Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Komentarz byłby zbyt długi, tak więc nawiązując do historii 81442. Obawiam się,…

Komentarz byłby zbyt długi, tak więc nawiązując do historii 81442. Obawiam się, że opisana historia wcale nie jest wyjątkowa. Jest wręcz symptomatyczna dla poziomu polskiego szkolnictwa.

Kilka lat temu miałem okazję przez dłuższy czas obserwować z bliska studentów jednej z prywatnych warszawskich uczelni – takiej z TOP 5. Wiedza ogólna, zasób słownictwa, oczytanie, kultura osobista – grubo poniżej poziomu, jakiego można by wymagać od, bądź co bądź, studentów. Niektórzy wręcz bili rekordy głupoty i ignorancji. Wiadomo, że takie kwiatki bardziej rzucają się w oczy jako przypadki odstające od normy, wyznaczanej przez zwykłych, ogarniętych studentów, ale wierzcie mi, nie był to niestety tylko margines. Oto kilka tylko przykładów, bo wyliczenie wszystkich zajęłoby mi czas do Wielkanocy.

Terespol leży gdzieś przy trasie na Olsztyn.
Polska graniczy z Niemcami, Czechosłowacją! i Rosją.
Liechtenstein – zaraz, zaraz. To ten z Krzyżaków.
Wybuch Powstania Warszawskiego - ???
Katyń - ???
Stan wojenny - ???
Delfiny to ryby.
Nigdy w życiu nie przeczytałem żadnej książki, po chooj czytać jak są filmy.
Gierymski, Dali, Poświatowska, Rodin, Kantor, Beksiński, Herbert - kto to? Nigdy nie słyszałem / słyszałam.
Wyspiański i Witkacy to ta sam osoba.
Batory to zespół metalowy.

Kto tych baranów uczył, w jaki sposób i czego? Jak te matoły zdały maturę?

by Majezon
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ciejka
9 11

Jak te matoły zdały maturę? No nie wiem, może przez ściągi, może sposobem jak w szkole niedaleko mnie (znam tłumoki, które nic nie umieją, a mają zdane matury nawet na 100%, oczywiście chodzili tylko do "tej" szkoły)

Odpowiedz
avatar ziobeermann
22 26

@Lapis144: „Ja potrafię rozwinąć każdy z wymienionych tematów, mam olbrzymią wiedzę." Czytając Twój komentarz przypomniał mi się wiersz Brzechwy ;)

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
21 21

@Lapis144: napisałaś ten komentarz w takim tonie, że chyba nie tylko wiedzę masz dużą ;)

Odpowiedz
avatar timo
4 10

@Lapis144: rozumiem Cię doskonale, mam to samo. W dodatku tzw. fachowcy się oburzają, kiedy okazuje się, że ja - humanista - mam większą od nich wiedzę w ich technicznej dziedzinie. Wielu znajomych uważa, że skoro potrafię się wypowiedzieć na wiele różnorodnych tematów, to znaczy, że nie znam się na żadnym z nich. Cóż poradzić? Według idiotów "człowiek renesansu" to jakieś kuriozum, debil wręcz, a oni sami są najmądrzejsi. Tyle, że jak się do nich mówi, to trzeba się zastanawiać nad użyciem najbardziej prymitywnych form językowych, żeby zrozumieli.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
15 17

@Lapis144: Dla Kanady pewnie wielka :P I jeśli już jesteś zarozumiała, to sobie bądź, dla mnie żaden problem. Tylko dowal do tej swojej "ogromnej wiedzy" informacje o otaczaniu myślnika spacjami. I "cytat autentyczny"? Dobrze to według Ciebie brzmi? Wypowiedź może być autentyczna. Cytat, jeśli nie jest zapisem czyichś słów, nie jest cytatem.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 8

@timo: A ja akurat uwielbiam "ludzi renesansu" i żałuję, że sama nie mam takiej wiedzy. Mój Tata wiedział chyba wszystko - chodząca encyklopedia. Fizyka, historia, geografia, polityka, matematyka, religie, technika itd. Pewnie coś pominęłam, jak i na bank nie wiedział wszystkiego, ale takie miałam wrażenie po 25 latach pytania o wszystko co mnie akurat zaciekawiło - lepsze jego wyjaśnienia, niż wujka G. Tylko jednego nie wiedział, ale w sumie nigdy po prostu o tym nie słyszał. Strasznie żałuję, że pamięć mam dobrą, ale krótką. Tak, że ja Ci wierzę ;) Ps. Znasz ich wszystkich?

Odpowiedz
avatar timo
1 3

@BlueBellee: których "ich"? Idiotów czy fachowców? ;)

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-1 3

@timo: Nieee. Tych wymienionych z nazwiska w historii. Tak tylko z ciekawości pytam. Ps. Na szczęście nie da się znać wszystkich idiotów - to za dużo nawet dla mnie :P

Odpowiedz
avatar jAnka
14 14

@Lapis144: Aż się uśmiechnęłam czytając Twój komentarz :D "Mam olbrzymią wiedzę". Największą wiedzę posiada ten, który ma świadomość jakiego ogromu wiedzy jeszcze nie poznał. "Nie dostałam szansy". A może zwyczajnie jej nie wykorzystałaś? Pochodzę z rodziny robotniczej żyjącej od pierwszego do pierwszego. Od liceum zarabiam na własne wydatki, skończyłam studia i znalazłam pracę w zawodzie. Mam wszechstronne zainteresowania i akurat każdy z podanych tematów potrafiłabym rozwinąć ale mam świadomość tego, że jest wiele rzeczy, o których nie mam pojęcia. Polecam mniej arogancji i pretensji do świata, a więcej pracy nad sobą ;)

Odpowiedz
avatar timo
-1 1

@BlueBellee: Szczerze? Rodina nie kojarzyłem.

Odpowiedz
avatar madxx
0 0

@Lapis144: urzędnicy nie mają nic wspólnego z "bananowością" :P

Odpowiedz
avatar nasturcja
20 20

Żadnej z wymienionych powyżej rzeczy nie miałam na maturze. Aczkolwiek nie zdawałam jej ani z geografii ani z historii więc nie wiem na pewno. A jeśli chodzi o malarzy to nauczanie szkolne w tym temacie praktycznie nie istnieje więc jak kogoś to nie interesuje to obrazy zobaczy tylko jak dobierze sobie ładne okładki na zeszytach.

Odpowiedz
avatar Balbina
-1 17

@nasturcja: Pytam się mojej wówczas 18-letniej córy, kto to był kamikadze? (nie wiem dlaczego zadałam jej to pytanie,nie pamiętam) -Drink?- Zeszłam.Taki jej wykład palnęłam.że do dziś pamięta. A drugiej wojny światowej praktycznie nie uczyli się bo było przygotowanie do matury. Jak ja byłam maturzystką to nikogo nie interesował egzamin. Trzeba było materiał bieżący przerabiać.

Odpowiedz
avatar nasturcja
22 22

@Balbina: no właśnie w tym problem, że teraz jest odwrotnie. Robi się tylko to co najprawdopodobniej będzie i dlatego przez pół roku katuje się Dziady i Lalkę. Na angielski trzeba się wykuć układu rozprawki i 3 trudniejszych słów i nawet jak dukasz to zdasz śpiewająco. Nie wiem co mają ludzi na historii ale pewnie też są "maturalne" i niematuralne tematy.

Odpowiedz
avatar fawaszi
-1 9

Część studentów twierdzi, że są wyjątkowi bo są studentami. Im się wszystko należy. Jakość studiów pozostawia wiele do życzenia...a prywatne placówki obniżają standardy by zarobić. Niestety duża część osób nie potrafi się poprawnie wysłowić, nie mówiąc już o pisaniu. Nie rozumieją najprostszych poleceń ale i tak uważają, że wszystko powinno być dostosowane do ich wymagań. I piszę to o studentach, jak również o osobach już po studiach i na wyższych stanowiskach.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 11

@fawaszi: Państwowe też obniżają standardy, bo budżet uczelni przynajmniej częściowo zależy od ilości studentów. Kiedyś były takie czasy, że profesor sadysta ot tak, dla własnej satysfakcji i ze złośliwości, uwalał studentów, nie patrząc na ich wiedzę (nie mylić z wymagającym wykładowcą, u którego ciężko było o dobrą ocenę ze względu na wysokie standardy), a teraz przegina się w drugą stronę i zdarzają się problemy z oblaniem studenta, który po prostu nie ma wystarczającej wiedzy, żeby zaliczyć przedmiot.

Odpowiedz
avatar Meliana
5 5

@timo: Istnieją profesorowie, którzy skończyli studia, nie znając żadnego języka obcego. Są prawnicy, którym ktoś dał dyplom, mimo maniery wypowiedzi w stylu "nie chcem, ale muszem". Także tego... Może @pasjonatpl jest ścisłowcem i język polski oraz ogólna estetyka wypowiedzi "nie są mu do niczego potrzebne".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2018 o 11:14

avatar Meliana
23 25

No ale czego oczekujesz po absolwentach produkowanych na sztukę, żeby statystyki były, uczonych przez zblazowanych nauczycieli, (którzy w większości wybrali tą specjalizację tylko dlatego, że na inną się nie dostali), z podręczników, które nijak nie są komplementarne ze sobą, w dodatku praktycznie nigdy nie przerabiając ich do końca? Nigdy, w żadnej szkole, na żadnym etapie edukacji z historii nie dotarłam do czasów powojennych, a IIWŚ po łebkach miałam tylko raz, w liceum, na zajęciach dodatkowych, bo maturę z tego przedmiotu zdawałam. Reszta klasy, jak sobie nie doczytała sama, to pewnie też nie wie, o co chodziło z tym Powstaniem, Katyniem i stanem wojennym. Biologia - raz w tygodniu. Mejoza, mitoza, pantofelki, a potem od razu człowiek, bo nie ma czasu. Geografia - wałkowanie złóż naturalnych, głównych rzek, dorzeczy, najwyższych gór, stolic... Sorry, ale Terespol w żadnej z tych kategorii się nie mieści ;) Lektury szkolne to praktycznie bez wyjątku same niestrawne grzmoty, w dodatku trzeba czytać je tak, żeby wiedzieć jaki kolor ścian był w pokoju panny Izabeli, a przerabianie ich to trening pt. "jak wstrzelić się w klucz", połączony z "XX wielkim pisarzem był i już!". Niezależnie jakie są odczucia i interpretacje ucznia. No lepszego sposobu na zniechęcenie dzieci i młodzieży do czytania nie znam... Jeśli studenci mają być elitą narodu, po której oczekuje się obycia i jakiegoś tam otrzaskania z kulturą wyższą, to na dzień dobry powinien być egzamin wstępny oraz rozmowa kwalifikacyjna, żeby odsiać takich właśnie matołów - bo jeśli liczą się tylko procenty z matury, tym wyższe, im lepiej wytrenowało się ten magiczny "klucz", to nie ma się co dziwić, że jest, jak jest.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 10

@Meliana: "Nigdy, w żadnej szkole, na żadnym etapie edukacji z historii nie dotarłam do czasów powojennych, ". W sumie to nie wiem, czy to dobrze czy źle, bo na razie w Polsce nie da się normalnie uczyć o tych czasach. Za komuny wiadomo, cenzura i propaganda, jaki to socjalizm był wspianiały, a Polska stała się krainą mlekiem i miodem płynącą. Potem przedstawiano ten system jako źródło wszelkiego zła i problemów w Polsce. Teraz, przy obecnej władzy, nawet nie próbuję sobie wyobrazić. Nie wiem, ile czasu musi minąć, zanim ten czas będzie się oceniać bardziej obiektywnie, ze wszystkimi wadami i zaletami. Podobnie z okresem transformacji.

Odpowiedz
avatar Meliana
8 8

@pasjonatpl: Ale przecież tak jest zawsze, jeśli rzecz dotyczy czasów na tyle aktualnych, że żyją jeszcze ich bezpośredni świadkowie i uczestnicy. Spróbuj pojechać do Kosowa, Bośni czy Serbii i normalnie pogadać o ichniejszej wojnie. Nie od dziś też wiadomo, że racja jest jak d*pa - każdy ma swoją. I jak obiektywnie chcesz tej historii nauczyć, jak jeden z drugim uczeń wstanie i powie "ale nieprawda, bo tata mi opowiadał zupełnie inaczej", a jeszcze inny powie, że to w ogóle tak nie było? Wmówisz im, że Twoja wersja jest jedyną słuszną? I jakim argumentem to poprzesz?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-3 3

@Meliana: Zdaję sobie sprawę z tego, że taki problem istnieje wszędzie, nie tylko w Polsce. Odniosłem się tylko do treści twojego komentarza i tego, co widzę na przykładzie Polski. To samo można powiedzieć o reżimie Pinocheta w Chile czy reżimie Franco (trzeba przyznać, że w tym przypadku ETA przeprowadziła wzorową akcję, która położyła kres temu reżimowi; starczy wpisać w google: Carrero Blanco) albo wojnie domowej w Hiszpanii. Nie da się tego obiektywnie ocenić, bo obiektywnych źródeł informacji brak.

Odpowiedz
avatar Molochor
1 1

@pasjonatpl: Generalnie obiektywnych źródeł informacji jest mało z każdego okresu, akurat z tych chyba najłatwiej coś wywnioskować - są statystyki, spisy, zdjęcia, filmy, relacje świadków... natomiast to czy Bolesław Chrobry pojechał na Ruś rozbijać miecz na bramie czy gwałcić księżniczki nikogo nie rusza emocjonalnie, natomiast rzeczywisty obraz związku sowieckiego czy PRL - i owszem (tak samo jak rządów gen. Pinocheta czy Franco)

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
22 28

Jak ja kocham wpisy osób.. co to uwazają że jeśli oni coś wiedza to kazdy powinien i z każdej dziedziny.. Ale tak nie jest.. juz pomijajac fakt że wiedza z liceum, po prostu umyka jeśli jest niepotrzebna. I tak, o malarzach wiem niewiele.. bliżej w stronę nic bo mam alergie na sztukę... a napewno na malarstwo. Podobnie na poezje... jestem na nią totalnie nie wrazliwa. Z literatury.. hmm.. no cóż.. lubię czytać i w liceum czytałam sporo. Ale dziś nie pamiętam niemal nic z tego co przeczytałam. O Lalce to pamietam ze było.. i że mi się podobało. Ale dziś już nawet nie jestem w stanie powiedzieć o czym to było. Historia i geografia to dno.. zakułam, zdałam i całkiem skutecznie zapomniałam. A w zasadzie z geografii to noga jestem. I tez nie wiedziałabym gdzie szukac Terespolu. Tylko powiedz mi.. po co by mi było pielęgnowac akurat tę wiedze?? W mojej branży jest ona totalnie bezużyteczna. Jestem ciekawa za to, czy . Ci wszyscy znawcy historii, geografii sztuki i literatury daliby rade dzis rozwiazac jakies zadanie matematyczne .. no nie wiem całkę albo coś z rachunku prawdopodobieństwa?? A może z chemi jakąś reakcje napisać ?? Rozumiem, że dziś pamiętacie wszystko to czego nauczyliście się w szkole ?? No to podziwiam... bo ja zapominam to co nie jest mi potrzebne.

Odpowiedz
avatar Meliana
9 17

@TakaFrancuska: Bo widzisz, to wszystko zależy od indywidualnego poglądu na temat tego, co powinna sobą reprezentować osoba, która legitymuje się wyższym wykształceniem - czy ma być li jedynie wyspecjalizowanym "rzemieślnikiem", który zna się na swojej robocie i na niczym więcej (bo mu to niepotrzebne), czy też może powinna być intelektualistą z szeroką wiedzą. Moje prywatne zdanie jest takie, że od kształcenia rzemieślników powinny być szkoły zawodowe i cechy mistrzowskie. Urzędnikom, pielęgniarkom, mundurowym i większości zawodów inżynieryjno-technicznych wystarczyłaby szkoła średnia, natomiast studia powinny być dla najinteligentniejszych z nich, którzy chcą poszerzać swoją wiedzę, horyzonty i kształtować światopogląd. A nie, jak obecnie, żeby przedłużyć sobie dzieciństwo i poimprezować w akademikach.

Odpowiedz
avatar kochamowoce
7 7

@Meliana: Masz rację, studia powinny być dla tych najlepszych. Ale na studiach również powinna być przekazywana wiedza z związana z danym kierunkiem studiów przygotowująca do danego zawodu a nie wiedza ogólna.

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
10 12

@Meliana: czyli chcesz zrobić studia ogólno kształcące. oczywiscie skoro zakładasz ze taki informatyk musi znac sie na geografi i historii, to mam nadzieje ze i od humanisty będziesz wymagac obszernej wiedzy z matematyki fizyki i chemii. Bo dla mnie własnie tym sie różnią studia od liceum ogólnokształcącego, że są wyspecjalizowane. Wolę aby leczył mnie lekarz, który zna się tylko na swoim, ale zna się dogłębnie, niz ktoś kto marnował czas na historie i sztukę. Od lekarza nie wymagam wiedzy informatycznej. Bo jego zadaniem jest tylko umieć włączyć komputer i napisac wpisać moje dane do komputera. Tyle mu wystarczy w zupełności. Głównym problemem studiów jest nie to, że nie poszerzają horyzontów, ale to że ich program nie jest dostosowany do realiów. Szczególnie to jest widoczne w takiej branży jak informatyka. Studen po ukonczeniu studiów tak naprawde nie nauczył się niczego wartościowego. On owszem będzie programował, będzie miał wiedzę o sieciach komputerów itd.. ale jego wiedza będzie opierała się na starych technologiach. W trakcie studiów student nie spotka się z tymi chociażby najbardziej popularnymi technologiami stosowanymi w IT. I to jest większy problem. Studia powinny specjalizowac, ale powinny robić to naprawde gruntownie. Ja uważam że i tak jest za dużo niepotrzebnych przedmiotów interdyscyplinarnych. Od nauczania ogólnego jest liceum. A ewentualnie do kszrałtowania horyzontów to moze studia filozoficzne sie nadają.. ale to chyba po to by studiowac dla sztuki

Odpowiedz
avatar Meliana
5 9

@TakaFrancuska: Nie zrozumiałyśmy się - nie uważam, żeby taki informatyk, programista, projektant maszyn, czy inny inżynier od mostów potrzebował studiów, żeby robić to, co chce robić. Śmiało mogłaby zrobić to zawodówka, a już najwyżej technikum. Nie uważam, żeby każdy, ale to absolutnie każdy, potrzebował kształcić się 18 lat, na 4 poziomach edukacji, żeby klepać kody albo zarządzać bazami danych. Od takich konkretnych, wyspecjalizowanych dziedzin powinny być właśnie zawodówki. Natomiast, nie wiem czemu, powszechne mniemanie jest takie, że tylko i wyłącznie studia, a zawodówka to tylko żeby nauczyć się jak łopatę trzymać...

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
8 8

@Meliana: no to w takim razie czego miałyby uczyć studia ?? Bo specjalizowac już by nie specjalizowały ... do czego zatem miałyby one być.. bo w tym co proponujesz ja nie widze w ogóle idei studiów.. Takie studiowanie dla sztuki tylko...

Odpowiedz
avatar Allice
1 1

@TakaFrancuska: u mnie na uczelni spróbowali zrobić takie ogólniejsze studia. Nie ważne jak to się nazywa, dla grupy "wybitnych" zajęcia z matematyki, fizyki, informatyki, chemii i czego tam jeszcze na jednych studiach. Z tego co wiem niewypał. A na studiach ścisłych musi być przedmiot humanistyczny, takie wymogi. Filozofia, historia matematyki czy przedmiot podzielony na kilka części w tym ortografia, etyka czy kreatywne myślenie - polecam

Odpowiedz
avatar Meliana
2 6

@TakaFrancuska: Ja natomiast nie widzę idei studiów w tym, co mamy obecnie - w dziesiątkach tysięcy magistrów bez pracy, zupełnie nieprzystosowanych do potrzeb rynku, pracujących w zawodach zupełnie niezwiązanych ze studiami, płacących za możliwość praktyk, zarabiających mniej, niż robotnik na budowie. Studia powinny być nobilitacją, powinny nieść za sobą coś więcej, niż tylko papierek - powinny kształcić elity, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dyplomatów, artystów, nauczycieli, lekarzy, naukowców. Powinny prócz wiedzy czysto merytorycznej uczyć też sztuki prowadzenia konwersacji (także, a może przede wszystkim w językach obcych), zachowania się, erudycji. A nie wypuszczać magistra, który nie umie się wysłowić, (o napisaniu czegokolwiek bez błędów nie wspominając), od 10 lat nie przeczytał żadnej książki, nie wiedzącego z jakimi krajami graniczy Polska... Innymi słowy - chcesz mieć fach, idź do zawodówki, chcesz być "człowiekiem renesansu", studiuj. Nie podoba mi się model kształcenia, w którym człowiek uczy się przez ponad 15 lat, po to tylko, by wchodząc na rynek pracy dowiedzieć się, że w sumie niczego pożytecznego nie potrafi - kierunki, po których można podjąć pracę jako specjalista, bez dodatkowych praktyk, staży, rezydentur, czy aplikacji, można na palcach jednej ręki policzyć. To nie jest studiowaniem dla sztuki?

Odpowiedz
avatar Zmora
2 4

@Meliana: A ja się absolutnie nie zgadzam z tym, że studia powinny kształcić jedynie "ludzi renesansu", a reszta powinna iść do zawodówek. Od ludzi idących na studia i tak wymaga się więcej wiedzy ogólnej, bo wymaga się od nich ukończenia liceum ogólnokształcącego. I na tem kształcenie ogólne powinno sie kończyć. Liceum ogólnokształcące powinno dawać wystarczające podstawy by byc w stanie się kształcić dalej w wyspecjalizowanej dziedzinie. Zawodówka takich podstaw nie wymaga, bo kształci w znacznie łatwiejszych dziedzinach. Nie da się stworzyć zawodówki/technikum dla przyszłych lekarzy, biotechnologów, prawników, nanotechnologów itp. itd. Nie da się w tych kierunkach kształcić piętnastolatków, bo wiedza jest zwyczajnie zbyt zaawansowana i jest jej za dużo. A jakby robić policealne zawodówki dla lekarzy, to czym to się będzie różniło od studiów medycznych? Nazwą? Głupota absolutna. Bo twoje nazywanie lekarzy elitami jest moim zdaniem głupie jak but. Lekarz to taki sam rzemieślnik jak informatyk czy inżynier. Ani ten, ani ten nie potrzebuje znajomości poezji, za to znajomośc zaawansowanej matematyki może się przydać. Więc jak wywalać rzemieślników ze studiów, to wszystkich na raz, a co. Ja sama studiowałam biotechnologię za granicą. Ten kierunek pozwala mi zostać jakże natchnionym naukowcem o głębokich poglądach jak i zwykłym pracownikiem w każdej firmie wykonującej odpowiednie rzeczy. Mogę iść piwo robić nawet, a co mi tam, wiem jak. Od pięciu lat kijem nie dotknełam niczego poza biologią/chemią. I szczerze mówiąc uważam, że nauka czegokolwiek innego byłaby jedynie stratą czasu. Języki obce w to wliczając. Szkoła nauczyła mnie dwóch języków obcych wystarczająco, bym mogła wyjechać i w miarę się dogadać. Dalsze kształcenie języków obcych na studiach jest debilizmem, jeśli jego zastosowaniem miałyby byc jedynie towarzyskie pogawędki i pokazywanie jak bardzo wykształconym się jest. Toż to marnowanie czasu. Nauka języka powinna być kierunkowa, żeby uczyć się jedynie słownictwa, które przyda się w pracy. Niegłupie byłoby prowadzenie niektórych przedmiotów w danym języku, jesli taki język byłby użyteczny. Jak ktoś chce się uczyć zaawansowanego języka na temat mydła i powidła, to może się wybrać na filologię, a konwersacje jako takie można ćwiczyć na skypie. Polecam granie w gry multiplayer, bardzo językowo rozwijające. Zawsze też można za granicę wyjechać. Zresztą jak zrobimy naukę na studiach bardziej "ogólną" to co dalej? Od doktoranta chemii organicznej też będziemy wymagali cytowania Pana Tadeusza z pamięci, czy on już może się w końcu wyspecjalizować i przestać marnować swój czas? Ogółem im wyższy poziom edukacji tym bardziej wyspecjalizowanan dziedzina nauczania. Rozszerzanie jej mija się z celem, tylko zmarnuje ludzi czas i wytworzy jeszcze więcej magistrów, którzy nie potrafią nic konkretnego. Wysławianie sie, erudycja, zachowanie się powinny się kończyć na poziomie liceum, albo i wcześniej. Jak ktoś do 18 roku życia nie jest w stanie przyswoić takich podstaw, to niech spada. Ja w ogóle jestem za jeszcze większą specjalizacją na studiach, niż jest obecnie. Wywalic te wszystkie bezsensowne przedmioty (humanistyczne na studiach ścisłych, ścisłe na humanistycznych, czy jak to tam jest). W ramach tych wymysłów moja znajoma studiująca ASTRONOMIĘ na pierwszym roku zastanawiała się, czy studiować dinozaury, inkwizycję czy brydża, jako przedmiot dodatkowy. Wybrała brydża. Jakże przydatna umiejętność... Wywalić obowiązkowe języki obce, bo w 3 lata od zera się nikt nic konkretnego nie nauczy, zwłaszcza na studiach, jak się skupia na ważniejszej nauce, a jak ktoś taki zdolny, to już miał szansę w szkole. I wywalić obowiązkowy WF. Jak ktoś chce być gruby, to jego problem, a nie uczelni. EDIT: TO co jest opisane w historii powinno w większości byc nauczone w szkole, a reszta jest zbędna. Studia nie mają nic do tego i twierdzenie, że studia powinny niańczyć ludzi, którzy nie dali rady nauczyć się podstawowej wiedzy ogólnej, lub wbija

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2018 o 23:38

avatar Meliana
0 2

@Zmora: Cóż, nikt nie kazał nam się zgadzać w poglądach ^^

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@Meliana: Akurat z tym się zgodzę. :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Podczas całej mojej edukacji na historii najdalej doszliśmy do dwudziestolecia międzywojennego. Czasami sama coś więcej poczytałam albo obejrzałam jakiś dokument, ale nie było tego wiele. Do tego nie mam pamięci do dat, a jak jakąś już uda mi się zapamiętać, to można to świętować. Nie chcę się tutaj usprawiedliwiać, bo od dawna pluję sobie w brodę, że nie znam dat, które uważam, że znać powinnam, ale nieważne ile razy sprawdzę te informacje, to prędzej czy później i tak je zapominam. Potrafię porozmawiać o IWŚ czy o IIWŚ, o rozbiorach, czy o jeszcze innych tematach historycznych, uwielbiam wszelkie muzea poświęcone historycznym wydarzeniom, ale kiedy ktoś mnie pyta o datę wydarzeń, o których opowiadam, to pojawia się problem. Sztuką się nie interesuje. Znam nazwiska najwybitniejszych artystów, kilka ich dzieł pewnie też znam, ale no... Nie interesuję się, więc się nie dokształcam. Moja mama ubolewa, bo ma z kim chodzić do muzeów zapełnionych obrazami. Książki czytam, chociaż w szkole opierałam się na streszczeniach. Czytanie ma mi sprawiać przyjemność, a wczytywanie się w szczegóły wyglądu zastawy stołowej, bo na sprawdzianie może być pytanie o kolor talerza, nie sprawia mi przyjemności. Są oczywistości nad oczywistościami takie jak to, że pingwiny nie latają (chociaż pewnie są ludzie, którzy i tego nie wiedzą). Są rzeczy, które powinny być oczywistością, ale z jakichś powodów nie są (np. nauczyciel fizyki przepuszczający za dobrze napisany referat). Sam fakt niewiedzy jakoś za bardzo mnie nie rusza. W takich sytuacjach zwracam uwagę na stosunek do niewiedzy. Ktoś będzie ignorantem i nic sobie nie zrobi ze swojej niewiedzy, a komuś innemu faktycznie będzie głupio i poszuka informacji - pierwszemu w sumie współczuję, drugiego pochwalam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Marcelinka: Ucięło mi komentarz. Pozostaje jeszcze kwestia dziedziny, w której człowiek nie ma tej wiedzy. Ten fragment mojej wypowiedzi: "Ktoś będzie ignorantem i nic sobie nie zrobi ze swojej niewiedzy, a komuś innemu faktycznie będzie głupio i poszuka informacji - pierwszemu w sumie współczuję, drugiego pochwalam." dotyczy, rzecz jasna, oczywistości. A jak ktoś nie ma wiedzy w tematach, które już takie oczywiste nie są i nie są mu też do niczego potrzebne, to po co w ogóle mieć pretensje do takiego człowieka, że nie wie?

Odpowiedz
avatar CatGirl
14 14

Jestem młodą nauczycielką. Uczę w podstawówce. Dostałam klasę że zdolnymi dziećmi, którym się chciało. Rodzice stwierdzili, że za dużo wymagam, że co ja sobie wyobrażam. Zamiast porozmawiać ze mną poszli do dyrekcji. Przestało mi zależeć. Skoro rodzicom nie zależy, żeby dzieci miały wiedzę i liczą się tylko oceny, to to dostaną. Za 1400 zł nie ma sensu się szarpać. Tak obecnie działają polskie szkoły. Rodzicom wolno wszystko.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 5

Szłam nową podstawą programową- słynna matura 2015. Pocieszę wszystkich, którzy nie przerobili II WŚ i PRLu- jestem chyba pierwszym rocznikiem, który to zrobił, bo 1 LO rozpoczyna się właśnie od tych zagadnień. Wybierało się kierunek, a w związku z tym rozszerzenia. I tak oto materiał z matematyki był okrojony, a biologia (którą lubiłam bardzo), chemia, geografia zostały połączone w jeden przedmiot. Za to było więcej godzin angielskiego, historii i WOSu. I jak dla mnie bardzo dobrze. Na co komuś kto chce zdawać maturę z historii mitoza i mejoza? I odwrotnie-na co potencjalnemu biologowi wojna secesyjna? Minusy oczywiście są i wiem to na swoim przykładzie- choćbym chciała zdawać rozszerzoną matmę, to nie miałam szans z profilem mat-fiz i musiałabym chodzić na korki, gdyż oni mieli treści, których mój program już nie obejmował. Inna sprawa, że matura to jest durny klucz. Uwielbiam (chociaż dziwnie to brzmi) nazistowskie Niemcy. Dostałam taki temat na historii na maturze. I za bardzo popisałam się wiedzą, bo ucięli mi punkty za to, że wyszłam poza temat. Klucz to klucz- myślisz inaczej, to masz pecha. Słowacki wielkim poetą był, a jak się z tym nie zgadzasz-ucinamy punkty.

Odpowiedz
avatar KIuska
2 2

@Habiel: Jestem teraz w maturalnej klasie. Miałam tak koszmarną nauczycielkęz historii, że ledwo zdążyliśmy przerobić II WŚ, resztę tematów rozdała uczniom i kazała zrobić prezentację, które miały trwać maksymalnie po 15 minut. Nawet zmiana podstawy nie sprawi, że przerobi się całość gdy nauczyciel nie ma chęci do normalnego prowadzenia lekcji i nie potrafi zaplanować realizacji materiału.

Odpowiedz
avatar Habiel
5 5

@KIuska: Ja nauczycielkę z historii oraz WOSu (bo ta sama babka) miałam bardzo super. Angażowała się w lekcje, przynosiła dodatkowe materiały i do dzisiaj miło ją wspominam i uważam, że to jeden z najlepszych nauczycieli, jakich spotkałam na swojej drodze. I tak, zgadzam się, że nauczyciel jest bardzo ważnym czynnikiem. Tak samo jak program nauczania i wymagania. To wszystko się kumuluje i daje nieefektywną edukacje.

Odpowiedz
avatar Monomotapa
-5 11

@Habiel: Bo jeżeli chodzisz do liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO, masz mieć szeroką wiedzę ogólną. Od twardego profilowania były licea profilowane i technika.

Odpowiedz
avatar KIuska
2 4

@Habiel: Dokładnie, miałam taką nauczycielkę w gimnazjum. Dzięki niej wiem cokolwiek z historii. @Monomotapa: Jak mam mieć szeroką wiedzę gdy przedmioty, których nie zdaje na maturze kończą się w pierwszej klasie? Przez rok uczeń ma poznać wszystko i pamiętać niepotrzebne mu szczegóły? Po co?

Odpowiedz
avatar Allice
12 14

Jak zdali maturę? Normalnie? Ani historia, ani geografia nie są obowiązkowe? A na polskim nie trzeba znać wszystkich możliwych pisarzy? Nie kojarzę Poświatowskiej ani Rodina. Pamięci do dat nie mam, akurat stan wojenny czy powstanie bym trafiła, Katynia nie (wydawało mi się że był później). W sumie ostatni raz historię powyżej 1930 roku w szkole miałam w podstawówce, później się nie wyrabialiśmy. Czy uważam się za ignoranta? Nie, brak pamięci o takich szczegółach nie oznacza braku pamięci i szacunku do samych wydarzeń. Terespol? Przejście graniczne mi się kojarzy, gdzieś na wschodzie, tyle. Coś więcej mi potrzebne? Jak będę jechać w tamte okolice to spojrzę. Muszę mieć wykutą na blachę geografię całej polski i najlepiej świata? Nie wydaje mi się. Od czegoś są mapy, te papierowe też. Do muzeum czy coś zwiedzać pójdę chętnie, chociaż te stricte ze sztuką raczej nie są dla mnie zbyt ciekawe. Czytać książki lubię. Maturę spokojnie zdałam, a studia skończyłam. Z ciekawości, drogi autorze, wiesz chociaż kim był Banach? Tak w kwestii nazwisk

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2018 o 17:39

avatar Majezon
0 8

@Allice: zawsze możesz powiedzieć, ze wygooglałem. Ale tak, wiem kim był Banach, wiem też kim był Sierpiński, Ulam i kilku innych też

Odpowiedz
avatar KIuska
5 5

@Majezon: A wiesz czym różni się nukleotyd i nukleozyd? Jak otrzymać anilinę? Jak odróżnić propanal od propanonu? Wiesz czym są wirusy i dlaczego tym są? Czym są gruczoły mlekowe?

Odpowiedz
avatar krzycz
14 16

Ja też nie mam pojęcia kim byli Gierymski i Poświatowska, zupełnie nie mój obszar zainteresowań, nie widzę powodu, dla którego miałbym sobie głowę tymi wiadomościami zaśmiecać

Odpowiedz
avatar livanir
9 11

Wątpie by to wszystko powiedziała jedna osoba, albo każdy student(większosć tak powiedziała). Studiując matematykę po co mi znać malarzy? Tym bardziej jak na maturze tego nie ma. Można mieć wiele innych zainteresowań. Jasne, ze ważne podstawy trzeba znać(np. państwa graniczące z naszym krajem), ale nie przesadzajmy by wiedzieć wszystko. Zwłaszcza jak wiedza jest na ogół nieprzydatna i zawsze można kogoś spytać z kim akurat na ten temat dyskutujemy. Sama nie znałam niektórych odpowiedzi(np. kiedy był stan wojenny i niektórych z tych ludzi). A co do niektórych mieli racje: Batory to zespół muzyczny, wiec czemu ktoś nie moze mieć z ulubionym zespołem pierwszych skojarzeń?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-1 11

Odniosę się bardziej do komentarzy, niż samej historii. Owszem, macie rację: jeśli się danej wiedzy nie używa, to zrozumiałe, że (w większości przypadków) tych informacji się nie pamięta. Z tym, że moim zdaniem osoba, która szczyci się wyższym wykształceniem, powinna mieć trochę większą wiedzę. Meliana ma rację pisząc o rzemieślnikach i szkołach zawodowych. Trochę mierzi mnie podejście "a po co mi to?, "a w pracy tego nie potrzebuję, to mam wywalone". Serio? Jak wiedza może być uznawana w ogóle za nieprzydatną? Nie uważacie, że zawsze lepiej jest coś wiedzieć? Ok, ja też nie wiem, gdzie leży Terespol, ale przyznaję to ze wstydem. A nie ze wzruszeniem ramion. I reszta tych przykładów? Serio uznajecie nasze graniczenie z Czechosłowacją za wiedzę na poziomie studenta? Nie bulwersuje was to? Ps. Przyznam szczerze, że strasznie mnie dziwi, że 2 osoby nie słyszały o Poświatowskiej. Chociaż z drugiej strony: ja nie znałam Kantora i Gierymskiego. Z tym, że ja nie aspiruję do bycia "elitą narodu", jaką moim zdaniem powinni być ludzie z wyższym wykształceniem.

Odpowiedz
avatar Allice
6 8

@BlueBellee: Ok, zmieniam podejście do czytania czegokolwiek, koniec z książkami dla przyjemności, przerzucę się na poezję która zupełnie mi nie leży ale powinnam znać. Żeby móc błysnąć, hmm, chyba w jakimś teleturnieju przy dużej dawce szczęścia. Malarstwo jeszcze lepiej, odpalę google grafika i tam poszukam jakiś ciekawych... Nie, chyba wolę spędzić czas nad czymś co się przyda. Ale może przy następnej wizycie w jakiś muzeum bardziej zwrócę uwagę na nazwiska. Jednocześnie mówi się że szkoły uczą rzeczy które nam się w życiu nie przydadzą, z drugiej podejście że wykształcony człowiek powinien wiedzieć wszystko. Szeroka wiedza? Po prawie 7 latach od skończenia szkoły średniej jestem w stanie porozmawiać o sporym zakresie przedmiotów i tematów które mnie interesowały. Także mam wiedzę ponad szkolną z chociażby biologii, mimo tego że nie związałam przyszłości z nią. Czechosłowacja może być przeginką rzeczywiście, ale niepamiętanie autorów każdego wiersza i obrazu w podręczniku - nie. A za "elitę narodu" się nie uważam, mimo skończenia studiów wyższych, i to gdzie indziej niż "wyższa szkoła robienia hałasu"

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
6 6

@BlueBellee: Ja siebie uważam za osobę ciekawą świata i taką, która "lubi wiedzieć". Często zdarza się, że w rozmowie z kimś (kto nie zna mnie zbyt dobrze) na dowolny temat okazuje się, że ten ktoś sądzi, że ja się tematem naszej pogawędki zajmuję zawodowo. Kiedy prostuję to przypuszczenie, pada podszyte zdziwieniem pytanie: "to skąd ty tyle o tym wiesz"? I wtedy, często ku zdziwieniu mojego rozmówcy, odpowiadam: "bo lubię pewne rzeczy wiedzieć". Tak już mam, że interesują mnie rzeczy, o których przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia. Lubię wiedzieć jak działa elektrownia jądrowa, dlaczego w Japonii obowiązuje ruch lewostronny, kiedy i po co wymyślono piwo IPA, czym się różni chanukija od menory, jak po nazwie rozpoznać czy brytyjskie miasto zostało założone przez Anglosasów czy przez Rzymian, gdzie się znajdują Alnitak, Alnilam i Mintaka. Lubię całą tę, w większości bezużyteczną, wiedzę, która w jakiś tam sposób definiuje osobę wykształconą. Niemniej. Istnieją dziedziny, którymi nie potrafiłbym się zainteresować nawet pod lufą karabinu. Nie ma ich zbyt wiele, ale ku mojemu utrapieniu jedną z nich jest poezja. Mój kontakt z nią ogranicza się do tego, czego musiałem się nauczyć, żeby pomyślnie ukończyć szkołę średnią. Jestem świadom faktu, że moja niechęć do poezji w jakimś stopniu zubaża mnie intelektualnie, a w oczach egzaltowanych absolwentek polonistyki stoję zaledwie o szczebelek wyżej od jaskiniowca i to tylko dlatego, że nie noszę ze sobą maczugi. Nie szczycę się swoją niewiedzą w dziedzinie poezji, ale nie mam też zamiaru się biczować i wpędzać w poczucie winy z tego powodu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@BlueBellee: Po części się z Tobą zgadzam, ale jednak mam pewne zastrzeżenia. Tak samo jak Fomalhaut jestem osobą, która "lubi wiedzieć". Potrafię czasami zaskoczyć kogoś jakąś ciekawostką z dziedziny, o której wiem niewiele, bo tylko ten jeden aspekt mnie zainteresował albo po prostu nie miałam czasu, żeby usiąść i cokolwiek więcej poczytać. Potrafię długo rozmawiać na tematy, które mnie interesują, bo żeby dużo wiedzieć w tych dziedzinach wystarczy, że raz coś przeczytam (w przeciwieństwie do tematów, które mnie w ogóle nie interesują). Po studiach będę inżynierem, jak mi się uda złapać pracę w zawodzie, to będę projektować różne rzeczy. I czy z powodu samego faktu, że będę miała "inż." przed nazwiskiem powinnam się katować teraz datami z historii, mimo że mam z tym problem i jest mi to niepotrzebne? Teraz mam się uczyć liczyć tak, żeby to, co zaprojektuję się nie zawaliło i daty rozbiorów Polski nie są mi do tego potrzebne. Czasami czuję potrzebę, żeby się dokształcić w temacie, z którego jestem słaba, ale mimo wszystko wolę sobie to zostawić na "po studiach" niż zajmować się tym teraz. Jak będę po obronie, to wolę wyjść na ignorantkę z historii (mimo że nią nie jestem) niż przy projektowaniu zapomnieć jakiś szczegół, który sprawi, że latem wszystko będzie - co prawda - w porządku, ale zimą się konstrukcja zawali.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-2 2

@Allice: I o tym mówię. "Żeby móc błysnąć, hmm, chyba w jakimś teleturnieju" - czyli według Ciebie wiedzę jako taką, można sobie o kant zadka rozbić? Tylko ta rzeczywiście przydatna w życiu się liczy? I nikt Ci przecież nie każe lubić poezji czy malarstwa, ani poświęcać im czasu. Ale chyba wiesz kim byli Szymborska lub Picasso? Czy nie bardzo? No w historii są właśnie opisane takie kuriozalne przypadki jak ta Czechosłowacja, więc nie wiem czemu się dziwisz. I nikt nie każe nikomu pamiętać wszystkiego, ale są jednak rzeczy tak znane, że naprawdę wstyd nie kojarzyć. "Elita narodu" po to jest w cudzysłowie, aby było jasne, że mam na myśli, to, że osoby z wykształceniem wyższym powinny posiadać wiedzę większą, niż "przeciętny Kowalski". @Fomalhaut Twoje podejście akurat bardzo mi sie podoba i o tym cały czas mówię. "Mój kontakt z nią ogranicza się do tego, czego musiałem się nauczyć" - i ok. Przecież nikt nie może interesować się wszystkim, bez jaj. Ale żeby nie wiedzieć kim był Dali lub Wyspiański, to chyba trzeba było spędzić dzieciństwo na Marsie. A nikt przecież nie twierdzi, że skoro Cię to nie interesuje, to i tak masz na wyrywki znać ich prace. Starczy, że jesteś dobry w innych dziedzinach, ale chociaż kojarzysz kto jest kto. Ps. Jak jest z tym IPA? :) @marcelka Ja też się z Tobą zgadzam. Skoro nie masz pamięci do dat, to tego nie przeskoczysz i tyle. Doskonale Cię rozumiem, bo ja np. w ogóle nie mam pamięci do twarzy: muszę kogoś kilka razy zobaczyć, aby zapamiętać. No zdarza się. Ja nie jestem jakąś wyrocznią, moje zdanie na temat tego, co każdy powinien wiedzieć, jest jedynie moim zdaniem. Chodzi mi tylko o to, że osoba na/po studiach powinna mieć większą wiedzę, niż osoby z niższym wykształceniem. I nie powinno to nikogo dziwić. I chodzi choćby o wiedzę ogólną, czyli np. dobrze by było, gdybyś wiedziała, że taka Poświatowska (ale się jej uczepiłam :P) istniała i była poetką, niekoniecznie musisz znać wszystkie jej wiersze. Tak a propos rozbiorów, przypomniała mi się laska z imprezy: to było z 10 lat temu, więc nie pamiętam szczegółów, ale dziewczyna szła na studia, ogólnie trochę taka "ą i ę", a była wielce zaskoczona, że był więcej, niż jeden rozbiór Polski. I no może wam się nie podobać moje zdanie, ale uważam, że taka osoba legitymująca się wykształceniem wyższym (no nie wiem czy skończyła, ale takich osób jest więcej) to jakaś pomyłka.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 9

Przecież Bathory to jest zespół metalowy, a znajomość niszowych wierszokletów po raz ostatni większości ludzi przydaje się podczas matury właśnie. Zgadzam się, że człowiek oczytany i kulturalny powinien posiadać wiedzę z różnych dziedzin, ale to, co serwuje szkoła jest tak ciężkostrawne, że szczerze mówiąc wcale się tej młodzieży aż tak bardzo nie dziwię.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
3 3

@Fomalhaut: Według mnie, najgorsze co może być, to dobór lektur szkolnych. Większość to jakiś koszmar. Zamiast opowiadać o twórcach i w przybliżeniu o książkach plus zadawać je jako dodatkowe, jakoś zainteresować, to daje się takie zniechęcające do czytania twory.

Odpowiedz
avatar Majezon
-1 7

Kochani nie chodzi o to, by jak kapitan Wagner, znać wszystkie możliwe pytania i odpowiedzi na nie. Nie chodzi o to by po latach wiedzieć co to mejoza i mitoza i znać cykl życiowy stułbiopławów. Niektórzy z Was piszą: nie znam się na sztuce, nie znam się na poezji. Nie wiem kto to Beksiński, nie znam Herberta. Mam alergię na to czy tamto, jednocześnie pisząc, ale znam się na tym i owym. O.K. Natomiast ludzie, o których pisałem, maja alergię na wszytko i nie znają się absolutnie na niczym. I nic ich nie interesuje. W tekście dałem tylko przykłady, które jako pierwsze wróciły we wspomnieniach. Rozumiem, że dla niektórych za winą kiepskiego nauczyciela, historia to były tylko daty i nudne fakty do wkucia. Ale nawet w takim wypadku dorosły człowiek powinien kojarzyć kilku najbardziej znanych polskich władców, o Katyniu wiedzieć coś więcej niż " to coś w wojnę było, z ruskimi, co nie ? " . Gdyby ktoś mi o tym opowiedział to bym nie uwierzył. Nie uwierzyłbym, że dwudziestoletni student z pełną powagą twierdzi, że delfin jest rybą. Wie, bo widział na własne oczy. Że młody mężczyzna nie wie jak wygląda karabinek M-16, nie dziwi mnie to. Wstrząsa mną natomiast , gdy przy próbie opisania wychodzi na jaw, że faktycznie widział, w " Plutonie " ale sądził , że jest to film o II wojnie, bo przecież Amerykanie walczyli z żółtkami. Żyjemy w czasach informacji tak łatwo dostępnej jak nigdy dotąd. Ale jak widać coraz więcej ludzi albo jest całkowicie na nią uodpornionych albo świadomie ryzygnuje z przyswojenia czegokolwiek, co wykracza poza jakąś wąską specjalizację, którą wybrali jako swą ścieżkę zyciową.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-2 4

@Majezon: No nie wytłumaczysz. Ja mam lekkie wrażenie, jakbym patrzyła na efekt "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Poza niektórymi osobami oczywiście.

Odpowiedz
avatar natalia
2 6

Widzę same pytania z historii i sztuki. Dodałabym kilka oczywistości z chemii i biologii: Które zwierzęta są parzystokopytne, a które nieparzystokopytne? Z czego składa się nić DNA? Co jest nośnikiem energii chemicznej w komórce? Czym różni się komórka zwierzęca od roślinnej? Jakie płazy występują w Polsce? Wymień 3. Jakie są fazy fotosyntezy? Jaki gaz dobrze rozpuszcza się w wodzie?

Odpowiedz
avatar dayana
6 10

A dlaczego z pytań o wiedzę ogólną nie pada: - jaki wzór ma kwas azotowy(V) - czy wątroba jest unerwiona? Gdzie leży - jak działa lodówka - co to jest kloaka i jakie zwierzęta ją posiadają - co to jest pole elektromagnetyczne - wymień elementy układu pokarmowego - z czego składa się atom - jaki jest wzór na pole rombu - podaj twierdzenie pitagorasa - jak obliczyć sinus kąta? Jakoś ciągle ogólne pytania dotyczą pamięciówki z historii, wiedzy o sztuce (której w szkole się nie zdobędzie, jasne, było czym jest styl romański, gotycki, jak wyglądają obrazy barokowe, ale nie wymieniłabym np. 50 dowolnych malarzy), literatury itp. Podwójne standardy?

Odpowiedz
avatar Trepan
-2 4

Nazwa zespołu metalowego akurat odnosi się do Hrabiny Bathory (count Bathory), nie ma nic wspólnego z królem. Niewiedza jednak jest coraz mocniej porażająca.

Odpowiedz
avatar Ichigo1221
3 5

Swoim komentarzem zapewne wsadzę mrówkę w kijowisko, ale komu w życiu jest potrzebna wiedza na temat Lichtensteinu czy Beksińskiego? Rozumiem, że to zapewne studenci na kierunku ściśle związanym z humanizmem, ale proszę nie traktować tych rzeczy jako informacji, które każdy musi znać, aby w ogóle podawać się za przedstawiciela rasy rozumnej. Ja wiem tylko, że Lichtenstein to gdzieś w Niemczech, a nazwisko Beksińskiego kojarzę jedynie z kilku obrazów i żyję. Niech autor nie uważa swojej wiedzy za podstawę edukacji szkolnej.

Odpowiedz
avatar Zmora
1 1

@Ichigo1221: "Ja wiem tylko, że Lichtenstein to gdzieś w Niemczech" No, to się uśmiałam.

Odpowiedz
avatar gurgun
1 1

Bo widzisz, moim zdaniem jest to efekt zbiegu 2 okoliczności - po pierwsze, od relatywnie niedawna nie ma podziału klasowego w polsce, lub inaczej - jest tylko klasa średnia. Twój ideał o którym piszesz to inteligencja - inteliogenci odznaczali się szeroką wiedzą i kulturą osobistą, choć nie byli wybitnie majętni. Ten czas się po prostu skończył i społeczeństwo, w tym i szkolnictwo wyższe, nadal reaguje na tą zmianę. Z drugiej strony mamy rozwój technologii, przez co ludzie nie muszą (nie powinni) wszystkiego wiedzieć, tylko muszą znaleźć informację, którą potrzebują. Kiedyś wiedzę brało się tylko ze szkoły. Teraz mamy internet i wiedza jest łatwiej dostępna niż kiedykolwiek. Ta zmiana nastąpiła bardzo niedawno. I ona też kształtuje to jak szkolnictwo wygląda. I zarówno uniwersytety jak i sami ludzie jeszcze nie przeszli potrzebnej transformacji.

Odpowiedz
avatar godneptun
0 2

Heh, świetne a zarazem porażające; trafili z jednym - Bathory to faktycznie zespół metalowy:)

Odpowiedz
Udostępnij