Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna historia o piekielnych sąsiadach. Córka, studentka, wraz ze swoim chłopakiem mieszka…

Kolejna historia o piekielnych sąsiadach.

Córka, studentka, wraz ze swoim chłopakiem mieszka w wynajętym mieszkaniu, w mieście ponad 150 km oddalonym od rodzinnego. Poniżej wprowadziła się "nowa", której wszystko przeszkadzało. Pretensje o to, że zbyt głośno chodzą (córkę w szpilkach to ja widziałem może z pięć razy w życiu, takich butów nawet nie wzięła z domu), leją wodę w nocy, zbyt głośno zamykają drzwi w szafie (drzwi suwane, ale zabezpieczone specjalną szczoteczką przeciw trzaskaniu), skrzypi łóżko, głośno słuchają muzykę (nawet głupiego radia nie mają ani dodatkowych głośników do komputera) itd., itd.

W końcu napisała sympatyczna sąsiadka skargę do zarządcy, a ten pismo do właściciela mieszkania z prośbą o wyjaśnienie. Na szczęście właściciel normalny, przesłał wszystko córce i prosi o pisemne wyjaśnienie. Oczywiście odpisała, wyjaśniając wszystko zgodnie z prawdą. Właściciel, w dosadnych słowach, odpowiedział zarządcy i przez chwilę był spokój.

Po niedługim czasie piekielna zaczęła nachodzić córkę z pretensjami odnośnie hałasu. Potrafiła np. o pierwszej w nocy pukać do córki i informować, że nie może przez nią spać, bo zachowuje się zbyt głośno (podczas gdy córka była sama w domu, jej chłopak był w pracy, bardzo często pracuje od 19-tej do 7-mej rano) i uczyła się do kolokwium w następnym dniu. Właściwie regułą stało się to, że gdy sąsiadka obudziła się w nocy i zobaczyła ze swojego balkonu, że u córki wciąż pali się światło natychmiast interweniowała, że jest hałas.

Córka studiuje bardzo wymagający kierunek i zarwane noce to właściwie reguła. Znam córkę i wiedziałem, że wina leży po stronie sąsiadki, więc wymyśliłem sposób, aby to potwierdzić. Po pierwsze namówiłem córkę i jej chłopaka, aby poszli do sąsiadki i pełni skruchy przeprosili ją za dotychczasowe niedogodności, ale jednocześnie podali swoje numery telefonów z prośbą o poinformowanie ich sms-em natychmiast, gdy tylko usłyszy niepożądany w nocy hałas. Pozwoli im to na stwierdzenie co tak naprawdę jej przeszkadza i wyeliminować niedogodność. Równocześnie "zainwestowałem" w najprostszy wyłącznik/włącznik czasowy oraz lampkę zużywającą minimalne ilości prądu. Lampka poszła obok okna, a wyłącznik nastawiony na działanie od 22.00-1.00 (oczywiście gdy nikogo nie było w domu).

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Córka była u nas, jej chłopak w pracy, było po północy, gdy otrzymała sms-sa "proszę o ciszę". Odpowiedź córki: Proszę natychmiast wezwać policję, ponieważ jestem u rodziców, mój chłopak jest w pracy, więc pewnie ktoś się włamał. Sąsiadka na to: "proszę nie kłamać, widzę, że się u was świeci". Wtedy to już ja odpisałem. Przedstawiłem się i zagroziłem, że jeśli nie przestanie nękać córki, to ja dokonam zgłoszenia odpowiednim władzom. Jednocześnie upewniłem ją, że korespondencja sms-owa z moją córką jest wystarczającym dowodem na to, że słyszy wyimaginowane głosy i powinna zasięgnąć porady lekarza.

Myślicie, że pomogło? Tylko na nieco ponad miesiąc. Później znów zaczęły się pretensje o hałasy i kolejny donos do zarządcy. Niby wytłumaczyłem córce aby nie przejmowała się niezrównoważoną sąsiadką, ale co innego z daleka tłumaczyć, a co innego samemu tego doświadczać. A co do sąsiadki to nie jest upierdliwą staruszką o fizjonomii Baby Jagi, ale zupełnie normalnie (może nawet lepiej niż przeciętnie) wyglądającą kobietą w wieku nieco ponad 40 lat. I właściwie nie wiem jak ją oceniać, czy jest emigrantką ze wsi i naprawdę przeszkadza jej każdy odgłos i światło latarni ulicznych, czy schizofreniczką, którą należy leczyć, czy też zwykłym upierdliwcem. Ma ktoś pomysł jak z taką walczyć (bo po prostu wstyd przed właścicielem i zarządcą)?

Dzięki za komentarze. Odniosę się do nich tutaj, bo łatwiej.
1. Odnośnie głośników, hmm, też o tym myślałem, nawet nie o muzyce, ale o jakichś wkurzających dźwiękach, które doprowadzą kobietę do obłędu, ale odpuściłem bo uważam podobnie jak lady0morphine.
2. Nigdzie nie pisałem, że kobieta się awanturuje. Owszem nie zaznaczyłem wyraźnie, że ona w bardzo kulturalny sposób, cicho upomina. Myślałem o nagraniach, ale z czym pójdę na policję jak ta menda jest na tyle sprytna, że nie można jej właściwie nic zarzucić. Ot, sąsiadka grzecznie zwraca uwagę i prosi o uszanowanie ciszy nocnej. Robi to w taki sposób, że gdyby ktoś stał z tyłu za nią to z całą pewnością uznałby winę mojej córki. Dopiero gdy spojrzy się na jej twarz, a szczególnie oczy, można zobaczyć prawdziwe intencje. Wyraz twarzy tak bardzo nie pasuje do wypowiadanych słów i tembru głosu, że gdybym zobaczył taki film, to z całą pewnością sam bym nie uwierzył (dosłownie jakby ktoś dubbing zastosował).
3. Właściciel absolutnie i na 100% trzyma naszą stronę.
4. Sąsiadka jest właścicielką zajmowanego lokalu.
5. Czy takie działanie podpada pod stalking? Kiedyś czytałem książkę o tym (chyba "Obserwator") i jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby tak nazwać działania sąsiadki.

sąsiedzi

by kostran
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar feline1
8 22

Zainwestować w dobre głośniki. Ustawić tak, żeby waliło sąsiadce w sufit. Puszczać jakieś basy (albo inna muzykę, która się sąsiadce nie spodoba) w czasie kiedy nie ma Was w domu, ale nie w godzinach ciszy nocnej. Codziennie przez wiele godzin. Niech zobaczy co to są prawdziwe hałasy.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
9 15

@feline1: Za naruszanie ciszy w ciągu dnia nadal można dostać solidny mandat. Jeśli ktoś napiernicza głośnikami przez cały dzień uniemożliwiając w ten sposób normalne funkcjonowanie sąsiadom- można spokojnie dzwonić na policję i prawo jest po stronie poszkodowanych (bez względu na to, czy to cisza nocna, czy nie). Świetna rada, niech się dziewczynie na łeb zwalą służby i tłum wściekłych sąsiadów (bo dźwięk się poniesie po całym bloku, nie tylko upierdliwa sąsiadka będzie miała przesrane, ale wszyscy dookoła również). W takiej sytuacji dziewczyna nie tylko dostanie mandat, ale właściciel mieszkania mógłby dostać od spółdzielni nakaz eksmitowania uciążliwego lokatora (taka sytuacja była w bloku, w którym obecnie mieszkam- pod groźbą sprawy w sądzie, kar pieniężnych i innych przyjemności właściciel mieszkania zmuszony był rozwiązać umowę o najem lokatorom, którzy regularnie urządzali imprezy i burdy), więc w dodatku musiałaby szukać nowego mieszkania. Dobry plan.

Odpowiedz
avatar imhotep
1 1

@feline1: Zainwestuj w okulary - "Poniżej wprowadziła się "nowa", której wszystko przeszkadzało." ;)

Odpowiedz
avatar ejbisidii
21 23

Zgłosić nękanie odpowiednim służbom. Serio.

Odpowiedz
avatar iks
16 18

Zebrać wszystkie pisma, smsy i zgłosić o nękanie na Policję. Jak dostanie kolegium, albo nawet pismo o wszczęciu postępowania to momentalnie się uspokoi.

Odpowiedz
avatar pasia251
10 12

Pracuję w spółdzielni mieszkaniowej. I moja rada - zaprosić właściciela mieszkania na rozmowę. A potem zignorować babę. Innej opcji nie ma. Zarządca też zapewne ma jej dość. A tak naprawdę poza wysyłaniem pism do właściciela to zarządca nie może nic. My radzimy lokatorom, żeby wzywali policję przy zakłócaniu spokoju. Baba wezwie ze dwa razy bezpodstawnie, dostanie mandat i będzie spokój.

Odpowiedz
avatar Zehel
4 6

Pogadać z resztą sąsiadów, może komuś jeszcze zalazła za skórę? (Albo obserwować mendę aż się coś na nią znajdzie, ale chyba szkoda czasu i nerwów)

Odpowiedz
avatar Senites
11 11

Próba ignorowania sąsiadki doprowadzi jedynie do tego iż córka nabawi się nerwicy. Doradziłbym akcję oko za oko czyli po pierwsze złożenie doniesienia na policję o uporczywe nękanie wraz z załączeniem dokumentacji w postaci sms. Dobrze by córka za każdym razem nagrywała każdą rozmowę z awanturującą się sąsiadką. Dodatkowo zgłosić do właściciela mieszkania tej sąsiadki z dołu jeżeli ona wynajmuje to mieszkanie nękania wraz z prośbą o interwencję. Pod żadnym pozorem nie puszczać głośno muzyki, specjalnie trzaskać garnkami, skakać w chodakach itp. itd.

Odpowiedz
avatar Kirenne
7 7

Może kilka dni odwiedzin u córy i osobisty kontakt z sąsiadką w razie potrzeby?(czyt. gdyby światło było znów za głośne). Może znalazło sobie babsko cel w nękaniu studentów...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@Kirenne: @Kirenne: Uważam, ze to najlepsza rada. Wybrać się do córki i sobie z babą pogadać jak mocno dorosły z mocno dorosłym, a potem na policję zgłosić nękanie

Odpowiedz
avatar Wredna_Ruda
0 0

@maat tak sobie myślę... Jeśli nie będzie efektów po rozmowie z tą kobietą i dalej będzie zatruwać córce życie, to zwyczajnie trzeba by spuścić ją na drzewo i kazać dzwonić na policję skoro coś jej nie odpowiada. Przyjadą pare razy, poprosicie ich o notatkę przy każdej interwencji i będzie podstawa żeby wariatke o nękanie oskarżyć + sms-y, które wypisuje :)

Odpowiedz
avatar Crook
4 4

1. Skoro sąsiadka jest "nowa" to może oznaczać, że w poprzednim mieszkaniu też tak miała i jakoś sąsiadom udało się ją wykurzyć. Bardzo możliwe, że to jakaś choroba - może uda wam się jakoś dowiedzieć gdzie poprzednio mieszkała (umiejętne podejście i sama powie)? 2. Porozmawiajcie z właścicielem mieszkania - musi być na 100% po waszej stronie - niech wie, że niezależnie czy w tym mieszkaniu będzie mieszkała córka z chłopakiem, czy ktoś inny - z taką chorą sąsiadką zawsze będzie ten sam kłopot, a sąsiadka wykurzy mu wszystkich lokatorów, właściciel musi więc was wspierać. 3. Nagrywać rozmowy z sąsiadką, archiwizować sms-y, opisywać kiedy przychodzi itd - niech córka z chłopakiem mają pełen opis sytuacji i wówczas zgłosić formalnie na policję zgłoszenie nękania i stalkingu. Poinformować też zarządcę, niech już nie przysyła żadnych takich pism, bo to oznacza wspieranie stalkera. 4. Żadnych głośników, kłótni, brzydkich słów w rozmowach z sąsiadką - ona też może nagrywać! Spokój i kultura. I wówczas można zacząć ignorować sąsiadkę i jej kolejne zaczepki. Zamykać jej drzwi przed nosem i tyle. Ze stalkerem się nie dyskutuje, by go nie nakręcać, a wy przecież zgłosiliście przestępstwo na policję. Innym wyjściem jest rozwiązanie umowy i przeprowadzka, ale rozumiem, że to jest ostateczność? Jeśli mieszkanie jest fajne, w dobrym miejscu i za rozsądną cenę - to szkoda. Może więc warto powalczyć?

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

Twój podstawowy błąd był taki, że namówiłeś córkę, żeby babę przeprosiła. Było to jak przyznanie się do winy i stanowiło niezbity dowód, że hałasy pochodzą z mieszkania młodych. Po wtóre, pomysł z lampką nie był żadnym rozwiązaniem. Przekonał tylko CIEBIE, że - faktycznie - córka mówi prawdę. Natomiast nie przekonał sąsiadki. Bo przecież widziała światło, które potem zgasło. Wiesz co to jest siła sugestii? Obie powyższe sytuacje sprawiły, że obecnie każdy DŹWIĘK, który sąsiadka "zarejestruje" nocą, będzie - jak dla niej - pochodził z mieszkania powyżej. A gdyby wcześniej - usłyszawszy "hałas" - sprawdziła, że w mieszkaniu jest ciemno - musiałaby się zastanowić. Moim zdaniem problem tkwi w tym, że pani cierpi na bezsenność. I - prawdopodobnie - do tej pory mieszkała gdzieś (może istotnie na wsi), gdzie nocą cisza "aż dzwoni". Albo na ostatnim piętrze jakiegoś kilkurodzinnego domu, gdzie ludzie chodzili spać "z kurami". Sama mieszkam w blokowisku i powiem ci jedno. W nocy, kiedy jest cicho, NAPRAWDĘ słychać każde "pierdnięcie". A jeśli budynek ma wyjątkową akustykę (jak mój) można usłyszeć nawet jak ktoś sika do kibla, robi w nocy herbatę, czy po prostu chodzi po pokoju, lub zwyczajnie zamyka drzwi od sypialni. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony - nie będzie mu to przeszkadzało. Jeśli nie jest, a w dodatku próbuje zasnąć, torturą będzie dla niego nawet szum w rurze wodociągowej. Wydaje mi się, że z kobietą należy zwyczajnie porozmawiać, o ile nie jest furiatką, czy pieniaczką. Trzeba jej uświadomić, że nikt nie ma obowiązku kłaść się spać o dziesiątej wieczorem, że akustyka w bloku jest jaka jest, wobec tego musi, po prostu, przywyknąć. Warto byłoby się również dowiedzieć CO jej, tak naprawdę, przeszkadza. Przecież w czasie nieobecności młodych w domu TEŻ słyszała jakieś "hałasy". Musiały pochodzić z innego mieszkania i należałoby jej to uświadomić. A także to, że odgłosy normalnego użytkowania mieszkań (czy to w dzień, czy w nocy) są nieodzownym elementem wspólnego zamieszkiwania w blokowisku. Tak bym na waszym miejscu zrobiła. Chyba że - jak powiedziałam - baba to furiatka, albo osoba w poważnym stadium schizofrenii, która słyszy "głosy". No, ale wtedy to bym już szukała innego lokalu.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
5 5

@Armagedon: Z tym że "słyszała" głosy wiąże się światło. Coś jak odruch Pawłowa. Jest światło, musi być dźwięk. Fakt, trzeba by sprawdzić, czy przy zgaszonych światłach dźwięki będą jej przeszkadzać czy nie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

@mlodaMama23: Tez uważam, ze budzi się bez powodu, o stałej porze, wygląda widzi światła i wydaje się jej że coś ją obudziło. A to nie prawda.

Odpowiedz
avatar jass
6 6

U mnie pomogło odwrócenie sytuacji - czyli zagrożenie takiemu upierdliwemu sąsiadowi policją. Cała szopka trwała z półtora roku, aż w końcu sąsiadowi przeszkadzał już nawet dźwięk przewracania się z boku na bok na łóżku (o ile faktycznie to słyszał, bo w tym czasie potrafił już też reagować nawet kiedy ŻADNEGO dźwięku nie było). Raz w takiej sytuacji rozdarł po nocy jadaczkę że mam być cicho, wyzywając mnie przy tym od ku*ew. A następnego ranka przyszedł z awanturą... Miałam go już wtedy serdecznie dosyć i zagroziłam, że po pierwsze jak jeszcze raz rozedrze pysk po nocy to wezwę policję do zakłócania ciszy nocnej (aż się na takie odwrócenie ról zapowietrzył :P ), a po drugie pójdę złożyć zawiadomienie o stalkingu. Od tego czasu miałam spokój. Jeśli sama groźba nie pomoże - naprawdę złóżcie zawiadomienie o nękaniu, znoszenie takiego zachowania, nawet kiedy wiemy że sąsiad nie ma racji, na dłuższą metę naprawdę bardzo wpływa na nerwy.

Odpowiedz
avatar kasia
3 3

Jeżeli mowa o wytworzeniu irytujących dźwięków żeby dać tej pani popalić, to mogę przyjechać i zaśpiewać :D http://piekielni.pl/20084

Odpowiedz
avatar Kirenne
3 3

@kasia: Kasia szacun za dystans do siebie i historię "z jajem" :) Gdzieś czytałam komentarz, że pewnym w akademiku jakiegoś chłopaka denerwowało zakłócanie ciszy nocnej. Jego taktyka polegała na tym, że we wspólnej łazience świtkiem z rana przy otwartych drzwiach podejmował się śpiewania "Kiedy ranne wstają zorze" :D

Odpowiedz
avatar leprechaun
3 3

@kasia: W sumie mogę się podpiąć pod ofertę, głos mam donośny i zdolny góry przenosić tzn. zawodzę tak potwornie, że góry wstają i uciekają. ;)

Odpowiedz
avatar leprechaun
2 2

Miałam identyczne przeboje z walniętą sąsiadką, która się za bardzo przyzwyczaiła do tego, że "nasze" mieszkanie długo stało puste i generalnie robiła wszystko, żeby wykończyć psychicznie nas, właściciela i agencję pośredniczącą... W sumie jej się udało po tym, jak wydzwaniała co 10 minut od 20:00 do 6:00 rano (!!!) do właściciela, wrzeszcząc, że jest libacja alkoholowa, demolowanie, meble lecą przez okno itd.itp. Nie było wtedy nikogo w mieszkaniu... Właściciel stracił cierpliwość i lokum sprzedał. I wiecie, co się tam teraz mieści (M2 na parterze)? Zakład szewski. :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2018 o 17:52

avatar moniqa
2 2

Twoja córka mieszka we Wrocławiu? Bo jakbym czytała o mojej (byłej) sąsiadce. U nas pomogły przeprosiny. Takie regularne. wstawałam bardzo rano, więc zawsze po wizycie sąsiadki szłam ją nazajutrz przeprosić. O 5.30 rano. Po kilku przeprosinach pomogło.

Odpowiedz
avatar Molochor
1 3

Może ma jakiś odruch z tym światłem związany? Naklejcie jakiś karton czy coś na okno - jak pomoże, to przyinwestujcie w dobre rolety/żaluzje, żeby nie było widać że się świeci - wątpliwe że coś słyszy skoro słyszała jak się pali światło w pustym domu ;)

Odpowiedz
avatar jass
0 0

@Molochor: Ze światłem to jest dziwna sprawa, mój czepialski sąsiad też kiedyś w jakiejś kolejnej awanturze wykrzyczał, że widzi o jakich godzinach pali się u mnie światło. Co prawda nie wiem co mu do tego, skoro moich rachunków za prąd nie płacił, poza tym nie miał prawa tego widzieć - to nie była ściana z balkonami, jego mieszkanie było pod moim, więc jedyną okolicznością w jakiej mógłby widzieć u mnie światło która mi przyszła do głowy było to, że wyszedł na dwór i gapił mi się w okna. Po tym kupiłam rolety i od tego czasu mam lekkiego świra na punkcie tego, żeby zawsze na noc zasłaniać okna.

Odpowiedz
avatar Chantall
1 1

U nas pomogło udostępnienie mieszkania kolegom z sekcji szermierczej, gdy przyjechali do Poznania na zawody. Nie byłam przy tym obecna, ale jak sąsiad zobaczył gościa 2,10 wzrostu z szablą w ręku to tylko wymamrotał "pomyłka" i szybko wrócił do siebie. Było to trochę złośliwe, ale sprawa ciągnęła się przez ponad rok, bo szanownemu sąsiadowi przeszkadzał kot spacerujący po puszystym dywanie, bo był za głośny.

Odpowiedz
Udostępnij