Może nie jest to bardzo piekielne, ale tak beznadziejnie głupie, że musiałam to gdzieś opisać...
Jestem na pierwszym roku magisterki. Co ważne, po licencjacie zrobiłam sobie roczną przerwę, więc jestem w grupie z zupełnie innymi ludźmi.
Dużo wykładowców robiło nam egzaminy przed sesją, tak zwane zerówki. Nie wstawiali z nich ocen od razu do wirtualnych indeksów, tylko najpierw wysyłali na grupowego maila. Jeśli ktoś zdał zerówkę, nie musiał podchodzić do egzaminu w sesji. Część wyników była w plikach tylko do odczytu, ale niektóre otwierały się w Wordzie, więc można było w nich coś zmienić, ale po co to komu?
No właśnie...
W całej mojej 30-osobowej grupie jest 5 osób, które wpadły na iście genialny plan.
Jeśli nie zdali jakiegoś egzaminu, a wyniki były w Wordzie, to zmieniali swoje wyniki, a potem nie przychodzili na egzamin. Wykładowca wstawiał im 2, a oni oczywiście afera, bo przecież na wynikach z zerówki mieli zdane.
Żaden z tych geniuszy nie wpadł na to, że przecież ocena nie bierze się znikąd, a wykładowca ma ich ocenione testy. Oczywiście nie pomyśleli też o tym, że nawet na grupowym mailu jest "oryginalna" wersja wyników.
Z racji, że wszystkie egzaminy były przed sesją albo na jej początku, to pomimo że sesja poprawkowa zaczyna się oficjalnie za dwa tygodnie, już było kilka poprawek, na które owi studenci raczyli przyjść, znaczy przyszli na pierwszą, na której też byłam, bo na kolejne raczej nie już nie przyjdą. Afera naprawdę spora, byli uzbrojeni w wydrukowane wyniki, te pozmieniane.
Wykładowca, spokojny człowiek, nie dał się ponieść emocjom, chociaż oni od razu zaczynali się, po prostu, drzeć i kłócić. Pokazał im ich testy i maila z plikiem, którego wysłał na naszą grupę. Wszyscy równo czerwoni, nie wiedzieli, co powiedzieć. Wykładowca od razu poszedł do dziekana.
Nie wiem, jakie zostały wyciągnięte konsekwencje. Zobaczymy, czy w następnym semestrze nadal będą w naszej grupie.
znając dziekana - to po takie akcji, albo już nie są studentami albo sami zrezygnują z bycia studentami bo psorek może im się pięknie odwdzięczyć takimi zadaniami na egzaminie, że z siwieją na sam ich widok :)
Odpowiedz@BlackAndYellow: "Znając dziekana"? Przecież nawet nie jest wspomniane, o jaką uczelnię chodzi. Uwierz mi, że każdy dziekan - nawet na jednej uczelni - może być inny.
Odpowiedz@BlackAndYellow: Znając dziekana to pogłaszcze po główce, powie, że się zdarza i wymusi kolejny termin u profesora. Tak wyglądają studia w Polsce. Tak, studenci są tak głupi, że nie mam wątpliwości co do realistyczności tej historii.
Odpowiedzhttps://cdn-images-1.medium.com/max/550/1*RxmPeSybIUtxea4Vh98y2g.jpeg
Odpowiedz@Habiel: Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje :D
OdpowiedzNic dziwnego że wartość wykształcenia wyższego (a co za tym idzie- także i średniego) spada, skoro takie głąby pchają się na studia, co gorsza kończąc je licencjatem/ inżynierem. Mam nadzieję że zostaną za to wykopani z uczelni.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 lutego 2018 o 14:08
@Ochraniacz: Ja też, ale zastanawiam się, jak skończyli licencjat, bo teraz jesteśmy na magisterce...
Odpowiedz@kluskaa: Cóż, widziałem nagranie jak wykładowca za to, że stado miłych studentów przyszło i zaczęło go prosić o 3 na semestr dostało zaliczenie. Bo mili i poprosili go tak fajnie, śpiewając chórem. I to nie była jakaś "Wyższa Szkoła Gotowania Na Gazie", tylko (rzekomo) poważna uczelnia państwowa. Dorzuć do tego jeszcze uczelnie prywatne, gdzie za kasę dostajesz papier, a nauka to wybór opcjonalny dla chętnych.
Odpowiedz@Ochraniacz: Nawet jeśli jeden jest tak miły czy dwóch, to raczej nie ma uczelni (poza pseudouczelniami), gdzie wszyscy tak zrobią, więc raczej na renomowanych uczelniach wątpliwe, że przeszliby do magisterki @kluskaa pewnie licencjat skończyli na jakiejś Wyższej Szkole Tworzenia Idiotów, która nie ma pozwolenia na prowadzenie magisterskich, a Twoja uczelnia przyjęła ich, żeby dostać za nich kasę, a później i tak odsiać (choć ponoć teraz ma się to zmienić, w sensie zasady dofinansowywania)
OdpowiedzNasi geniusze z roku (podobno zarówno dzienni, jak i zaoczni) wpadli na pomysł złożenia pisemnej skargi do rektora na wykładowców, którzy robią "zerówki", ponieważ zabierany zostaje im czas na naukę i poznanie kolejnego materiału. Już trwa śledztwo kto taki inteligentny... :|
Odpowiedz@xMiuSx: Z tego co pamiętam, to egzaminy w terminie "zerowym" nie są obowiązkowe, a dobrą wolą wykłaowcy. Niektórzy wykładowcy nawet warunkowali dopuszczenie do zerówki już wpisanym w indeksie zaliczeniem lub konkretnymi ocenami z zaliczenia np.3,5 w górę.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 lutego 2018 o 14:33
@xMiuSx: U mnie na uczelni kiedyś w regulaminie był zapis dotyczący przedmiotów matematycznych (wykład + ćwiczenia) mówiący, że ocena z ćwiczeń automatycznie jest oceną z wykładu, ale jeśli ktoś nie zaliczył ćwiczeń, to szedł na egzamin i jeśli go zaliczył, to zaliczał też ćwiczenia. Znaleźli się jednak studenci, którym to nie pasowało i wywalczyli, że te zajęcia mają być osobno oceniane. I teraz są - trzeba osobno zaliczać ćwiczenia i wykład. U mnie na wydziale prowadzący tę zasadę (mimo że już od dawna nie obowiązuje) wciąż stosują, ale jesteśmy jednym z niewielu wyjątków. A o tej zmianie powiedziała nam prowadząca ćwiczenia z analizy matematycznej jako anegdotę, że jakkolwiek by nie było, zawsze komuś coś nie będzie pasować.
Odpowiedz@Marcelinka: Brzmi jak Politechnika Wrocławska. Z tą jedną różnicą, że przepis o konieczności zaliczania osobno ćwiczeń i wykładu jest martwy, bo prowadzący i tak, całkowicie oficjalnie, działają "po staremu" ;)
Odpowiedz@kitusiek: Też tak myślałam, dopóki nie usłyszałam tekstów w stylu: "takiej to dobrze, bo nie musi iść na egzamin". Może aż tak bardzo od wydziału to nie zależy, ale od prowadzącego czy kierunku na pewno, bo znam trzy albo cztery przypadki, gdzie student na egzamin musiał iść, mimo zaliczonych ćwiczeń.
Odpowiedz@rodzynek2: owszem, są dobrą wolą. Teraz mają kategoryczny zakaz "zerówek" przez paru głąbów :)
Odpowiedz@Marcelinka: U mnie ocena z ćwiczeń tylko DOPUSZCZA do egzaminu z wykładu, a nie dzieli ocenę na wykład i ćwiczenia. Jeśli ktoś nie zaliczył ćwiczeń z automatu nie zostaje dopuszczony do egzaminu z wykładu.
OdpowiedzNa pewnej dużej uczelni państwowej w centralnej Polsce ludzie studiujący filologię obcego języka poszli masowo z ryjem do dziakana, że jakim prawem zajęcia są prowadzone w tymże języku, przecież oni nic nie rozumieją... i po tym mnie już nic nie zdziwi ;)
Odpowiedz@Grav: Czyżby Łódź? Gdzieś już o tym czytałem, rozbawiło mnie to srogo xD
Odpowiedz@Ochraniacz: Zgadza się ;)
Odpowiedz@Grav: Zależy, jaki język i który rok. Wiele bardziej egzotycznych języków jest od podstaw, więc jeśli chodzi o zajęcia w całości prowadzone np. po grecku czy japońsku, to potrafię zrozumieć, że na pierwszym roku byłyby zupełną stratą czasu. :)
Odpowiedz@PaniPatrzalska: Oczywiście, że w przypadku takich języków jak japoński, grecki czy jakikolwiek inny egzotyczny, to normalne. Wydaje mi się jednak, że skoro Grav podał taką sytuację jako przykład głupoty, to jednak rozchodzi się o angielski czy inny niemiecki.
Odpowiedz@Marcelinka: Pytam, bo nie znalazłam nigdzie takiej informacji. Znalazłam za to coś takiego: http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,22821655,dziennikarstwo-miedzynarodowe.html Ale jeśli chodzi rzeczywiście o ten kierunek, to jednak sprawa wygląda inaczej, niż to przedstawia Grav, bo chodzi o dziennikarstwo i niemiecki/rosyjski uczony od podstaw, a nie czystą filologię, więc oczekiwania studentów mogły być nieco inne.
Odpowiedz@PaniPatrzalska: Nie szukałam nic w internecie, tylko zdałam się na słowa Grava. Jednak jeśli faktycznie sytuacja, o której mówi, dotyczy tego artykułu, to tutaj studenci mieli rację, jeśli nigdzie nie było informacji o języki wykładowym.
OdpowiedzZ tego co ja widziałem, to chodziło o filologię angielską- więc język nauczany co najmniej od 4 klasy podstawówki. I sprawa świeża, nie z zeszłego roku- szkoda że nie mogę tego teraz znaleźć nigdzie :/
Odpowiedz@Ochraniacz: Jeśli rzeczywiście język od podstaw, to też bym była przeciwna. Uczenie od podstaw w języku rodzimym ma sens w przypadku dzieci. Mózg dorosłych już inaczej przyswaja naukę języka i znam sporo dorosłych ludzi, którzy rzucają zajęcia podstawowe z native'ami, bo nic z nich nie wynoszą i zaczynają z Polakami, by później dopiero wrócić do native'ów.
OdpowiedzJanusze studiow ;)
OdpowiedzTo nie jest piekielnosc. To jest przestepstwo z art. 270. KK i grozi za to konkretna kara i dziekan powinien powiadomic prokurature.
OdpowiedzWiem, że nie możesz tego zrobić, ale dobrze by było poznać nazwiska tych asów. Z uczelni powinni wylecieć i mam nadzieję, że tak się stanie. Ale jest jedna dziedzina, gdzie tacy ludzie nienajgorzej się odnajdują, polityka. Więc dobrze by było znać te nazwiska tak na wszelki wypadek, jakby znalazły się na listach wyborczych. Przecież wtedy w życiu się do czegoś takiego nie przyznają, tylko będą przedstawiać siebie jako chodzące ideały.
OdpowiedzPowinni się cieszyć, jeśli skończy się jedynie na relegowaniu z uczelni. Bo to co zrobili to jest fałszowanie dokumentów i oszustwo, są na to paragrafy... A swoją drogą niezły poziom inteligencji na tej magisterce...
OdpowiedzGotuje się we mnie jak czytam takie historie. Kilka lat temu skończyłam prywatną uczelnie, na dyplom zaplanowałam ciężko, żaden z wykładowców nie dawał zaliczenia na ładne oczy czy tylko dlatego, że płacę za studia jak to jest w powszechnym mniemaniu. Ale zawsze mój dyplom będzie "gorszy" bo nie jest z państwowej uczelni a moje wykształcenie mało znaczące.
Odpowiedz@Topontko: Też jestem na prywatnych. I nie żałuję, jeśli chodzi o mój kierunek, bo mamy kontakt z praktykami i wszystko tłumaczą nam w sposób realny, a nie teoretyczny. I nie wiem jaki kierunek kończyłaś, ale u mnie uczelnia jest potrzebna tylko "dla papieru", bo i tak pracodawcy będą się patrzyli na doświadczenie, które ciężej jest zdobyć na publicznych ze względu na siatkę godzin. Ale mimo wszystko też trzeba było się uczyć i najważniejsze-ROZUMIEĆ, bo na egzaminach poza wiedzą teoretyczną profesorowie lubili dawać zadania do rozwiązania.
OdpowiedzMam nadzieję że napiszesz potem, jak to się skończyło; czy w następnym semestrze nadal będą w grupie. :)
OdpowiedzPowinni wylecieć z wilczym biletem i jeszcze cieszyć się, że nie wytoczono im sprawy sądowej. A najsmutniejsze jest nawet nie to, że to niby dorośli ludzie, ale to, że dostali się na STUDIA WYŻSZE będąc w stanie co najwyżej obmyśleć plan godny 7-latka. Wyższe wykształcenie traci na znaczeniu właśnie przez to, że tak obniża się poziom dla debili.
Odpowiedz