobiła tylko 100%( smycz i kaganiec), a nie 150% obowiązków. To nie tak,że inne psy, przechodnie nie mają prawa przebywać obok dużego psa, bo pies z historii ich nie atakował, przechodząc obok. tolerujemy w komunikacji publicznej cuchnących żuli i bardzo głośne "tapeciary", ale jeśli ktoś taki zacznie nam krzyczeć do ucha albo dotykać twarzy, puszczą nam nerwy, mimo,żetonie jest do końca atak. Tak zareagował pies traumą na na zaczepkę i jazgotanie małego psa. BTW, nie jest pewna, czy owczarek na pewno zabił mopika, czy właściciele uznali, że "zabaweczka" się popsuła i szkoda kasy i sił na jej "naprawę".

Odpowiedz
avatar z_lasu
7 11

@Transport_mocy: Myślę podobnie jak ty, ale nazbierasz minusów. Bo tu się nie liczy, że autorka zrobiła coś na 100%, Ważne, że przyznała się, że była zdenerwowana. A to że nie zareagowała jak zwykle przytrzymując psa, to wyłącznie jej zła wola. (ironia). Ważne, że jakiś mały jazgotnik, biegający luzem ucierpiał. Bo odpowiedzialność dotyczy tylko właściciela dużego psa. Ci od mniejszych mają tylko zabaweczki i żadnych obowiązków.

Odpowiedz
avatar MoonPresence
-5 15

Ja mam cichą nadzieję, że piekielność tu opisana to sadyzm autorki. Jasne, kobieta źle zrobiła że kazała dzieciakom puścić psiaka wolno, ale nie zareagować, bo się było złym i tym samym doprowadzić do śmierci zwierzaka? Bez przesady. Kiedyś byłem właścicielem dużego psiska, które również nie przepadało za tymi małymi i zdarzało mu się kłapnąć paszczą w kagańcu lub warknąć. Ale jak długo żyję mógłbym być najbardziej wkurzonym facetem świata i bym nie pozwolił żeby moje bydle zabiło innego psa. Moim obowiązkiem jest panować nad moim zwierzęciem i moje humorki nie powinny w żadnym stopniu wpływać na to. Nie liczy się, czy autorka nie zareagowała bo z nerwów nie chciała (jak klasyczny psychopata) lub była rozkojarzona (wolałbym gdyby ta opcja była prawdą). Jeśli nie potrafi opanować emocji, to nie powinna mieć psa.

Odpowiedz
avatar KittyBio
0 8

@MoonPresence: To mój 4 pies i pierwszy ze schroniska z problemami. Przykro mi słyszeć o sadyzmie, bo się tym brzydzę. Zwykle kiedy podlatuje pies do mojego, łapię swojego za kolczatkę albo za rzemień kagańca, by nie móg się schylić ( a i utrzymać łatwiej). Mój pies szedł naprawdę na krótkiej smyczy (nie metrowej tylko takiej 30 cm) i w kagańcu. Wbrew pozorom nie jest takie proste, kiedy mały zawadiaka przyczepia się do dużego psa, który się boi. Niestety to nie była 4- godzinna scena męki Fifi, a kilka sekund. Nie miałam zamiaru nic zabijać, ani nawet nie miałam w planach przeprowadzenia ataku na biedną Fifi. Nie liczyłam na krwawy mord ( jak bym liczyłam, to pies bez kagańca by szedł), bo tak się składa,że kocham zwierzaki. Po prostu podleciał piesek, a mój w panice próbował się obronić, uderzajac kagańcem. Myślę,że po tym też byś skrócił smycz ( i ja to zrobiłam), przez co nadepną na nią,a potem, odpędzajac dzieciaka, znów mu lekko popuściłam ( mniej niż 30 cm, ale mógł się schylić) i uderzył psa ponownie. Mam wyrzuty sumienia, bo mogłam ich ominąć, ale byłam zła i stwierdziłam, ze przejdę. No i nie przeszłam.

Odpowiedz
avatar aklorak
2 6

@MoonPresence: Kiedyś wychodziłam na spacery ze średniej wielkości owczarkiem (30kg), i jak nie było problemów z psami, tak były 3 psy, z którymi się nienawidziła. Jeden chodził zawsze na smyczy, więc poza szczekaniem nie było problemu. Za to dwa pozostałe (kategoria wagowa 10-15 kg) zawsze biegały luzem, i zawsze razem (jeden właściciel). I mimo, że one faktycznie atakowały moją psinę, i chociaż czasem faktycznie miałam ochotę puścić ją, żeby je poturbowała, to nigdy tego nie zrobiłam. To raczej właścicielowi należał się łomot.

Odpowiedz
avatar MoonPresence
2 2

@KittyBio: Opisałaś to jakby mały pies po prostu był obok, a nie że aktywnie nagabywał Twojego psa. W takim przypadku faktycznie ciężko ogarnąć sytuację, kiedy coś o wiele mniejszego nie chce się odczepić. Chociaż faktycznie mogłaś bardziej przytrzymać swojego, skoro musiał z naprawdę dużą siłą uderzyć, że psina została uśpiona. Do tego w sytuacji kiedy pies uderzył drugiego kagańcem, to trzeba się cofnąć i odciągnąć, a nie stać nad nim i mieć nadzieję, że nie doprawi łapą. Na dzieciaka, który słusznie biegnie ratować pupila nie poradzisz, ale sama mogłaś wycofać się z agresywnym psem, zapobiegając kolejnym atakom.

Odpowiedz
avatar KittyBio
-1 5

@MoonPresence: No własnie mogłam, stąd też nie ukrywam, że moja w tym wina. Byłam zdenerwowana, co też mnie nie usprawiedliwa i nie próbuję się usprawiedliwić. Nie miałam nadziei, że nie doprawi go łapą( bo nawet o tym nie pomyślałam), raczej chciałam go skarcić ( oczywiście nie bijac, ale jak już zostałam zwyrolem i sadystką, to wszystko można wykombinować) i przywołać do porządku. To nie była godzinna akcja a kilka sekund. Nie wiem dlaczego pies został uśpinony ( być może złamało mu się żebro, może dostał wstrząsnienia mózgu). Po prostu byłam zdenerwowana, by prawidłowo zadziałać, co jest moim błędem i żałuję go, ale też nie jestem psychopatą ( jaką mi łatkę już przyprawiono), ani nie będę sobie przypisywać całkowitej winy. @aklorak Twoja psina nie miała problemów z psychiką. Moja się po prostu boi psów( bo jest ze schroniska). Nie zrobiłam tego celowo,ale też nie ominęłam ich ani nie złapałam za kolczatkę ( pies wtedy wariuje, ale nie ma możliwości skrzywdzenia innych). To nie było tak " aha mop podleci, ja popuszczę psa, niech się dzieciaki nauczą"> Wcześniej też miałam psy ( owczarka niemieckiego, border colii i kundla) i nigdy nie miałam żadnych problemów, bo psy były wychowane po mojemu, i nawet jak coś podleciało, to chciały się z nim bawić, a nie atakować w samoobronie. Zalizałby Cię na śmierć. A ten jest ze schroniska i nie miałam wpływu na to co jest teraz. WIem, ze trzeba nad nim wiele popracować, co jest ciekawym doświadczeniem w sumie, ale zdarzają się pewne sytuacje ( czasem absurdalne czasem groźne), o których z moim starym wilczurem nawet bym nie pomyślała, że są prawdziwe. A jednak się zdarza.

Odpowiedz
avatar MoonPresence
0 2

@KittyBio: A długo masz tego swojego psa? Bo ja u mojego bardzo szybko zauważyłem, że jak pyskiem nic nie zdziała z powodu kagańca, to łapą na pewno będzie próbował :P A do małych nie należał, więc miałem na to oko jak się coś wielkości świnki morskiej do niego doczepiało.

Odpowiedz
avatar Walpurga
3 15

Ja uważam, że pies autorki miał pełne prawo, żeby się bronić. Został zaatakowany. Wbrew pozorom małe psy też mogą wyrządzić szkodę szczególnie dużemu psy w kagańcu i na krótkiej smyczy. Nie wiem czy ktoś z was widział pogryzione łapy przez igiełki takiego małego pieska. Jeśli to pies ze schroniska to do wesela się zagoi ( pies się nacierpi co jego) ale gdyby szła z wystawowym psem wartym parę ładnych tysięcy. Pogryzione łapy, rany i blizny mogły by psa skutecznie wykluczyć z wystaw. Pies ma prawo się bronić i bronić swojego pana/pani. Tym bardziej ,że miał kaganiec więc żadnego psa nie zagryzł a jedynie przygniótł. Źle się skończyło, ale nie z winy właścicielki. A gdyby pies który atakował był duży, większy niż autorki również miałaby go łapać za obroże i pozwolić na atak?

Odpowiedz
avatar ziobeermann
5 15

Za jednego, martwego szczura zabili by i Ciebie i Twoje „bydlątko". Wuj mój ma dwa takie Yorkszczury, i jak chodzimy na piwo z Wujem i szczurami, to wujo trzyma je na krótkiej smyczy, zawsze przy nodze. Bo wujo wie, że jego szczury są durne, hałaśliwe i rzucają się do większych. Wie też, czym taka konfrontacja może się skończyć; „to tylko pies" zwykł powiadać. Bo jest mądrym opiekunem. Takiej fali szamba, jak tutaj, to na Piekielnych dawno nie widziałem. Właściciele moposzczurów - bądźcie, jak mój wuj.

Odpowiedz
avatar Walpurga
5 9

@Pikselada: oo to mały agresywny pies ma prawo latać bez smyczy i gryźć?

Odpowiedz
avatar z_lasu
4 8

@Pikselada: Gdyby małe było wychowane i na smyczy dalej biegało by sobie szczęśliwe. Ale uśpić dużego, dlatego, że zareagował instynktownie, po "trudnym szczenięctwie" w schronisku? Chyba cię pogięło.

Odpowiedz
avatar KittyBio
3 7

@Pikselada: Czy Ty czytasz ze zrozumieniem?! Jak mógł zagryźć cokolwiek, mając pysk w metalowej puszce?! To jest fizycznie niemożliwe! Obawiam się, że i pan prokurator w tym momencie przyznałby mi racje, bo pies spełnia "normy prawne" - kaganiec i smycz.Jeśli będziesz w zoo lew przez kratki Cię nie skrzywdzi ( i mój pies też nie), ale jeśli zechcesz pobawić się z lwem - różnie może się skończyć. Pies się nie rzucił na małego pieska, tylko stanął w we własnej samoobronie, jak ten do niego podleciał. Szedł przy nodze na smyczy <30 cm. Dziwią mnie trochę Twoje wpisy ( eh jaka to jestem humorzasta, zwyrol, sadystka, psychopatka etc). Ja swoją winę znam i jest mi szkoda Fifi, ale czemu nie zauważasz, że pani nim zabrała psa do veta, to minęło sporo czasu?! Czy to też nie jest sadystka? Wiem, że mój pies może stwarzać zagrożenie, więc nie biega luzem po osiedlu, a jeśli jest spuszczony na nieużytkach podmiejskich, to w kagańcu. I chętnie wezmę namiary na psich behawiorystów, bo kurcze z moim psiakiem pracuje już sporo i to nie jest dres z bokserami, a kurcze postępy są małe. Rozumiem, że schronisk według Ciebie nie powinno się budować, tylko od razu pies do pieca i po kłopocie ( bo sporo psów ma traumę poschroniskową), albo łopatą w łeb.

Odpowiedz
avatar aklorak
1 7

@KittyBio: Pies w kagańcu też może wyrządzić krzywdę, jeśli opiekun nie potrafi odpowiednio zareagować.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-1 11

@KittyBio: a co do schronisk: sama miałam stamtąd wiele zwierzaków. i chciałabym żeby agresja była wtedy moim problemem z nimi. uwierz mi. bo są gorsze. a twoj pies nie stanął w samoobronie. samoobrona byłąby wtedy gdyby tamten pies chciał twojemy wyrządzić krzywdę.

Odpowiedz
avatar Crook
0 8

Zbulwersowało mnie to zdanie "pies NIESTETY wzięty ze schroniska" - to tylko pokazuje, że niektórzy ludzie nie powinni mieć psów, a już na pewno nie powinni adoptować psów dorosłych i problematycznych. Ze schroniska można wziąć szczeniaczka albo młodego (max. rocznego) młodzieńca, którego można wychować po swojemu. Po co brałaś dorosłego i dużego psa??? Ja mam ze schroniska psią babcię (wielkości średniego niedźwiedzia, jak ją brałam jakieś 10 lat temu miała ze 3 lata, była więc już dorosła)- i wiem co to znaczy duży dorosły pies z traumą i zahamowaniami. Ale uwierz mi, można sobie pięknie poradzić z wielką, wystraszoną psią bestią - trzeba tylko spokoju, konsekwencji, miłości i czasem sposobu. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach być "treserem dzikiej bestii" xD to niech pomoże szczeniakowi lub psu starszemu, ale mniejszemu, nad którym będzie w stanie zapanować, choćby fizycznie. Ale nie spisujcie psiaków z bidula na straty - ja moje dwa psiaki kocham bardzo, są spokojne, każdy zna swoje miejsce i żaden nie próbuje nami rządzić. I wierzę, że one też są u nas naprawdę szczęśliwe.

Odpowiedz
avatar Walpurga
3 5

@Crook: Mam psa ze schroniska. kiedy go wzięłam rzucał się na wszystko co się rusza. Po 2 latach ciężkiej pracy pozwalała się obwąchać a po 4 czasem się nawet z psami bawi. Psa owszem da się wychować, ale na to trzeba czasu! A przy takich problemach to każdy latający w koło, szczekający piesek to 3 kroki w tył w postępach. Przykro ,że psiak zginął ale może ktoś się z tej historii nauczy, że mały pies też ma swoje wymagania.

Odpowiedz
avatar KittyBio
1 5

@Crook: Kurcze. Pies jest w trakcie resocjalizacji. To nie jest tak, że w miesiąc jesteś w stanie nauczyć psa zaufania! Pies jest młody. Owszem nazywam go bydlątkiem, ale nie dlatego że jest dziką bestią z kłami rządnymi krwi, po prostu jest spory. Na ogól jest już posłuszny i nie ma z nim większych problemów, dopóki ktoś/coś nie będzie go płoszyć ( jak pies próbujący się z nim pobawić). W domu jest faktycznie spokojnym milusińskim, uwielbiajacym głaskanie. Kiedy go adoptowałam, nie miałam pojęcia, jaki moze być pies ze schroniska, a mając wcześniej 3 psy za sobą, sądziłam, że jestem gotowa (no bo co złego może się stać) Nikt nie powiedział mi, że to pies z lękiem, a wręcz przeciwnie - taki słodki, grzeczny, posłuszny... U nas nie ma wizyt zapoznawczych z psem - podpisujesz umowę i bierzesz wskazanego psa ( chociaż mają przyjść zmiany) i masz 14 dni na zmianę decyzji < szaleństwo, bo nawet nie starczy na aklimatyzację psa w nowym domu>. I tak trafił do domu i raczej jest szczęśliwy ( bo nawet już śpi na grzbiecie), ale sporo minie nim stanie się "normalnym" psem ( a mój behawiorysta twierdzi, że nigdy nim nie będzie). I zgadzam się, ze psa ze schroniska powinni adoptować tylko ludzi doświaczeni - niestety psy się wydaje jak leci, bo mało jest chętnych, a psów sporo. Niestety, szczeniaków u nas w schronisku nie ma, a najwięcej jest tych minipsów ( gdzie po 8 siedzą w kojcach), a jednak pies ma przypominać psa. Czemu wzięłam psa ze schroniska?! Bo była taka kampania - "nie kupuj, adoptuj" i jakoś tak chwyciła mnie za serce, ze po śmierci mojego poprzedniego psa (ze starości), postanowiłam adoptować, a nie kupić sobie psa z rodowodem ( a to by była taka oszczędność :) - pies z rodowodem 2,5 tys < tyle dałam za wilczura>, a na psich psychologów już poszło ze 2x tyle )

Odpowiedz
avatar Cykutta
-3 13

Kazdy pies kogos kocha najbardziej na swiecie I kazdego psa tak samo kocha ktos. Widze droga Karyno, ze patola z ciebie okrutna. Mam nadzieje, ze za to zaplacisz- karma to suka:) Brzydze sie takimi ludzmi- paniusia ze zlym humorkiem- syf I dno. Powinno sie odbierac psy takiej patologii.

Odpowiedz
avatar Dobermania
5 5

Mam ponad 40-kilogramowego dobermana, który kocha wszystkich ludzi. Często bez wzajemności, bo wygląda groźnie, rozumiem to i nie zmuszam do kontaktu, skracam smycz, rozdzielam sobą od przechodzącej osoby. Luzik. Pies jest z doskonałej hodowli, dobrze zsocjalizowany, całkiem nieźle wyszkolony: nie biega za biegaczami, nie goni rowerzystów, nie atakuje kotów, ptaków i innych zwierząt, mógłby przestać być koniem pociągowym, ale jego żywiołowość go zmusza;) Natomiast mój pies nie ma ochoty, na kontakty z psami. Woli kontakt z ludźmi, bieganie za piłką, frisbee, cokolwiek byle z człowiekiem. Nie mam problemu, żeby minąć się na wąskim chodniku z innym z psem, jeśli tamten nie wysyła agresywnych sygnałów, mój pies go po prostu zignoruje. Jeśli drugi pies zachowuje się agresywnie, oszczekuje, mój nie pozostanie bierny. Kilka lat temu został pogryziony przez mikropieska, był w kagańcu i na smyczy.Z niewielkiej ranki zrobił mu się ropień pod skórą, opuchnięty cały staw barkowy. Cały tydzień jeździliśmy do weta, otwieranie rany, wyciskanie ropy, zastrzyki. Od tamtej pory mój pies nie chodzi w kagańcu. Ostrzegam tylko właścicieli innych psów, żeby ich pies nie podchodził do mojego, jeśli nie słuchają to cóż, ich problem. Zdrowie mojego psa jest dla mnie wielokrotnie ważniejsze, niż ich puszczone luzem psy i pozwalam mu się bronić. Nigdy nie mieliśmy tak tragicznej sytuacji jak autorka, bo z ataku bez problemu da się go odwołać, mój pies tylko odgania nie robiąc większej krzywdy, chce żeby tamten pies się odczepił, ale atak w wykonaniu dobermana jest głośny i wygląda dość przerażająco. Właściciele małych piesków zapominacie, że małe psy to też psy i uczłowieczacie swoje małe jazgoczące bestyjki, usprawiedliwiając ich agresywne zachowania oraz własną nieudolność w sprawowaniu nad nimi opieki. Jeśli mały pies, będzie się stawiał do dużo większego, ten większy nauczy go odpowiedniego zachowania jak pies psa, czyli zębami. Bo tak robią psy. Jeśli już daliście ciała z wychowaniem swojego psa i jest on przekonany, że może wszystko i kompletnie się Was nie słucha, zapewnijcie mu chociaż bezpieczeństwo, prowadząc go na smyczy.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-3 3

@Dobermania: nie jestem psiarą ale z tego co sie orientuje (po wypowiedziach znajomych) kaganiec nie zawsze jest wskazany. zwłaszcza latem. ale z twojego opisu wynika że panujesz nad psem, skracasz smycz itd. czy jeśli twoj pies byłby oszczekany (bez fizycznego kontaktu) i odpowiedziałby to czekałabys aż skończy z innym psem czy starałabyś się odciągnąć? a problemu z raną współczuję. ja paradoksalnie też widzę problemy z małymi psami - na moim osiedlu ich właściciele nie uznają smyczy. i nieraz jeden lub drugi mnie dziabnął. tak samo biegacze osiedlowi mają z nimi problem. nie ukrywam że raz w obronie (miałam kota niesionego od weta z bloku naprzeciwko na rękach) musiałam mniejszego pieska delikatnie ale kopnąć bo nie chciał odejść i szarpał mnie za nogawkę a właściciel stał i się głupkowato przyglądał....

Odpowiedz
avatar Dobermania
3 3

@Pikselada: Kaganiec fizjologiczny pies może nosić cały rok, są to te kagańce w których chodzą psy policyjne. Pewnie Twoi znajomi mieli na myśli opaski weterynaryjne, które błędnie kupowane jako kagańce, nie pozwalają psu pić i otworzyć pyska, a co za tym idzie ziajać i ochładzać organizmu. One rzeczywiście nie nadają się do noszenia latem, a generalnie nie nadają się do noszenia jako kaganiec wcale. Mój pies oszczekiwany z odległości powyżej 3 metrów, ignoruje to i idzie dalej, bronić zaczyna przy bliższym kontakcie. Pozwól, że ja zadam pytanie: idę z psem w konkretne miejsce, pies na smyczy, na drodze staje nam oszczekujący Pimpek, właściciel oczywiście hen daleko. Pimpek zbliża się do nas ignorując nawoływania właściciela (optymistyczna wersja jeśli właściciel go w ogóle woła). Mam: 1)szarpać się ze swoim psem, żeby ocalić skórę i godność Pimpka? 2)zawrócić z zaplanowanej trasy i iść gdzieś indziej? 3)zatrzymać psa, skupić jego uwagę na sobie i czekać aż właściciel dogoni Pimpka (wciąż optymistycznie) i licząc, że Pimpek nie jest głupi i nie podejdzie pod sam pysk mojego psa? 4)na tekst rzucony przez właściciela Pimpka: -spokojnie on nie gryzie, odpowiedzieć: -ale mój gryzie, i iść dalej? Jeśli stosowałabym się do pkt 1-3 chyba nigdy nie doszłabym w zaplanowane miejsce w zaplanowanym czasie. Kiedyś jeszcze stosowałam pkt nr 3, ale od paru lat mam deficyt czasu na zmarnowanie. Takich sytuacji na spacerach mam codziennie kilka. Pretensje właścicieli mikropsów, że ja tu idę i oni muszą zawołać i zapiąć psa, albo wręcz za nim biec, bo pies ma ich pod ogonem. Z takich nieciekawych sytuacji z ostatnich dni: idziemy z bestiokumplem wąskim chodnikiem, z naprzeciwka pies-arcywróg z sąsiadką. Chciałam być miła i ustąpić drogę, wdrapałam się kilka metrów na dość stromą górkę przy chodniku, psa wysłałam jeszcze kawałek wyżej żeby nasikał na drzewo i się nie nakręcał. Sąsiadka przechodzi, wymieniamy uprzejmości, a ona puszcza swojego psa na flexi tuż pod moje nogi, jakieś półtora metra od mojego psa. Przypominam mój pies powyżej mnie, ponad 40kg mięśni, górka ośnieżona i oblodzona. Jak się rozpędził i wystartował, to naprawdę nie wiem jakim cudem i jego i siebie utrzymałam. Z lekkim rozczarowaniem (wydawała się całkiem inteligentną osobą), tłumaczę, że przecież ustąpiłam jej miejsca, stoję na górce, oblodzonej, mało się nie wyrżnęłam, liczę naiwnie na jakieś: "przepraszam, nie pomyślałam", coś cokolwiek. Jej odpowiedź: zdążyłabym go odciągnąć... No i jej już też nie ustępuję drogi:) A co do psów gryzących ludzi. Jeśli mój pies, kiedykolwiek wykazałby jakąkolwiek agresję do człowieka bez komendy, chociażby warknięcie, do końca życia chodziłby w kagańcu. Tutaj nie ma dla mnie kompromisów, pies agresywny do ludzi, ma być tak zabezpieczony przez właściciela, żeby nie stanowił zagrożenia. Koniec kropka.

Odpowiedz
avatar Pikselada
-1 3

@Dobermania: dziękuję ci za wyjaśnienie. Rozumiem problem z jakim się spotykasz. Ale z twoich wypowiedzi bije spokój i konsekwencja. Gdyby wszyscy własciciele psów (małych i dużych) tacy byli to nie byłoby problemów. Ja się akurat psów boje więc podwójnie doceniam że ktoś używa smyczy i czasem przyciągnie psa do siebie.

Odpowiedz
avatar Yetti
2 14

Cóż... niby pouczające. Z tekstu jednakże aż leje się pogarda dla mniejszych psów - "minipies", "mop" to nie rasa, to dość pogardliwe określenia... Poza tym autorka mogła zapobiec śmierci tego "mopa" ale "zła jak osa nie złapała smyczy". No tak, dla "mopa" nie będzie się przecież przemęczać... ponoć ma wyrzuty sumienia, sądząc po tonie w jakim zostało napisane to krótkie opowiadanie, śmiem w to zdecydowanie wątpić. Jeśli się ma dużego psa, z trudnym charakterem, trzeba mieć też odpowiedzialność.

Odpowiedz
avatar Pikselada
0 12

@Yetti: ładnie to podsumowałeś/łaś. chyba ta pogarda i nonszalancja są najgorsze...

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 10

@Yetti: Nie złapała za obrożę, pies był na krótkiej smyczy. To trochę zmienia postać rzeczy. I przyczyną nieprawidłowej reakcji nie była chęć uśmiercenia małego, ale nerwy. W nerwach każdy reaguje inaczej, nie zawsze prawidłowo. Co do pogardliwego określania małych ras - sam tak mówię. Ale właściciele tych szczuropodobnych psów zapracowali sobie na te określenia. Małe, kudłate, nisko zawieszone i jazgoczące, żeby było wiadomo gdzie jest. Na dodatek nie wychowane i agresywne. A ich właścicielom wydaje się, że mają tylko maskotkę i żadnych obowiązków. Nie dotyczy ich wyprowadzanie na smyczy, nie muszą po nich sprzątać. A jak leci takie małe i cię obszczekuje, to masz się zachwycać, bo on chce się tylko bawić. I dorosłemu facetowi wstyd wziąć to na smycz i wyprowadzić. Mam jedną znajomą z ułożonym Yorkiem. I kiedyś znałem jednego ratlerka skundlonego, trochę za bardzo wyrośniętego, ale ułożonego perfekcyjnie. Reszta znanych mi małych psów - a jest tego trochę, zachowuje się jak rozwydrzone, dzikie bachory, które na dodatek nie mają dość rozumu, żeby reagować na niebezpieczeństwo. Moja znajoma, tak rozpieściła swojego mini psa, że gdy chciała jako gospodyni przepuścić nas w drzwiach, pies poszarpał mi spodnie. Bo on musiał wejść pierwszy. A nie daj Boże, żeby ktoś usiadł w "jego" fotelu. Przestaliśmy u niej bywać, bo nie widziała problemu. On "po prostu" bronił swojego terytorium i "się bawił". Nie widziała, że pies został przewodnikiem stada w jej mieszkaniu, nie umiała go odwołać. Pies puszczony luzem (pomimo, że atakował ludzi jak mu się coś nie spodobało), pewnego dnia nie przybiegł na komendę i wpadł pod samochód. Wzięła drugiego, i wychowała (znaczy nie wychowała) go dokładnie tak samo...

Odpowiedz
avatar Yetti
2 4

@z_lasu: No cóż, zacytuję: "nie złapałam psa za obrożę jak mam to w zwyczaju robić, by oszczędzić minipieska" To zaś, jak nazywasz małe psy, świadczy tylko o Tobie i to niezbyt pochlebnie. W końcu, jak sam zauważyłeś, winni ich zachowaniu są głównie właściciele takowych. Przy okazji, fakt że "sam tak mówisz" nie oznacza bynajmniej, że jest to postępowanie słuszne.

Odpowiedz
avatar NumberOne
-1 13

Masakra ale dur*@ baba z ciebie zły humorek i już możesz zabijać inne psy. Skoro pies pomimo starań wciąż jest agresywny to trzymaj go w domu albo uśpij przykro mi ni jestem zwolenniczką tego wyjścia ale jeśli pies nie wykazuje poprawy to jeszcze możesz uratować go poprzez zmianę mu właściciela bo ty jesteś najgorszym z możliwych na jakich ten pies mógł trafić.. Zminusujcie mnie ale taka prawda. Nie radzisz sobie z psem to weź kota bo te mopy jak je nazywasz to też psy jak to twoje bydle

Odpowiedz
avatar Owiec
0 2

Nie chce mi się czytać więcej komentarzy pod tą historią, bo myślę, że już ogólne pojęcie o tym jak ta dyskusja przebiega posiadam. Do wszystkich mądrych inaczej - dziewczyna przedsięwzięła wszystkie środki ostrożności, które leżały w JEJ gestii, a wy rugacie ją, że ktoś inny jest nieodpowiedzialny? Jak się nie znacie na psychice psów to się nie wypowiadajcie. W naszym kraju, w każdej Koziej Wólce dalej pokutuje przekonanie, że duży pies ma chodzić jak w zegarku i zachowywać się jak maszyna - zawsze przewidywalnie, nie reagować na bodźce zewnętrzne, a małych to wcale układać nie trzeba, bo przecież takie maluszki puchate słodziutkie. Niestety, ale pies to istota żywa, MYŚLĄCA, ze swoim charakterem, traumami, swoim zdaniem i, też, swoją wytrzymałością. I nieważne czy ten 'mały' atakował i czy tylko podszedł się przywitać, zrobił to niezapraszany. Jak na Was by się ktoś rzucił na ulicy i zaczął obściskiwać to zawsze bylibyście zachwyceni? A ofierze gwałtu, też kazalibyście dać się zmacać, bo przecież nic złego się nie dzieje? W jej głowie dzieje się coś bardzo złego, ma prawo się bać, ma też prawo odtrącić ten gest. Dlaczego pies takiego prawa nie ma? Bo to tylko pies? To się radzę dokształcić. Autorka pod żadnym względem nie jest niczemu winna w tej historii. Za to piekielna jest mamusia, bo a. pies chodzi bez smyczy, b. nie zawiozła psa do weterynarza natychmiast, nie leczyła, tylko go uśpiła i pewnie na drugi dzień posiadała już następną kuleczkę z pseudohodowli, której też niczego nie nauczy i będzie traktowała jak pluszaka na baterie. Wyjmijcie słomę z butów, ludzie.

Odpowiedz
avatar Owiec
-1 1

Aha, i jeszcze jedno, Autorko. Ja też posiadam dość sporego piesa, który chodzi w kagańcu nie tyle ze względu na swoją agresję co na głupotę ludzką, bo albo leci jakiś Pimpek i gryzie mojego, albo bachory pchają się z łapami, albo po prostu durni ludzie nie rozumieją, że jak pies się piekli to idzie się dalej, a nie staje i na niego ciumka, ew. wygraża mi się palcem, co powoduje, że pies z wściekłości staje dęba. I ja już znalazłam swój sposób na wszechobecne Niunie. Wydaję jedno ostrzeżenie - proszę odwołać psa. Nie ma reakcji? To Niunia jest opryskana gazem pieprzowym. Mój pies też ma prawo do spokoju i równowagi psychicznej, a skoro ktoś tego nie rozumie to będzie ponosił tego konsekwencje. Bo oczywiście żaden Janusz ani Grażyna nie rozumieją co oznacza żółta wstążka przy szelkach. Kiedyś jeszcze bawiłam się w tłumaczenie, teraz sobie odpuściłam.

Odpowiedz
avatar baszon
0 0

Mam pytanie autorko opowieści. Czy jeśli twój pies nie miał by kagańca to by zagryzł małego psiaka? Czy może zmiażdżył go tym kagańcem bo był nie delikatny i wystraszony? Sama mam mieszańca owczarko podobnego z tendencją do agresji. Ale w sytuacji kiedy moją psinę wkurzał mały gremlin, ta złapała agresora za gardło i przydusiła do ziemi. Rozległ się pisk wystraszonego gremlina i krzyk ludzi. Po czym kiedy na moją komendę uwolniła małego psa, okazało się, że nic mu nie nie jest. Krzywda mu się żadna nie stała, a jedynie moja psina pokazała swoją dominację. Może to kaganiec był winny poturbowania psa, ponieważ w nim twoje zwierze nie miało wyczucia.

Odpowiedz
avatar LadyDagon
1 1

W sumie zastanawiam się nad jednym. Czemu w sporej części piekielnych małe psy nazywane są:szczurami, mopami, upierdliwymi szczurami etc. Trochę to smutne. Sama jestem posiadaczką niewielkiego psa. Nie wiem w czym jest gorszy od innych. Nigdy nie puszczam swojego bez smyczy. Pomijając oczywiście jakieś dzikie polanki czy coś. Czy serio wyśmiewanie się z psów mniejszych gabarytów jest takie fajne. Nie można po prostu uznać, że jeden lubi pinczery, a inny dogi? No chyba, że niektórzy właściciele psów dużych muszą podbudować sobie ego.

Odpowiedz
Udostępnij