Pracuje w salonie jubilerskim. Klienci są różni, jedni mają widzę na temat stopów złota, inni nie, ale dopytują. Są też tacy, którzy wiedzy nie mają, ale udają że jest inaczej. O tych trzecich będzie mowa.
Do salonu wchodzi kobieta 50+. Chce sprzedać złoto na złom, a pieniądze które dostanie chce zainwestować w 4 pary kolczyków dla swoich sióstr. Wszystko poszło gładko, choć pani podczas badania wyrobów co jakiś czas zaznacza, że ona się zna i żebym jej nie próbowała oszukać. Nie odezwałam się, zrobiłam co moje, pieniążki na stół, klientka zaczyna wybierać. Oczywiście wybrzydza okropnie - to za małe, to za duże, to za średnie - no ale ma prawo, w końcu wydaje kupę pieniędzy. Wzory wybrane, pozostaje tylko zapakować, jednak upewniam się czy klientka wie, że jedna para jest w próbie 8ct?(chodzi o niższą zawartość złota w stopie, zdarza się że takie złoto ciemnieje). Ona się zna, ona wie, co mi tu pani będzie.... OK. Zapłaciła, poszła.
Minęło 4 miesiące, Pani nie przychodzi, tylko wręcz wpada do salonu, a zamiast "dzień dobry" słyszę "złodzieje, oszukaliście mnie" i cała tyrada o tym jaki nasz salon jest zły. Czekam aż kobieta się wykrzyczy i pytam w czym rzecz. Ano jedne kolczyki pociemniały, jej jest wstyd bo siostra myśli, że kupiła byle co, jak tak można i w ogóle ona chce oddać. Tłumaczę, że kolczyków nie przyjmę, ponieważ ona wiedziała co kupuje, a po drugie jest to rzecz, którą się nosi w ciele, więc aspekt higieniczny. Ją to nie obchodzi, ona ma prawo. Tłumaczę, że nie da się, ale jak grochem o ścianę. Po godzinie poddałam się, wychodzę na zaplecze, dzwonię do szefowej, mówię w czym rzecz. Ustalamy, że mam zrobić zwrot, a kolczyki wrzucić do sejfu, ona pomyśli co dalej.
Okey, wychodzę do klientki i mówię, że szefowa wyraziła zgodę, więc poproszę paragon i działamy. Nic z tego. ONA NIE MA PARAGONU, ale ŻĄDA zwrotu gotówki. Nie da się - bez paragonu choćbym chciała, to nic nie zrobię. Zostałam zwyzywana do 3 pokolenia wstecz. W końcu zbulwersowana kobieta siada na środku salonu, na podłodze, i stwierdza że ona nie wyjdzie dopóki nie dostanie pieniędzy. Siedziała 3h. Potem wezwałam policję, bo nie uśmiechało mi się siedzieć z nią całą noc...
No cóż, szef się uśmiał oglądając nagranie z kamer. Podobnie menadżer. Tylko mi nie było do śmiechu, bo to ja się musiałam z kobietą przekrzykiwać i słuchać obelg w sumie przez jakieś 4h...
Sklepy obsługa klienta
Dopuki???
Odpowiedzmoże przeczytajcie z szefową najpierw przepisy, bo paragon nie jest wymagany do zwrotu ani do reklamowania towaru tytułem niezgodności z umową
Odpowiedz@xpert17: A dlaczego ten towar był niezgodny z umową? Chciała te kolczyki, została poinformowana o tym że mogą ściemnieć, więc teraz jedynie może prosić o zwrot a nie żądać oddania pieniędzy.
Odpowiedz@xpert17: ale trzeba udowodnić ze sie w danym sklepie kupiło ten produkt :)
Odpowiedz@xpert17: A jaka niezgodność z umowa tu wystapiła?
Odpowiedz@maat_: nie wiem jaka, czy widziałem te kolczyki? Podejrzewam, że taka, że miały być złote, a pociemniały.
Odpowiedz@xpert17: Ale ten stop własnie tak ma i w historii jest napisane, ze sprzedawczyni o tym poinformowała. Jesli zrobię sobie miedziany dach i sprzedawca poinformuje mnie,z e on mi zaśniedzieje na zielono to przecież nie będę go reklamować gdy zzielenieje
Odpowiedz@boom_boom: ale przecież sprzedawca sam przyznaje, że dokładnie pamięta ten zakup, więc co tu jeszcze dowodzić?
Odpowiedz@xpert17: Bo sprzedawca nie jest właścicielem sklepu więc fakt, że pamięta niewiele znaczy?
Odpowiedz@xpert17: towar nie jest wadliwy, nie ma obowiązku przyjęcia zwrotu.
Odpowiedz@xpert17: Chyba przeoczyłeś fragment, gdzie autorka napisała o ciemnieniu tego stopu złota.
Odpowiedz@maat_: Z historii to nie wynika. Wynika jedynie, że sprzedawczyni upewniła się, że klientka ma świadomość, iż jedna para kolczyków jest zrobiona z niższej próby złota. Wyjaśnienie jest w nawiasie dla nas, czytających. Mam też spore wątpliwości prawne co do nieprzyjęcia kolczyków. Nie przyjmuje się zwrotów z tytułu zakupu na odległość (ew. jeśli sklep indywidualnie zezwala na zwrot stacjonarny), a pani składała reklamację lub odstąpienie z tytułu wprowadzenia w błąd. Ale ogólnie przepis dotyczy rzeczy, którym nie można zapewnić higieniczności po zwrocie, np. bielizna. Kolczyki - jeśli to są kolczyki do uszu, a nie do języka, nie mają styczności z żadnymi wydzielinami/wydalinami/tkankami itd. klienta i są tak samo higieniczne jak pierścionek, można je zdezynfekować bez naruszenia ich właściwości.
Odpowiedz@didja: ani nie ma podstaw do reklamacji, ani do twierdzenia, że została wprowadzona w błąd.
Odpowiedz@didja: Kolczyki do uszu nie mają styczności z tkankami klienta? Zastanawiające. Powiem więcej, nawet buty mają takowy kontakt jeżeli są ubrane na bosą stopę. A to, że jest w nawiasie wcale nie znaczy, że klient nie został o tym poinformowany.
Odpowiedz@GlaNiK: Ludzie (jeśli ich stać) noszą nieraz zabytkową biżuterię, która ma setki lat, była noszona przez dziesiątki różnych osób, i raczej nie mają obiekcji, że stykała się z czyimś ciałem. Przy tym złoto daje się zdezynfekować, i w końcu to metal szlachetny - bakterie go "nie lubią". Wiec myślę, że kwestia higieny to raczej wybieg ze strony sklepu, żeby uniknąć zwrotów. A najlepszym rozwiązaniem byłoby nie sprzedawać biżuterii tak niskiej próby, że trzeba przed nią ostrzegać klientów, i wysłuchiwać narzekań i pretensji, gdy ściemnieje.
Odpowiedz@Naa: "Wiec myślę, że kwestia higieny to raczej wybieg ze strony sklepu, żeby uniknąć zwrotów" ŻADEN sklep stacjonarny nie ma obowiązku przyjmować zwrotów. To tylko dobra wola właściciela, jeśli dopuszcza zwroty, taki ukłon w stronę klientów. Nie widzę więc powodu, żeby stosować takie wybiegi. Każdy towar natomiast można reklamować, jeśli nie jest zgodny z umową (wychodzą jakieś ukryte wady np.). "A najlepszym rozwiązaniem byłoby nie sprzedawać biżuterii tak niskiej próby, że trzeba przed nią ostrzegać klientów, i wysłuchiwać narzekań i pretensji, gdy ściemnieje." I najlepiej by było nie sprzedawać wędlin gorszej jakości, bo klienci będą narzekać, że mniej smaczne niż te 80zł kg. I butów gorszej jakości też nie bo klienci będą kwękać, że się szybko rozpadają, tylko takie minimum 300zł para. No... nie. Handluje się tym, co ludzie kupują. Na handlu biżuterią się nie znam, ale domniemywam, że próba złota jest podana na paragonie, a nawet jeśli nie, to jest wybita na samym produkcie (tego akurat jestem pewna). Jeśli ciemnienie takiego złota to jest naturalny proces, to żadnej ukrytej wady tu nie ma, niezależnie, czy sprzedawca informował, czy nie. Zatem nie ma czego reklamować i tyle. To trochę tak jakby przyjść z awanturą do spożywczaka, bo klient nie wiedział, że pasztet się może zepsuć po dwóch miesiącach (i teraz siada na podłodze i nie wyjdzie, póki mu nie oddadzą kasy ;)). Przykład może abstrakcyjny, ale mechanizm ten sam. Jeśli coś kupujesz i wykładasz pieniądze, to w domyśle wiesz co bierzesz i "z czym to się je", bo przecież nie wyrzucasz kasy w ciemno, no nie? A, i jeszcze kwestia dowodu zakupu. Paragonu mieć nie trzeba, ale dowód, że się właśnie tu kupiło już tak (np. potwierdzenie płatności kartą). Jak to niby by miało wyglądać? Idzie człowiek do Biedronki reklamować towar z Tesco i mają mu reklamację przyjąć?
Odpowiedz@Poecilotheria: Tylko wiesz, co? Mój komentarz był zupełnie o czym innym :P
Odpowiedz@Naa: W pierwszej połowie mojego komentarza są odniesienia do konkretnych cytatów z Twojej wypowiedzi. Druga połowa to ogólne odniesienie do całej dyskusji. Fakt mogłam zaznaczyć, że "od tego akapitu już nie zwracam się bezpośrednio do Naa". ;P
Odpowiedz@Poecilotheria: A owszem, mogłaś zaznaczyć ;P I wrócę do Twojego "ŻADEN sklep stacjonarny nie ma obowiązku przyjmować zwrotów. To tylko dobra wola właściciela, jeśli dopuszcza zwroty, taki ukłon w stronę klientów. Nie widzę więc powodu, żeby stosować takie wybiegi". Rzeczywiście, nie muszą przyjmować zwrotów. A zastanowiłaś się, czemu wobec tego sklep w ogóle się tłumaczy, gdy może po prostu odmówić? Sklep wykorzystuje znany od bardzo dawna mechanizm psychologiczny, polegający na tym, że nawet kiepskie, niemądre, nielogiczne wyjaśnienie jest przyjmowane lepiej, niż brak jakiegokolwiek wyjaśnienia. Jak ktoś powie "muszę [coś tam]", to jest to mniej przekonujące, niż "muszę [coś tam], bo [choćby największa bzdura]". Tak działają nasze umysły. Coś klientom trzeba więc powiedzieć, a uczciwe wyjaśnienie brzmiałoby "gdybyśmy przyjmowali zwroty tych kolczyków, nic byśmy nie zarobili, bo po paru miesiącach wszyscy by je zwracali". No, to wyjeżdża się z historyjką o higienie, i na tym polega wybieg. Swoją drogą, jestem ciekawa, czy ten sklep, który przecież skupuje złoty złom, przyjąłby własny ośmiokaratowy towar, czy powiedzianoby, że to złoto jest zbyt niskiej próby. A co drugiej sprawy - wolałabym dostać czy kupić mniejsze (lżejsze) kolczyki, które pozostałyby złote, niż duże, a złej jakości.
Odpowiedz@Naa: Nie rozumiem po co mi tłumaczysz o zabytkowych kolczykach i ich dezynfekcji. Jestem tego w pełni świadomy, odniosłem się tylko do komentarza @didja.
Odpowiedz@GlaNiK: Z Twojego komentarza wynikało, że nie widzisz istotnej różnicy między takimi tkankami, jak krew czy tkanka mięśniowa, a naskórek - więc z kolei ja odniosłam się do Twojego komentarza. Postaraj się pisać precyzyjniej ;p
Odpowiedz@Naa: Tkanka to tkanka w tym wypadku. Nie było to rozdzielone w komentarzu, na który odpowiadałem. W przypadku dezynfekcji nie ma to znaczenia z jaką tkanką przedmiot dezynfekowany miał styczność. Pomijam już fakt, że w Twoim komentarzu nie było jakiegokolwiek słowa o rozdzielaniu rodzajów tkanek. P.S. Z mojego komentarza nie wynikało, że nie widzę różnicy. To Twoja nad interpretacja tekstu.
OdpowiedzDopóki, nie dopuki. I polecam się zdecydować czy używasz znaków diakrytycznych czy jednak nie.
OdpowiedzNajgorsze, że właściciel się ugiął i pozwolił na zwrot.
Odpowiedz@aklorak: W końcu nie, bo nie było paragonu
Odpowiedz@maat_: Na zwrot pozwolił, tylko do niego nie doszło, bo nie było paragonu. Ale afera wywołała skutek i właściciel się ugiął.
Odpowiedz@aklorak: A w tym sensie tak. Masz rację, sorki
OdpowiedzJak bym poszedł do jubilera i dowiedział się, że te kolczyki mają próbę 333 - (nie wiem czy taka jest i co to znaczy), ale sprzedawca by mnie zapewnił, że są złote to bym kupił. Jak by zmieniły kolor to bym się wku..ył. Tłumaczenie sprzedawcy, że mówił o proporcji złota 1:3 by mnie nie przekonało, zwłaszcza że sprzedawcy chodziło: 3 gramy złota na 1 kg miedzi. W końcu piryt to też złoto - tyle, że głupców.
Odpowiedz@thebill: Sam przyznałeś, że nie wiesz o co chodzi z tymi próbami - a klientka twierdziła uparcie, że się zna i wie co to znaczy. :) No to skoro się zna, to wie czym to grozi - niech teraz spada na drzewo. Było słuchać do końca sprzedawczyni.
Odpowiedz