Moje, Twoje, Nasze, Wspólne… No właśnie, wspólne, czyli niczyje?
Mieszkam w budynku wielorodzinnym - mieszkania własnościowe i wspólna klatka schodowa. Wszyscy zabiegani, mało czasu, więc sprzątanie klatki w tygodniu ogarnia firma sprzątająca. W weekend potrafi być tak nasyfione, że można się do podłogi przykleić albo potknąć o naniesione zeschnięte błoto.
Okres poświąteczny, jak co roku wynoszę choinkę - igieł nasypało się sporo. Naśmieciłam, to miotła w łapkę i lecę (mieszkam na samej górze, więc cała klatka zamieciona). Na parterze komuś stłukł się jakiś alkohol, podłoga klei się i potwornie śmierdzi, mi zbiera się na wymioty. Poszłam do mieszkania - wiadro, mop, gorąca woda, płyn do podłóg i umyłam. Nie skarżę się, nie chwalę. Po prostu moje mieszkanie, to i klatka schodowa - wspólna, po części przecież moja.
Piekielność ludzka... Mijający sąsiedzi...
"Oooj, to i w soboty każą wam pracować?" - kiedy nie wszyscy sąsiedzi jeszcze się znali.
"Ooo, sąsiadka drugi etat w weekend ma?”.
"A dlaczego ta pani myje podłogę?" - dziecko pytające opiekunów, najwyraźniej zdziwione całkowicie faktem mycia podłogi.
Tak trudno dbać o wspólne części? Przeciekający worek na śmieci, potłuczone szkło, pies, który wniósł chyba tyle błota, ile sam waży. To naprawdę chwila sprzątnąć po sobie. Ale, jak widać, wspólne = niczyje.
Wiesz troszkę się nie zgodzę z Tobą, bo poprostu macie ekipę sprzątającą to większość lokatorów paluszkiem nie kiwnie by coś zrobić!! "Przecież oni od tego są!!"- napewno byś usłyszała. To po co taki jeden z drugim ma się pocić i sprzątać części wspólne po sobie... Ot taka mętalność ludzka-kto inny to przecież za mnie zrobi!!
Odpowiedz@MonikaTakaja: masz rację - ekipa sprzątająca jest, ale poniedziałek-piątek. I właśnie o to chodzi, żeby tylko w te weekendowe dni choć trochę dbać o to, co przecież nasze, własne. Nie każę nikomu po pracy w tygodniu biegać z miotłą po klatce. Ale kiedy cała płynna zawartość worka na śmieci wycieknie w piątek wieczór, to chyba mało przyjemnie wdychać taki zapach i przyklejać się do podłogi przez cały weekend. Czasem zastanawiam się, jak ludzie we własnym domu sprzątają - też czekają, aż warstwa brudu będzie wystarczająca, żeby wziąć ścierkę? :)
Odpowiedz@lisica81: Owszem, niektórzy tak. I to sporo osób. Wynajmuję pokoje od prawie 15 lat i na każdym mieszkaniu, w każdej ekipie, ZAWSZE jest przynajmniej jedna osoba, która sprząta dopiero wtedy, kiedy jest syf, kiła i mogiła i nie widzi potrzeby sprzątania w miarę na bieżąco, żeby cały czas było ładnie i czysto.
OdpowiedzCóż, ja też swojej klatki nie sprzątam regularnie, skoro wiem, że jest ekipa czy ktoś tam, ale jeżeli zdarzy mi się coś, co nie może czekać na ekipę (np. stłuczone butelki/słoiki - sąsiedzi noszą buty, ale ich psy nie), to wtedy korona mi z głowy nie spadnie...
OdpowiedzKiedyś,dawno dawno temu mimo że były sprzątaczki każda rodzina w moim bloku sprzątała w sobotę koło swojego wejścia do mieszkania. Zamiatała,myła ten kawałek podłogi. Parę schodków w górę,parę w dół. Teraz mieszkam w domu.Żaden z sąsiadów nie zamiecie chodnika przed domem. Pełno petów,papierków,nie bo to należy do miasta. Jak zamiatam to ludzie się dziwnie patrzą. Pamiętam jak u mojego dziadka na wsi w latach 70 ludzie zamiatali ulicę żeby na niedzielę było czysto.
OdpowiedzU nas jak byłam nastolatką, to dorosłym się nie chciało i każdy swoje dzieci wysyłał w "dni dyżuru".
OdpowiedzO, zna podobną sytuację. Tylko chodzi o studentów i części wspólne akademika. Sprzątaczki tak samo są poniedziałek-piątek, chyba że długi weekend no to też nie ma. Kuchnie już w soboty potrafią się lepić od brudu, o niedzieli nie wspomnę. Na szczęście w akademiku ze wspólnymi łazienkami nie mieszkałam, ale tam podobno strach wejść wtedy
OdpowiedzJa tam nie sprzątam i nie zamierzam: 1. Nie mam w akcie własności wymienionej własności klatki, nawet części 2. Nie zamierzam tracić prywatnego czasu i środków na sprzątanie czegoś po czym poza mną chodzą wszyscy inni z 5 pięter (blok bez windy, 4 piętra i parter) Jak spółdzielnia chce, to niech sobie wynajmie firmę sprzątającą. Nie zmienia to oczywiście faktu, że jak coś na klatce rozsypie, rozleje się z mojej winy, to trzeba to posprzątać, bez dwóch zdań. P.S. Jak masz korzystne wyjście balkonu, np. na trawnik, to wyrzuć przez balkon i zgarnij ją z trawnika. Mniej do sprzątania :)
Odpowiedz@krzycz: Ale zauważ, że autorka pisze właśnie o sytuacjach, gdy ktoś upier8olił coś, a nie o jakimś generalnym sprzątaniu po wszystkim i wszystkich
Odpowiedz@krzycz: "Jak spółdzielnia chce, to niech sobie wynajmie firmę sprzątającą." Spółdzielnia z pewnością tak zrobi, z tym że: a) nie 'sobie' tylko 'tobie', b) ty za to zapłacisz.
OdpowiedzDlaczego znosisz choinkę klatką? My nasza wywalamy balkonem na trawnik, wszyscy tak robią. NIe syfi się wtedy
Odpowiedz@maat_: Może mieli z donicą, może nie mają balkonu, może nie lubią. Ja mam z donicą i też wyniosę drzwiami.
Odpowiedz@Drago: Gdy mieliśmy z donica to owszem klatką, ale kupiłam worki 240l i założyłam na nią, dół okleiłam taśmą, zero syfienia
Odpowiedz