Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkam w Górach Sowich, praktycznie w samym ich sercu. Może nie są…

Mieszkam w Górach Sowich, praktycznie w samym ich sercu. Może nie są to jakieś Tatry, aczkolwiek zarówno w sezonie zimowym jak i letnim jest wielu turystów - jeżeli wśród Was są osoby lubiące wędrować, to szczerze polecam (mimo piekielności, które opiszę):).

Ferie zimowe w naszym regionie, a zatem więcej dzieci niż zwykle. I więcej rodziców/turystów. No i więcej piekielności. Niby już powinnam się "przyzwyczaić" do zachowania ludzi na szlaku, ale... niektóre rzeczy nadal nie mieszczą mi się w głowie.

Jednym z popularnych tutaj szczytów, idealnych na krótką wędrówkę dla ludzi w każdym wieku, jest Wielka Sowa. Razem z P. w ciągu roku chodzimy tam baaaardzo często, bo niedaleko od domu, bo przyjemnie. Gorzej w sezonie zimowym. Aby od naszej strony wejść na Wielką Sowę, trzeba pojechać do miejscowości Rzeczka/Sokolec - jest tam kilka wyciągów oraz stoki narciarskie. Byliśmy wczoraj. Zazwyczaj wstajemy o godzinie 6, a o 7 wychodzimy. Wczoraj chciałam się "zresetować" po ciężkim tygodniu i pozwoliłam sobie wstać o 10. O 11 byliśmy na miejscu. I zalała nas fala bezmózgowia, głównie ze strony rodziców i niektórych turystów.

Sytuacja pierwsza:

Aby wejść na Sowę, należy minąć dwa schroniska. Jakim debilem trzeba być, by z TEJ DRÓŻKI:
http://2.bp.blogspot.com/-_8XcBlvxeo0/Tasu4s9nr7I/AAAAAAAAAok/rFkC1OVLhss/s1600/sowa1.jpg
(wiem, że wygląda niegroźnie, ale wierzcie mi, że w zimie jest tam tylko i wyłącznie lód) puszczać samemu dzieci na sankach? I to nie dzieci starsze, ale takie na oko 3-4 lata. Może Wam się wydawać, że wcale nie tak stromo. Ale ta droga kończy się wyjazdem wprost na GŁÓWNĄ ulicę, po której w sezonie jeździ wiele aut. Dodam, że tuż OBOK (na zdjęciu po lewej oraz prawej stronie), zimą są dwa, stoki, osobno wydzielone dla rodziców z dziećmi. Ale nie, lepiej puścić latorośl wprost pod nogi idących pod górę ludzi. Dziecko wjechało sankami w kogoś? Opie*dol obcą osobę, że nie zwraca uwagi na dziecko i nie próbuje go zmusić do hamowania. Gorzej jak taki dzieciak wyjedzie na główną wprost pod auto.

Sytuacja druga:

Minęliśmy już najbardziej zatłoczone miejsca, idziemy pod górę wąską dróżką. Za nami słychać głosy - on, ona i dziecko (a jakże, na sankach). Co jest kompletną głupotą, bo kawałek wyżej zaczynają się skałki, no ale jak ktoś lubi, to się nie wtrącam. Chyba, że rodzice popychają dziecko z każdej górki. Co skutkuje tym, że dzieciak jedzie całą szerokością, od lewej do prawej, przy okazji wpadając na przypadkowych ludzi (wracających lub dopiero idących na szczyt). Zwrócenie uwagi rodzicom, by pilnowali dziecka, aby jechało tylko jedną stroną skutkowało oburzeniem, "bo dziecko jest w górach, więc może jeździć na sankach gdzie chce". Jeden ze starszych panów, w którego dzieciak wjechał, w prostych słowach wytłumaczył ojcu co zrobi i gdzie wy... rzuci sanki, jeśli nie uspokoją swojego potomka. Na chwilę poskutkowało. Stwierdziliśmy, że puścimy ich przodem. I tu zaznaczę, że w trakcie kiedy nas mijali (i tak szliśmy wolno, bo P. robił po drodze dużo zdjęć), pani matka miała chipsy w ręku.

Prawie do samego szczytu mieliśmy ich na widoku. Paczka po chipsach wylądowała na ziemi. Potem puszka po fancie. Potem kilka chusteczek higienicznych, jakichś sreberek po kanapkach itp. Wszystko to wyrzucała pani matka.
Może i mój P. był piekielny, ale uważam, że dobrze zrobił - gdy dotarliśmy na szczyt, podeszliśmy prosto do jaśniepaństwa. Siedzieli pod jednym z daszków, wśród innych turystów. P. wysypał z reklamówki ich śmieci, tuż przed Jaśniepaństwem - na stolik; przy wszystkich bardzo donośnie mówiąc "przepraszam, chyba państwo czegoś zapomnieli". Burak spalony raz, burak spalony dwa. Dziecko nie spaliło, bo jeszcze raczej nie rozumiało.

Nie wspomnę o ilości "kiepów" zostawionych po drodze przez innych ludzi, jednorazówek, puszek, butelek... Są osoby odpowiedzialne za sprzątanie szlaku, ale same twierdzą, że "w sezonie nie dają rady". Jak człowiek potrafi wnieść plecak pełen prowiantu, to samych opakowań i odpadków nie da rady w tym plecaku znieść?

Sytuacja trzecia: Dotycząca ludzi w każdym wieku.

Rozpychanie się łokciami. Dróżka na szczyt jest bardzo wąska. Serio, nie można powiedzieć zwykłego "przepraszam"? Trzeba od razu dać człowiekowi "z bara"/łokcia?

Sytuacja czwarta: Zwierzęta.

A konkretnie psy. Kiedyś wspomniałam, że jestem posiadaczką suczki, a mimo to nie przepadam za obcymi psami. Bez względu na wielkość. Zwłaszcza bez kagańca i smyczy. Przed wejściem do Parku Krajobrazowego Gór Sowich jest tabliczka z ogłoszeniem, by właściciele psów trzymali je na smyczy. Kto tego przestrzega? Może jedna na trzysta osób. I nikt nie wyciąga z tego konsekwencji, nawet mimo zgłoszeń. Nie jestem osobą, która wierzy w to, że "on nie gryzie, on tylko chce się pobawić" itp. A jak taki pies ugryzie któregoś z turystów, to dopiero potem będzie afera.

Sytuacja piąta: Parkingi.

Jak to bywa na stokach - ścisk, tłok, płatności (i to dosyć duże). Zaparkowaliśmy - jak zawsze - wzdłuż drogi. Nie ma nigdzie zakazu; pozostali uczestniczy ruchu z łatwością mogli przejeżdżać, bez potrzeby zwalniania i omijania zaparkowanych aut. I tak podchodzi jeden z parkingowych ze swoją klasyczną formułką, że tu nie wolno, że zaraz wezwie policję, że zaraz laweta przyjedzie. Oczywiście większość "nieobeznanych" z tematem (i przy okazji z ruchem drogowym oraz oznaczeniami) wybierają płatny parking. Parkujemy tam od kilku lat i jeszcze laweta nas nie zabrała.

To tylko jedne z niewielu sytuacji. Znam gorsze, z chęcią opiszę. Dodam jeszcze, że nie zawsze taka mała wyprawa jest naszpikowana piekielnościami, ale w poszczególnych porach roku niestety tak.

góry sowie turyści dzieci rodzice

by mabmalkin
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
14 14

Smutne jest to, że ludzie nie mają za grosz szacunku do tak niezwykłych miejsc. Przyjeżdżają tam tylko po to, by zniszczyć piękno, które zastali.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
11 11

@Candela: A na "dzień dobry" czasem odpowiadają "spie dalaj".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

@mabmalkin: Naprawdę!? Ja, na szczęście, jeszcze nie miałam takiej nieprzyjemności... Akurat pod tym względem bardzo lubię Bieszczady. Jest taki zwyczaj, że wszyscy na szlaku mówią sobie "cześć". Nawet straż graniczna się trzyma tej zasady :)

Odpowiedz
avatar mabmalkin
2 2

@Candela: Szczerze mówiąc, to za kilka lat oboje widzimy się w Bieszczadach. Jak tylko sprzedamy dom ;) Ja zakochałam się w Bieszczadach jako dziecko.

Odpowiedz
avatar Crook
0 0

@Candela: pozdrawianie się na szlaku jest dobrym obyczajem w każdych polskich górach, nie tylko w Bieszczadach. A ja (mimo, że nie na szlaku) pozdrawiam wszystkich kochających te góry, bo i my (z mężem) się do takich zaliczamy...

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@Crook: Nigdzie nie stwierdziłam, że tylko w Bieszczadach należy się pozdrawiać. I Tobie też życzymy Dzień dobry! ;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Crook: Masz rację, ale z moich obserwacji wynika, że w Tatrach zdarza się to dość rzadko, a w Karkonoszach prawie wcale. Bieszczady rządzą :) Również z Mężem pozdrawiamy! Swoją drogą, ciekawe czy się kiedyś przypadkiem nie spotkaliśmy na szlaku? :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

Dlatego prawdopodobnie nigdy już nie pojadę w polskie Tatry. Piękne góry, ale w sezonie tak zadeptane i z takim natężęniem buractwa, że psuje to całą przyjemność, a poza sezonem pogoda bardzo kapryśna. Nie jestem jednym z tych, co lubią zimowe wędrówki po górach (nie mam na myśli tego "ekstremalnie trudnego" szlaku na Morskie Oko, gdzie zdesperowani turyści wezwali TOPR, tylko górskie szlaki). Na szczęście to nie jedyne góry w Europie, a że w Polsce od dawna nie mieszkam, to wybierając miejsce na urlop, nie muszę jechać do Polski. Niestety, ale miejsca. gdzie docierają zorganizowane wycieczki w dużych ilościach, tracą swój urok. Ale na południu Europy większość takich wycieczek ogranicza się do plaż, zabytków i miast.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 2

Moi znajomi mieszkają w górach i niestety w sezonie turystycznym musieli zrezygnować z wędrówek po górach ze swoim psem - właśnie przez zalew ludzi puszczających swoje czworonogi luzem. Odratowali swojego czworonoga z naprawdę strasznych warunków i niestety, pomimo lat pracy, nie udało się całkowicie wyeliminować agresji smyczowej (choć udało się ją zmniejszyć o jakieś 90%). A że futrzak wygląda jak skrzyżowanie Cerbera z buldożerem, i takie też ma wymiary... Dość powiedzieć, że zawsze to oni dostawali opierdziel za to, że ich bydlęcie szczeka na podlatujące do niego luzem cudze psy. Po kilkunastu takich akcjach dali sobie spokój i w sezonie unikają szlaków, szkoda ich nerwów i psa. Moim zdaniem nie ma usprawiedliwienia dla puszczania psa luzem na szlaku czy w innym miejscu publicznym. Jest milion dwieście różnych smyczy, pasów biodrowych, kantarów, uprzęży i cholera wie czego jeszcze. Każdy może sobie wybrać coś, co będzie wygodne dla właściciela i psa zarazem. Nigdy, nawet, kiedy mam 100% pewność, że pies reaguje na odwołania, nie puszczam futrzaka luzem w mieście, na szlaku czy w pełnym ludzi parku - choćby ze względu na ludzi, którzy psów się boją i czują się niekomfortowo, gdy widzą psa biegającego luzem. No ale niestety, nie jest to pogląd powszechny, a potem opinia o psiarzach jest, jaka jest.

Odpowiedz
avatar shuna1
1 1

Kocham góry. Również Sowie. Jeżdżę tyle razy w roku na ile starcza sił i pieniędzy. Zawsze jeżdżę z psem i właśnie też mnie denerwują właściciele czworonogów,którzy puszczają swoje pupile luzem. Głównie robią to miłośnicy yorków i innych maltańczyków. Sama mam niewielkiego i niegroźnego psa,ale w życiu bym go nie puściła luzem. Pies jest tylko psem.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@shuna1: Zapraszamy na grzańca :D

Odpowiedz
avatar Dystion
0 0

Teraz buraki się mszczą i minusują historię. Także z powodu sezonowych błazeństw przestałem jeździć w Tatry, po drodze zakochałem się w Pieninach, nawet w sezonie, nie ma dużego tłoku, a spokój i cisza tam, i o wiele piękniej niż w Tatrach, pokój z widokiem na jezioro Czorsztyńskie na tle gór, to jest to ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Dystion: Czorsztyn i okolice też miodzio. Z tamtych okolic polecam Wąwóz Homole, choć najlepiej zwiedzić go poza sezonem :)

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

@Candela: A z moich okolic polecam również Kalenicę, Śnieżnik i Jaskinię Niedźwiedzią w Kletnie :D

Odpowiedz
Udostępnij