Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Specjalnie tę historyjkę zostawiłam na nowy rok, coby nie wzbudzać gówno-burzy dotyczącej…

Specjalnie tę historyjkę zostawiłam na nowy rok, coby nie wzbudzać gówno-burzy dotyczącej jak dalej się potoczą losy mojego związku, bądź jak dana sytuacja na niego wpłynie. Sprawa się rozchodzi o sylwestra.

Pokrótce, mieszkam z narzeczonym już ponad 3 lata. Raz jest lepiej, raz gorzej, jak to w każdym związku. Generalnie jesteśmy trochę na zasadzie "przeciwieństwa się przyciągają". Mamy kilka wspólnych pasji i tematów, które pielęgnujemy razem w domu, ale poza nim jakby każde z nas żyje swoim życiem. Przykładowo: mój luby jest programistą, ja kształcę się jako ilustrator, on jest umysł ścisły, ja humanistyczny itp, itd. Kilka razy z rzędu zastanawialiśmy się co robić w ten feralny dzień, zazwyczaj szło na kompromis... Raz spędzamy "sylwka" w jego stylu, raz w moim. Skutkowało to tym, że na przemian byliśmy nieszczęśliwi. On się męczył ilością alkoholu, karaoke i tematami mało wyniosłymi, a ja się męczyłam słuchaniem o tym kto jest najlepszy w jaką planszówkę, jakie to innowacje są wprowadzane do języka programowania, bądź który cydr ma najwięcej majestatyczności w smaku itp... a jak już przyszło siedzieć w domu, to jakiś film, herbatka i dobranoc.

Debaty trwały długo, ale ustaliliśmy w końcu, że każde z nas spędzi ten dzień po swojemu. On postanowił pograć w jakieś gry z kumplami, ja postanowiłam iść do przyjaciółki na domówkę.
Oboje szczęśliwi... do czasu...

Do czasu jak nie zaczęliśmy informować każdego pytającego co robimy w Sylwestra. 90% ludzi na wieść że spędzamy osobno reagowała świętym oburzeniem, no bo przecież "TO WASZ OBOWIĄZEK IŚĆ RAZEM I SIĘ DOBRZE BAWIĆ", "A CO SOBIE LUDZIE POMYŚLĄ", "W WASZYM ZWIĄZKU NA PEWNO ŹLE SIĘ DZIEJE", "TO NIE MA PRZYSZŁOŚCI", "POWINNAŚ SIĘ POŚWIĘCIĆ", (tutaj cytat znajomej która nas zapraszała, po tym jak się dowiedziała że ewentualnie będę sama) "ALBO PRZYJDZIECIE RAZEM ALBO WCALE, CO TY W OGÓLE ODP... NIE MA OPCJIIIII, CO MNIE OBCHODZI ŻE ON NIE LUBI TAKICH KLIMATÓW, JAK KOCHA TO WYTRZYMA"...(rodzice) "CO TO ZA ZWIĄZEK, WEŹTA IDŹTA BO SIE BENDOM ŚMIAŁY INNE PARY".

Szczerze moi drodzy, do tej pory jakoś tak specjalnie nie zwracałam na to uwagi, no bo faktycznie jakoś próbowaliśmy iść na kompromisy, no ni cholery nie wyszło. Oboje nie mieliśmy problemu, każdy się dobrze bawił, mamy siebie na co dzień, a w naszym mniemaniu sylwester czy nie sylwester, to kolejny dzień i kropka. Aczkolwiek reakcja ludzi głównie mnie wprowadziła w duże zakłopotanie i było mi przykro, chłop olał bo jest mniej podatny na sugestie.

Jest po tym rozdzielonym sylwestrze, nic się nie zmieniło.... nadal się kochamy, nadal mieszkamy razem, ale jakoś te spojrzenia mniej przychylne... i jakoś mi ciężej rozmawiać z ludźmi co na co dzień niby spoko, a szykanują, bo się ktoś wyłamie ze schematu...

Taka tam gówno-burza o to co wypada, a co nie wypada.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
27 31

A co oni mają do waszego związku? Wasz związek, wasza sprawa. Jesteście ze sobą szczęśliwi i innym nic do tego. A jak jacyś znajomi mają z tym problem, to czas poważnie zweryfikować te znajomości. Jak są w porządku, to po jakimś czasie pójdą po rozum do głowy i się dogadacie, a jak są bucami, to szkoda na nich czasu. Masz do wyboru, dostosować się do widzimisie znajomych albo utrzymywać kontakt z tymi, którzy akceptują twoje relacje z partnerem takimi, jakimi są. Dla kogoś antyspołecznego, jak ja, wybór jest prosty. Znajomych mam mało, ale nie żałuję. Że się ta wyrażę, z niejednego pieca chleb jedliśmy. Ja mogę polegać na nich, a oni na mnie i dobrze się czujemy w swoim towarzystwie.

Odpowiedz
avatar Senites
27 27

@pasjonatpl: Ludzie kochają komentować, oceniać i potępiać innych nie zważając na siebie i swoje życie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@Senites: Rozumiem komentarze i osądy w przypadku toksycznego związku, gdzie jedno jest w jakiś sposób zastraszane lub wykorzystywane, albo oboje się nawzajem wyniszczają. Ale w takim przypadku to tylko ich sprawa.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

@pasjonatpl: Nie bój się. Gdyby u nich wystepowała przemoc domowa,to znajomi siedzieliby cicho. Zgodnie z zasadą aby nie wpierdzielać się między wódkę a zakąskę. Częsyo tak jest.Nikt nie chce problemów.

Odpowiedz
avatar Oleczka654
5 5

@pasjonatpl: A nie jest czasem tak, że w takim przypadku powinno się zawiadomić odpowiednie służby? Potem wychodzą kwiatki, że wszyscy wszystko wiedzą ale nikt z tym nic nie robi.

Odpowiedz
avatar HuckOris
4 4

Zwiazek to nie rodzenstwo syjamskie,ze jedno chce,a drugie musi!Zwiazek to dwa,powtarzam DWA swiaty,ktore wspolnie tworza TRZECI swiat= wspolny.Np.dziecko. Malo jest takich"geniuszy"z lekarzy,prawnikow,sportpwcow...trepow?? I swoja droga"co ludzie powiedza: -A bo wywodzi sie z TAKIEJ rodziny,a jest/robi/ma taka polowke... jesssuuu...kiedy sie to skonczy?To sie ciagnie za NAMI z dziada,(...)przepradziada nooo...Ludzie beda gadac/oceniac,bo im na to pozwalamy.Jak???Ulegajac.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 1

@Day_Becomes_Night: Obawiam się, że masz rację. Ostatnio głośna była historia o tym, jak niemiecki Jugendamt odebrał małą Marcelinkę polskiej rodzinie. Weszli do domu w środku nocy, jak mała była z babcią. Oczywiście większość komentarzy o tym, jacy to z nich faszyści, jak to odbierają dzieci polskim rodzinom, oddają jakimś pedofilom albo germanizują. I ogólnie niemieckie służby nie powinny się wtrącać w sprawy polskich rodzin. Mnie z kolei zastanowiło to, że w trakcie tej interwencji matka była w szpitalu, bo źle się poczuła po kłótni z mężem. Ile znacie przypadków kłótni małżeńskich, po których ktoś ląduje w szpitalu, jeśli nie doszło do rękoczynów? Ja jeszcze o takim nie słyszałem. Wśród moich znajomych rękoczyny się nie zdarzają, ale słyszałem o niejednym przypadku, w którym kłótnia skończyła się szpitalem w wyniku używania przemocy. Z kolei nie słyszałem nawet o jednym, gdzie ktoś po kłótni, bez rękoczynów, wylądował w szpitalu. Wiem, że coś takiego może się zdarzyć, ale to raczej rzadkość. Ale nad tym większość autorów komentarzy nie pomyślała. Tylko Jugendamt to faszyści i wara od polskich rodzin. Także mamy tu przykład właśnie wspominanej przez ciebie hipokryzji. Nikt się nie zainteresował tym, czy były powody do interwencji, czy kobieta przypadkiem nie była bita, więc urzędnicy postanowili zabrać dziecko z patologicznej rodziny, bo matka zdecydowała się zostać z bijącym ją mężem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 35

@majkaf: Są takie okazje, ale żeby Sylwester nią był? Raczej nie. Też mi okazja, ludzie to po prostu rozdmuchują. A spędzanie wspólnie wieczorów to coś innego, od zabawy w GRONIE znajomych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
29 33

@majkaf: Generalnie jeśli nasze wieczory się splatają to gramy razem w gry albo przy misce popcornu oglądamy seriale, czasem wychodzimy do kina albo na jakąś kolację. Wszyscy nasi znajomi bliżsi o tym wiedzą, ale jakoś tak dostali "związkowego zapalenia mózgu" w kwestii tego sylwestra. Rzadko wychodzimy wspólnie bo po prostu lubimy inny typ ludzi i rozrywek ogólnospołecznych

Odpowiedz
avatar jass
22 26

@majkaf: No faktycznie, Sylwester to taka szalenie ważna okazja... Ja go nie obchodzę w ogóle, ot, nie rozumiem idei świętowania zmieniającej się cyferki w dacie. I szczerze mówiąc odkąd przestałam go obchodzić i zaczęłam o tym po prostu mówić, zmieniły się też komentarze znajomych na ten temat - po okresie szalonych Sylwestrów ze znajomymi miałam kilka w kameralnym gronie, aż w końcu wolałam w tym dniu być po prostu zostawiona w spokoju. I kiedy mówiłam że nie, nie mam żadnych planów bo nie chcę mieć, zaraz następowało wielkie zdumienie i próby przekonania, żebym poszła na daną imprezę. A teraz wystarczy że mówię: "Dzięki, ale nie obchodzę Sylwestra" i słyszę w odpowiedzi: "Och, rozumiem, szanuję Twój wybór" :D A przecież nic się nie zmieniło, poza sposobem przedstawiania przeze mnie sytuacji :D

Odpowiedz
avatar Iceman1973
16 24

@majkaf: Są okazje powiadasz? Ludzie są ze sobą nie dla "okazji". Ludzie są ze sobą na co dzień. A Sylwester, to jedynie (co zauważam już od kilku dobrych lat), kolejna okazja i wymówka dla ludzi, którzy mogą się nachlać do granic możliwości albo i dalej a potem zrobić wiochę.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
23 29

Mnie już nawet nie dziwią takie komentarze. Widziałam na tyle dużo sytuacji gdzie chłopak/dziewczyna chcieliby iść, ale ich druga połówka nie może/jest chora/nie chce jej się/ma inne plany/jest zazdrosna i w związku z tym oni też nie idą. Dla mnie to śmieszne. O ile jeszcze rozumiem, że jak ktoś jest chory to dobrze byłoby się zaopiekować, no ale jak biedactwo z samym katarkiem siedzi...? I rzadko kiedy są to wymówki by się wykręcić od spotkania. Nie rozumiem czemu ktoś miałby rezygnować z przyjemności tylko dlatego, że ich chłopak/dziewczyna akurat z jakichś powodów nie mogą.

Odpowiedz
avatar juzwos
1 27

generalnie czym więcej punktów wspólnych tym lepiej oczywiście reakcje są dziwne bo jak wam pasuje to innym nic do tego trochę niepokojące jest że wspólne spędzanie czasu jest męczące dla tego drugiego i trzeba iść na kompromisy / poświęcać się nie wiem czy tylko sylwester czy inne okazje także powodują tego typu przykrości dla kogoś z was. Zresztą nie tylko okazje ale podejście do wszelakich spraw. Jeśli to tylko sylwester to obyscie tylko takie problemy mieli

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 23

@juzwos: Wspólne spędzanie czasu nie jest dla nas problemem, mamy wspólne tematy i pasje, jednak jeśli chodzi o naszych znajomych, jak wyżej pisałam, inna bajka... niestety w większym gronie za dużo różnic... po prostu, przysłowiowo.... "ja o zupie, oni o d*pie"

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
23 27

@juzwos: a ja uwazam, że własnie lepiej dla nich jeśli spędzą wieczór osobno skoro mają skrajnie różnych znajomych, bo inaczej to będzie zwykła męczarnia dla jednego lub drugiego, taki pisała @RudaRakieta. To o czym piszesz jest możliwe, gdy partnerzy mają wspólne grono znajomych i wspólne upodobania. A tu mamy programiste vs reszte swiata :) Zreszta ja tez uwazam, że jesli mój mąż lubiłby oglądac mecze, a ja z koleżankami oglądać "Wspaniałe stulecie" to lepiej aby każdy obejżał to co lubi, niż męczyć się na seansie partnera, tylko po to aby... no w sumie nawet nie wiem po co... @RudaRakieta trzymajcie się cieplutko a takie przytyki zacznijcie traktyowac myślą filozoficzną m.n.i.e.t.o.j.e.b.i.z.m :)

Odpowiedz
avatar Eander
5 5

@RudaRakieta: I o to właśnie chodzi to nie wy macie problem w spędzeniu czasu razem (obojętnie czy to sylwester czy jakikolwiek inny dzień), a raczej uciążliwe jest dla was spotkanie ze znajomymi drugiej połówki, a skoro tak to nic dziwnego że nie palicie się do większych imprez. Przecież w związku nie chodzi o to żeby zawsze i wszędzie być razem. Jasne czasem można się "poświecić" ale nie oznacza to, że zawsze trzeba tak robić. Ja też nie katuję żony spotkaniami z jednym z moich przyjaciół bo jest na niego "troszkę uczulona" :). Po prostu z reguły spotykam się z nim na mieście. Wszyscy szczęśliwi, nikt się nie męczy, a my mamy dodatkowy temat do pogadania jak wrócę.

Odpowiedz
avatar myscha
30 30

Bardzo stara anegdota głosi, że gdy spytano małżonków o długim stażu o receptę na szczęście, mąż odpowiedział "tajemnica tkwi w tym, że raz w tygodniu wychodzimy ze znajomymi do lokalu na kolację. Ja we wtorki, żona w czwartki". Nie trzeba, jak się nie ma potrzeby trzymać się kurczowo tego drugiego, można dać sobie trochę oddechu. To mówię ja, żona z dwudziestoletnim stażem.

Odpowiedz
avatar Jon
18 18

Mam to samo! Tylko, że przez 18 lat naszego związku, wielu z tych "oceniaczy" już zdążyło się porozwodzić.

Odpowiedz
avatar LittleM
28 28

Byliśmy z mężem na weselu. Spotkał jakiegoś znajomego i szybko okazało się, że mają sporo wspólnych tematów. A że nie chciało mi się słuchać o elektryce, mechanice itp. zostawiłam ich samych sobie i przysiadłam się do grupki znajomych, którzy akurat poruszali dużo ciekawsze dla mnie tematy. Nie minęło 20 minut i wywołała mnie szwagierka. Żeby zrobić mi awanturę, jak ja mogę tak zostawiać męża samego i go nie pilnować. Wykrztusiłam, że współczuję jeśli, swojego musi pilnować i wróciłam do przerwanej rozmowy. Nie ma co przejmować się idiotami.

Odpowiedz
avatar SoConfused
11 11

@LittleM: Miałam podobną sytuację. Na imprezie przysiadłam się do znajomego, z którym miałam wiele wspólnych tematów. Reakcja niektórych członków rodziny była podobna- jak ja mogę zostawiać swojego chłopa samego i rozmawiać z innym. Przecież tak nie wypada i to prawie tak, jakbym go zdradzała ;) Nieważne, że on w tym czasie nie siedział samotnie w kącie sali, ale gadał z kumplami...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

masz walniętych znajomych, gdzie ich znalazłaś, na śmietniku?

Odpowiedz
avatar paski
4 4

@Caron: Zrobiłeś mi dzień tym komentarzem :D

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
1 5

Ta, u nas początkowo też tak było. Wszystko "musimy" razem. Ja oglądam thrillery, kryminalne. Słucham ciężki metal, pank-rock (Sektor Gaza - odsyłam do Google). Żona lubi zupełnie co innego - Pierwsza Milość, zdrady, czy inne romansidła, Martyniuk czy despacito -ja bladego pojęcia nie wiem kto to, a żona to "kocha". I buzia Jej się nie zamyka - jak to ploty, tylko że rozmówca żaden ze mnie, bo ja z kolei jak powiem 3 słowa na krzyż za godzine to jest git, ale Jej to nie przeszkadza, dobrze że ktoś słucha. Zainteresowania zupełnie odmienne. Po 12 latach związku ona wie, że ja muszę wypić swoje 3-4 piwa codziennie i nie ma zmiłuj. Jak mam wędzenie na działce, to na bank będzie szwagier z kumplem, lecą mocne nuty, a w czubach mamy po litrze destylatu na głowę i jest git. Jak żona idzie do kumpeli z winiaczem, to szczęście w domu, nikt mi trajkotać pod uchem nie będzie o losie jakiejś tam "Ewy" z "jakiegoś tam serialu", ale lepiej jak ja to posłucham, niż kto inny. W "sylwka" ja grałem, oglądałem na słuchawkach film, popijałem drinki. Żona oglądała coś w TV, znaczy koncert. O 24:00 po szampanie i kontynuacja co wcześniej. Także po 12 latach mamy wspólne życie w harmonii i w nosie zdanie innych w kwestii porad małżeńskich oraz w temacie wychowania dzieci. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Personifikacjazla
0 0

@ObserwatorObywatel: Szczerze to jak przeczytałem, że pijesz 3-4 piwa dziennie to czekałem aż któryś z użytkowników Ci napisze, że powinieneś pójść do specjalisty, bo masz problem :P Nie doczekałem się i tak swoja drogą skoro opisałeś w zasadzie samo życie to ciekawe kto Cie minusuje :)

Odpowiedz
avatar LoonaThic
1 1

Powiem Ci tak - racja jest gdzieś tam po środku. Są ludzie którzy bez siebie żyć nie mogą i dla nich rozłąka na kilka dni to dramat, a do tego każda impreza jest przeżywana razem. Są też ludzie którzy mimo wszystko że sie kochają cenią również swoją wolność i niezależność. Babcia mi kiedyś mówiła (swoją drogą bardzo mądra kobieta - świeć Panie nad Jej duszą), że jak jest związek to nie ma miejsca na wolność i niezależność - zawsze trzeba coś poświęcić w imię wyższych celów i dla dobra drugiej osoby. Ja nie wyobrażam sobie bez mojej żony świata, życia itd - na imprezy chodzimy razem, na wycieczki razem - urlopy oczywiście razem. Ale są też ludzie którzy potrzebują odpoczynku od siebie, raz w roku jadą na urlop - każdy w inny zakątek świata - i też jest dobrze. Grunt to dobrze czuć się w swoim własnym towarzystwie - a inni niech się zastanawiają czemu u Was gra a u nich nie :)

Odpowiedz
avatar astrazione
1 1

Nie przestaje mnie zadziwiać, jak ludzie uwielbiają zarządzać cudzym życiem. I zawsze mnie zastanawia, czy to własne już mają idealnie zorganizowane :)

Odpowiedz
avatar Leafonthewind
0 0

To chyba kwestia wymiany znajomych. Ja i mój facet czasem lubimy spędzić ten dzień oddzielnie. On najlepiej się bawi w naszym stałym gronie robiąc to samo co zawsze robimy (zazwyczaj piwo i karcianki, z okazji Sylwestra piwo, szampan i karcianki), ja albo korzystam z okazji na karcianki w innym gronie, z ludźmi, z którymi w ciągu roku ciężej się zebrać, albo na niekarcianki, bo tańczyć też uwielbiam. I wiesz co? Spotykałam się ze zdziwieniem, ale zawsze pozytywnym. Nikt nigdy nie próbował mi wmówić, że coś jest nie halo, wręcz przeciwnie, że oboje mamy bardzo zdrowe podejście.

Odpowiedz
avatar Furman
0 0

My zrobiliśmy inaczej. Walizki i w drugi dzień świąt na tydzień do Pekinu. Sylwestra nie ma, cisza, spokój i zwiedzanie :)

Odpowiedz
Udostępnij