Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, jak wpaść z deszczu pod rynnę. Historia prawie roczna, ale…

O tym, jak wpaść z deszczu pod rynnę. Historia prawie roczna, ale przypomniało mi się dziś, gdy spotkałam się z ciotką, która szuka mieszkania dla syna studenciaka - oczywiście syn również szuka.

Zdecydowaliśmy się z narzeczonym wynająć coś razem, aby przetestować się przed ślubem. W końcu jak się z kimś nie zamieszka, to znamy tylko jego jedną stronę. ;)

Znaleźliśmy supermieszkanie za przyzwoitą cenę. Jednak gdy je dogłębnie obejrzeliśmy, zobaczyliśmy, że na ścianie w kuchni za lodówką jest siedzisko grzyba. Właściciel obiecał, że ma już firmę najętą i usunie go ona jeszcze przed naszym wprowadzeniem się. Nasz najem zaczynał się od września, a formalności załatwiliśmy już pod koniec lipca.

Jednak gdy wprowadziliśmy się, grzyb nadal był. Właściciel powiedział, że firma go wystawiła do wiatru, ale załatwił już nową. I tak załatwiał aż do listopada. Grzyb się rozrósł, a my wkurzeni powiedzieliśmy jasno, że albo coś z nim robi, albo się wynosimy. I wynieśliśmy się w ciągu tygodnia.

Mieszkanie szukane pilnie. Znalazła się oferta, gdzie do wynajęcia były dwa pokoje, a w trzecim właścicielka miała mieć rzeczy i wpadać średnio raz w miesiącu. Cena mniejsza, niż normalnie zapłacilibyśmy za ten metraż i w dodatku wszystko w cenie poza netem. Właścicielką była starsza kobieta - mogła mieć z 50-60 lat, wielbiąca garsonki. Uwierzyliśmy.

W umowie zapis o udostępnianiu mieszkania i pokoju w razie potrzeb właścicielki. Dajmy na to Pani Zosi, aby ułatwiło to pisanie dalej.

Otóż P. Zosia nie pojawiała się raz w miesiącu, tylko co weekend. Przyjeżdżała w czwartek, wyjeżdżała w poniedziałek rano. Przeprosiła nas, że tak wyszło, bo praca. Przebaczyliśmy. I zaczęły się jazdy.

Raz upomniała nas o śmieciach, które wywalały się z kubła. I tak było, ale z ważnego powodu - segregacji. Pod zlewem nie było tyle miejsca, aby zmieścić jeszcze dodatkowe śmietniki, więc uporaliśmy się z problemem siatkami. Jedna na plastik, druga na papier i kosz na różne inne odpadki. I to były właśnie te walające się śmieci.

Wracamy kiedyś po weekendzie. W mieszkaniu zimno. Chcemy zajrzeć do termostatu i zonk - zamknięty w skrzynce. Na kłódkę. Dzwonimy do właścicielki. Przyznała się, że założyła kłódkę, bo zapomniała, że wynajmuje (WTF!) i ustawiła temperaturę na 15*C. Miała naprawić to jak wróci na kolejny weekend. Tak bawić się nie będziemy. Szczególnie że mam długie włosy i nie suszę ich suszarką, bo miałabym afro godne murzyńskiego króla. Z łaską przyjechała i udostępniła nam kluczyk. Akcja powtórzyła się jeszcze 2 razy, ale tym razem klucz już mieliśmy. :D

Opieprzyła nas również, że nabijamy jej duże rachunki, bo podłączyliśmy do prądu komputer i telewizor. Nakazała zdemontować albo jedno, albo drugie. Nie zrobiliśmy tego, ale założyliśmy zamek, aby więcej nam się do pseudosalonu nie władowała. Wcześniej mieliśmy tylko na sypialce. Potem przyszła pretensja o kąpiele. Mój facet pracuje fizycznie. I uwierzcie, nie ma opcji, aby nie przeszedł się opłukać po robocie, bo inaczej trudno wytrzymać. Facet mój brał dwa krótkie prysznice dziennie, a ona krzyczała, jakbyśmy puszczali wodę i szli sobie po hot doga na Orlen do sąsiedniego województwa.

Przeginka nastąpiła w momencie, kiedy byłam sama w mieszkaniu, bo luby pojechał na pogrzeb. Ja nie dostałam wolnego. W smutku i tęsknocie za facetem postanowiłam zrobić sobie babski wieczór i zrobić się na bóstwo. Co na to właścicielka? Zakręciła mi wodę, bo za długo siedziałam w łazience. Ostrzegłam ją, że idę na dłużej i jak chce skorzystać wcześniej, to niech idzie teraz. I wyłączyła wodę, gdy miałam na sobie krem do depilacji, odżywkę we włosach.

Stwierdziliśmy, że koniec. Próbowaliśmy rozmawiać. Jak grochem o ścianę, a ściana by może szybciej zrozumiała. Znaleźliśmy nowe mieszkanie i wymówiliśmy umowę, powołując się na jej niezgodność ze stanem faktycznym. Właścicielka była zdziwiona, ale nie zrobiła większych problemów.

wynajem

by ~pechowa30
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
0 16

Jak czytam takie historie i dodaję do tego moje przeżycia (oraz znajomych) to zastanawia mnie jedno- jakim cudem na zachodzie jest jakaś kultura wynajmu, a u nas w Polsce występują takie przypadki jak w historiach na piekielnych? Mam wrażenie że 90% wynajmujących w Polsce to Grażyny i Janusze, a nie normalni ludzie.

Odpowiedz
avatar kitusiek
13 15

@Habiel: Bo i te 90% najemców to "Grażyny i Janusze" - kwestia kto kogo jako pierwszy wykiwa. Ani ja, ani moi znajomi nie mają żadnych problemów z właścicielami wynajmowanych przez nich mieszkań - mamy szczęście i tyle. A na zachodzie pewnie i tak nie jest lepiej - jak trafisz na porządnych ludzi, to fajnie, ale równie dobrze możesz trafić na kogoś, kto stwierdzi, że "przyjezdnych można oszukiwać do woli, bo są przyjezdni i co oni będą miejsca pracy podkradać. A i języka pewnie nie znają, to nie będą mieli jak protestować i walczyć o swoje."

Odpowiedz
avatar Habiel
5 11

@kitusiek: U mnie właśnie to wygląda przeciwnie. Dopiero teraz mam spoko właścicielkę. Na poprzednim mieszkaniu właściciel miał do nas pretensję, że wezwaliśmy pogotowie gazowe, gdy się nam gaz ulatniał. Znajomi mieli podobne przypadki- hitem było to jak jednym koleżanką miły sąsiad wepchnął do zamka zszywki, a właściciel chciał je obciążyć wymianą, bo to ich wina. Nie psychicznie chorego sąsiada.I tak, zgadzam się, że często i najemcy nie są okej. Mimo wszystko, gdy słyszę o najmie na zachodzie wydaje mi się on bardziej ucywilizowany z obu stron, nawet jeśli wymaga więcej formalności.

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
8 8

@Habiel: Widzisz, a jak tak sobie dumam... Przepisy w kwestii wynajmu nie są u nas takie złe, wątpię, żeby jakoś znacząco się różniły od tych w innych krajach europejskich. Tyle że większość ludzi tych przepisów nie zna, a nawet jeśli zna, to się do nich nie stosuje / nie korzysta z praw, jakie im przepisy zapewniają. Panuje też jakieś ogólne przekonanie, że umowa to taki tylko papierek, żeby sobie był. Autorka przyznaje, że podpisali umowę, w której zgadzali się na udostępnianie mieszkania właścicielce, kiedy tylko sobie zażyczy (tu dodam, że zakładając zamki to oni złamali umowę), więc skoro się na to zgodzili, to w czym problem? Jasne, umowa ustna też obowiązuje, ale trzeba mieć dowody ;) Znowu z drugiej strony w momencie, kiedy baba im coś zamyka na kłódkę, albo zakręca wodę, to ona łamie umowę i można wyciągać konsekwencje. Tyle że (i tu jest pies pogrzebany) nasze służby do tego przeznaczone działają jak działają, więc w większości przypadków ludzie odpuszczają. Przykładowo, abstrahując od historii, przy zwykłej prostej umowie najmu mieszkania, bez żadnych udziwnień, jak właściciel wchodzi bez wiedzy i zgody lokatora, to lokator powinien 1. poprosić o opuszczenie lokalu, a jak nie działa "bo to moje mieszkanie", to 2. zadzwonić na policję i zgłosić naruszenie miru domowego. http://www.infor.pl/prawo/prawo-karne/pokrzywdzony/289383,Naruszenie-miru-domowego.html Ale tak: nie masz nawet pewności, czy policja się do przepisów zastosuje i zrobi co powinna, bo często sami ich nie znają i bądź tu mądry. Jeszcze inną parą kaloszy jest ciąganie się po sądach w takiej błahej sprawie, takie rzeczy powinny być załatwiane od ręki, no ale... Jak to się mówi, ryba gnije od głowy. Nie mamy zaufania do całego aparatu prawnego, to i swoich praw nie egzekwujemy, nawet się nimi nie interesujemy (jako społeczeństwo).

Odpowiedz
avatar digi51
6 8

@Habiel: Nie wiem, jak gdzie indziej, ale w Niemczech ta kultura jest wymuszona przez bardzo restrykcyjne przepisy i kontrole państwa. A i tak cwaniaków nie brak. Pamiętam swoje pierwsze mieszkanie w Niemczech, kawalerkę na piętrze w domu jednorodzinnym. Na dole mieszkała stara baba, która właziła mi do mieszkania, kiedy chciała, zakazała używania internetu mobilnego na laptopie, bo twierdziła, że ze stickiem laptop zużywa więcej prądu, zakazywała odwiedzin mojego chłopaka. Inna sytuacja - koleżanka wynajmuje mieszkaniu. W mieszkaniu zamieszkał sobie grzyb. Problem zgłoszony właścicielowi, koleś zwodził ją dłuższy czas. W końcu doszło do tego, że zaczęły jej gnić ubrania i meble. Przyszedł rzeczoznawca, określił wysokość strat, pismo wysłane do właściciela. Odpowiedź - wypowiedzenie umowy najmu. Także kolorowo też nie jest.

Odpowiedz
avatar leprechaun
0 0

@Habiel: Oj, powiem ci szczerze, ja w Irlandii przeżyłam takie jaja z wynajmem, że już chyba nic mnie nie zdziwi... M.in. landlord, który wynajął nam niewielki dom "pet allowed" (czyli można w nim trzymać zwierzaki), po czym próbował nam otruć psa za pomocą środków chwastobójczych... Może to kiedyś opiszę, póki co dalej na samo wspomnienie tamtych akcji dostaję od razu ciśnienia takiego, że para uszami mi leci.

Odpowiedz
avatar Ochraniacz
18 18

Pierwszy facet to zwykły krętacz, ale tej kobiety nie rozumiem- co jej do waszych rachunków? Umowa była taka, że są wliczone w całość, więc powinna albo podnieść koszt całościowy za porozumieniem stron, albo obniżyć koszt podstawowyt i doliczać rachunki oddzielnie, biorąc pod uwagę że sama też co nieco nabija. To naprawdę dałoby się załatwić bez większego konfliktu :/

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@Ochraniacz: Pytanie, czy ktoś by się zgodził na podniesienie kosztów, jak już raz podpisał umowę na dogodnych warunkach ;)

Odpowiedz
avatar dayana
2 2

@szafa: A dlaczego podniesienie? Płacisz np. 1200 + rachunki. Właściciel może powiedzieć orientacyjnie, że w zeszłym roku lokatorzy płacili 1200+ X, żeby mieć jakiś ogląd, ale nie powinno się podpisywać umowy na jakieś uśrednione kwoty i potem mieć pretensje do lokatorów, że za dużo czegoś tam zużywają. Przecież to mieszkanie, a nie jakieś więzienie, żeby ktoś chodził i kontrolował.

Odpowiedz
avatar Eko
16 16

Siedzisko – mebel przeznaczony do siedzenia. Siedlisko (biologia) – miejsce życia organizmu, populacji lub gatunku.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

Skąd ja to znam z tymi kąpielami... sama pracuję fizycznie, na dodatek mam jeszcze łusczycę, więc niestety nie spędzę w łazience 5 minut dziennie. Niemniej i tak się ograniczam i na pewno nie siedzę tam po godzinie dziennie, a i tak na wielu mieszkaniach wielki problem ;).

Odpowiedz
avatar LoonaThic
-1 3

Tak narzekasz narzekasz - a ja się dziwie, że mieliście media za darmo. Powaga. Jak coś jest ZA DARMO, to ludzie mają to w doopie. Ja się nauczyłem, że jak za media mają ludzie płacić to SZANUJĄ to co robią - zużycie faktyczne wody, prądu czy gazu jest niższe od zakładanego. Za to jak media są wliczone - no hulaj dusza piekła nie ma :( Ja ostatnio nawet CO wyciągam, bo ludzie nie chcą się nauczyć, że są podzielniki i za grzanie w powietrze płacimy. Dałem ryczałt na poziomie zakładanego zużycia i to powiedziałem, że mają w cenie - jak przekroczą dopłacają. Teraz się okazuje że są oszczędności na wodzie, na CO - więc nawet im ZWRACAM ryczałt w cenie najmu. Tak, jak faktyczne zużycie będzie mniejsze od prognozy to zwracam im różnice - bo to nie są moje pieniądze tylko ich. Więc nie dziw się, że mieliście akcje.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

@LoonaThic: Nie mieli za darmo tylko wliczone w całe koszty. Czyli tak czy siak płacili. A że właścicielka chciała zapewne mieć jak najwięcej dla siebie, to robiła takie akcje.

Odpowiedz
avatar LoonaThic
-1 1

@Habiel: Widzisz Habiel - samo słowo- wliczone - u ludzi powoduje coś dziwnego co zmienia ich tok myślenia. Dla nich oznacza to to samo co ZA DARMO. NIE PŁACĄ - MOŻNA GRZAĆ, PALIĆ, WODĘ KRĘCIĆ NA MAKS itd. Czysto w teorii - tak, tak właśnie niby mogą to używać - a w praktyce to kończy się własnie tak jak na przykładzie.

Odpowiedz
Udostępnij