Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pewnej miejscowości żył sobie pewien pan, powiedzmy Tomasz. Pan Tomasz miał…

W pewnej miejscowości żył sobie pewien pan, powiedzmy Tomasz. Pan Tomasz miał dom, żonę, dzieci. Miał też zdiagnozowaną 20 lat wcześniej schizofrenię, której nie leczył, bo:
1) przecież nic mu nie jest;
2) leki się nie za bardzo komponują z alkoholem.

Pan Tomasz miał blisko domu wiejski sklepik, którego był stałym bywalcem. Miał też niestety jeszcze jeden problem – a raczej inni mieli z nim – po alkoholu stawał się agresywny i wszczynał awantury. Jego rodzice sami się wyprowadzili z domu do letniej kuchni bez toalety i bieżącej wody, bo wszystko było lepsze niż życie z nim. Żona udawała, że jest przezroczysta i próbowała wtopić się w ściany. Miał też kosę z połową wsi, a ostatnimi czasy w ogóle podpadł, bo porysował samochód sąsiadowi, który stanął „na jego terenie”, czyli przed sklepem. Skończyło się wezwaniem policji i pobytem „na dołku”. Pan Tomasz z tego zdarzenia wyniósł jedną nauczkę – nie lubimy się z niebieskimi.

Niestety pan Tomasz stawał się coraz bardziej uciążliwy, aż po wsi rozeszła się niepokojąca wieść - w ataku wściekłości zabił psa, czyli tak jakby przeszedł od słów do czynów i zaczyna się robić niebezpiecznie, bo nie wiadomo do kogo następnego wyskoczy i z czym. Któregoś dnia doszło do takiej awantury, której echo niosło się po całej wsi, że ktoś zadzwonił po siostrę pana Tomasza. Siostra była chyba jedyną osobą, która miała wpływ na niego, choć nie aż taki żeby zaczął się leczyć. Przyjechała, popatrzyła, zajrzała do rodziców i prosto pojechała na komendę policji, prosić o pomoc w przewiezieniu brata do psychiatryka.

Wysłano dwóch chłopaków, żeby sprawdzili jak sytuacja wygląda i ewentualnie wezwali karetkę. Po wejściu do domu zastali pana Tomasza, który niby zachowywał się spokojnie, ale mina przerażonej żony mówiła wszystko i jeden policjant dyskretnie wysłał drugiego, żeby wezwał wsparcie i karetkę. Decyzja słuszna, bo na widok munduru gospodarz wpadł w szał. Już wkrótce funkcjonariusze zostali zaatakowani wszystkim, co tylko dało się rzucić i co było w zasięgu ręki. Jeden z nich brał na siebie ataki, a drugi ewakuował żonę i dzieci poza zasięg rażenia. W pewnym momencie gospodarz nie wiadomo skąd wydobył nóż. I to nie jakiś tam kozik, ale solidne, blisko 20-centymetrowe ostrze. Policjanci byli bezsilni, bo pod płotem zaczęli się gromadzić gapie, facet coraz bardziej się nakręca, a tu wsparcia niet. W końcu nadjechał upragniony radiowóz i karetka. Policjanci spróbowali obezwładnić faceta, ale do kogoś wymachującego takim nożem nie da się nawet podejść, a co dopiero zaatakować. Lekarz wyjrzał z karetki, popatrzył, co się dzieje i powiedział, że on to za przeproszeniem pier***oli, ale życie mu miłe i policjanci mają go najpierw obezwładnić.

Nie było to proste, zwłaszcza, że rozpoznał jednego z policjantów z poprzedniej interwencji. Sytuacja zrobiła się niebezpieczna, gapie, rodzina i ten nóż. Próbowali go obezwładnić gazem, ale na powietrzu na nic się to zdało. W końcu zapadała decyzja o użyciu broni. Strzały ostrzegawcze jeszcze bardziej rozsierdziły gospodarza, ruszył wprost na policjanta. Wtedy oddano strzały w jego stronę. Niestety na tyle skuteczne, że podjęta reanimacja nie zdała się na nic.

Wszczęto śledztwo i nagle się okazało, że ten gospodarz to taki dobry chłopak był, pił bo pił, ale każdy pije, a tu przyjechali policjanty i zamordowali. Siostra wynajęła adwokata, żeby wystąpić jako oskarżyciel posiłkowy, znalazł się prokurator, który wniósł akt oskarżenia. Siostra cuda robiła, żeby ich skazali, wyszukiwała specjalistów, biegłych, najwyraźniej rodzina nie mogła jej darować, że to ona na tą policję poszła. Oskarżono ich wprawdzie o nieumyślne spowodowanie śmierci, ale argumentacja była taka, jakby policjanci tylko spiskowali, jakby tu przyjechać i postrzelać.

Przesłuchiwano nawet wykładowców ze szkół policyjnych, którzy stwierdzili mniej więcej tyle, że nikt nie jest Brucem Lee, a nawet najlepiej wyszkolony policjant nie tyle nie jest w stanie, co nie powinien rzucać się na człowieka z nożem. Bo jego rolą jest zapewnienie bezpieczeństwa nie tylko wszystkim dookoła, ale też sobie i nie ma prawa bezsensownie ryzykować. Z tego co wiem, zostali uniewinnieni i sąd apelacyjny ten wyrok utrzymał.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar HelikopterAugusto
10 10

No i dobrze, że wyrwali chwasta zanim kogoś zabił.

Odpowiedz
avatar Kosiciel
0 0

@HelikopterAugusto: To samo miałem napisać.

Odpowiedz
avatar magnetia
7 7

Czy tylko mi się wydaje, że już to czytałam? ;)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@magnetia: Nie tylko tobie. Historia dobra i dość specyficzna. Na bank już taką czytałem.

Odpowiedz
avatar wazka
1 1

@pasjonatpl: bo to kolejny odgrzany przez admina kotlet....

Odpowiedz
avatar pupek86
7 7

a później lamet, ze policja nie uzyla broni kiedy trzeba, i ktos niewinny stracil zycie. rodzinka miala w dupie jak szalał, to teraz niech sie buja z tym, ze go policja odstrzelila. wg mnie zrobili to co do nich nalezalo.

Odpowiedz
avatar gmiacik
1 3

i to jest lepsze w ameryce, tam nikt nie zadaje pytań, tam po prostu strzelają i tyle, temat się kończy

Odpowiedz
avatar bazienka
2 6

taaa, dobry ratownik to ZYWY ratownik

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
-3 3

Pomijając fakt, że bajeczka dobra i miło się czyta, to pozwolę sobie zwrócić uwagę, że gaz jest tak samo skuteczny w pomieszczeniach, jak i na zewnątrz, a nawet podczas silnego wiatru.

Odpowiedz
avatar minus25
-1 1

@Me_Myself_And_I: A ja pozwolę sobie zwrócić uwagę na fakt, że gaz pieprzowy nie łamie praw fizyki, więc na świeżym powietrzu może po prostu nie trafić lub nie dolecieć do celu.

Odpowiedz
avatar Me_Myself_And_I
0 0

@minus25: A wiesz, że ten policyjny jest bardziej w postaci żelu a nie gazu? Nie musi łamać praw fizyki. Po prostu jest tak zrobiony, żeby policjant nie psikał tam gdzie leci wiatr, a tam gdzie celuje.

Odpowiedz
avatar kasiunda
1 1

Może to głupie pytanie, ale czy policja nie może mieć czegoś do obezwładniania na odległość? Jakieś naboje usypiające? Widziałam takie stosowane na dzikich zwierzętach które chciano bezpiecznie przetransportować. Wydaje mi się dziwne, że nie ma żadnych środków przewidzianych na sytuację gdy ktoś jest agresywny i stanowi zagrożenie, a nie da się do niego podejść, oprócz strzału z broni ostrej.

Odpowiedz
avatar minus25
0 2

@kasiunda: istnieją takie rozwiązania. Rozpiszę się, bo interesowałem się tym tematem. 1- prąd (taser dystansowy). Niestety, jest to metoda bardzo zawodna. Prawidłowo użyty taser ma tendencję do zaczepienia się np o koszulkę/bluzę i utratę skuteczności. Nawet jeśli elektrody wbiją się w cel - na wiele osób nie zadziała to w sposób obezwładniający a rozjuszający. I wtedy policjant ma problem, bo ma wściekłego napastnika przed sobą, a w rękach zamiast pistolet - nieskuteczny bubel. 2- naboje "mniej-niż-śmiercionośne", tzn gumowe, woreczki z plastikiem, pociski papierowe itd. Niestety, zwłaszcza w kraju z takim bagażem politycznym w temacie "policja strzela do ludzi" jak Polska - wyposażenie policjantów w takie bajery to karierowe samobójstwo dla wyposażającego. Poza tym na osobę odurzoną alkoholem lub podczas ataku choroby psychicznej mogą nie zadziałać. Poza tym strzał z niewielkiej odległości ma nadal duże prawdopodobieństwo okaleczenia lub uśmiercenia celu. 3- strzałki usypiające. Pomysł dobry, ale nie da się "na szybko" podczas interwencji dobrać bezpiecznej dawki. Za mała dawka = brak skuteczności, za duża dawka = śmierć napastnika, i to zanim powstrzyma się go przed napaścią na cywila/funkcjonariusza, bo środek usypiający musi zacząć działać, co potrwa kilka sekund. Z ciekawostek mogę dodać rozwiązanie typu bolo, tzn dwa haczyki połączone linką i wystrzeliwane ze strzelby w nogi uciekającego lub napastnika. W teorii haczyki wbijają się w nogi/spodnie a linka oplata się wokół nóg, krępując ruchy. Jest to jednak rozwiązanie na tyle eksperymentalne i mało skuteczne, że nie słyszałem żeby zostało przyjęte w jakiejś organizacji policyjnej na stałe. Oczywiście wszystkie te alternatywne metody swoje kosztują (a policja w Polsce jest jednak biedna) i wymagają przeszkolenia tysięcy policjantów, co jest logistycznym koszmarem.

Odpowiedz
Udostępnij