Odkryłem Piekielnych stosunkowo niedawno, więc sporo czytam i przypominam sobie przy poszczególnych historiach piekielności, których sam byłem uczestnikiem.
Mam kuzynkę, którą ze względu na bliski stopień pokrewieństwa i fakt, że sporą część życia mieszkaliśmy drzwi w drzwi nazywam siostrą. Otóż siostra parę lat temu nabyła auto osobowe, nówkę sztukę prosto z salonu. Ja wtedy chwilowo nie byłem zmotoryzowany, a miałem parę spraw do ogarnięcia daleko od domu więc mówię:
- Słuchaj siostra, jak masz czas i chęć to może pojechalibyśmy w weekend do Andrzeja (stary kumpel mieszkający na wsi). Oddam ci za paliwo, pogonisz auto 300 kilometrów w obie strony po świetnej drodze, nałykasz się świeżego powietrza, dzieciaki pojeżdżą na kucyku, pobawią się ze swoimi rówieśnikami, utytłają w błocie, zobaczą jak wygląda schabowy, gdy jeszcze mieszka w chlewiku i że mleko nie jest z kartonu tylko od krowy. Adam (siostry mąż) pomoże mi wieczorem przy butelce. Krótko mówiąc połączymy przyjemne z pożytecznym.
Siostra się zgodziła, pojechaliśmy, zrealizowaliśmy plan. Po powrocie do rodzinnego miasta podjechaliśmy na stację benzynową, zatankowałem pod korek, tak jak było auto zatankowane w momencie wyjazdu. I wtedy siostra mówi
- Wiesz brat, jeszcze 36,50 jesteś mi winny.
- No super, ale może coś bliżej, za co na przykład?
- Taka podróż to nie tylko koszt benzyny. Przecież olej się zużywa, opony, nabite kilometry obniżają wartość rynkową. No wiesz, taka amortyzacja.
Wynalazła jakieś wskaźniki zużycia i wyliczyła z góry ile auto według nich straci na wartości. Zawsze była poukładana, zorganizowana i oszczędna ciut ponad miarę, ale żeby coś takiego? No zamurowało mnie prawdę powiedziawszy. Pomijam fakt, że od Andrzeja nie wyjeżdża się z pustymi rękoma, więc pół bagażnika miała wyładowane konfiturami, sokami, przetworami i nalewkami. Ale to sprawa miedzy nią a Andrzejem.
Natomiast między mną a nią sprawa była taka, że parę tygodni wcześniej przez dwa dni tyrałem z jej mężem przy budowie drewnianego tarasu. Za dziękuję. Moimi narzędziami. I przez myśl mi głupiemu nie przyszło, żeby domagać się pieniędzy za stępione brzeszczoty do wyrzynarki, zużycie frezarki, czy kilkanaście roboczogodzin. W końcu pomagam dla rodziny, tak?
Choć cisnęły mi się na usta różne cięte (bardzo) riposty, wyjąłem z portfela bez słowa dwie dwudziestki, nie będę robił kwasu za durne 4 dychy. Jeszcze przyjdzie koza do woza , pomyślałem. Na głos powiedziałem tylko:
- Pewnie jak zwykle nie masz drobnych, więc zrób mi przelew na te 3,50.
Nauczka na przyszłość. Teraz będziesz wiedział aby za darmo (i z dobrego serca) pomagać tylko tym, którzy potrafią zrewanżować się tym samym. I może jest to bezlitosne podejście, ale chroni przed "Januszami" (nie obrażając zwykłych posiadaczy tego imienia).
OdpowiedzPolicz jej ile kosztują Twoje roboczogodziny i amortyzacja Twoich narzędzi i ją podlicz.
Odpowiedz"W końcu pomagam dla rodziny, tak ?" Kto cię polszczyzny uczył? Powiedz, a cię pomszczę. A wracając do tematu: olej i sam pojazd też się zużywają. To może być dziwne dla osoby, która samochodu nie posiada, ale tak właśnie jest. Pretensje powinieneś mieć raczej do siebie, że robiłeś siostrze przysługi za darmo. Tym bardziej, że wiedziałeś, że zawsze była oszczędna "ciut ponad miarę".
Odpowiedz@Fomalhaut: To "dla" to chyba regionalizm, przynajmniej na podlasiu tak mówią :)
Odpowiedz@Secki: Proste, że regionalizm, tak się u nas mówi. :) @Fomalhaut A Ty jak nie wiesz, to milcz a nie durnia z siebie robisz, polonisto za dychę :) wsadź se ten komentarz w buciory
Odpowiedz@Lucario: Pracowałem kiedyś z dwoma koleżkami, jeden był z samej Hajnówki, drugi mieszkał gdzieś obok. Jak to się kiedyś mówiło w Warszawie i okolicach " morowe chłopaki ". To właśnie od nich nauczyłem się " pomagać dla kogoś " i " rozmawiać do kogoś ". No po prostu urzekły mnie te sformułowania. Mam jeszcze kilka takich ulubionych regionalizmów, które stosuję z upodobaniem.
OdpowiedzA wiesz, szkoda, że te cięte riposty zachowałeś dla siebie, bo to kompletnie niczego nie zmienia. Twój foch przeszedł pewnie niezauważony, bo siostra nadal jest przekonana, że postępuje słusznie. Miałam kiedyś podobną sytuację i również oddałam pieniążki, ale dość grzecznie powiedziałam, co o tym sądzę i przypomniałam swoje nieodpłatne przysługi dla tej osoby. Odniosło skutek, bo więcej takich sytuacji nie było. Są na świecie pasożyty, ale są też ludzie zwyczajnie nieobyci, którym wystarczy nieco przemówić do rozsądku. Na kogo byś nie trafił, unoszenie się honorem nie przyniesie żadnego pozytywnego efektu.
Odpowiedz@Chrupki: No właśnie, powiedziałaś grzecznie. W tamtej konkretnej chwili bałem się , że grzeczny nie będę, więc wolałem zmilczeć z powodu dużej, bądź co bądź zażyłości. Ale pamiętałem, bo pamięć mam jak słoń. I w końcu trafiła się okazja, by grzecznie i na spokojnie, a nie w emocjach, wytłumaczyć kuzynce co sądzę o takim zachowaniu.
Odpowiedz@Majezon: Z jakim skutkiem?
Odpowiedz@quack: Ciężko powiedzieć, w stosunku do mnie już nigdy się tak nie zachowała, natomiast czy zrozumiała ? Nie sądzę. Podejrzewam, że to moje zachowanie uważała raczej za dziwne. Tak czy inaczej, żyjemy w zgodzie i przyjaźni.
Odpowiedz@Majezon: szczegóły!!!
OdpowiedzA mnie najbardziej interesuje, czy zrobiła Ci przelew na te 3,50
OdpowiedzTeż się nie popisałeś. Zamiast się twardo postawić i przypomnieć kuzynce o swojej pracy (skomentować to czymś w stylu: "No to jesteśmy kwita za używanie moich narzędzi"), to zwyczajnie spełniłeś jej absurdalne żądanie i tylko utwierdziłeś ją w przekonaniu, że źle nie robi. Nie chodzi wcale o te pieniądze, ale o samą zasadę powinieneś się wykłócić. Oczywiście spokojnie i kulturalnie.
OdpowiedzNie rozumiem czegoś takiego;/ I nie lubię takich ludzi. Sama nie raz robiłam coś dla rodziny za "dziękuję" i nie przyszłoby mi do głowy prosić o kasę;/
Odpowiedz