Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak sprawić, żeby zdolny nastolatek stracił pewność siebie i jakiekolwiek chęci do…

Jak sprawić, żeby zdolny nastolatek stracił pewność siebie i jakiekolwiek chęci do dalszej nauki?

Mój kuzyn jest teraz w trzeciej klasie gimnazjum. Odkąd pamiętam uwielbiał język angielski. Obecnie jest na dużo wyższym poziomie niż zazwyczaj ludzie w jego wieku, potrafi zrobić sporo zadań z matury rozszerzonej, łatwo przestawia się z polskiego na angielski, gdy musi porozmawiać z kimś, kto nie mówi po polsku.

Ostatnio zrobiłam małą parapetówkę dla rodziny w nowym mieszkaniu, w którym mogłam w końcu poustawiać całą kolekcję moich książek na widoku, do tej pory były pochowane. Co ważne dla historii, część z nich jest właśnie po angielsku.
Oczywiście odwiedził mnie też kuzyn z ciotką i wujem.

Ciotka zainteresowana zaczęła przeglądać, wybrała jedną i chcąc pochwalić się przed rodziną umiejętnościami kuzyna, kazała mu przeczytać i przetłumaczyć jakiś fragment.
Chłopak się zestresował, coś tam przetłumaczył, reszty nie mógł. Ciotka od razu się zapowietrzyła, zaczęła się drzeć na niego, że jest beztalenciem i nieudacznikiem, że nie po to płaci tyle za jego zajęcia, żeby nie umiał przetłumaczyć z marszu prostego tekstu. Po prostu objechała go od góry do dołu. Chłopak mało się nie popłakał, na szczęście rodzina po jego stronie trochę ciotkę uspokoiła.

A w czym problem? Jestem na pierwszym roku magisterki z managementu (zarządzanie tylko, że wszystko po angielsku). Ciotka wybrała jakąś książkę do finansów czy księgowości, w której większość to słowa albo zwroty typowo związane z tym tematem. A kuzyn nawet nie otarł się w życiu o te tematy, bo i po co, na razie. A założę się, że ciotka nawet po polsku nie wiedziała by co znaczą niektóre z nich.

Z tego co wiem, chłopak na razie przestał się uczyć samemu, nie rozwiązuje żadnych matur, nie czyta książek po angielsku, co zawsze lubił robić. Ciotka nie widzi nic złego w tym co zrobiła, zapisała chłopaka na dodatkowe zajęcia (cztery razy w tygodniu, do tej pory były dwie), bo przecież on nic nie umie...

Dla wyjaśnienia:
Tak się złożyło, że chora ambicja matki, żeby syn mówił płynnie po angielsku, zbiegła się z pasją chłopaka, co trochę ułatwiało sytuację, ale nieważne, co chłopak by nie robił, dla niej to i tak za mało.

by kluskaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
17 33

Jak rozumiem to co tutaj napisałaś wygłosiłas przy wszystkich w obronie dzieciaka?

Odpowiedz
avatar rodzynek2
18 18

Tak to zazwyczaj jest, że największym problemem w pasji dzieci są ich rodzice. Albo realizują swoje własne, a niespełnione pasje z dzieciństwa albo, jak tu, mają nieziemskie wymagania.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
23 23

Pogadaj z nim. Tylko tyle i aż tyle.

Odpowiedz
avatar LTM87
33 33

Cóż, klasyka wśród takich "ciotek". Według nich "znać język angielski" to "znać go w całości", łącznie ze słownictwem specjalistycznym wszystkich dziedzin, wszystkimi regionalnymi odmianami, slangami, a i znajomość staroangielskiego oraz umiejętność tłumaczenia symultanicznego wcale nie zaszkodzi. To ten sam gatunek, który znajomemu czy spokrewnionemu kardiologowi mówi o bólach w kościach (bo lekarz to lekarz), prawnikowi-karniście o sprawach spadkowych (bo prawnik to prawnik), a od fotografa produktowego żąda wykonania perfekcyjnego fotoreportażu ślubnego, bo przecież fotograf to fotograf. Ktoś powie, że to nie jego parafia? Tłuk, debil, partacz, niedouk.

Odpowiedz
avatar quack
17 17

Tak się składa, że jestem praktykującym tłumaczem literackim i ze zgrozą przeczytałem tę historię. Trochę się obracam w środowisku i wiem, że nawet najlepsi tłumacze (literaccy i nieliteraccy) przy mocno specjalistycznych tekstach szukają pomocy, czasem na forach, a czasem wręcz na wstępie pracy zastrzegając sobie w wydawnictwie pomoc (opłacanego przez to wydawnictwo) konsultanta merytorycznego. Płynne porozumiewanie się w codziennych sprawach nie ma nic, ale to nic wspólnego z tłumaczeniem tekstów - literackich, dokumentalnych czy użytkowych - zwłaszcza specjalistycznych. A jeśli kuzyn jest w III klasie gimnazjum, to po prostu nie był w stanie choćby otrzeć się o bardziej skomplikowane teksty, tak po angielsku, jak i po polsku, nawet jeśli angielski ma opanowany w stopniu o wiele lepszym niż rówieśnicy. To nie jest z mojej strony lekceważenie, po prostu na to trzeba lat i lat doświadczenia; dzieciak musiałby być geniuszem, w rodzaju tych, którzy w wieku 12 lat dostają się na uczelnie wyższą, a i tu brak doświadczenia byłby zapewne decydujący. Jeżeli możesz, przekaż opinię mamusi - chociaż z historii wnoszę, że to niewiele da - a na pewno kuzynowi. Nie ma czego się wstydzić ani rezygnować. Niech czyta, pisze, nauczy się rozumieć struktury języka, zacznie tłumaczyć od prostszych tekstów do bardziej skomplikowanych i z czasem naprawdę może osiągnąć potrzebne doświadczenie i dojść do wprawy.

Odpowiedz
avatar pchlapchlepchla16
7 7

@quack: No i w tym rzecz! Skąd gimnazjalista miał znać branżowy ekonomiczny angielski? Oboje z synem tłumaczymy m.in. opisy patentowe - ja z niemieckiego, syn z angielskiego. Naprawdę wiele godzin musieliśmy przesiedzieć nad słownikami (papierowymi i elektronicznymi) oraz na stronach z danej branży, żeby - mając przed sobą opisany w danym języku rysunek techniczny - wiedzieć, "do czego jest ta rura" i jak się rzeczona rura po polsku nazywa. A już na pewno nie mieliśmy z takim słownictwem do czynienia w gimnazjum (i to nie tylko dlatego, że ja do gimnazjum nie chodziłam).

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
12 12

No bo przecież ciotunia musiała się pochwalić przy wszystkich, jaki to jej synek jest dobry z angielskiego. I głównie o to jej chodziło, żeby mogła przy wszystkich sie potem chwalić i być może dyskredytować inne dzieciaki, które słabiej sobie radzą z angielskim. Ale wg jej mniemania syn nie stanął na wysokości zadania i nie może się przed wszystkimi puszyć jak paw, to przestało mieć znaczenie, czego chłopak chce, czym się interesuje itp. Ważne jest tylko to, żeby maskotka na zawołanie zabłysnęła przed "publicznością".

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
6 6

Matura z angielskiego, to akurat prościzna i trzeba być ślepym i głuchym żeby jej nie zdać chociaż na minimum. Ale zachowanie matki faktycznie cholernie piekielne.

Odpowiedz
avatar quack
2 4

Mam w pobliżu anglistkę, która twierdzi, że polska matura z angielskiego to jest mniej więcej poziom First Certificate, w zależności od roku mniej lub więcej - więc ogólnie rzecz biorąc, rzecz dość prosta.

Odpowiedz
avatar Molochor
2 2

@quack: żeby zdać podstawę (czyt. mieć 30%) to wystarczy dotrwać do końca szkoły z językiem na poziomie jaki tam jest. Znajomość języka raczej niższa niż FCE. Ogółem zdanie matury jakiejkolwiek teraz to nie jest żaden sukces

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Chłopak będzie miał ciężkie życie. Sam miałem podobnych rodziców i do dzisiaj żałuję że nie uciekłem z domu w wieku 16 lat, tylko parę lat później.

Odpowiedz
avatar karmelek123123
-2 4

Młody też dupa trochę, mógł powiedzieć że są to słowa specyficzne dla zawodu i narazie ich jeszcze nie zna ale mniej więcej teks mówi o: (no i mniej więcej o czym). A tak to siedział i sie prawie popłakał.

Odpowiedz
avatar TheLostSoul
-1 1

Cienki drut z tego kuzyna, nie zaprzeczam, krytyka niesprawiedliwa i przesadna, ale żeby aż tak się taką pierdołą przejąć? W trzeciej gimnazjum?

Odpowiedz
Udostępnij