Po skończonych studiach długo nie mogłam znaleźć satysfakcjonującej finansowo pracy, więc wyjechałam szukać szczęścia za granicą. Znalazłam, a owszem. Pracuję w hotelu: praca lekka fizycznie, cudowna szefowa, mili współpracownicy, mam możliwość doszkalać język no i na wynagrodzenie nie narzekam. Piekielność? Klienci…
Tak się składa, że hotel jest jednym z najpopularniejszych w kraju, dodatkowo usytuowany 12 km od granic parku narodowego.
Takie smaczki:
- "Czy te ryby były za życia dobrze traktowane? Bo jeżeli nie, to ja nie zjem" (ryby są łowione w oceanie).
- "Czy te ryby wyławiane są z wody?" (???).
- Białe i czerwone wino sprzedawane na lampki nalewane są bezpośrednio z próżniowo zapakowanych kartonów, nie ma więc po nalaniu możliwości odlania ich z powrotem. Nagminnie zdarzają się wrzaski po przyniesieniu kieliszka do stolika, że miało być wino czerwone zamiast białego (lub odwrotnie). Wszyscy kelnerzy pracują tu długo, mają doświadczenie, zawsze też upewniają się w kwestii koloru trunku, więc nie ma najczęściej mowy o pomyłce. Za to klienci chętnie spróbują wydębić coś za darmo.
- Klienci z Chin. Nie jestem rasistką, ale dziwnym trafem po klientach z tego kraju ZAWSZE jest taki bajzel, że sama wymiana obrusów na stole nie wystarcza. Często zdarza się, że trzeba czyścić krzesła czy ściany z resztek jedzenia. Hitem był pan, który obrus potraktował jako chusteczkę do wysmarkania nosa…
- Wycieranie rąk w obrusy, pomimo serwetek na stołach.
- Nagminne palenie papierosów w pokojach (klienci przez zabukowaniem się podpisują informację o tym, że za takie praktyki właściciel może obciążyć ich konto. Jakie później są awantury…).
- Kradzieże kołder i poduszek.
- Zamawianie kilku drogich dań. Dopiero kiedy złożone zamówienie trafi na kuchnię do realizacji, klient szacuje, że to jednak za drogo. Pół biedy, żeby poinformował o zmianie zdania kelnera. Często o tych zmianach dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy przyniesiemy posiłek do stolika. Odpowiedź przeciętnego klienta? "Ja tego nie zamawiałem! Próbujecie naciągnąć mnie na koszta!”. Taaa...
- Klienci z Ameryki i Anglii mają dziwny zwyczaj akcentowania swojego słownictwa. Serwowanym u nas mięsem jest świeża baranina. Najlepiej by więc było, gdybym z twarzy każdego klienta potrafiła wyczytać jego pochodzenie, ponieważ jeżeli powiem "lAmb", klient z Ameryki już nie zrozumie. Przecież u nich mówi się "lEmb"!
- Przynoszenie do restauracji własnych czajników czy ricecookerów.
- Raz przez śnieżyce wiele osób utknęło w naszej lokalizacji: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie każdemu da się pomóc (czyt. nie dla każdego znalazł się wolny pokój). Pewna rodzina awanturowała się, że oni nie mają gdzie spać, a jeżeli my nie jesteśmy w stanie zapewnić im noclegu, to naszym obowiązkiem jest oddać im klucze od restauracji, gdzie oni zostaną na noc. Nie oddaliśmy. Spali w samochodzie.
zagranica
Makabra, hotel niby najpopularniejszy w kraju, a warunki jak w schronisku PTSM: wino z kartonu!!! a gdyby nie było z kartonu tylko z butelki, to obsługa by chętnie zlewała z powrotem do butelki to co gość nie wypił. O certyfikacie MSC na ryby nie słyszeli. Obrusów najchętniej by nie zmieniali. W jakim kraju ten hotel jest najpopularniejszy? Chyba na Białorusi.
Odpowiedz@xpert17: Oj tam, oj tam... Wino z kartonów, ale za to ZAPAKOWANYCH PRÓŻNIOWO - cokolwiek miałoby to oznaczać. Poza tym najpopularniejsze hotele, szczególnie zaś te w pobliżu parków NARODOWYCH nie muszą się znać na żadnych certyfikatach. A obrusy przecież zmieniają. Niektórym gościom może wystarczy raz na trzy dni, ale u Chińczyków muszą codziennie, bo syfią. A poza tym jest to hotel wyjątkowy, bo goście się tam BUKUJĄ, a nie meldują. A zanim SIĘ zabukują - muszą podpisać informację. Pewnie wysłaną listownie, lub mailowo. I ty się Białorusi tak nie czepiaj. Wiesz jakie tam są zaje_biste hotele? Czysto, tanio, elegancko, darmowy parking, WiFi i śniadanie w cenie, a wystrój niektórych restauracji rzuca na kolana.
Odpowiedz@Armagedon: Zapakowanych próżniowo - pierwsze, co przyszło mi na myśl, to plastikowe kieliszki z wlanym winem, zamknięte od góry aluminiowym wieczkiem - tak jak jogurty. Przed podaniem tylko ściągnąć wieczko i do stolika. Kiedyś nawet widziałem takie kieliszki, ale nie mam pojęcia gdzie.
Odpowiedz@Armagedon: Potwierdzam, Białoruś to piękny kraj a w hotelach jest czysto i schludnie, mamy mocno zaburzony obraz Białorusi
Odpowiedz@kitusiek: Lubuska sprzedaje swoje „kolorowe" wyroby w 40 mililitrowych pojemniczkach. Takie na łyka, wyglądają, jak Danonki.
Odpowiedz@Armagedon: To BUKOWANIE jakoś tak skojarzyło mi się z BUKĄ. Chyba nie chciałabym nocować w takim hotelu...
OdpowiedzWiększość rzeczywiście piekielna. Ale jakim trzeba być wrednym człowiekiem ,żeby ludziom w śnieżycę, którzy utknęli tam nie ze swojej winy , nie pozwolić zostać w hotelu , nawet na podłodze. To jest po prostu straszne.
Odpowiedz@33333: Może unieśli się honorem. "Na złość mamie odmrożę sobie uszy" tylko "albo dacie nam recepcję albo będziemy spać w samochodzie".
Odpowiedz@33333: Nie ma napisane, że nie pozwolili. Oni zażądali kluczy do restauracji, bo hotel nie miał pokoi. To też nie wina hotelu, że im się miejsca skończyły. Może mogli tę śnieżycę przeczekać, może hotel oferował jakieś koce, no ale bez jaj... Chyba nie dałbyś obcym ludziom kluczy, bo oni myślą, że to Twój obowiązek? A że woleli w samochodzie przesiedzieć to już nie wina i nie problem hotelu, ale ich samych.
OdpowiedzŚnieżyca, goście utknęli, i wyganianie żeby spali w samochodzie. No brawo wy. Wybór win też oszałamiający.
OdpowiedzLamb to jagniecina ;) baranina to mutton
OdpowiedzWino z kartonu? Znam takie. Najgorsze możliwe szczyny i średnio kosztują ok 60-80 eurocentów Jak ktoś powiedział: lamb to jagnięcina, a baranina mutton. Ty szkolisz język czy się go dopiero uczysz na miejscu? Hotel? Serio? Uważasz, że podawanie gościom w hotelu wina z kartonu, czyni was hotelem? Powiedziałabym, że to jakiś przydrożny motel. Straszne, że Amerykanie i Anglicy mają zupełnie inne akcenty...z twarzy nie wyczytasz, ale ze sposobu w jaki wymawia słowa już poznasz akcent, że jest amerykański, brytyjski lub inny. W śnieżycę nie przyjeliście gości, nawet pomimo braku miejsc. Porządny hotel podzwoni po innych, poszuka czegoś. Na pewno nie pozwoliłby klientom spać w śnieżycę w samochodzie.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2018 o 23:15
@Nehelenia: Zaraz, chwilunia... Czy autorka gdzieś napisała, że to jest PORZĄDNY hotel? Nie! Napisała, że jest popularny, a to duża różnica. Pewnie nie jest tam drogo. Sądzisz, że w porządnym hotelu zatrudniliby kelnerkę, lub "rumserwisantkę" bez perfekcyjnej znajomości języka?
Odpowiedz@Nehelenia: Możesz wskazać gdzie lamb to jagnięcina a baranina to mutton? W sensie w jakim kraju :) U mnie lamb to baranina, a spring lamb to jagnięcina.
Odpowiedz@Armagedon: No to może jeżeli ten "hotel" nie spełnia wymogów jakie posiadają hotele, to może jest tylko pensjonatem a nie hotelem?
Odpowiedz@GlaNiK: Na przykład Kanada. Będąc z przyjaciółmi na obiedzie z bardzo przyzwoitej restauracji, jeden z rodowitych Kanadyjczyków zamówił sobie "mutton leg" i kelner nie miał problemów ze zrozumieniem zamówienia, ani najwyraźniej kucharz też nie miał problemu, skoro ją przyrządził.
Odpowiedz@Nehelenia: Właściwie to pewnie miejsce pracy autorki może spełniać wymogi jakie musi mieć dana noclegownia, by zdobyć status hotelu. Pewnie nie ma nawet trzech gwiazdek, ale hotelem może być. Wymogi kategoryzacyjne nie są aż tak szczegółowe, by podawać jakie wina można serwować gościom, a jakich nie. Oczywiście nawet w jednogwiazkowym hotelu powinno być codzienne sprzątanie na życzenie gościa, więc ból tyłka o to, że trzeba często zmieniać obrus nie powinien się pojawić. Chociaż wiadomo jak to jest ze sprzątaniem w hotelach- nawet w tych "dobrych" zdarzają się sytuacje, że np. zastajemy w pokoju nieświeżą pościel, poplamiony ręcznik, czy nieumytą ubikację.
Odpowiedz@Nehelenia: Nie spodziewałem się, że baranina jest tak różnie określana na świecie :) Człowiek uczy się całe życie. Mieszkam w Irlandii, może tutaj jedzą tylko młode owieczki, tego nie wiem w każdym razie baranina jest tutaj świetna :)
OdpowiedzMasz problem z amerykańskim albo brytyjskim akcentem? Ciekawe, co powiesz o szkockim. https://www.youtube.com/watch?v=BOUTfUmI8vs
Odpowiedz@pasjonatpl: FREEDOM <3
Odpowiedz@zielonylis: Eleven. If you don't understand the lingo, away back home to your own country.
Odpowiedz@pasjonatpl: Albo silny, "wiejski" akcent z Kerry... Przypadek ekstremalny: https://www.youtube.com/watch?v=jsUvcjk8J5c :)
OdpowiedzChińczycy syfia na całym świecie, Mao wytłuk intelektualistów i ludzi kulturalnych a głód z tych co przeżyli zrobił dzicz przy stole.
OdpowiedzMam wrażenie, że w tym hoteliku super by się wam pracowało ("praca lekka, cudowna szefowa, mili współpracownicy ...") gdyby nie... klienci! Po cholerę są ci klienci? Tylko przeszkadzają, brudzą, są roszczeniowi i irytujący! Powinni płacić i nawet nie pokazywać się w hotelu, by nie przeszkadzać personelowi, który tak się dobrze bawi (bez klientów).
Odpowiedz@Crook: Odnoszę wrażenie, że podejście do klienta w tym miejscu jest bardzo podobne do tego: https://www.youtube.com/watch?v=7sLiAebWM7U
Odpowiedz@Crook: Dokładnie to samo przyszło mi do głowy, gdy przeczytałam wstęp. Historia pięknie się wpisuje w ciąg opowieści o urzędnikach, którzy mieliby rajskie życie, gdyby nie ci przeklęci petenci, lekarzach, którzy uwielbialiby swoją pracę, tylko pacjenci im przeszkadzają, kurierach, nie cierpiących kontaktować się z odbiorcami paczek, i sprzedawcach w sklepach, którzy już mają dość kupujących. Dlaczego ludzie, którym przeszkadza częste stykanie się z innymi ludźmi, wybierają zawody, które tego stykania się wymagają? ...Ale nie, to nie samo stykanie się, tylko ci klienci są nie tacy. Jakby zachowywali się jak trzeba, byłoby ok... To znaczy, gdyby taki klient idealny się pojawił, jak zostałby przyjęty? Dostałby wino z kartonu, obrusy w restauracji zmieniane tak rzadko, jak tylko się da, i obsługę, która dopiero uczy się jego języka... ;] Myślę, że autorce umknęło, że jak się pracuje wśród ludzi, to idealnie nie będzie, ale właśnie ci okropni goście hotelowi przynoszą pieniądze na wypłaty... A jeśli mimo tej świadomości nie może ich znieść, to zmiana pracy wydaje się najlepszym wyjściem.
OdpowiedzMasakra! Naprawde nie zmieniacie obrusu po kazdym kliencie? Recznikow i poscieli tez nie zmieniacie? Moze dobrze, ze spali w samochodzie...
Odpowiedz@annabel: w następnym wpisie będzie historia o piekielnych Japończykach / Amerykanach / Brazylijczykach, po których trzeba zmieniać prześcieradła, bo nie myją nóg.
Odpowiedzco do ryb. ryba rybie nierówna, niestety mamy masę produktu rybo-podobnego pochodzącego z gorszych czy niewiele lepszych hodowli morskich. tak samo jak niektórzy nie chcą kosmetyków testowanych na zwierzątkach, kurczaków z ferm, czy czekoladopodobnych wytworów z oleju palmowego.
OdpowiedzSkończyła studia, a teraz za granica daje się obmacywać hamerykanom po tyłku. :)
Odpowiedz