Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam ci ja kolegę, jak każdy. Spokojnie, spokojnie, żarcik taki :). Mam…

Mam ci ja kolegę, jak każdy.

Spokojnie, spokojnie, żarcik taki :). Mam wielu kolegów, ale historia będzie o jednym. I jego narzeczonej. Adama i Ewę znam od kilku lat. Łączą nas (a w zasadzie łączyły) wspólne zainteresowania i obecność na tematycznym forum. Wspólnie z kilkoma innymi użytkownikami raz do roku organizujemy sobie kilkudniowy minizlot, zazwyczaj na jakimś kempingu. Poza zlotami widujemy się niezbyt często, ale utrzymujemy regularny kontakt.

Ewa od kiedy ją znam, czyli jeszcze w czasach, gdy była dziewczyną, a nie narzeczoną, nie jadła mięsa. Nie była typową wegetarianką. Zdarzało jej się przy jakiejś okazji wciągnąć śledzika czy zjeść michę rosołu. Ale stejka czy innego schaboszczaka nie ruszała. Na nikim nie robiło to wrażenia, woli sałatę od sztuki mięsa, jej sprawa.
I tak to trwało. Do czasu gdy przekopując się przez zasoby internetu w poszukiwaniu przepisów kulinarnych Ewa trafiła na jakąś listę dyskusyjną, grupę wsparcia czy coś w ten deseń. Zarzuciła okazjonalne spożywanie ryb, owoców morza i zup na mięsnym wywarze. W zasadzie wszyscy znajomi potraktowali to jako coś naturalnego. Niestety następnym etapem rozwoju Ewy jako wegetarianki był etap kaznodziejski. Nie przepuściła żadnej okazji, by zrobić wykład o wyższości diety bezmięsnej nad mięsną. Ale że robiła to w sposób kulturalny i stosunkowo rzeczowy (jak dla laika), traktowaliśmy to jako trochę upierdliwe, ale nieszkodliwe w sumie dziwactwo. Ot, nadgorliwość neofity. Jedynie Adam przeczuwał co się święci. W końcu miał ją koło siebie na co dzień.

I teraz akcja właściwa. Pierwszy dzień zlotu, stoję przy stole w grill-chacie i przygotowuję kolację. Narobiłem szaszłyków mięsnych, narobiłem warzywnych, zamarynowałem w oleju z ziołami cukinie, przygotowałem ziemniaki do pieczenia. Dumny z dobrze wykonanej pracy popijam browarka i gaworzę z koleżką, który mi pomagał. Wchodzi Ewa i zagaduje:
- Napracowałeś się.
- No trochę tak, ale widok wcinających z apetytem ludzi to wystarczająca nagroda za poniesione trudy, a dla ciebie specjalnie zrobiłem szaszłyczki z warzywek i pieczone pyry z gzikiem.
- Ale wiesz, nie powinieneś przygotowywać dań mięsnych i jarskich w samym miejscu i czasie. Bezmiar cierpienia istot żywych tuczonych na rzeź, ich strach i ból generuje tyle negatywnej energii, którą emanuje później mięso, że warzywa w takim przypadku stają się też praktycznie niejadalne dla osoby świadomej. Teraz to już nawet za późno na rytuał oczyszczenia, skoro wszystko to leży razem na jednym stole.
- Ty Ewka to jajcara jednak jesteś, masz, chlapnij sobie browara z nami.

Ewa jednak nie żartowała. W niezauważony dla większości sposób przeszła w tryb wegetarianki wojującej. Przez resztę zlotu żarła to swoje tofu z hermetycznych pudełek, bo okazuje się, że nawet grilowanie na tym samym ruszcie warzyw i mięsa powoduje, że te pierwsze stają się niejadalne.
Trochę przykre to było, gdy za każdym razem krzywiła się widząc, jak ktoś je coś innego niż brukiew, to jej dogadywanie o zarzynaniu biednych zwierząt, o braku empatii. Te pseudomądrości o emanowaniu złą energią i kiepskim zapachem, czy dla odmiany o wchodzeniu na wyższy poziom rozwoju duchowego. Ale cztery dni minęły jak z bicza strzelił i rozjechaliśmy się do domów.

Spotykam Adama po jakimś czasie, gadamy o tym i owym, pytam, co u Ewki. Już nie są razem. Czemu?
Zaczęła go urabiać. Do tej pory każde gotowało sobie samo. Aż tu nagle zaczęła robić wegetariańskie obiadki i kolacyjki, podobno nawet niezłe – to najpierw. Ale Adaś to typowy mięsożerca i po prostu lubi wciągnąć kawał mięsa, więc od czasu do czasu robił sobie coś, co lubił. Efektem tego był szlaban na seks. Nie został co prawda zwerbalizowany, ale dało zauważyć się wyraźną korelację: jest schabowy, nie ma bzykania. Do tego nieustanne pogadanki umoralniające. Foch jak stąd do Hoboken, że śmiał założyć skórzaną kurtkę czy buty. Dyskusje do rana z jej podobnymi przez Skype lub u nich w domu. Adam próbował rozmawiać, tłumaczył, że rozumie i szanuje, ale wskazywał też ewidentne przegięcia, proponował wizytę u jakiegoś terapeuty. Nic nie trafiało. Odsunęli się od nich praktycznie wszyscy znajomi. I tak się to ciągnęło miesiącami, w Adamie rosło zmęczenie i gasło uczucie.
Aż przyszedł ten krytyczny dzień, o wydarzeniach którego nie za bardzo chciał mówić. Efekt był jednak taki, że Ewka spakowała mandżur z najpotrzebniejszymi rzeczami i wybiegła z płaczem krzycząc, jak bardzo się na nim zawiodła, że odtrącił jej pomocną dłoń, że ma nadzieję, że gdy wreszcie zrozumie, że zatraca swe człowieczeństwo, nie będzie za późno. Parę dni później zabrała co jej i tyle ją widział.

Gwoli wyjaśnienia. Wegetarianizm tak naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Świat pełen jest bezwzględnych "guru" potrafiących znaleźć w innym człowieku czułą strunę i grać na niej z sobie tylko znanych pobudek.

by Majezon
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
22 26

@SirCastic: Przecież nie był bierny. Wcześniej próbował coś zrobić - rozmawiał, proponował terapeutę, a ona nie chciała. Siłą miał ją tam zaciągnąć?

Odpowiedz
avatar Iceman1973
6 10

@SirCastic: Podaj adres. Przyjadę i zawiozę Cię do lekarza, bo sądząc po komentarzu, wchodzisz w stan szczytowy choroby... Chociaż z drugiej strony, wystarczy przeczytać historię ze zrozumieniem. Facet próbował z nią rozmawiać a ot tak sobie, to do lekarza można zawieźć osobę ubezwłasnowolnioną a ta dziewczyna nią nie była.

Odpowiedz
avatar Khira
31 33

Wojujący wegetarianie... Pamiętam, jak na jakimś grillu u znajomych dosiadła się do mnie znajoma znajomych i zaczęła wpatrywać się jak jem kiełbasę (głodna, czy co?). A po chwili zaczęła mi rzucać fuuuuj, to obrzydliwe, jak to mogę jeść. Co było zrobić. Dokończyłam tę kiełbasę i poszłam po szaszłyka :D

Odpowiedz
avatar Eander
14 14

@Khira: A ja bym najpierw po rozkoszował się trochę smakiem i aromatem dania. Zaczął bym opisywać konsystencje i walory smakowe ale zakończenie na pewno było by takie samo :D

Odpowiedz
avatar dayana
3 5

@Khira: Mnie to w ogóle zastanawia po co przychodzą na grilla. Tak, na grillu robi się mięso. Mięso z grilla jest smaczne. Nikogo nie obchodzą "fuuuj" w obliczu pięknie upieczonego boczku, albo jakiegoś szaszłyka.

Odpowiedz
avatar PrincesSarah
24 26

Źle się to dla tej dziewczyny skończy mówię z przekonania, bo miałam wojującą wegankę w rodzinie. Dziewczyna skończyła prawo i ogólnie życie ma ustawione ale z dietetyki nie jest już taka dobra, bo nie potrafi ustawić sobie sensownej diety. Zaczęło się dość nie groźnie, nie jedzenie mięsa i zejście z napojów gazowanych, wspominki i nawracanie na jedyną słuszną drogę. Trwało to tak sobie pół roku i zaczęła omdlewać w pracy. Rozsądek do tej pory nie wrócił, bo przecież kilogramy zleciały w dół więc dieta cud. Tylko, że człowiek nie wyżyje bez pewnych składników ale to już jakby nie bardzo dociera.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
17 17

@PrincesSarah: Ludzie, którzy traktują wegetarianizm i weganizm jako diety odchudzające, a do tego nie zadają sobie trudu zaczerpnięcia wiedzy z dziedziny odchudzania, naprawdę robią sobie ogromną krzywdę...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
13 15

@PrincesSarah: Też jestem mięsożercą, chociaż czasami zjem coś wegetariańskiego i jest ok. Być może mógłbym nawet przejść na wegetarianizm, ale po prostu nie za bardzo mam pomysły, co miałbym sobie gotować tak na co dzień. To raczej kwestia zmiany nawyków niż samego odstawienia mięsa. Ale taka zmiana diety wymaga też pewnej wiedzy, żeby uzupełnić wszystkie składniki, jedząc inne prodkukty niż mięso. W przypadku wegetarian to nie jest aż takie trudne, bo dalej jedzą produkty pochodzenia zwierzęcego (jajka, sery itp.), ale weganie mają dużo gorzej. Po prostu. Mięso to przede wszystkim źródło białka i w przypadku odstawienia mięsa trzeba znaleźć inne źródło, bo białko jest niezbędne dla organizmu, a przede wszystkim dla mięśni. Kumpel też tak miał, że przez długi czas był wegetarianinem, aż poczuł się strasznie osłabiony. Ale cóż, student nie śmierdzący groszem po prostu nie miał kasy na zbilansowana dietę bezmięsną.

Odpowiedz
avatar mesiaste
19 19

Szkoda trochę dziewczyny, ale widać, jak jest podatna na wpływy. Podejrzewam, że odcięta od grupy "Wsparcia" i dopingującej jej, w nowych dietach cud, trochę by przystopowała. Wciąż jednak, osoba, która tak mocno uzależnia swoje życie, od "autorytetów" - jakby nie wypłynął temat żarcia, to z czasem, może czym innym by "truła' swojemu partnerowi. Bo nie ma nic gorszego, niż jakikolwiek fanatyzm, nawet żywieniowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

Nie ma nic gorszego niż neofita dowolnej sprawy

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@maat_: dokładnie, moja bardzo dobra koleżanka stała zagorzala zwolenniczka diety bezglutenowej, rowniez po przeczytaniu pewnego forum. OK zaakceptowalam, ze nie chce jesc glutenu wiec przygotowywalam dla niej bezglutenowe posilki, ale i tak mnie pouczala, stosowala skrupulatnie spacjalna diete,sprawdzala dwa razy czy na pewno nie przemycilam glutenu w posilku itd. Z dziewczyny, ktora jadla absolutnie wszystko zrobila sie dziwaczka. Dopiero po paru latach jej neofityzm oslabl i nadal nie je glutenu, ale mozna juz przygotowac cos dla niej bez narazania sie na sledztwo anyglutenowe.

Odpowiedz
avatar Soulsick1988
12 14

Jestem mięsożercą do tego stopnia że wiele mięs potrafię na surowo jeść, i od małego wpajano mi zasadę : Innym ludziom nie zagląda sie w portfel, michę i pod kołdrę. Każdy sobie może jeść co mu się żewnie podoba - to nie moja sprawa, mogę poczęstować - sam spróbować ale to tyle. Jedzenie to jedzenie a nie filozofia.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 10

Chyba jestem ułomna, bo nie rozumiem na czym polega ten żarcik z początku historii. Mógłby mi ktoś wyjaśnić? Serio pytam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

@Zmora: żart ze sformułowania 'mam ci ja' namiętnie nadużywanego przez publikujących na piekielnych.

Odpowiedz
avatar Zmora
-4 6

@Iceman1973: Podziwiam ludzi, którzy mają wystarczająco czasu i energii, by komentować jedynie po to, by komuś nawrzucać. Mnie się nawet nie chce komentarza zaczynać, jak nie mam powodu, by go pisać. No, ale ja zawsze miałam problemy z motywacją.

Odpowiedz
avatar Trepan
0 2

Akurat smażenie warzyw i mięcha na jednym ruszcie ma to do siebie, że chociażby tłuszcz ma wpływ na zieleninę, więc jeśli nie jest to jedna kompozycja daniowa to nie polecam. Swoja drogą, jeśli ktoś woli żywić się w paśniku czy opierniczyć trawnik, jego wola. Byle mnie nie drażnił "nawracaniem".

Odpowiedz
avatar szafa
-2 4

Ogólnie nie zazdroszczę życia z kimś na siłę nawracającym. Sama od lat nie jem wieprzowiny, a wszyscy moi byli jedli i jakoś nigdy im nic nie narzucałam. Jeden tylko element mi się trochę w tej historii nie podobał - motyw o seksie. Niezależnie od tego, jaki jest powód, dziewczyna ma prawo nie mieć ochoty na seks, co to za wielki problem? Nie wykluczam, że za dużo dopisuję, ale przy czytaniu tego fragmentu miałam nieodparte wrażenie, że w związku masz obowiązek dać, jak drugie ma ochotę, a jak nie to łojezusmaryja, związek się sypie, jak tak można.

Odpowiedz
avatar Majezon
5 5

@szafa: Dziewczyna ma prawo nie mieć ochoty, facet zresztą też. Dorośli, kulturalni ludzie zdają sobie z tego sprawę i nie robią o to żadnego halo. Natomiast gdy odmowa jest elementem nacisku, próbą wychowania czy raczej warunkowania to wtedy robi się nieciekawie. A w tym konkretnym przypadku tak własnie było, jak z psami Pawłowa

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@szafa: Autor jasno napisal, ze odmawiala seksu w dniach gdy jej narzeczony jadl mieso tego dnia. To jest manipulacja. No chyba, ze rzeczywiscie nie miala ochoty w te dni, bo jej bylo smutno z powodu martwych zwierzatek. Nie dziwie sie jednak dlaczego narzeczony mogl czuc sie sfrustrowany taka zaobserwowana zaleznoscia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2018 o 12:17

Udostępnij