Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w jednym z trzech wieżowców wybudowanych w latach 70. Od dwóch…

Mieszkam w jednym z trzech wieżowców wybudowanych w latach 70. Od dwóch tygodni spółdzielnia wymienia we wszystkich trzech blokach piony wodno-kanalizacyjne. Już samo to, że z wymianą grzebią się już trzeci rok (w jednym roku jeden pion w każdym budynku, a osiem mieszkań na piętrze) jest piekielne, to jeszcze niebywałą głupotą wykazał się jeden z młodszych robotników. Tu muszę nadmienić, że oprócz wymiany rzeczonych rur, ekipa na życzenie (nieodpłatnie) maskuje rury płytami regipsowymi i układa skute płytki (jeśli takowe były). Lokator daje tylko płytki, resztę zapewnia firma remontowa.

Przechodząc do sedna. W piątek wieczorem, wychodząc z psem, poczułam na klatce okropny smród, jakby wybiło szambo. Gdy jechałam windą z mojego szóstego piętra na parter, "zapaszek" tylko się nasilał. Na dworze jednak nic nie było czuć, więc źródło nieprzyjemnej woni musiało być w bloku. Po spacerze obwąchałam parter, ale nie mogłam zlokalizować przyczyny odoru. W sobotę smród był coraz gorszy, ktoś zadzwonił na pogotowie wod-kan (przyjechali jeszcze tego samego dnia, ale nic nie stwierdzili), ja zeszłam do piwnicy - tam najgorzej cuchnęło, ale w żadnym z korytarzy do komórek lokatorskich nie było śladu po wycieku z rur kanalizacyjnych. Jedynie niesprawdzony został zamknięty na klucz kantorek sprzątaczki (tam jest toaleta).

Rozwiązanie zagadki smrodu przyszło dzisiaj. Pogotowie wod-kan przyjechało już trzeci raz, przetkali wszystkie studzienki wokół wieżowca i pogadali z robotnikami od wymiany rur. Okazało się, że jeden z "chłopaków" miał za zadanie na koniec tygodnia pracy pozbyć się resztek kleju do płytek i jakichś drobnych śmieci. Mądra głowa, zamiast wynieść to do kontenera na odpady budowlane, który ustawiono po drugiej stronie ulicy (max 50 metrów od wejścia do klatki), postanowił wywalić to wszystko do ubikacji w kantorku sprzątaczki (ekipa dostała klucze). Jak było do przewidzenia, mieszanka zatkała rurę zanim dotarła do studzienki i napływające z mieszkań zawartości toalet zaczęły wybijać z kibla w kantorku.

Awanturę, jaką urządził szef ekipy chłopakowi, było słychać aż na moim piętrze. Ciekawe, czy młody pokryje koszty przepychania studzienki - kierownik chodził cały wściekły do końca zmiany i nikt z lokatorów nie był na tyle śmiały, żeby o to spytać. Całe szczęście, że po intensywnym wietrzeniu pozbyliśmy się smrodu z klatki.

remont ekipa_remontowa rury

by Fisia_Ponczoszankaa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar TakaFrancuska
-4 8

młody głupi.. ale prawdopodobnie nie zapłaci, a przynajmniej nie powinien. To jest ryzyko pracodawcy zatrudniania młodych ludzi. Pewnie myślał, że spłynie.. i w sumie ja bym pewnie też tak pomyślala. Gdyby chcieli go obciązyć, musieliby udowodnić, że celowo działał na szkodę...

Odpowiedz
avatar imhotep
6 6

@TakaFrancuska: Kodeks pracy: Art. 114. Pracownik, który wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych ze swej winy wyrządził pracodawcy szkodę, ponosi odpowiedzialność materialną według zasad określonych w przepisach niniejszego rozdziału. Art. 115. Pracownik ponosi odpowiedzialność za szkodę w granicach rzeczywistej straty poniesionej przez pracodawcę i tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego wynikła szkoda. Art. 116. Pracodawca jest obowiązany wykazać okoliczności uzasadniające odpowiedzialność pracownika oraz wysokość powstałej szkody.

Odpowiedz
avatar Jorn
10 14

"Mieszkam w jednym z trzech wieżowców wybudowanych w latach 70." Nie wiem, ile wieżowców wybudowano w latach '70 i nie chce mi się sprawdzać, tym niemniej jestem gotów się założyć o duże pieniądze, że było ich więcej niż trzy. :)

Odpowiedz
avatar Fisia_Ponczoszankaa
7 7

No ok, mój błąd, chodziło o trzy wieżowce przy jednej ulicy :)

Odpowiedz
avatar Balbina
8 10

Dawno temu nie było gotowych fug do kafli. Fugowało się cementem wymieszanym z białą farbą(coś w tym stylu) Mój teść robił nam łazienkę a gościu miał przyzwyczajenia starego typu. (np spadła zaprawa na podłogę ee tam przesunę,póżniej posprzątam) Po skończonej robocie zauważyłam że jakoś tak woda żle spływa w sraczyku.Drugie co nie co musiałam na dwa razy. Ręka do kibelka a tam beton. Radośnie wlewał tam wodę z mycia kafli. Noż kurka wodna. Dłuto i trza było odbijać. Pod białą warstwą była jeszcze warstwa gruzu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Wyjmowałam kiedyś mieszkanie w starej kamienicy. W pierwszym miesiącu mieszkania przestała nam spływać woda z wanny. Zanim przyjechał właściciel trzeba było opróżnić wannę wiaderkiem i musieliśmy myć się w misce. Właściciel skuł połowę ścianki, którą była zabudowana wanna i próbował przepchnąć zator, bo żadne środki chemiczne nie działały. Dopiero jak przywiózł karchera czy inne tego typu urządzenie, to z rur zaczął wypływać gruz, normalnie do wiaderka wpływała woda z kamykami. Co lepsze nie mógł się dogadać z sąsiadami z dołu, żeby wymienić te rury (kompletnie olewali próby kontaktu, a drzwi nie otwierali) i musiał przyjeżdżać z tą całą instalacją jeszcze wiele razy.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Uważam, że powinno się zrobić kampanię społeczną dotyczącą zatykania kanalizacji. Ludziom serio się wydaje, że do kibla można wszystko wrzucać.

Odpowiedz
Udostępnij